Skocz do zawartości

Astrobonq

Społeczność Astropolis
  • Postów

    897
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Astrobonq

  1. Obiecana druga część relacji:

     

    Prognozy na drugą noc były więcej, niż obiecujące. Niebo miało być znowu czyste od zmierzchu do świtu, ponadto wilgotność miała osiągnąć ok 60%, co w porównaniu do 85% z pierwszej nocy miało okazać się kluczowe dla długości trwania obserwacji. Nie musieliśmy też na wariata rozstawiać się od razu po podróży, mogliśmy za to spokojnie przygotować się do sesji i zacząć od razu po zmierzchu. Często zaniedbuję przygotowywanie planu obserwacyjnego czy sporządzanie notatek, tym razem postanowiłem jednak pójść w ślady skrupulatnego kolegi Piotrka i zrobić to jak należy. Uzbrojeni w dokładny plan obserwacyjny o zmierzchu przystąpiliśmy do rozstawiania sprzętu. W odległości ok 100m od nas, u sąsiada początkowo paliła się latarnia, czego nie było pierwszego wieczora. Szybko jednak zgasła, co jak się okazało było zasługą gospodarza, który specjalnie dla nas poprosił sąsiada o wcześniejsze zgaszenie generatora LP (!!).

     

    Na jasnym jeszcze  niebie podziwialiśmy co raz większą ilość gwiazd. W ruch poszły lornetki. Jakieś pół godziny po zachodzie Słońca M42 w mojej 10x50 wyglądała tak, jak w Warszawie podczas nocy astronomicznej.  Widok powoli ciemniejącego nieba był miłą odmianą dla tradycyjnego rytuału obserwacyjnego – gramolenie się ze sprzętem do auta, jazda kilkadziesiąt km i rozstawianie się już zupełnie po ciemku. Pierwszy na pastwę soczewki refraktora został rzucony Mars – z marnym skutkiem, planeta jest w tej chwili przecież bardzo daleko od Ziemi. Następne w grafiku były obiekty mgławicowe, w końcu kiedy je obserwować jak nie pod takim niebem? Jeszcze przed nastaniem zmierzchu astronomicznego pomęczyłem nieco M42. Przy powiększeniu 120x mgławica wypełniała całe pole widzenia ukazując dużo, jak na aperturę 120mm detalu. Ten tak dobrze już znany widok wciąż wywołuje miłe odczucia.

     

    Następne na ruszt poszły M1, NGC 2238 (Rozeta), NGC 2261 (Zmienna Hubble’a) i NGC 281 (Pacman). Spróbowałem również z nowymi obiektami, czyli NGC 2395 (Meduza) i IC 1396 (Trąba Słonia), jednak tutaj obserwacje zakończyły się niepowodzeniem. Nie wiem, czy ze względu na fakt że obiekty te były poza zasięgiem, czy też dlatego że tej nocy zwyczajnie jakoś nie miałem serca do mgławic i niezbyt przyłożyłem się do prób ich wyzerkania. Najzwyczajniej w świecie ciągnęło mnie do czesania galaktyk i to im poświęciłem resztę czasu tej nocy.

     

    W międzyczasie wpadli gospodarz z żoną na małe pogaduchy, gospodynie również chciała spojrzeń w teleskop i wykazała tu zdecydowanie więcej entuzjazmu, niż jej małżonek poprzedniej nocy. W trakcie rozmowy leniwie strzelałem lornetką w różne obiekty: M44, M41, Gromada Podwójna, Messierowe trio w Woźnicy, Melotte 20, Melotte 111, M 51 czy w końcu M 101. Wszystkie w  mojej 10x50 prezentowały się wyśmienicie. Szczególnie ta ostatnia przypadła mi do gustu i to od niej zacząłem galaktyczne łowy.

     

    W 120/600 z okularem 14mm galaktyka prezentowała się jako duży, owalny obiekt, widoczny dużo lepiej, niż na naszych standardowych miejscówkach. Ponadto kolega wypatrzył sąsiadkę, najprawdopodobniej była to NGC 5474 (10.9mag) widoczna w jednym polu widzenia w obu teleskopach. Z kolei M 101 w Dobsonie 8 ukazała zarys ramion, ulotnie widocznych krótkimi momentami.

