Witajcie
Kuba złapał internet bezprzewodowy. Kuba się z tego bardzo cieszyć, ale mieć też duży problem.
Ale od początku.
Wyjechałem odpocząć z dala od miasta, pod bardzo ciemne niebo. Mam ze sobą EQ3-2 z napędem (tutaj chciałem jeszcze raz podziękować ZbyTowi ), aparat. Słowem - cały potrzebny sprzęt, by elegancko fotografować Drogę Mleczną.
Schody jednak zaczynają się w momencie, gdy wypalam klatkę. Nie ważne, czy przysłona jest F/5 czy F/9, czy naświetlam 50 sekund czy 80... na zdjęciu widać tylko kilka gwiazd. Co jest zdumiewające, gdyż dwa lata temu widać było Drogę Mleczną i kilkaset gwiazd przy 30 sekundowych klatkach z przysłoną F/6. Co dziwne, wtedy aparat był posadzony na zwykłym statywie fotograficznym.
Nie wiem, co się dzieje. Zdjęcia robię KITem 18-55mm. W dzień jest wszystko OK, zero problemów. Za to w nocy - kompletna kicha. Ustawienia w lustrzance są tak dobrane, żeby bliżej jej było do analoga (tj. tak manualnie jak tylko się da, bez żadnych redukcji szumów etc.).
Żeby sprawdzić, czy to na pewno nie jest wina obiektywu, podpiąłem Heliosa 44M-4. Efekt? Taki sam.
Czyżby po 3 latach użytkowania matryca zaczęła odmawiać mi posłuszeństwa?
Pozdrawiam!