-
Postów
726 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Blogi
Wydarzenia
Galeria
Pliki
Sklep
Articles
Market
Community Map
Odpowiedzi opublikowane przez PiotrTheUniverse
-
-
Przy okazji szukania (po internecie) zdjęcia asteryzmu wieszaka, wpadłem na takie oto 'koneserskie' wytwory wielkiej chmury molekularnej, z której uformowały się gromady w Kasjopei. Otóż w małej optycznie gromadce M103 znajduje się układ podwójny STF 131, o którym czytamy tu http://www.skyandtelescope.com/observing/hidden-gems-in-common-objects/, jak i zresztą o wyróżniającym się z tej gromady, czerwonym olbrzymie. Trzeba tylko jechać pod ciemne niebo.
-
110! Niech zyje nam!
-
Jak ciemna by nie była góra, łąki czy las, to niebo od str miejskiej będzie rozjaśnione - szczęście więc w nieszczęściu, że ta sodówka pokrywa się z centrum, i że południowe niebo masz w miarę "zdrowe":)
-
Inspirujesz, by odszukac tâ zóltâ gwiazde.
- 1
-
Wobec podnoszâcego sie Ksíêzyca w pelni zapewne troszke latwiej bylo wyodrêbnic najjasniejsze gwiazdy z tej gromady. Od której str. masz centrum miasta?
-
Fajne! Teoretycznie tez mialem w tym czasie fuksa, lornetkujâc "powolny" samolot, który idealnie zakryl Spice.
- 1
-
Do szczegółu Jowisza może trzeba jakąś przesłonę od jasności, a może wystarczy na zewnątrz, i to kawałek dalej, żeby nie musiał się między jakimiś kominami przeciskać
Tym razem odpaliłem tego niewielkiego dobsona 130/650 z prymitywnym wyciągiem helikalnym (wkręcanie jako wyostrzanie) do polowania na Jowisza.
W okularze 25mm jeszcze jako tako to wygląda.
Cztery księżyce (punkty) plus świecące, kremowe malutkie kółko (plameczka) planety - wielekości główki zapałki trzymanej w wyciągnietej ręce.
Oczywiście ta plamka nie jest stabilna (przynajmnej w moim oku/mózgu/zestawie)
Natomiast okular 10mm (też kitowy) dał coś trochę więszego ale nic detalu. Nadal niestabilna świecąca plamka w przybliżeniu kołowa ale ciut zmiennokształtna.
Okular Celestron Omni 4m Plossl - powiększenie 162x - nadal mała plama chaotyczna i tyle.
Jeśli widziałem dwa ciemniejsze pasy w którymś z tych okularów to raczej cudem, przez moment malutki.
Teleskop stał na desce przedłużającej parapet i podpartej z jednej strony na butli plastykowej z wodą - może to jakoś destabilizowało obraz. - niemniej słabo Panie i Panowie.
Planeta stwierdzona, na pewno okrągła, świeci bardzo mocno i tyle
Może trochę zgrzeszyłem że obserwowałem, z mieszkania, po otwarciu okna 5 minut przedtem.
Tak czy owak te nie tak małe 130mm lustra ale w tak budżetowym (utanionym) zestawie nie porywa (albo nie wybacza żadnych błędów).
Jak porównałem to wszystko z naszym Ksieżycem z 10mm okularem (65x) to jednak Księżyc okazał sią nadal chybotliwą ale jednak atrakcją.
Jowisza wstydziłbym się pokazać znajomym.
Szkic obrazuje obraz z 25mm.
