Skocz do zawartości

Loxley

Społeczność Astropolis
  • Postów

    1 224
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20

Treść opublikowana przez Loxley

  1. SW90/900 na widłowym montażu paralaktycznym, Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V6. To powinien być dobry prognostyk - w trzecim dniu nowego roku zaczynam fotografować. Księżyc 2 dni i 4 godziny po nowiu na bezchmurnym niebie, z początku błękitnym, przechodzącym w granat wraz z zapadającym zmierzchem. Libracja korzystna dla południowo-wschodniej krawędzi Srebrnego Globu - krater Humboldt z rozległym wzniesieniem centralnym daleko odsunięty od brzegu. Morze Przesileń (Kryzysów) ledwie wyłania się z cienia a Endymion majaczy na północy. Oba rogi księżycowego rogalika wyglądają wyjątkowo ciekawie: północny - krótki, południowy wydłużony i niezwykle wyraźny, jakby "zakotwiczony" po drugiej stronie globu - to skutek położenia Księżyca na północ od ekliptyki, przez co możemy podglądać naszego satelitę od południowego bieguna. Światło popielate około 16.45 - ekspozycja 4s i 2s.
  2. Dziękuję. To rzeczywiście fajny sprzęt i jeśli nie wymaga się od niego za wiele daje dobre obrazy. Pierwsze zdjęcie jest bardziej realistyczne. Kiedy przedstawia się całą tarczę Księżyca warto pamiętać o kontekście plenerowym - wtedy jasność tła ma znaczenie (w tym przypadku barwa również). To takie podejście reportażowe. Choć to również kwestia gustu. Pozdrawiam.
  3. 30.12.2013r, 07.15 cse, SW90/900 na widłowym montażu paralaktycznym, Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V6. Światło popielate - eksp.: 5s, 06.24 i 2s, 06.53 cse. Temperatura +1*C, lekki południowy wiatr przeganiający nad wschodnim horyzontem pasma obłoków. Póki rogalik Księżyca na dwa dni i pięć godzin przed nowiem nie wzniósł się wyżej, przecinały go na przemian warstwice obłoków i linie wysokiego napięcia, i nie było pewne, czy w miarę upływającego czasu, zanim rozjaśni się na dobre, chmury odsłonią tą część nieba i będę mógł zrobić dobre zdjęcia. Szczęśliwie po godzinie siódmej starzejący się Księżyc wzniósł się ponad ostatnie pasmo chmur, a błękitniejące niebo otoczyło zewsząd cieniutki sierp w jego ostatnim tegorocznym wschodzie (dla mnie ostatni możliwy do obserwacji wschód). Pythagoras - graficzny owal z górką centralną to miły akcent północnej części rogalika. Ta część ku mojemu zaskoczeniu pokazana bardzo wyraźnie aż po samą krawędź, jakby ktoś cienką kreską rysował detale - płytkie ostre krawędzie struktur brzegowych. Bogato wykształcone struktury równikowe: Cavalerius, Hevelius, Grimaldi i bliżej krawędzi Riccioli, niżej niepozorny krater Rocca wyznaczający wschodnie rubieże Mare Orientale. Libracja sprzyja oglądaniu wschodnich obszarów tego morza: Montes Cordilliera i Montes Rook stanowią część jego formacji pierścieniowej. Aż do południowego bieguna powierzchnia jest mocno pofałdowana i poorana małymi kraterami. Ta część krawędzi jest wyraźnie jaśniejsza. Olbrzymi Bailly zaznacza swoją obecność w postaci rozległej depresji na południu, a dalej już tylko malejący do pojedynczych punktów trójkątny obszar okołobiegunowy. Nie mogło być przyjemniejszego pożegnania Księżyca w tym kończącym się roku. Sierp starego Księżyca (dwa dni i pięć godzin do nowiu) to cenne trofeum.
  4. 28.12.2013r, 06.40 cse, SW90/900 na widłowym montażu paralaktycznym, Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V6. Ekspozycja dla pokazania światła popielatego - 2s i 4s. Temperatura 2*C, poranek mglisty, dodatkowo wybielony dużymi połaciami szronu na trawniku i grubą warstwą lodu na szybach samochodowych. Gwiazdy jakby trochę przygaszone, nie migoczą - może to przez tą wilgoć w powietrzu, albo przez pojaśnienie nieba na wschodzie, które uszczupliło im nieco jaskrawości? Księżyc 2 dni i 16 godzin po trzeciej kwadrze, lekko przechylony (nie korygowałem w kadrze tego przechylenia) - może przez to bardziej naturalny i ciekawszy. Jego południowy róg perliście przeistaczał się w popielatą poświatę; poza terminatorem powierzchnia Srebrnego Globu jarzyła się, pozwalając dostrzec znajome struktury. Morze Wilgoci oświetlone w połowie, a nad nim "okulary" utworzone z kraterów: Gessendi i Letronne (oświetlone tylko krawędzie ich koron), poniżej zaś, szereg kraterów, w tym: Schickard, Phocylides, Basen Schiller-Zucchius tworzących "czterolistną koniczynę", a przy samej krawędzi olbrzymi, ponad trzystukilometrowy krater Bailly. Północna część terminatora ozdobiona przez: Aristarchusa i Vallis Schróteri, strukturę Prinz w kształcie dłoni z uniesionym kciukiem, zachodnią część Montes Jura i m.in. wyraźnie widoczny krater Herschel na samej północy. W ostatnich dniach starego roku udało mi się zrobić ciekawe zdjęcia. Malejący Księżyc symbolicznie umniejsza i moją zimową aktywność.
