Skocz do zawartości

BBwro

Społeczność Astropolis
  • Postów

    1 008
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez BBwro

  1. za "Dziennikiem" (12.06.2006):

     

    Minister edukacji zapowiada zwiększenie wpływu rodziców na życie szkoły:

     

    (bla, bla, bla ministra)

     

    Na razie zanosi się na to, że ministerstwo (za nasze podatki) będzie kupowało dla szkół podręczniki, decydując "przy okazji" o ich wyborze.

    Czyli tradycyjnie już w (w obecnym rządzie) naobiecuje p.Giertych mnóstwo pięknych i mądrych rzeczy a po cichu zrobi zupełnie co innego. Bo jak rząd mówi, że zabierze, to zabierze. A jak mówi że da, to mówi.

     

    Aha, gdyby jednak cokolwiek z tej listy życzeń Pana G. weszło w życie (w co wątpię bardziej niż w życie na Marsie) to rozumiem że z tym biciem (bo przecież o to chodzi z tym "decydowaniem, jak karać", nie?) to będzie tak, że ja zadecyduję, że moich dzieci bić nie wolno, a Ty (być może) że Twoje wolno? Bo inaczej sobie tego nie wyobrażam.

    Tylko powiedz jeszcze, czy nauczyciel dostanie specjalną służbową szpicrutę, czy każdy z rodziców przyniesie mu swój ulubiony kabel od żelazka, do którego dziecko jest już przyuczone milknąć na sam widok?

  2. Zauważyłem właśnie, że w księgarni http://www.merlin.com.pl mam, z okazji którejś rocznicy pierwszego zakupu, 10% zniżki (od ich normalnych cen). Gdyby ktoś z Wrocławia reflektował na coś z tego sklepu, proszę o kontakt. Oprócz książek jest tam również sporo innych rzeczy, ale rabat nie dotyczy działu Elektronika.

    Czekam na zgłoszenia tylko do jutra (soboty 10.09) do północy, na PW lub (lepiej) e-mail.

  3. Może nie do końca rozumiem co to jest LD. Dla mnie to jest świadome śnienie, czyli że leci sobie sen, a ja wiem, że to jest sen i potrafię wpływać na jego przebieg.

     

    No to może faktycznie ustalmy, bo ja tez nie jestem pewien, czy chodzi o różnicę w odczuciach, czy tylko w interpretacji. Darujmy sobie ten paraliż czy podmuchy, to chyba nie jest decydujące.

    Żeby nie było, że tylko teoretyzuję, ja również nawiążę do swoich snów z przeszłości (bez żadnych wspomagaczy).

    Otóż w czasie zasypiania zauważałem kilkakrotnie, że moje ciało już śpi, natomiast "ja" potrafię się od niego oddzielić - tak jakbym wstawał w wannie pełnej wody. Warunkiem było zachowanie dużej ostrożności przy wstawaniu, tak aby nie obudzić "ciała". Także już po oddzieleniu się należało uważać na jego ruchy - często poruszenie zdrętwiałą nogą lub przewrócenie na drugi bok przerywało ten stan.

    Po "oddzieleniu" spacerowałem po mieszkaniu, zaglądałem do sąsiadów i sąsiadek :D , latałem i przechodziłem przez ściany. Wiedziałem przy tym, że jako "duch" jestem niewidzialny. Oszczędzę Wam szczegółów, to naprawdę było wiele lat temu.

    Ale pamiętam, że po początkowym okresie fascynacji zacząłem zauważać, że tylko wydaje mi się, że wędruję po świecie rzeczywistym.

     

    No i co to było, LD czy OOBE?

  4. Mówisz mi, że nie ma znaczenia, czy nazywamy pewne zjawisko OOBE, czy LD? Tzn. mówisz, że nie ma znaczenia, czy to zjawisko dzieje się naprawdę (fizycznie), czy tylko w twoim mózgu? Nie ciekawi Ciebie, jak jest naprawdę?