Pozdrawiam
p.s
To niby banał ale brak statywu zniechęca do wypraw z tym teleskopem w plener bo trzeba brać ze sobą i stolik lub liczyć na drapane (obecny w terenie)
- 1
-
Już myślałem, że to Theta Virgo (gwiazdka na zdj. po lewej str. Jowisza) sprzed paru dni:)
- 2
-
nie wiem, czy było to:
- 1
-
Wykraczam poza główny temat - ale to cudowny projekt, wystawa (w Warszawie na 35 piętrze z widokiem, tylko do 13 kwietnia), do nabycia zaś kompletne albumy z wieloma nocnymi zdjęciami jednej z głównych przeszkód dla obserwacji astronomicznych:)
- 1
-
No i wujek google wyprowadził mnie na znany sobie rejon - a chodziło mi o obserwacje NGC 4298 i NGC 4302. Tuż przed latem 2016, gapię się w ciemne niebo hen za miastem. Sucho. W miejscu w.w. ciasnej pary galaktyk - kątem oka dostrzegam aż za bardzo interesujące zamglenie. Niby nic dziwnego - ale zerkałem przez lornetkę SM 15x70, zaś każda z tych 'mlecznych' ma przecież jasność dość poniżej 11mag... Mam więc, Piotrek, prośbę o wsparcie eksperckie: czy ów pozorna bliskość komponentów tej parki doprowadziła, że mogłem faktycznie dojrzeć ich świetlisty zlepek? Dodam, że w TRIATLAS gwiazdek powyżej 12mag tam nie widzę...
-
Paether, tak mysle, ze o 10Owkê, okolo 20-25 kwietnia (z horyzontem bez drzew lub wulkanôw) mogloby byc mi nawet latwiej. Taki Strzelec i okolice to jak druga Panna-Warkocz, a tak, jak wspomniales - znacznie ciekawsza. Na M79 czy 74 - wtedy juz nie liczê
-
"Po dotarciu na miejsce witają nas dwa okropne zjawiska, nie wiem które gorsze. Na niebie cirrus a na parkingu cała grupa młodocianych amatorów nieba. Kilkadziesiąt osób wywija białymi latarkami" - CAŁE SZCZĘŚCIE OBA ZJAWISKA NASTĄPIŁY JENOCZEŚNIE, wyobraź sobie piękne niebo w kolejną noc - za to w asyście ów latarkowych gagatków.
- 1
-
Dużo było zdjęć tej komety to ja pokaże jej szkic (choć z pewnymi oporami)
No i jest wizual:) Dokładnie tak ją wspominam z Synty 8.
-
Lornetkowy maraton Messier'a słynną dwururką Celestrona (brak statywu czy leżaka– czasem plecak/ręka pod głowę) przypuściłem 1.04. 2017, z pomocą wyciemnionych “kartoflisk leśnych” w pobliżu miejscowości Sadowne Węgrowskie (mazowieckie okolice Puszczy Białej, blisko 80 km poza obecną granicą Warszawy). Dokładnie rok temu podjąłem swój pierwszy taki wyścig ósemką Dobsona http://astropolis.pl/topic/53256-gluty-z-nosa-seeing-kosa-a-na-koniec-rosa;-urzekajace-obiekty-od-zachodu-do-wschodu-slonca-czyli-moj-pierwszy-maraton-messiera/?do=findComment&comment=618159, będąc kompletnie nieprzygotowany na wilgoć. W tym roku zaś... było niemal identycznie - za sprawą jeszcze słabszej antycypacji, a zarazem - dokuczliwszej wilgoci w okolicy rozlewisk i trzęsawisk rzeki Bug.
Oto highlights:
Załączona fotka przedstawia nabierający blasku sierp Księżyca, oraz relaksujący atak ciemności na okolice dziury w siatce przy stacji kolejowej. Łysy okazał się jedyną tej nocy poważną latarnią, po jego schyłku zaś zapadła i urzekła mnie długo wyczekiwana ciemność totalna.
Kwadrans później, około 19:30, zgodnie z planem przywędrowałem w nieplanowane miejsce – polana otoczona dość ciasno drzewami (jednak warto sobie w trakcie długiej nocy choć trochę pospacerować) . Wtedy parę sztuk zwierzyny czmychnęło gdzieś w zarośla, a ja wolałem już zakotwiczyć się tutaj i jąłem się swoich łowów.
Od zmroku, aż do świtu – niebo kompletnie czyste!