  5. Księżyc 2 dni i 7 godzin po pełni, 19.11.2013r, warunki przeciętne, dominacja mglistych obłoków. ED80 F1080, Lumix G3, UV/IR-cut, EQ3-2, Registax V5. Endymion, postrzegany raczej jako samotny krater, jest w rzeczywistości częścią kompleksu kraterów w różnym wieku. Mare Crisium, chociaż niezwykle wyraziste i mające indywidualny charakter, w tej fazie lunacji jest moim zdaniem po prostu brzydkie - wygląda jak błotnista kałuża. To oczywiście mój subiektywny pogląd, a bierze się stąd, że brakuje w wyglądzie tego morza subtelnych szczegółów, wyróżników, akcentów - ot, gładki środek otoczony pomarszczoną powierzchnią. Mała skala zdjęcia właściwie tylko korzystnie wpływa na ogólne wrażenie; gdyby zwiększyć skalę dałoby to tyle samo, co ogladanie przez lornetkę zaoranego pola. Mare Crisium podoba mi się bardziej w nowiu - jest łagodniej oświetlone i samo w sobie stanowi charakterystyczny akcent księżycowego rogalika, kiedy inne struktury są dla niego tylko tłem. Langrenus i Petavius nieprzerwanie "patrzą" i chyba jak w piosence... nie kłamią. Różnie oświetlone są mniej lub bardziej sugestywne - dla mnie niezmiennie zjawiskowe. Dzisiejszy LPOD poświęcony jest otoczeniu Petaviusa - jego fizyczności. Mnie jednak cały czas pociąga jego transcendentna strona - mierzę się okazjonalnie co miesiąc ze spojrzeniem "lunarnych oczu", pytając samego siebie: czy jestem wystarczajaco ludzki, żeby utożsamiać się z tym lunarnym symbolem człowieczeństwa? Na centralnym południku, wewnątrz krateru Alphonsus, widać trzy ciemne punkty. Od jakiegoś czasu intryguje mnie ich natura. Trudno nie zauważyć, że stanowią dysonans na jasnej powierzchni. Pokrywają się z wewnętrznym obrysem krateru i być może (podkreślam: być może?) są odsłoniętym depozytem piroklastycznym z dawnej erupcji wulkanicznej.
  6. Księżyc 1 dzień i 7 godzin po pełni, 18.11.2013r, (23.09 cse). ED80F1080, Lumix G3, UV/IR-cut, EQ3-2, Registax V5. Nawet jeśli sesja zdjęciowa nie całkiem sie udała, bo warunki nie były dobre (obraz intensywnie drżący), to i tak gotowe zdjęcie ma walory poznawcze. Wycinek pokazuje północną część terminatora. Warto zwrócić uwagę na krater Gauss (środkowa część) i jego szczątkową linearną krawędź wschodnią, która niczym ostrze rozcina zbliżającą się do krateru ciemność. Poza charakterystyczną sylwetką Morza Kryzysów, widać jeszcze dwa inne morza - twory przykrawędziowe: Mare Humboldtianum i Mare Marginis (to drugie na wysokości Mare Crisium) - wspominałem o nich wcześniej. Terminator wyciął już z nich sporą część, ale to co istotne, dobrze widać. Oba morza otacza pierścień, dobrze widoczny w przypadku Morza Humboldta, i trochę mniej (trzeba się przyjrzeć) w przypadku Morza Brzegowego. Nie można tych pierścieni obserwować w innej fazie - teraz właśnie oświetlenie było optymalne. Zatem miałem okazję widzieć i fotografować widok iście efemeryczny, będący jednocześnie dowodem na impaktowy charakter obu mórz. Trzeba dodać, że Mare Marginis znajduje się wewnatrz otaczającego je pierścienia, natomiast pierścień z otoczenia Mare Humboldtianum nie jest częścią tego morza - ono samo jest mniejsze i zajmuje obszar w samym centrum (podobnie jak Mare Nectaris).
  7. Księżyc 4 godziny po pełni z 17.11.2013r, (20.09 cse), w odchyleniu ekliptycznym południowym (2*). ED80F600 i F1080, Lumix G3, UV/IR-cut, EQ3-2, Registax V5. Dwustopniowe odchylenie ekliptyczne południowe położenia Księżyca na niebie pozwoliło sięgnąć wzrokiem ponad jego północną krawędź - można było zobaczyć reliefową fakturę brzegu. Cztery godziny po pełni żaden z tworów leżących na wschodniej krawędzi nie schował się jeszcze w cieniu, za to korzystna czterostopniowa libracja pozwoliła i tutaj sięgnąć wzrokiem "nieco głębiej" i dojrzeć krawędzie struktur zwykle niewidocznych, leżących już na odwrotnej stronie globu. Dla przykładu - ponad Mare Crisium widać duży, w pełni oświetlony krater Gauss, uznawany za twór brzegowy, a tu dodatkowo widzimy jego wschodnią krawędź, a nawet teren leżący głębiej za nią. Na wschód od Morza Kryzysów dostrzegamy dużą połać Mare Marginis, a na południe krater Neper mający również zdefiniowany przyległy wschodni obszar. Podobnie Mare Smythii, leżące jeszcze dalej na południe, tym razem wyglądające jak rozległy krater, bo do całości jego kształtu dołączyła widoczna jego wschodnia krawędź. To stan krótkotrwały. Już kilkanaście godzin po pełni utracimy kontakt wzrokowy z "naddatkami przykrawędziowymi" księżycowej powierzchni. Ciśnie się skojarzenie: ..."śpieszmy się je obserwować, bo tak szybko odchodzą"... Waloru promienistych koron w czasie pełni nie trzeba podkreślać, można jednak jeszcze bardziej je uwypuklić w czasie obróbki. Pełnia to - w moim rozumieniu wszelakich zwiazków fizycznych i skojarzeniowych - czas dominacji lunarnych geoglifów (odpowiedników geoglifów z Nasca). Promienie splatają się ze sobą "tkając" geometryczne formy, że choćby przypomnę "promienisty trójkąt Santbech" po wschodniej stronie Mare Nectaris. Pełnia to także czas do względnej oceny ilości młodych i małych kraterów, które opalizują w prostopadłym oświetleniu słonecznym. Część z nich, to na pewno kratery wtórne - taki wniosek wypływa choćby z tego, że zlokalizowane są na obrysie promieni, czyli materiału wyrzuconego w czasie upadku asteroid.