     

    Następnie powędrowałem w stronę Smoka w poszukiwaniu M 102. Najpierw jednak natrafiłem na NGC 5907, dużą i wyraźną galaktykę ustawioną do nas krawędzią. Przy jasności 10.16 mag i wymiarach 11.3x1.8 arcmin galaktyka ta niewiele ustępuje słynnej Igle - polecam kto jeszcze nie widział. Po zapoznaniu się z nową igiełką szybko odnalazłem pobliską M 102. Galaktyka nie jest zbyt duża, ale na pewno warta obejrzenia w większej aperturze – już 120 mm soczewki ukazało pewną nieregularność w centrum, wyglądało to trochę jak bardzo mała gromada gwiazd.

     

    W międzyczasie zahaczyłem jeszcze o M 104, jednak dobre niebo niewiele tu pomogło. Galaktyka jest zwyczajnie mała i do jej satysfakcjonujących obserwacji potrzeba dużej apertury.

     

    Następnie skierowałem się w stronę Psów Gończych z zamiarem systematycznego przesuwania się w stronę Warkocza Bereniki i Panny. Obserwacje w tym rejonie rozpocząłem od M 106. Pierwsze określenie, jakie przyszło mi do głowy na jej widok w tak dobrych warunkach to „tłusta”. Duża, jasna, tłusta galaktyka. Piękny widok. Kolejny obiekt, M 63 czyli Słonecznik, nie ukazał zbyt wiele detali, dlatego też nie poświęciłem mu zbyt wiele czasu.

     

    Z kolei Piotrek znalazł całkiem ciekawą parkę: NGC 4088 i 4085. W Dobsonie 8 z okularem 13mm w jednym polu widzenia widać było dwie galaktyki, jedną większą, drugą mniejszą i ustawioną do nas bokiem. Galaktyki były dość wyraźne i umiejscowione blisko siebie. Czas leciał co raz szybciej, padały kolejne obiekty. Dobrze że postanowiłem tej nocy robić notatki, potem ciężko by było się w tym wszystkim połapać. Przy okazji mogliśmy ogrzać się nieco w domku, choć chłód był odczuwalny zdecydowanie mniej, niż poprzedniej nocy.

     

    Po kolejnej przerwie przypuściłem szturm na tzw. Kokon czyli galaktykę NGC 4490 z przyklejoną do niej NGC 4485. Im dłużej im się przyglądałem tym wyraźniej widać było dwie mgiełki jakby przypadkowo zlepione ze sobą. Ponadto pobliska beta Psów Gończych ze swoim ciepłym, pomarańczowym blaskiem wnosiła do tej scenerii sporo uroku. Był to chyba jeden z fajniejszych widoków tej nocy.

     

    Nieco dalej czekała już NGC 4244 czyli Srebrna Igła. Jak się okazało był to całkiem solidny kawał igły, widoczny na wprost, choć zerkaniem dało się wyłuskać jeszcze dłuższy kawał żelastwa. Oj chyba co raz bardziej mi się podobają te igiełki. Kawałek dalej czekał kolejny fantastyczny obiekt - NGC 4631. Galaktyka Wieloryb wygląda tak jak się nazywa – jest po prostu duża. Ponadto dało się wypatrzeć kształt znany ze zdjęć, który przy odrobinie wyobraźni rzeczywiście przypominał nieco sylwetkę tego ogromnego ssaka. Wisienką na torcie była tu obecność widocznej zerkaniem towarzyszki, galaktyki NGC 4656.

     

    Po kolejnej przerwie skierowałem teleskop na NGC 5033 i 5005, parę niewielkich galaktyk o jasności odpowiednio 9,9 mag i 9,6 mag. Obiekty odhaczone, do czegoś więcej potrzebna dużo większa apertura.

     

    Galaktyczne szaleństwo trwało w najlepsze. Następna na soczewkę nawinęła się Igła, tym razem ta właściwa. Potwierdziło się moje wrażenie, że jej srebrna koleżanka w niczym nie ustępuje bardziej znanej astro celebrytce. Z kolei powrót do Czarnookiej (M 64) pokazał różnicę między 20 cm zwierciadła a 12 cm soczewki – w dobsie poprzedniej nocy widać było ciemne kleksy w centrum, w achromacie już nie.