Ostrość sprzętu reguluję sobie na Księżycu. Coraz niżej Syriusz, słania się też pokaźny trójkąt Mars-Hamal-Merkury.
Fight! Odhaczamy Messiery! Wielka Oriona w zarysie, ostre Plejady z jaśniejącym warkoczem Alcyone. Gorzej z pozycją M79 zachodzącą pomiędzy drzewami– nie ujrzałem nawet sąsiedniej gwiazdy HIP25045 jasności 5,3 mag. Pewna jest już rezygnacja z M77 i 74. Trzeci zauważony, choć raptem ledwie, obiekt: łatwa otwarta M35.
Robi się jednak ciemnawo! Łaps za niską M41, parę stopni pod oślepiającym Syriuszem; myk na północny-wschód po sąsiadki M47 i 46 (ta jedynie szarym obtarciem czarno-błękitnego nieboskłonu). Niziutka 93 – jestem pod wrażeniem tego gwiezdnego chmurzyska! Zaś na wschodzie, pomiędzy sosnami - przebitka intensywnego blasku Jupitera - choć stadionu w lesie brak .
Zamach na zachodzące wkrótce trio galaktyczne Andromedy: M31 natychmiast, 32 zerkaniem, tuż obok rozbłysła też flara jasności do 4 magnitudo. Co do ostatniej, rozproszonej M110 – nie poddałem się, pomimo, że wizualnie prawie nie istniała.
Troszkę łatwiej poszło z jaśniejszą, acz również zachodzącą galaktyką M33, zaś w międzyczasie: powrót do miecza Oriona po małą nebulę, 43jkę. Z kolei nad pasem Oriona ledwie zamigotał mi rozmyty ślad mgławicy M78. Godzina 21:15 to z trudem schwytana mgiełka Mgławicy Krab.
Po tych nikłych galaktykach i mgławicach, nastał wreszcie czas na efektowne, choć trudniejsze do zlokalizowania gromady otwarte: M50 i wielka 48 – cudowna; mglista, a i tak z wieloma widocznymi gwiazdami.
Rak: widocznej świetnie gołym okiem M44 Praesepe nie muszę przedstawiać, zaś żałuję, że zapomniałem przyjrzeć się uroczej M67 także po schyłku Księżyca.
Perseusz: M34 błyskawicznie, gdyż potrzebny mi czas na najtrudniejszy obiekt, którego wcześniej nawet nie próbowałem dostrzec lornetką. Mgławica Mały Hantel M76 – najprawdopodobniej zauważyłem ją w końcu jako rozmytą kropkę, znając jej pozycje dzięki układowi jasnych gwiazd w pobliżu. Liczę: 20 Messierów mam.
Kasjo: M52, 103 (jakby mała, mglista binarka; skupiska gwiazd wokół robiły większe wrażenie). Woźnica: 38, 36, 37, prawie jednym ruchem.
22:20 to Lewskie galaktyki: najłatwa M66; więcej zachodu z 65 (bo czemu ja zapomniałem, że Lwi tryplet jest tak zwarty?). W końcu wydarłem również 105 (z innego, dużo słabszego trypletu) – ta dosłownie przez chwilę mrygnęła podczas zerkania; trochę wcześniej poukładałem sobie bajzel starych papierowych mapek i stanowisko, było już po 23:00! M96 i 95 – w tej kolejności dostrzegłem te rozmyte niby-gwiazdki, znowu wypruwając źrenicę. Nie była to frajda, ale zaliczone.
Nie mogłem w międzyczasie wypatrzyć... komety 41P/Tuttle-Giacobini-Kresak , acz długo nie siliłem się, zaczęło rosić sprzęt przy szukaniu „pod sufitem”. A near-zenitowych galaktyk czas nastawał... M81-82, 109 (całkiem łatwa, mała mgiełka), 108 (wydaje się, że miałem ją chwilę – choć zawsze można kwestionować), nie udało się z pewnością z Mgławicą Sowa 97, jak dla mnie za małą i za słabą. Szybko malutka binarka M40, a potem zaskakująco efektowna, duża mgiełka galaktyki M101 (w tych świetnych, prima aprilis'owych warunkach było ją widać tak, jak zazwyczaj przez lornetkę widzę Whirlpool). Przechodzę do galaktyki M102 - trudna o tyle, że wygląda jak jedna z trzech sąsiadujących gwiazd.