  8. Księżyc 2 dni i 21 godzin przed pełnią z 14.11.2013r (18.33 cwe). ED80F1080, Lumix G3, UV/IR-cut, EQ3-2, Registax V5. Przy temperaturze 0*C fotografowanie nie jest już tak przyjemne, nawet w warunkach balkonowych. Przejrzystość znakomita, trochę drżący obraz. Księżyc niezwykle jasny, w fazie bliskiej pełni - dla mnie to czas sprzyjający podglądaniu struktur przykrawędziowych na zachodzie. Niezmiennie fascynuje mnie basen impaktowy Schiller-Zucchius, leżący na południe od Mare Humorum. Nazwę bierze od dwóch ograniczajacych go kraterów: rozciągłego Schillera na północnym wschodzie i niepozornego Zucchiusa na południowym zachodzie. Dwa koncentryczne okręgi są dobrze widoczne tylko w fazie bliskiej pełni. Średnica ponad 300 kilometrów. Pozycja nr 59 w atlasie Lunar 100, Ch.A.Wood'a. Jest i na mojej (nienumerowanej) liście lunarnych unikatów (sporo ich jest przy zachodnim brzegu). Obszary przykrawędziowe warte są obserwacji - w bliskości pełni światłocień wydobywa z nich czasem osobliwe kształty, odkrywa nieznane struktury. Szkoda, że libracja dla tego miejsca nie była korzystna (ponad pięciostopniowa wschodnia).
  9. Księżyc z 12.11.2013r, 17.35 cse, ED80F600 i F1080 i F1500, Lumix G3, UV/IR-cut, EQ3-2, Registax V5. Do pięknych kadrów zamieszczonych powyżej (autor: ZbyT) dołączam szerokie kadry (w mniejszej skali) i wycinek południowego terminatora (w projekcji 2,5x - F1500mm). Niezwykle ciekawie wygląda konfiguracja kraterów: Clavius i Blancanus (ciemna czeluść poniżej Claviusa). Inna "wyrwa" w terminatorze na południu to: Newton. We wnętrzu Longomontanusa cienie formują unikalną figurę, a w lewym górnym narożniku, poniżej krateru Kies, "straszy" ciemny obszar Bagna Epidemii (Palus Epidemiarum). Księżycowy "fraktal": Pitatus-Hesiodus, jak zwykle fascynujący.
  10. Kopernik, Eratosthenes, Apeniny - lunarny pomnik śmiałości i wyzwolenia. Pochylona postać (zajmująca prawą połowę zdjęcia), rozłożone skrzydła - pełna gotowość do skoku w przepaść. Ikar..., uosobienie współczesnego młodego naukowca; pióra w jego skrzydłach są synonimem hartware'u, oprzyrządowaniem technologicznym dla wykonania pionierskiego eksperymentu. Aspektem wolnościowym w tej paraleli jest niezważanie na dogmaty skostniałej nauki, targnięcie się na świętości poglądów jedynie słusznych, podkopywanie podwalin katedr profesorskich, zaprzeczanie autorytetom i ich poglądom. Nas, siedzących na ławce w parku, spacerujących miejskimi bulwarami, zatrzymujących się na chwilę w swej życiowej pogoni i patrzących na malowniczy zachód słońca, rozmawiających z przyjaciółmi na przystanku miejskiego autobusu - rozprasza widok... wolno... opadającego... ptasiego pióra. W abstrakcyjnym dla nas akcie egzystencji samej natury spróbujmy doszukać się symbolicznego sensu. Oto gdzieś pod kopułą naszego świata, meteor nauki, młody Ikar, stacza swoją prywatną (życiową) walkę, której stawką jest: śmieszność, śmierć, zapomnienie albo ekstremalny sukces, sława, splendor odkrywcy, inny świat po skoku cywilizacyjnym. Lunarny człowiek pierzasty, ikaryjska idea na naszym firmamencie, sentencja człowieczych wielkich czynów, odkrywania niewiadomego - współczesna odmiana homo habilis (człowieka zręcznego, uzdolnionego), uosobienie Quetzalcoatla - pierzastego węża kultur prekolumbijskich Ameryki Środkowej, i w końcu, wielka tajemnica kapłanów starożytnego Egiptu - skrzydlaty dysk słoneczny lub w przenośni sam Horus - choć w istocie to idea unoszącej się w przestworzach Ziemi i... wyzwolonej myśli ludzkiej. Fragment zdjęcia z 3.07.2010r, ATM Cassegrain RC 9", Samsung NV20mod., Registax V5. Tej nocy, na żywo.
  11. 10.11.2013r, 11 godzin po pierwszej kwadrze - wschodnia połówka Księżyca wspinająca się powoli po nieboskłonie, jasna i wyraźna, tylko czasem gaszona przez szerokie zagony obłoków. Listopadowy chłód łagodziły ciepłe barwy irydyzacji w chmurach. Wszystko, co opisywał Janko w swoim wątku, widoczne wyraźnie: Alpejska Dolina, Apeniny i Kaukaz zamykające basen Imbrium, na nim długie cienie i serce jako archipelag wysp, wijący się na skraju ciemności chiński smok z rozdziawioną paszczą, dalej dwa duże kratery: Hipparchus i Albategnius, oraz Walter z jasnymi plamami świtu w jego wnętrzu. Refraktor SW90/900, Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V5.