     

    Kolejna w grafiku była parka M 85 i NGC 4394 (10.8 mag), obie widoczne, ale bez wodotrysków. Jakieś 3 stopnie dalej czekała już M 100, duża galaktyka spiralna przypominającą nieco sąsiadkę w katalogu, czyli M 101. W większym teleskopie z pewnością ukazała by ładne ramiona. Prób wyzerkania sąsiadki NGC 4312 (11.6 mag) zakończyły się niepowodzeniem.

     

    Z trudem opierając się pokusie wycelowania w Strzelca odnalazłem jeszcze M 49 w towarzystwie dość jasnych NGC 4535 i NGC 4526. Całe trio jest nieco rozstrzelone na boki, choć nie odniosłem wrażenia, żeby wyglądało mniej efektownie, niż np. oklepany już Tryplet Lwa.

     

    Było grubo po trzeciej, zmęczone całonocną walką oczy powoli odmawiały już posłuszeństwa. Nie mogąc jednak zrezygnować z tej pięknej, czarnej toni nad głową wycelowałem w Albireo. Światła na skrzyżowaniu świeciły nieco wyraźniej, niż zwykle. Potem przez dłuższą chwilę obserwowałem to morze gwiazd, już nie przez szkło a na własne oczy. Wznosząca się co raz wyżej Droga Mleczna, piękna zapowiedź lata, rozciągała się przez całe niebo od Kasjopei przez Łabędzia aż po Strzelca nurkując niemal w odległą ścianę lasu. Właśnie dla takich nocy człowiek wydaje pieniądze na sprzęt i tłucze się z nim nie raz przez pół Polski. Właśnie takie obserwacje zapadają w pamięć i w pogoni za nimi zarywamy kolejne noce.

     

    • Lubię 2
  2. Czytałem gdzieś że achromaty sw mają niską powtarzalność obejmującą nawet takie rzeczy jak aberrację chromatyczną. Sam mam 120/600 i na jasnych planetach ac jest spora, poza tym nie rzuca się w oczy. Z kolei jak patrzyłem raz w dzień przez 102/500 to wszystko miało fioletowe krawędzie, totalna porażka. Ten 90/500 jako travelerek może być ciekawym rozwiązaniem. Ja polecam 120/600 + az4. To jest wciąż mobilny sprzęt a przy ds daje już całkiem ciekawe możliwości. A do planet czy Księżyca z czasem można dokupić maka 127, choć tak jak pisali koledzy wyżej w tym roku i chyba jeszcze w kolejnym nie będzie dobrych warunków do ich obserwacji.

  3. Ja dziś jednak odpadam.

     

    54 minuty temu, Sebo_b napisał:

    Czy w Stoczku jest o wiele lepsze niebo niż w Mostówce? Bo jeśli nie to wolę Mostówkę od Stoczka - jest znacznie bliżej.

    W Mostówce masz łuny, nie najgorzej jest jeszcze w zenicie i na wschodzie. Z kolei pod Stoczkiem niebo rewelacja, łun prawie nie ma. Różnica między tymi miejscówkami to jest po prostu przepaść.

  4. 20 minut temu, blendzior napisał:

    Ja jeszcze zobaczę ale może w weekend jak tylko pozwoli pogoda to wybiorę się na jakąś miejscówkę max 50km od mojego miejsca zamieszkania :D Choć podmiejskie rejony Grodziska nie są zbytnio ciemne węc prędzej bym przetestował Mostówkę pod Wyszkowem :)

    Pod Tarczynem masz dużo bliżej i jeśli chodzi o łuny to jest lepiej, niż w Mostówce. Obczaj tę mapę zaświetlenia nieba:

    https://www.lightpollutionmap.info/#zoom=9&lat=6808494&lon=2336988&layers=B0FFFFTFFFF

     

    O ile się nie mylę, to byliśmy tutaj 51°58'18.1"N 20°42'18.2"E

     

    Edit: wróć, pomyliłem cię z kolegą Eberline ;p Jak jesteś z Wawy, to najbliżej pod ciemne niebo jest prosto na wschód :) 

    • Lubię 1
  5. 11 godzin temu, PiotrTheUniverse napisał:

    Dupa marźnie mi tu, ale p p p iękne niebo chłopaki!