I oto wspomniany wir M51, zaś timing zbliżony do tego z zeszłorocznego maratonu: mija godzina duchów. M63 i 94 to może i duchy. Mamy już zachód Księżyca. 106 intensywna - zerkanie pomogło odróżnić ją od gwiazd.
Kuliste 3, 53, nieco trudniejsza do zlokalizowania galaktyka Czarne Oko 64, letnie kuliste 13, 92 – o czym tu się rozpisywać, od tego był Mickiewicz.
Niemal z marszu: galaktyki Panny/Warkocza! Start o godzinie 0:45. Kolejność zdobyczy: 60, 59, 58, 90, 89, 91 (bardzo źle widoczna), 88, 84, 86, 87,100, 85, 49, 61. Poległem zaś na M98 i 99, mimo faktu, iż trochę się starałem. O 1:40 zakończyłem galaktyki Coma/Virgo, wybijając 14 Messierów (z możliwych 16).
Wówczas “skorzystałem” z nieprawdopodobnej wręcz przerwy! Na koncie dopiero 60 emek, ale mimo godzinnych próśb i gróźb / prób powrotu do bicia rekordów – za sprawą parowania szkiełek widać było zaledwie to, że dzisiaj nic już, Alleluja, nie zobaczę! Mając jednak 2 gumki recepturki, oraz swoje papierowe wydruki ze Stellarium formatu A4 - nie poddałem się! W ułamku sekundy spreparowałem ultranowoczesne odrośniki obiektywowe (nie twierdzę, że całkiem zatrzymały roszenie – ale jednak, umożliwiły kontynuować toł nierównoł sesję!). Na te zmagania zeszła godzina! Pojawił się już cały trójkąt letni, zaświtał całkiem spory odcinek wakacyjnej Drogi Mlecznej... och, ach.
Zważając na powyższy akapit – odpuściłem 3 najtrudniejsze obiekty: Sombrero, 68, 83 (na dwie ostatnie nawet zasłonięty widnokrąg nie sprzyjał). Nie było czasu oddzielać przemoczonych mapek – wygodniej działało się ze Stellarium z androida. Lornetka – ta wciąż parowała, choć już nie od razu po skierowaniu w kosmos. Zajmowałem się tym, czym nie powinienem przy coraz większym, choć umiarkowanym ochłodzeniu - przecierałem szkiełka szmatką do optyki, możliwie delikatnie...
Szczęśliwie – miałem przed sobą głównie same łatwe i jasne obiekty... Tak więc gazem, jedynie z niewielkimi zastojami: puszek 27, brink 57 (Ave Stellarium), cześć Antares, kulki 80, 4, kulka Węża 5, Lutnia 56, dzika mgiełka 11 (na zachód od leżącego na boku gwiazdozbioru Orła), kulki trzynastego horoskopu w NASA: 12, 10, Łabędziowe gwiazdki 29 (jakby mini-Plejadki), 39, brakująca kulka numer 14, także 107. Strzałka do fajnej na swój sposób 71, inna kulka 9, teraz bliżej asteryzmu Pokłon Jesieni: otwarta 26, mgławice i gromady 16, 17 (78th object tonight; zeszłoroczny rekord jednak jest!), 18 (rekord pobity! godzina 3:50), 15 (łatwa kuleczka, choć nie tak dawno wzeszła – a do świtu już blisko!), 25, 24, 8 (Laguna), 21 (najwyżej parę jaśniejszych gwiazdek), 22 (w lepszych warunkach - piękna, intensywna gromada o wyjątkowym ksztalcie... zaś dzisiaj: ostatnia „mgiełka we mgle”!)