  12. Smoczy Księżyc. Wizerunek "chińskiego smoka" wygląda jakby wprost wyjęty z folkloru Chin, z charakterystycznego tańca, gdzie tancerze poruszają smoczą kukłą, której segmenty wsparte na palikach wiją się w długim na kilkadziesiąt metrów korowodzie. W wierzeniach ludowych kraju zza Wielkiego Muru smoki są silnie związane z wodą i zdolne są do władania formami wodnymi (wodospady, rzeki, morza). Jest to więc, chociaż nie tak poważny, ale jednak..., mój przyczynek do poszukiwań wody na Srebrnym Globie. Shenlong (duchowy smok), Tianlong (niebiański smok) lub Yinglong (skrzydlaty smok) - ożywia martwą naturę Srebrnego Globu, wijąc się wężowymi ruchami na skraju ciemności, wsparty na wyimaginowanych rękach jego animatorów. ________________________________________________________________ Alegoria związana z filmem "Ostatni smok". Nie sądziłem, że aż tak jego zakończenie może odbiegać od tego, co obserwujemy. Filmowy Draco, "cały i zdrowy", egzystuje pośród czarnobiałych elementów księżycowego pejzarzu. Przekonując się o tym, wcale nie trzeba wytężać wyobraźni - postać Smoka ma rzeczywiste kształty, choć w wymiarze bezwzględnym jest trochę przerośnięta. Rycerz Bowen uwierzył w śmiertelność przyjaciela, a ja uwierzyłem, że jego przemiana mogła przybrać taką filmową formę, czyli astralną. W naszym świecie odeszły w zapomnienie ideały rycerskiej etyki: prawda, oddanie, bezinteresowna pomoc, służebność wobec słabszych. Może jednak nie całkiem? Postać Draco, teraz jako ekwiwalent elementów selenografii, w podprogowym przekazie uruchamia w nas ten zapomniany kodeks - inicjuje procesy myślowe, które być może pozwolą nam ponownie asymilować ideały średniowiecznych pozytywnych bohaterów... w trochę mniej archaicznej postaci. Draco, Draco - przyjacielu z Id - wierzę, że nie jesteś tam przypadkiem, a twój podprogowy przekaz odnowi w każdym z nas rycerskie szlachetne ideały? Fragmenty zdjęć z wiosny 2012r, ATM Cassegrain RC 9" F2300, Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V5.
  13. 2.07.2010r, ATM Cassegrain RC 9" F4600, Samsung NV20mod., UV/IR-cut, Registax V5. Upłynęły już cztery dekady od ostatniej wizyty ludzi na Srebrnym Globie. Odkrycie zasobów wody na Księżycu pewnie teraz popchnie do fazy realizacji programy wtórnego "podboju" naszego satelity i tworzenia tam baz zapewniających długotrwały pobyt ludzi w celach naukowych, ale też (nawet na pewno) związanych z pozyskiwaniem do celów komercyjnych zasobów naturalnych satelity. Zresztą ten drugi aspekt traktuję jako bez porównania ważniejszy, mający motywacyjny charakter. Księżycowe kratery w niemałym stopniu mają wartość materialną w tym sensie, ze są depozytami minerałów, bowiem niektóre meteoryty, które je tworzyły, składały się z cennych z naszego punktu widzenia minerałów: niklu, miedzi, palladu, złota i platyny. Zasoby surowców pochodzenia meteorytowego wykorzystujemy już obecnie na Ziemi. Przykładem niech będzie kopalnia Sudbury w prowincji Ontario w Kanadzie, usytuowana w obszarze drugiego co do wielkości, potwierdzonego krateru meteorytowego na Ziemi (szacowana wielkość impaktora to 10 km). Pozyskiwanie wody z depozytów na obszarach biegunowych sprawi, że długi pobyt ludzi w księżycowych bazach będzie możliwy. Zasoby cennych minerałów pochodzenia impaktowego uczynią ten pobyt - w obliczu rosnącego popytu na takie surowce w przemyśle - koniecznym. Postęp technologiczny i cywilizacyjny ma swoje wymagania, a Ziemia nie będzie mogła ich zaspokoić - nie dostarczy odpowiedniej ilości surowców. To tylko kwestia czasu, gdy na kosmodromy przeładunkowe zaczną docierać zasobniki z księżycowymi skarbami: złotem, platyną i tym, co tam jeszcze znajdziemy (np. He3 niezbędny w produkcji energii drogą syntezy termonuklearnej). Nie uświadamiamy sobie zupełnie, że lunarny import rozpoczął się już jakiś czas temu i nie mam na uwadze tych kilkuset kilogramów kamieni przywiezionych przez załogi pierwszych misji wyprawianych na Srebrny Glob. Dotyczył on... obszaru literatury. Skąd pochodził Gandalf Szary (mitologia Śródziemia wg Tolkiena), jeden z bohaterów trylogii "Władca Pierścieni"? Mówiono, że z dalekiej północy. Być może sam Tolkien nie domyślał się skąd naprawdę przybył ów czarnoksiężnik, aby ocalić Krasnoludów, Elfów i ludzi Gondoru przed nadciągającą potęgą mroku. A przybył ze świata dużo bardziej odległego niż mieściło się to w wyobraźni ludów Śródziemia. __________________________________________________ Na zdjęciu przewodnim jest też bonus - perła mojego archiwum, nawiązująca do zdjęcia zrobionego w 2006r (podobna faza). Krater Tacitus i Rupes Altai (zachodnie obszary Mare Nectaris, obok Cyrillusa i Cathariny) wyznaczają zarysy postaci dziewcząt w tańcu. Czekały 7 lat na swoje odkrycie - nie sprzeciwiając się mojemu "przechodzeniu mimo", jakby przeczuwając swoją wartość (ważność) i pozwalały aby dni, miesiące i lata mijały bezgłośnie, aż do momentu kiedy rozległo się moje: Oooooo! Ocalone od zapomnienia, jak postacie na kartach fotograficznego albumu, nie mające imion, rysów twarzy, ale dziwnie znajome - rozkręciły nagle i mój korowód wspomnień. Eurydyki tańczące, jako alegoria naszego Inferno - odbicie, w tym najbardziej okrutnym z czarodziejskich zwierciadeł, naszych utraconych Eurydyk - driad naszej młodości pełnej prymarnych instynktów i kultu miłosnych igraszek - naszego pierwotnego Brokilonu, w którym mogliśmy być elfami lub ludźmi (bez różnicy), a i tak bylibyśmy Orfeuszami - i piekło by nam uległo. Dziś nie chcemy widzieć słabości i łajdactwa królujących nad nami bogów, i lira nie wydaje już tak wspaniałych dźwięków, i nikt - zasłuchany - za nami nie podąży. Tylko Eurydyki nie przestaną tańczyć, bo trwa w nas, niczym aria w operetce Offenbacha, nostalgia i tęsknota. W kawiarence na rogu każdej nocy jest koncert. Zatrzymajcie się w progu, Eurydyki tańczące. Zanim świt pierwszy promień rzuci smugą na ściany, niech was tulą w ramionach Orfeusze pijani. [Fragment piosenki Anny German - "Tańczące Eurydyki "] Zdjęcie w stylu "old foto" zrobione 12.10.2006r, ATM Cassegrain RC 9", mod.CCD SX410, Registax V4.