    No właśnie, ja też nie załapałem na początku tego rozróżnienia, a to przecież kluczowe. Każdy może napisać, że miał LD, czyli był świadomy, że śni, więc "zostawił swoje śpiące ciało" i poszedł zabawić się w tej sennej rzeczywistości. Zgadzam się, że to ciekawe uczucie i długo się takie sny pamięta. Na pewno warto nauczyć się takiej techniki relaksacyjnej, podobno jest to także przydatne przy leczeniu różnych fobii itepe.

    Natomiast jak ktoś pisze, że przeżył OOBE, to oznacza, że twierdzi, że w czasie snu jego "część duchowa" oddzieliła się od ciała i naprawdę przemieszczała się w realnym świecie (lub jakimś jego "astralnym wymiarze"). To już wymaga udowodnienia, dlaczego sądzi, że widział rzeczywisty świat a nie po prostu realistyczny sen. Stąd moja propozycja testu z kartą na szafie u sąsiada.

     

    KOPER: Co do historii o zupie i telewizorze, to prosty sceptycyzm naukowy kazałby zastanowić się, czy nie było możliwe, że po prostu poczułeś zapach tej ogórkowej i usłyszałeś dźwięk telewizora, a Twój umysł stworzył na tej podstawie odpowiednio dopasowany sen?

  5. Koper, Grzesiek:

     

    Nie chcecie liczb do totka przewidywać, to nie. Ale zróbcie chociaż inny prosty eksperyment. Poproście kogoś (np sąsiada), żeby położył coś na szafie, czy w innym miejscu, którego normalnie nie widzicie, gdy go odwiedzacie. Np jakąś kartę do gry. Wieczorem wejdźcie w OOBE, zajrzyjcie do sąsiada i po przebudzeniu zapiszcie, co za kartę tam schował. W ten sposób dowiecie się, czy Wasze przeżycia mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, czy to tylko wytwory umysłu. Podzielcie się, proszę, wynikami z nami.

    (Pomysł zaczerpnięty z powieści "Przejście" Connie Willis, w której mowa o badaniu przeżyć ludzi w stanie śmierci klinicznej, którzy podobno oglądają swoje ciało "z góry").

     

    Ja nie neguję, że można mieć sny o lataniu, sny, w których wydaje nam się, że wychodzimy z ciała i spacerujemy w postaci duchowej ani sny w których widzimy raj, piekło czy rozwiązanie odwiecznej zagadki Wszechświata. Mam tylko wątpliwości, dlaczego tak bezkrytycznie wierzycie, że "śniło mi się, że moja dusza wyszła z ciała"= "w czasie snu moja dusza wyszła z ciała"

  6. taka prawda tam tez sie dzieja niewyjasnione rzeczy :)

    Aaa, o to chodzi... To faktycznie dowodzi głębokiego związku. :)

    To ja znów zacytuję moją ulubioną "Boską cząstkę":

    W ciągu ostatnich kilku lat ukazało się mnóstwo publikacji – Tao fizyki Fritjofa Capry może być kolejnym przykładem – które usiłują wyjaśniać współczesną fizykę w kategoriach pojęciowych właściwych wschodnim religiom i mistycyzmowi. Ich autorzy mają skłonność do formułowania ekstatycznych konkluzji typu: wszyscy jesteśmy częścią kosmosu, kosmos jest częścią nas. Wszyscy jesteśmy jednością! (A bank, nie wiadomo dlaczego, przysyła rachunki każdemu z osobna).

    (...)