     

    W sumie od 20.30 prawie 3h lukałem, suchy sprzęt i przejrzyste niebo bez końca - to dobre strony wcześniejszej, gradowo-wietrznej pogody:)

     

    W taką aurę południe jest tu za Tarczynem nie do zdarcia... dało się oglądać niektóre południowe DSy na  7 stopniach:)  

     

    Kurła, teraz żałuję że nie pojechałem..

  6. Godzinę temu, PiotrTheUniverse napisał:

    Słuchajcie, jest dziś szansa na coś w podobie do wczoraj - wyjaśni się około 18, w razie czego jestem gotów wtedy na wyjazd, kierunek do ustalenia z mapą pogodową:)

    Nie wiem czy dziś dam radę. Jeśli już to musiałaby być miejscówka z dobrym południowym-zachodem, wypadałoby się jeszcze pożegnać z zimowymi gromadami otwartymi.

  7. My byliśmy wczoraj z PiotrTheUniverse na szybkim paczaniu w okolicach Warki. W sumie zanim naszły chmurwy to było raptem z godzinę obserwacji. Ja testowałem nowy okular więc na ruszt poszły same klasyki, Piotrek podszedł do tematu bardziej ambitnie i wyhaczył dwa nowe obiekty: Mgławicę Hełm Thora (NGC 2359) i Mgławicę Zmienną Hubble'a (NGC 2261). Oba obiekty widoczne w dobsie 8 całkiem wyraźnie już bez filtra, po nałożeniu UHC było nieco lepiej. Komisyjnie i jednogłośnie uznaliśmy Mgławicę Hubble'a za obiekt wieczoru :)

  8. 23 minuty temu, wampum napisał:

    Co to za pierdoła?.Jak spróbowałem pryzmatu baadera w refraktorze to wiem ze żadna inna kątówka nie da mi takiej jakości obrazu. Dobry pryzmat zawsze da lepszy obraz od lustrzanki

    Sam jesteś pierdoła.

     

    Ile kosztuje pryzmat Baadera? 500? 1000? To oczywiste, że dobry jakościowo pryzmat da ładny obraz. Mi chodzi o kitowe pryzmaty które znajduje się w zestawie z telepem.

  9. 46 minut temu, JSC napisał:

    Ja tam tez wolę pryzmat w refraktorze :)

    Wszystko zależy jaki pryzmat, te budżetowe z reguły robią z obrazu marmoladę. Ja w moim 120/600 zadowolony z obrazu byłem dopiero po zakupie kątówki dielektrycznej.

     

    Co do AC to tak jak piszą koledzy wyżej - widać ją w miejscach, gdzie jest największy kontrast. Można to zaobserwować nawet w słoneczny dzień np na fasadach budynków gdzie mamy mocno oświetlony parapet i cień pod nim.

  10. Chociaż za oknem jeszcze szaro, to na niebie już wiosna pełną gębą. Kilka dni temu korzystając z okienka pogodowego wyskoczyliśmy z kolegą PiotrTheUniverse na mały wypad w okolice Tarczyna. Niebo nie urywa tam tylnej części ciała, ale umożliwia już zaobserwowanie czegoś więcej, niż Księżyca, planet czy układów wielokrotnych. Zaświetlenie miejscówki wg light pollution map:

     

    SQM    20.89 mag./arc sec2
    Brightness    0.477 mcd/m2
    Artif. bright.    306 μcd/m2
    Ratio    1.79
    Bortle    class 4

     

    Standardowo w ruch poszedł achromat 120/600, z kolei kolega Piotr uzbrojony był w popularnego Dobsa 8. Miejscówka była całkiem przyzwoita, żadnych świateł w zasięgu wzroku, horyzont ładnie odsłonięty praktycznie w każdym kierunku. Warunki nie były idealne, na niebie lekko rozsmarowany był jakiś skurwolonimbus czy inna cholera. Grunt, że chociaż nie wiało zbyt mocno, przynajmniej na początku.

     

    Z racji miejscówki i warunków nie miałem w planach jakiejś szczególnie ambitnej sesji, postanowiłem jednak nie oglądać po raz setny trypletów i innych orionów, tylko obejrzeć coś nowego. Z czystego lenistwa nie odpaliłem Skysafari, zadowalając się obrotową mapą nieba od Delty – wstyd się przyznać, ale nie wszystko jeszcze na niej zaliczyłem.