  14. 29.06.2010r, ATM Cassegrain RC 9" F4600, Samsung NV20mod., UV/IR-cut, Registax V5, mozaika 2 kadrów (północ po prawej, wschód na dole). "Żabie oczy" - lunarny symbol względności - względności naszych punktów odniesienia. Tworzą go przy wschodnim brzegu Księżyca dwa charakterystyczne kratery: Petavius i Langrenus. Przeprowadźmy mały zabieg na załączonym zdjęciu, polegający na zakryciu środkowej części kadru (np.ręką) i zastosujmy technikę zerkania (patrzmy na dłoń, nie na boki), a wtedy nieoczekiwanie pierwotne żabie oczy staną się oczyma: pięknej Selene, albo uroczej na'vi'lianki z filmu "Avatar", albo w końcu lustrzanym odbiciem naszych oczu na jakiejś odległej, holograficznej powierzchni Wszechświata - tego rzeczywistego, lub choćby tylko tego z naszej świadomości. Może uda się zobaczyć w nich alegoryczny ślad ogólnie rozumianego człowieczeństwa, którego emanacją jest choćby: ciekawość, twórczość, altruizm, ale i osobiste podejście do transcendencji, przejawiające się w religii, ezoteryźmie, intuicji. Jeśli skierujemy swój wzrok ku niebu lub zbliżymy swoje oko do okularu teleskopu, albo uruchomimy mechanizm zapisu obrazu w kamerze cyfrowej - w naszym podglądaniu zjawisk i światów zawieszonych w ogromie Wszechświata, zawsze powinna towarzyszyć taka oto refleksja: może w tej chwili czyjeś oczy też patrzą na nas? F.W.Nitzsche pisał (w wolnym tłumaczeniu): "Jeśli długo będziesz spoglądał w otchłań, otchłań zacznie spoglądać na ciebie." Pejoratywnemu znaczeniu jego słów, przeciwstawiam własne pozytywne przesłanie, oparte na nieustającym wciąż, tkwiącym głęboko w mojej świadomości, wibrato obrazu "lunarnych oczu" - będących szeroką metaforą również oczu każdego z nas. Słowa Nitzsche'go rozumiem, jako wyobrażenie interakcji pomiędzy mną (każdym z nas), a całą istotą materialnego, ale także transcendentnego Wszechświata. "Lunarne oczy", w ujęciu symbolicznym, jawią mi się, jako puenta dla całego spektrum wszelkich hipotez tłumaczących genezę i sens istnienia Wszechświata jako całości. Sądzę, że to my sami jesteśmy emanacją sensu jego istnienia. Może pierwszy raz od zarania dziejów, w stworzeniu nas - istot rozumnych, obdarzonych świadomością, dążących do permanentnego poznania wszystkiego wokół - Wszechświat, realizujący własne egzystencjalne zapotrzebowanie, znalazł w końcu sposób, aby poznać i zrozumieć samego siebie.
  15. Myślę, że przy takiej szczegółowości zdjęć, ta druga, łagodniejsza wersja jest lepsza. To oczywiście ocena daleka od obiektywizmu, gdyż zawsze stosuję zasadę, że autor powinien mieć dużą swobodę w interpretacji materiału zdjęciowego. Oba zdjęcia są bardzo dobre.
  16. 4.07.2010r, ostatnia kwadra, ATM Cassegrain RC 9" F4600, Samsung NV20, UV/IR-cut, Registax V5. Krater Deslandres (to ten rozległy, płytki i nieco graniasty), a ten przylegający do niego od wschodu, to Walter. Zanim mrok ogarnie Waltera, a później Deslandresa, zmierzch ma dla nas miły spektakl. Przez wyrwę w obwałowaniu Waltera ostatnie promienie Słońca niczym reflektor rozświetlają mroczne wnętrze krateru - smuga światła wydobywa najmniejsze szczegóły na jego dnie, na centralnym wzniesieniu i ostatecznie rozprasza się na jego wschodniej krawędzi. Przez kilka godzin trwa walka światła i ciemności. Mrok zwycięża w końcu, ale naprzemienne, lunacyjne cykle tego pojedynku czynią go nierozstrzygniętym na przestrzeni wieków. Pewnie też nierozstrzygalnym. W obszarze niecki Deslandresa symbolika Światła i Ciemności ma swoje rzeczywiste odniesienia. Światło utożsamiane jest przez niewielkie wzniesienie - jedno z najjaśniejszych miejsc na Księżycu. Ciemność, jeszcze utajona i ograniczona do zagłębień terenu - to bez wątpliwości piekielne czeluście krateru Hell, do którego od południa z krateru Lexell wiedzie droga Charona. Mamy więc miejsce, gdzie alegoria odwiecznych zmagań pomiędzy światłem a ciemnością, dobra ze złem, sił przyjaznych i twórczych z siłami destrukcji i chaosu urzeczywistnia się. Niewielki fragment księżycowej powierzchni staje się jakimś odpowiednikiem biblijnego Megiddo (ostatecznego starcia, armagedonu?). Przypadek sprawił, a może to też kwestia specyficznej selekcji rejestrowanych obrazów, że w całym cyklu lunacji (póki co, podczas kilkuletniego przyglądania się temu miejscu) większą ekspresją i silniejszym oddziaływaniem na wyobraźnię charakteryzuje się akt kapitulacji światła. To naturalne, że odbieram to w kategoriach dramatu. Chciałoby się powiedzieć interpretując Hemingwaya, że każda potyczka iluminacyjna, taka jak ta w kraterze Walter, umniejsza mnie. Stoję po stronie światła, pozytywnych wartości, sił porządku i ładu moralnego i czuję atawistyczny lęk przed symboliką ciemności. Pewnie też w swoim atawiźmie zbliżam się do generowanej przez malejacy miesiąc bojaźni pierwszych ludzi. Jego zanikajaca światłość, kurcząca się moc - postrzegana we wczesnym filzoficznym animizmie jako porzucenie, wprowadzała niepokój w ich serca. Empatycznie czuję po wiekach ten ich pierwotny niepokój, gdy patrzę na dogorywajacą w kraterze Walter ostanią wiązkę światła. W tym i każdym następnym cyklu lunacji.
