Spojrzmy na swiat troche z innej perspektywy. Do nie dawna atom byl uwazany za najmniejszy i nie podzielny skladnik materii, teraz za taki uwazamy kwark. Idac w druga strone. Myslimy ze wszechswiat/kosmos jest najwiekszym tworem a co jesli wszechswiat jest to istota zywa, ktora podobnie jak czlowiek rodzi sie (u ludzi dwie maluutkie komorki, lacza sie w fajnych okolicznosciach itd. ), rozwija, dorasta zeby w koncu umrzec a My jako ludzie jestesmy malutkimi pasozytami albo zyjemy z nim w symbiozie, moze nas potrzebuje? Wiec, reasumujac. Kiedys powstal wszechswiat, byl nieskonczenie maly ( porownuja do naszego plodu), zyl i rozwijal sie ( dwie komorki poczatkowe a czlowiek to wielka roznica) i w koncu umiera, jak wszystko co zyje . . . Moze patrzymy na to wszystko poprostu w bardzo zly sposob.
Gdyby wirus czy bakteria (zyja rowniez w naszych organizmach ...) byla swiadoma swego istnienia , czy bylaby swiadoma istnienia gwiazd, planet, galaktyk, ziemskiego ksiezyca .. co jest tak oczywiste dla Nas?
PS: Powiedzcie prosze ze nie glupieje bo zaczynam ostatnio miec watpliwosci