Nie było już zatem możliwości powalczenia o: M19, 62, 20, 28, 6, 7 (próbowałem – ale jak przez pieprzowe drzewa?), 75, 69, 70, 54, 55 (odpuścić mógłbym ją sobie i tak), 2 (próbowałem), 73, 72, 30 (i tak był bym bez szans).
...O 4:55 niebo pojaśniało na tyle, że za porozumieniem obu jaźni – zakończyłem ekologiczne strzelanie – by dobiec na pociąg wcześniejszy o 20 minut, co z pożytkiem dla zdrowia udało się.
-
Poprawiłem, ustanowiony rok wcześniej Syntą 8, quasi-rekord: 78 emek w jedną noc. Tym razem, bez targania ze sobą ciężkiej teleskopowej krowy - złowiłem ich nawet 85, wliczając w to niektóre trudne obiekty. Nie nakładałem na siebie absolutnie żadnej presji, bądź obowiązkowego minimum; pognałem sobie na miejsce obserwacji bezpośrednio po całym dniu w pracy, nie zeżarłem na przystanku kilo, a pół kilo marchewek... Wrażenia są zatem pozytywne, przygoda była jak należy, energia z kosmosu, brak świateł miejskich i podmiejskich, chart na wiosenne przeziębienia – o takie rzeczy głównie mi chodziło.
Dla jasności: z radością pozostaję amatorem z ligi okręgowej, chociaż nie wiem, jak potoczą się sprawy za rok? Może za trzecim razem przygotuję odpowiednio podgrzewany tele-wół, postawię w prawdziwie szczerym polu; wtedy, bez konieczności próby wysiłkowej, może i 100wa pęknie... Na 200 w każdym razie nie liczę.
Pozdrawiam miłośników liczby 110 – w szczególności zaś samego Charles'a Messiera, który pewnie dziwił by się, jak to można marnować noc na takie coś!
- 7
-
Wow, 109! Przynajmniej jest szansa, że pobijesz jeszcze swój rekord - choć poprzeczki wyżej się nie dało zawiesić .W przyszłym roku, gdy kilka dni wcześniej zrobisz maraton, to może faktycznie się uda z tą 74. Piękny raport; najbardziej chyba podoba mi się wątek używania sprzętu adekwatnego do obiektu:)
- 1
-
Tydzień temu, pod średnio-ciemnym niebem, poległem identycznie. Zawierzyłem Stellarium mobile, gdyż wcześniej śledziłem dzięki niemu m.in.jasną kometę, Catalinę. W końcu więc uznałem, że Tuttle musi być słaba i jej warkocz ledwie widoczny - a że w źle domniemanym punkcie znajdowała się gwiazdka rzędu 9mag... - być może to ona? Dopiero zdjęcia użytkowników forum utwierdziły mnie, że jest coś nie tak.
Nie wiem, jak zainstalować aktualizacje do wersji mobile,
Co do przeglądu lornetką - niebo miałem niedostatecznie ciemne. Ale faktycznie - minęliśmy komcię raptem o kilka stopni;)
-
Miałem kłopot z NGC 1514 (nie Perseusz, tylko Byk).
-
Z parametrami Twojego Newtonka nie polecałbym Ci kupować szerszego obiektywu, niz dolâczony 25mm. Wziâlem kiedys 40mm w podobnym celu, ale wymienilem (na o wiele bardziej przydatny guider kâtowy 9x50, w którym Praesepe rysuje siê juz zachêcajâco, a na ciemnym niebie- jej gwiezdne otoczenie; w polu widzenia 5,5 estonia!) Moze cos istotnego pomijam? Jednak w tym samym teleskopie co Twój eksperyment okazal sie klapâ. Obiekty byly jedynie minimalnie mniejsze- a z powodu winiety przy wyciâgu 1,2 cala - obserwacje minimalnie wiekszego pola widzenia nie nalezaly do przyjemnych.