  17. Rupes Recta to obiekt najlepiej widoczny w okolicy obu kwadr Księżyca. Warto dodać, że w oświetleniu podczas pierwszej kwadry Prosta Ściana jest ciemną linią na tle powierzchni (tak jak na zdjęciu powyżej, kiedy Słońce jest po prawej stronie, czyli wschodniej), natomiast w oświetleniu właściwym dla ostatniej kwadry widzimy jasną linię. Pierwsza kwadra jest zawsze łatwiejsza do obserwacji i chyba dlatego przyjęło się kojarzyć wizerunek Rupes Recta z ciemną linią. Ale dobrze jest pamiętać o tym niuansie. Mój następny post będzie nawiązaniem do powyższej subtelności (na poziomie fotograficznym), choć będzie opowiadał już o innym miejscu, oświetlonym z przeciwnego kierunku, czyli zachodniego, właściwego dla ostatniej (trzeciej) kwadry. Janko, dziękuję i cieszę się, że zainspirowałem Cię do "polowania na siostrzaną" Rima Birt. Jednak tu może być trudniej. Pozdrawiam.
  18. Południowo-wschodnie rubieże Mare Nubium (Morze chmur) zawierają kolejny geometryczny aspekt osobliwości lunarnych - jest nim Prosty Mur lub jak kto woli Prostą Ścianę (Rupes Recta), długi na 110 kilometrów uskok (klif) o wysokości 250-300 metrów - nazwa jest więc adekwatna. Ściana jest linearnym przedłużeniem Montes Stags Horn, gór ograniczających ją od południa - sama zaś jest przypadkowym drogowskazem wskazującym nieodległe na południu najjaśniejsze miejsce Księżyca leżące we wnętrzu krateru Daslandres i miejsce lądowania Apollo 14, odległe stąd jakieś 300 kilometrów na północ, obok krateru Fra Mauro. Równoległa do Rupes Recta - Rima Birt (kanał) jest siostrzanym i negatywowym odpowiednikiem Prostej Ściany - widzimy ją na zachód i obok nadającego jej nazwę krateru Birt. Te wymienione formacje zawarte są w obszarze starej struktury impaktowej, wypełnionej jakieś 3 miliardy lat temu lawą - to prastary krater o średnicy około 150 kilometrów zasługujący na miano krateru fantomowego. Górzysty, ograniczający od północy teren to Promontorium Taenarium - przylądek wcinający się w Mare Nubium. Rupes Recta symbolicznie dzieli księżycowy glob na obszary stare (płyta litosferyczna wschodniej półkuli) i młode obszary Oceanus Procellarum (zachodnia półkula). Pierwsze stanowią ciągły zapis historii Srebrnego Globu, drugie stanowią cezurę czasową 3 miliardów lat i zacierają istnienie starych formacji. Klif powstał w wyniku procesów sejsmicznych po upadku dużych asteroid, w których propagująca się w księżycowym gruncie fala sejsmiczna napotyka wypiętrzający się teren (np.góry). Nachylenie stoku szacowane jest na około trzydziestu kilku stopni i wspinaczka po nim nie byłaby problemem. Może kiedyś w przyszłości, naśnieżony sztucznie stok stanowić będzie atrakcję lunarnej turystyki i jej odpowiednika w sportach zimowych? 30.04.2012r, ATM Cassegrain RC 9", Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V5
  19. Serpens lunaris. Srebrny Glob jest wielkim ekranem projekcyjnym dla naszej nieskrępowanej imaginacji. Symbolika węża towarzyszy ludziom od początku istnienia cywilizacji. Sumer, żyzny obszar półksiężyca - Mezopotamia, Indochiny, kultury grecka i łacińska, obszar kontynentu amerykańskiego z wieloma kulturami prekolumbijskimi - wszystkie one dysponowały odniesieniami do węża - w jego dosłownej, biologicznej postaci lub jako hybrydy - odmiany połowicznie ludzkiej, smoczej, ptasiopodobnej. Zanim przypisano symbolice węża cechy negatywne (w dużej mierze przyczyniła się do tego filozofia chrześcijańska), wąż był synonimem: mądrości, wiedzy, nadprzyrodzonych mocy, postaw wybitnie opiekuńczych, kulturotwórczych, był też animatorem początków cywilizacji w sensie przekazywania ludziom umiejętności uprawy ziemi, budowy infrastruktury agrarnej i urbanizacyjnej. Nie szukając daleko w prehistorii - Asklepios (gr.), Eskulap (łac.), ukazywany pod postacią węża - bóg znający tajniki leczenia (tudzież wskrzeszania!), może w uproszczeniu i według kryteriów naszej cywilizacji, jakiś odpowiednik znachora, cyrulika lub szamana. To nasz, współcześnie znany gwiazdozbiór Wężownika powstał - według legendy - gdy Zeus umieścił ciało Asklepiosa na firmamencie nieba (a wcześniej zgładził go, nie mogąc ścierpieć jego altruistycznej postawy zaprzeczającej ludzkiej śmiertelności). Staroegipski i grecki symbol węża pożerającego swój ogon - Uroboros, to też gnostyczny symbol jedności duchowej i fizycznej wszystkich rzeczy, symbol nieskończoności, wiecznego powrotu, zjednoczenia przeciwieństw, utożsamiany czasem z kamieniem filozoficznym. W wielu kulturach wąż, to strażnik źródeł wody (!) i skarbów. Jakich to skarbów strzeże wąż lunarny? Może jak Uroboros, jest strażnikiem przeczucia tkwiącego w nas, wynikającego z wiedzy na temat początków historii naszego świata. Z Księżycem stanowimy jedność w sensie kosmogonicznym. Cząstki materi tworzącej Ziemię i jej satelitę były jednością zanim niszczycielska siła kosmicznego zderzenia nie rozrzuciła ich, by mogły utworzyć dwa odrębne światy. Lunarny wąż - Uroboros jest strażnikiem skarbów będących kiedyś we wnętrzu praziemi, po które teraz mamy szansę sięgnąć. Może jak Asklepios vel Eskulap, mógłby uleczyć naszą cywilizację cierpiącą na niedostatki surowców i brak perspektyw rozwojowych? Los nam sprzyja, czego zwiastunem jest lunarny symbol Uroborosa. A mój esej kolejny raz wiąże się ściśle z Mare Nectaris - jego nektar jak mityczna boska ambrozja sprzyja powstawaniu epickich wizji i jak za każdą opowieścią, za tą też stoi określone widzenie świata.