    Na pierwszy ogień poszła M48, wcześniej widziałem ją może z raz. Wisiała akurat w jakiejś łunie, może ze 30 stopni nad horyzontem, widok nie był więc powalający. Gromadka raczej nie obfituje w specjalnie jasne gwiazdy.

     

    Kolejna na ruszt poszła nowość w menu czyli NGC 2903 w Lwie. I tu pozytywne zaskoczenie, w okularze 28mm przy powiększeniu ok. 21x galaktyka wyskoczyła z tła bez problemu, ładnie prezentując się z kilkoma sąsiadującymi gwiazdkami. Po wsadzeniu do wyciągu Vixena SSW 14mm – akurat mam kilka sztuk do dyspozycji – w okularze ukazała się duża i jasna galaktyka, widoczna ewidentnie na wprost. Co prawda nie dopatrzyłem się struktur, ale aż dziw, że Messier ją przeoczył. Dla porównania wycelowaliśmy w nią Dobsa, z okularem 28mm wychodziło podobne powiększenie, co w 120/600 z okularem 14mm. Rzecz jasna w Dobsie obraz był nieco jaśniejszy, ale prawdę mówiąc różnica była mniejsza, niż można by się spodziewać. Po raz kolejny mój maluch wyszedł obronną ręką ze starcia ze sporawym Newtonem. Tak czy siak, galaktyczka prezentuje się zacnie, kto jeszcze nie widział polecam.

     

    Następnie skierowałem teleskop na M104 czyli słynne Sombrero. Z racji jej położenia na naszym niebie, raczej nie ma zbyt wielu okazji do jej obserwacji, przez co miałem z nią pewne rachunki do wyrównania. Galaktyka jest bardzo jasna, jednak nie grzeszy zbyt dużymi rozmiarami. Dlatego też szybko zszedłem z 28mm do 14mm, by ostatecznie zatrzymać się na 10mm. I tu znowu zaskoczenie – chyba pierwszy raz dopatrzyłem się słynnego pasa pyłowego. Co prawda wyskakiwał tylko momentami – w końcu powiększenie 60x to trochę mało do tego obiektu – ale po dłuższej chwili upewniłem się, że nie mam zwidów.

     

    Rozochocony tym wiekopomnym sukcesem zszedłem na jeszcze niższą wysokość nad horyzont i wycelowałem tubę w pobliską M68. O tej porze roku z Messierów chyba tylko M83 góruje na niższej wysokości. Kulka szorowała niemal po czubkach dość oddalonych drzew, jednak dość szybko wyłuskałem subtelne, ewidentnie okrągłe pojaśnienie tła. W tych warunkach nie było szans na choćby brzegowe rozbicie gromady, niemniej jednak obiekt uznaję za zaliczony.

     

    W międzyczasie łzawiące od co raz mocniejszego wiatru oczy zasugerowały, żeby dać sobie spokój z rozsmarowanymi na horyzoncie słabiznami i jednak sprawdzić, czy M13 wciąż jest na miejscu. Okazało się, że jest. Skoro tak, to sprawdźmy jak będzie wyglądać w Vixenie SSW 5mm. Kolejne tej nocy zaskoczenie – wygląda bardzo zacnie! Mimo nieco mniejszej źrenicy wyjściowej zdecydowanie lepiej, niż w moim ES 6,7mm. Vixen rozbił ją praktycznie do samego środka, choć większość gwiazdek widoczna była jednak tylko momentami. Wyglądało to, jakby gromada delikatnie mieniła się niczym posypana brokatem. Świetny widok. Skoro tak, to może jednak wyłuskamy jeszcze jakąś słabiznę? Wybór padł na znaną z fotografii NGC 6207 czyli galaktyczną sąsiadkę M13. Tutaj jednak wygrało zimno, trudno wpatrywać się w okular gdy trzęsiesz się jak galareta.

     

    Podsumowując, przy odpowiednim nastawieniu nawet szybkie, dość spontaniczne obserwacje w średnich warunkach mogą być bardzo udane. Dlatego zachęcam to schodzenia z utartych ścieżek, na niebie jest zbyt wiele obiektów, by oglądać wciąż to samo :) 

    • Lubię 3
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.