-
Centrum M 44. Lepsza jest w lornetce. Oglądałaś z miasta.. choć zapewne chodziło Ci o kolorki gwiazd będących w korelacji. Muszę się przyjrzeć tym układom w Praesepe.
Co do zaś WZ-Cas, bardzo mile wrażenie zrobiło na mnie. Jaśniejsza - ewidentnie marsjański kolor, zaś druga w stricte niebieskim kolorze planetarki "Ghost of Jupiter". Jeszcze lepiej wypadły w refraktorze, niż w newtonie 8.
- 2
-
CzyŻby temat umarł? A może jutro wieczór? Do północy niebo ciemne. Ktoś chętny?
-
Dziękuję za informację. Czy ten mechanizm można w jakiś sposób dokupić np. do wspomnianego Dobsona?
Dobson to rodzaj statywu nie pozwalający na mechaniczne podążanie za obiektem obserwacji, ponieważ tubą teleskopu porusza się w osiach pion-poziom (azymut). Instalacja ww mechanizmu jest możliwa jedynie w teleskopach z montażem paralaktycznym.
-
Mógłbym prosić o jakieś wyjaśnienie w czym pomaga ten mechanizm do śledzenia obiektów? Jak to działa, na czym polega i o ile jest trudniej, jak tego nie ma?
Mechanizm ten zawiera silnik wykonujący mikro-ruchy, pozwalające nieustannie śledzić (utrzymywać nieruchomo w polu widzenia) wybrany do obserwacji obiekt . Nieco trudniej rzecz ma się w teleskopach bez tego systemu, bowiem wszystkie obiekty astronomiczne przesuwają się, by po iluś tam sekundach (czas w zależności od powiększenia/pola widzenia) nie widać już ich w obiektywie.A że np. planety oglądamy powiększone 150-200 razy - ich "ucieczka" jest dość szybka i zmuszony jesteś co chwila, delikatnie i z wyczuciem, korygować ustawienie tuby teleskopu. Czynność ta bardziej precyzyjna będzie w montażach paralaktycznych, ponieważ używasz do tego pokręteł i ruchy następują w osiach adekwatnych do osi pozornego ruchu ciał niebieskich. W przypadku dobsonów musisz już chwytać bezpośrednio za tubę - i ustawiać góra dół. Nie jest to skomplikowane, ale wymaga trochę wprawy i na pewno nie ułatwia obserwacji. A prostota dobsona ma też pewne zalety obserwacyjne, a przede wszystkim zaś obniża cenę. I niestety chyba zapomniałem w tym wszystkim, że chcesz zmieścić się w 1500 zł. I chociaż zdarzyło mi się widzieć nawet tańsze telepy z mechanizmem śledzenia - to w innych aspektach był to marnej jakości sprzęt. Nie mam niestety konkretnej wiedzy, ile trzeba zapłacić za przyzwoity teleskop z wspomnanym mechanizmem.
-
Winter, do Twoich celów jednym z priorytetów może okazać się paralaktyk + mechanizm do śledzenia obiektów. Jest to oczywiście wygoda dla części obserwatorów - tych chcących długo i bez przeszkód delektować się widokiem pięknych konkretów, jak właśnie planety, Księżyc i nie tylko.
Mi zaś brak śledzenia w Dobsonku 8 nie doskwiera za bardzo; natomiast uwielbiam szczegółowe obrazy planet, jakie daje ten teleskop. Jeśli dla kogoś są zbyt jasne/płaskie - można zredukować obraz (a tym samym - portfel) dokupieniem stosownego filtra (a najlepiej - zestawu filtrów). A co do przenoszenia Dobsa 8 (na umiarkowanie długich dystansach) - po oddzieleniu tuby od statywu nie jest z tym naprawdę źle (zwłaszcza, jeśli do tuby sprawimy sobie pokrowiec czy podwieszenie).
Nietypowe barwy gwiazd
w Artykuły (archiwum)
Opublikowano
Gwiazda Neptun:)