  20. Loxley

    Słońce w WL

    25. października br. godzina 10.48. ED80F1080, Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V5 (58 klatek), ND 3,8. Trochę lepszej pogody przed południem, ale podnosząca się mgła nie pozwoliła na uzyskanie lepszych zdjęć, a jedyna korzyść to taka, że obraz był stabilny. Ze zdjęć całej tarczy opracowałem wycinki zawierające największe grupy plam: 1875, 1877 i 1879. Trudno byłoby przeoczyć okazję do zrobienia chociaż migawkowej ale własnej dokumentacji tych rozwijających się rejonów aktywnych Słońca. Od wakacji i grup 1785 i 1787 nie było nic równie spektakularnego. Koledzy wcześniej przedstawili obraz grup z dużą szczegółowością; moje zdjęcia są w trochę mniejszej skali.
  21. Fragmenty zdjęć z 10. i 14.10.2006r, ATM Cassegrain RC 9", TK-2x (ekwiwalentna ogniskowa 4600mm), Registax V4 (po obróbce zmniejszenie do 50%), pierwsza modyfikowana kamera cyfrowa SX 410z. To było 7 lat temu. Wnętrza zacienionych kraterów. Hern Myśliwy - pan lasu, półbóg chroniący mieszkańców średniowiecznej Anglii, mentor Robina z Loxley (czyli Robin Hooda). Nawiązanie do pomnika Mikołaja Kopernika w Warszawie, trzymającego w dłoniach sferę armilarną i cyrkiel. Przedstawienie stanu po kradzieży sfery armilarnej w dniu 2 lipca 2008r. Antycypacja tegoż wydarzenia? A na poważnie - to chyba wirtualny hołd złożony naszemu rodakowi, który choć był głęboko uwarunkowany, stanął po stronie ideii filozoficznej, która w nowy sposób organizowała Świat - zwłaszcza jego świat. Dziś zasada kopernikańska, bo tak współcześnie nazywa się tamtą ideę, jest częścią współczesnej metodologii nauki. Jest jedną z fundamentalnych zasad racjonalistycznej filozofii przyrody - w kosmologii jako zasada kosmologiczna postuluje homogeniczność Wszechświata, lecz jej doniosłość ma zastosowanie również w naukach humanistycznych, w stwierdzeniu, że nie wyróżnia się w sensie wartości żadnej kultury czy ustroju politycznego.
  22. 19. października, dłużące się oczekiwanie na pogodne niebo. Dryfujące powoli kalafiory chmur, rozświetlone światłem Księżyca, wyglądały jak cementowy las oglądany z lotu ptaka. To skojarzenie wynikało chyba z projekcji moich oczekiwań - chęci wzbicia się ponad ten chmurny płaszcz, do czarnego, kontrastującego, otwartego nieba. Na tej szarej kipieli pastelowe kolory tworzyły wokół Księżyca zmienny pięciostopniowy krąg, jakby rozgrzaną do czerwoności przestrzeń - to także projekcja oczekiwań albo wręcz pobożnych życzeń wobec środowiska z przenikliwym, lodowatym wiatrem. Kilka półsekundowych ekspozycji. Kompakt Canon A 630 na statywie. W pamięci: dojmujący chłód, cementowy las i zjawiskowa irydyzacja w chmurach. Krótka sesja zdjęciowa - ED80F1080, Lumix G3, UV/IR-cut, Registax V5. Silnie turbulentne powietrze i żadnych szans na dobre zdjęcia. Te, które zostały opracowane wymagały zmniejszenia do 50%. Przy wschodniej krawędzi (dołączony wycinek) w tej fazie lunacji i korzystnej libracji okazyjnie zobaczyć można Nepera - krater na wysokości południowych brzegów Mare Crisium. Eliptyczny kształt, delikatnie oświetlona centralna górka, jasna, cienka wschodnia krawędź. Na południe od Nepera, niczym ogromny krater, widzimy brzegowe morze - Mare Smythi, a jeszcze dalej na południe od niego, piękny krater Humboldt, mający w swym wnętrzu rozległe wzniesienie centralne i poorane rozpadlinami dno.
  23. Linia Theophilus-Vlaq. Kiedy stwierdzam, że w wielu miejscach na Księżycu można zobaczyć liniowe twory: cateny (łańcuchy kraterów), rowy (pojedyncze lub całe ich sieci), klify, doliny - to nikogo tym nie zaskakuję. Struktury te są dość powszechne i są następstwem naturalnych procesów powierzchniotwórczych. Stwierdzenie, że na Księżycu obserwujemy w określonych warunkach twory prostolinijne, może budzić zdziwienie i niedowierzanie, ponieważ u podstaw tego stwierdzenia leży domniemanie ich sztucznego pochodzenia. Linearne twory są obserwowane i nie mają wcale sztucznego pochodzenia. Są wytworem naszej specyficznej percepcji. Ich geometryczna konotacja wiąże się ze sposobem tworzenia obrazu w ośrodku wzroku naszego mózgu. Jeśli na pewnej powierzchni dostrzegamy jakieś wyróżniki leżące dostatecznie blisko siebie, nasz mózg interpretuje owe wyróżniki jako fragmenty np. geometrycznej figury - w tym przypadku lini prostej. Na obszarze interpretowanym jako linia znajduje się szereg elementów przypadkowo położonych, takich jak: małe kratery, krawędzie większych kraterów, krawędzie wzniesień i załomów terenu, przypadkowo ułożone plamy świateł i cieni. W ogólnym zarysie obserwujemy złudzenie wzrokowe, będące nadinterpretacją naszego umysłu. Wystarczy powiększyć obraz i złudzenie zniknie. Na zdjęciu, północ jest po prawej stronie, a wschód na dole. Pozioma orientacja tego kadru pomaga wzmocnić efekt złudzenia.