    Natchnieniem dla tych książek jest zazwyczaj teoria kwantowa i jej wrodzona niesamowitość. Jedna z nich – niech na zawsze pozostanie bezimienna – przedstawia trzeźwe rozważania na temat zasady nieoznaczoności Heisenberga, eksperymentu myślowego EPR i twierdzenia Bella, a następnie przechodzi do entuzjastycznej dyskusji nad doznaniami psychicznymi wywołanymi przez LSD, opowiada o duchach i zmarłej dawno temu istocie o imieniu Seth, która przekazywała swoje idee za pośrednictwem pewnej gospodyni domowej zamieszkałej w Elmira, w stanie Nowy Jork. Najwyraźniej przesłanką tego dzieła i innych jemu podobnych jest przekonanie, że skoro teoria kwantowa jest niesamowita, to czemuż by nie podnieść do rangi faktów naukowych także i innych dziwnych rzeczy?

  7. Uprzejmie prosze o niemieszanie do tego mechaniki kwantowej. Nie widzialem zadnego podrecznika mechaniki kwantowej, ktory mowilby o podrózach astralnych.

     

    A widzisz, bo nie czytałeś Metakosmologii p.posła prof. Jacyny-Onyszkiewicza... To jest dopiero metascience-religion-fiction, jakich mało. Że pozwolę sobie na jeden cytat:

    Podsumowując, można powiedzieć, że proponowana metakosmologia opiera się na jednym postulacie: istnieje duch nieskończony, który jest miłością. Z tego postulatu wynika istnienie bytu koniecznego, który jest nierozerwalną trójjednością trzech miłujących się duchów nieskończonych. Trójjedyna miłość jest ostatecznym uzasadnieniem wszystkiego, nie wymagającym już uzasadnienia.

     

    Czyli mamy ciąg logiczny: Postulat (nieuzasadniony), z którego wynika Ostateczne Uzasadnienie (które nie wymaga już uzasadnienia). Czy tylko ja mam wrażenie, że tak można wszystko udowodnić?

     

    Oczywiście, nie zamierzam udawać, że przeczytałem tę pozycję w całości. Natomiast chętnie poprosiłbym kolegę Rothbarda, który wielokrotnie nam ją polecał, o przedstawienie naukowych założeń i logicznych wniosków teorii Profesora, o ile takie istnieją. Niekoniecznie w tym wątku, oczywiście.

  8. Dla mnie, zwolennika teorii Wszechświata (kontinuum czasoprzestrzennego (n-wymiarowego)), Wszechświata będącego systemem informatycznym, software-em wraz z zasadami kwantowomechanicznymi należącymi do tego software-u, to właśnie ciała fizyczne (software) podpięte są do ciał astralnych (hardware) lub innymi słowy Wszechświaty rozpięte są w naszych umysłach i stanowią jedynie informatyczny przekaz idei, rzeczywistość wtórną do astralnej (hardware).

     

    Bla, bla, bla.

    Coś ciekawego wynika z tej w/w teorii, czy chodzi tylko o żonglerkę słowami? Bo wiesz, teorie naukowe sprawdza się w/g tego, czy potrafią przewidzieć swoje konsekwencje, a potem te konsekwencje sprawdzić eksperymentalnie/obserwacyjnie.

    Swoją drogą, "ciała astralne jako hardware" to dla mnie hit sezonu. :helo: Od dziś mówię do swojego ciała astralnego "ty młocie". Ciekawe, kiedy się obrazi i zresetuje.

  9. A czy kosmos jest normalny ? :rolleyes:

    Każdy postrzega napewno takie rzeczy inaczej, ale myśle że to wszystko co mamy to sprowadza się tylko do jednej rzeczy, do Boga. I nikogo więcej.

    Myślę, że nie ma potrzeby mieszać do tego żadnego Boga ani innego mistycyzmu, typu wędrówki dusz poza ciałem czy opętania przez wrogie duchy.

     

    Sam bawiłem się kiedyś programem Brainwave. Owszem, dawało to wrażenie pewnego spowolnienia upływu czasu, i kilka dziwnych snów.

