> W pewnej malej angielskiej miescinie byl sobie ksiadz, który
oprócz obowiazków duszpasterskich oddawal sie zajeciom
gospodarskim. Szczególnie lubil hodowle drobiu, która szla mu
naprawde niezle.
> Któregos jednak dnia ksiedzu zginal kogut. Poczatkowo ksiadz
myslal, ze kogut po prostu uciekl, co mu sie czasami zdarzalo,
ale zawsze wracal. Jednak minal jakis czas a koguta jak nie ma
tak nie ma. Ksiadz zmartwil sie i doszedl do wniosku, ze mu
ukradziono koguta. Z innych zródel ksiadz wiedzial, ze
miejscowa ludnosc organizuje czasami zakazane w tym regionie
walki kogutów. Postanowil zalatwic sprawe podczas niedzielnej
mszy.
> Po mszy wszyscy wierni zbierali sie juz do wyjscia, ale ksiadz
ich powstrzymal, mówiac:
> - Mam jeszcze jedna, bardzo wstydliwa sprawe do zalatwienia.
(W tym miejscu nalezy wyjasnic, ze po angielsku slowo c o c k
oznacza nie tylko koguta ) - Chcialbym spytac kto z tu obecnych
ma koguta (wszyscy mezczyzni wstali).
> - Nie, nie to nieporozumienie. Moze spytam inaczej, kto
ostatnio widzial koguta (wszystkie kobiety wstaly).
> - Oj, nie, to tez nie o to chodzi, moze wyraze sie jeszcze
jasniej, kto ostatnio widzial koguta, który do niego nie nalezy
(polowa kobiet wstala).
> - Parafianie - nie rozumiemy sie, spytam wprost - kto widzial
ostatnio mojego koguta (wstal chórek chlopiecy, ministranci,
organista i znajdujaca sie przypadkiem w kosciele koza)...
[ Add: Pią 11 Cze, 2004 ]
A tak na marginesie forum nie przyjmowalo mi slowa C O C K wymieniajac go na inne :>