  24. Początkowo krystaliczny zmierzch, a potem gęstniejacy woal mgły i chmur. Ten kolorowy Księżyc na błękicie zmierzchowego nieba to także piękne samo w sobie zjawisko. Dzisiaj jedyne. Nad półkolem Zatoki Tęcz, na terminatorze postrzępiony krater Herschel, a na prawo od niego, przy krawędzi Philolaus. Zza krawędzi, na wysokości zachodniego obrzeża Mare Imbrium, wygląda figlarna twarz klauna - to zarysy formacji Prinz. Poniżej samotny Kepler i w końcu owal Mare Humorum, zaczynający się od Gassendiego, a kończący parą kraterów: Lee i Vitello. I jeszcze łza Schillera. Zaczyna się dominacja korony promieni z krateru Tycho - rozświetlają południową półkulę, trochę jak wczesne bożonarodzeniowe girlandy świateł. ED80/600 na EQ3-2, Lumix G3, UV/IR-cut, Skylight, Registax V5.
  25. Zdjęcia: ATM CassegrainRC 9" F2300, Samsung NV20mod, UV/IR-cut, Registax V5 W ostatnich dniach, lub kilka dni wcześniej, można było - który to już raz? - oglądać księżycowe kopuły. Dwie z nich, leżące koło krateru Arago, są moim zdaniem najlepiej widoczne. Kiedy przebywamy na wycieczkach po dalekich krajach, przywozimy lub wysyłamy pocztówki z tych miejsc, z charakterystycznymi dla nich widokami, budowlami lub dziełami sztuki. Ja swoje zdjęcia traktuję właśnie jak pocztówki z dalekich wojaży. Czyżby depozytorium wiedzy? Z formalnego punktu widzenia każde (w postaci ikonograficznej) wyznanie: inicjały, serce ze strzałą wycięte na ławce w parku, na drzewie, wymalowane, jako grafiti na murze posesji, każda zapisana kartka papieru w butelce, puszce, wyrzucona w morze lub zakopana w ziemi, jest depozytorium wiedzy. Jest nim każde muzeum, bank zasobów genetycznych planety lub choćby zawartość dysku twardego serwera forum Astropolis. W potocznej opini publicznej potencjalną funkcję depozytorium wiedzy starożytnych często przejmują, od zawsze otoczone tajemnicą - Wielka Piramida i Sfinks. Pewnie i kopuły księżycowe można by utożsamić z takimi kapsułami czasu, abstrachując od ich geometrycznego formalizmu jako wyznacznika osobliwości. Forma przestrzenna kopuł sprawia, że pobudzają wyobraźnię, umykają bowiem pojmowaniu ich tylko w kategorii wybryku natury. Widzimy w nich, jakąś bezosobową intencję, aluzję do kwantyfikowania chaosu i bezkształtności do postaci formuł matematycznych i prostych brył geometrycznych, stających się przez to jakimś prymarnym językiem (nad-językiem) rozumianym przez wszystkich - zatem wiecznym i uniwersalnym. W skrótowym i upraszczającym ujęciu, zdjęcia księżycowych osobliwości można odbierać jako widokówkowe przesłanie - przekaz powierzchowności będącej wyobrażonym śladem naszej (obserwatorów) bytności w tym miejscu, jak symboliczny odcisk dłoni (choć powinniśmy myśleć raczej o odciśniętym śladzie w naszej pamięci, która sama w sobie stanowi depozytorium). Widoczne na zdjęciach: kopuła koło krateru Kies na Mare Nubium (Morze Chmur) i dwie inne, koło krateru Arago na Mare Tranquillitatis (Morze Spokoju), oraz kopuła koło krateru Millichius, stanowią w tej lingwistycznej symbolice - zawarty w nich (jako explicite - w depozytorium), mój intencjonalny przekaz - brzmiący: [...byłem tu - jako świadomy byt, element ziemskiej formy istnienia kultury i inteligencji, bezduszna (prawdopodobnie) lecz wrażliwa (multisensoryczna) biologiczna maszyna cybernetyczna oparta na macierzy wszystkich punktów widzenia moich Idoli, Homo Quadratus, anonimowy człowiek witruwiański...]. Dlaczego tak patetycznie i futurystycznie? Jest jeszcze inny tego powód. Księżycowe kopuły - małe krople geometrycznej doskonałości, jawią mi się jako substytut klarkowskiego "czarnego obelisku" z "2001 - Odyseii kosmicznej". W racjonalnej ocenie jest to złudne przekonanie, ale nie chcę rezygnować z takiego myślenia, że oto postrzeganie tych geometrycznych form jest równoznaczne z doświadczaniem owego hipotetycznego bodźca rozwojowego. Złudne przekonanie? Hipotetyczny bodziec? Odkąd pasjonuję się Księżycem, mam wrażenie jakby ta idea Artura C. Clarka materializowała się na wielu poziomach. Doświadczam zapewne niewyobrażalnie małej cząstki tamtej wymyślonej przez Niego Inteligencji, dla której czarny obelisk był kształtem czegoś, co nie ma kształtu. Jeśli tak rozumieć, bodziec do ciągłego rozwijania się i doskonalenia wychodzący ze strony tych księżycowych form geometrycznych, to widzę tu wyraźną analogię.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.