    Nasz mózg jest bardzo precyzyjnym narzędziem. Słuchając muzyki generującej dudnienia możemy wpływać na niego w podobny sposób, jak wkładając do mózgu elektrody w odpowiednim miejscu. Pytanie, czy jest to bezpieczne? Pewnie równie bezpieczne, jak naprawianie komputera przy pomocy stukania młotkiem w procesor. Może trochę bezpieczniejsze, niż stymulowanie mózgu przy pomocy LSD.

  10. Nie pajacuj, gdyby nie Hyde Park nie miał byś o czym pisać.

    Cóż, Szanowny Kolego

    Szanuję Twoje osiągnięcia w dziedzinie amatorskich obserwacji astronomicznych i cieszę się, że dzielisz się z innymi swoim doświadczeniem na tym forum. Żałuję, że moja praktyka w tej dziedzinie jest o wiele mniejsza, niż bym tego sobie życzył.

     

    Lecz jestem przekonany, że lepiej byłoby stać się ślepcem i nie zobaczyć nigdy piękna nocnego nieba, niż mieć duszę zaślepioną nienawiścią. Choć mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał przekonać się o tym osobiście, bo obie te rzeczy to wielkie nieszczęście.

     

    Z życzeniami czystego umysłu i nieba

  11. Dobra akcja.

    Proponuję jeszcze info na Astromaniaku i pl.sci.kosmos.

    Ale może napiszcie dużymi literami na aukcji, że to nie jest aukcja "projektu" ani "pomysłu", tylko konkretnej naklejki o podanych kolorach, wymiarach, technice wykonania itede. Allegro zdarzało się w przeszłości usuwać podobne aukcje charytatywne, w których nie było wiadomo, co się naprawdę sprzedaje/kupuje.

  12. Nikt tu nie jest nakręcony, więc po co te oskarżenia.Też chcesz coś ugrać na tej sprawie?

    No jasne, nie wiesz, że obiecali mi 30 srebrników i TAK-a FCT-250 na dokładkę?

     

    Szczytem bezczelności jest próba robienia głupków z ludzi mających własne, krytyczne zdanie o narodzie wybranym, który tak naprawdę tylko Abrahamowi zawdzięcza ten tytuł, ale w niczym nie jest do niego podobnym.

    Nie krępuj się, możesz to nazywać żydowską hucpą.

     

    A co do robienia głupków, proponuję prosty test:

    Chełmianin, dowiedziawszy się z Talmudu, że Bóg chroni głupców, postanowił poddać się swoistej próbie rozumu. Wyskoczył przez okno i... złamał nogę. Jęcząc z bólu mówi do otaczających go Żydów: - Kochani sąsiedzi! Zawsze wiedziałem, że jestem niegłupi, ale nigdy nie przypuszczałem, że jestem aż taki mądry!

     

  13. Nie raz spotykałem się nawet osobiście z zarzutami, że Polacy są antysemitami, a ponieważ nie znam osobiście nikogo, kto jawnie wyraża poglądy antysemickie, zawsze mówiłem, że to jakaś ściema, manipulacje prasy zagranicznej itp.

    Po przeczytaniu tego wątku już znasz, choć może nie osobiście. No i co, Radku, warto było się pytać?

     

    A więc jeszcze raz - dlaczego największą nienawiścią i pogardą dażona jest grupa ludzi, która nie dość, że nie ma na sumieniu zbiorowej odpowiedzialności za jakieś zbrodnie, ale która która miała niebagatelny (pozytywny) wpływ na rozwój naukowo-cywilizacyjny ludzkości.

    No więc właśnie dlatego. To zazdrość. Nie tylko o osiągnięcia naukowe, ale przede wszystkim o ich "solidarność plemienną", czytaj: skłonności do pomagania sobie nawzajem.

     

    A do niektórych dyskutantów powyżej krótka refleksja: nie sądźcie, że skoro nakręcacie się tu nawzajem we własnym sosie, to wszycy pozostali czytelnicy tego forum milcząco Was popierają.

    Wręcz przeciwnie, jak sądzę.

    "Mądry wie, co mówi. Głupi mówi, co wie"

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.