Skocz do zawartości

Krzysztof z Bagien

Społeczność Astropolis
  • Postów

    3 143
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Odpowiedzi opublikowane przez Krzysztof z Bagien

  1. Trzeba odróżnić emisję gazów cieplarnianych od emisji cząstek stałych (czyli generalnie smogu). Spalanie benzyny itp. oczywiście nie jest zbyt korzystne dla środowiska i klimatu (że sobie pozwolę na taki eufemizm), natomiast w temacie smogu w miastach - to tutaj główną winę ponosi spalanie węgla podłej jakości w starych piecach (plus oczywiście dokłada to kolejne tony związków węgla do atmosfery, ale ja nie o tym). Sam mam kilku sąsiadów, którzy uszczęśliwiają wszystkich wokół tego typu atrakcjami - jak odpalą kopciuchy, to po prostu smród, dym i nie da się oddychać, normalnie strach wyjść na dwór.

    A najgorsze jest to, że właściwie nie bardzo można coś z tym zrobić. Pozwolę sobie zacytować swój własny post z innego forum sprzed kilku tygodni (z góry przepraszam za bluzgi, ale jak o tym myślę, to szlag mnie trafia):

     

    Mieszkam sobie na takim osiedlu domków na obrzeżach Łodzi. Chyba z połowa somsiadów ma piece węglowe (choć przecież, parafrazując klasyka, nawet gazociąg do nas dochodzi), więc jak je raczą odpalić, to wszędzie kupa dymu. Wczoraj się w końcu tym zadymieniem wku*wiłem na tyle, że zadzwoniłem do straży miejskiej, której jednym z zadań jest właśnie "kontrola nieruchomości pod kątem gospodarowania odpadami komunalnymi i prawidłowości spalania materiałów w instalacjach grzewczych". Pani zgłoszenie przyjęła i przekazała gdzie trzeba.
    Dziś zadzwonił do mnie szef czy dowódca sekcji ekologicznej. Pogadaliśmy sobie w sumie chyba z pół godziny, bardzo sympatyczny gość; wygląda na to, że faktycznie przykłada się do swoich obowiązków i robi co może - problem w tym, że może bardzo niewiele.
    Nie może na przykład przysłać po prostu ludzi, żeby przeprowadzili kontrolę całego osiedla, albo nawet jednej ulicy - znaczy co do zasady może, ale... Cała sekcja ekologiczna liczy sobie razem z nim 8 osób (w mieście, w którym mieszka prawie siedemset tysięcy ludzi) - w zeszłym roku było 9, ale jednego mu zabrali. Taka kontrola pojedynczej posesji trwa koło godziny (trzeba pobrać próbki, pomierzyć różne tam rzeczy itp. - żeby w razie jakby co były dowody dla sądu), a patrole są dwuosobowe - więc po prostu matematyka się nie spina i nie pozwala na tego typu działania. Z tego względu kontrole są tylko tam, gdzie ktoś konkretnie wskaże adres, pod którym podejrzewa, że są spalane śmieci itp. - i takich podpie*doleń mają na ten moment grubo ponad setkę do sprawdzenia i codziennie im przybywa.
    I teraz w sumie najciekawsza rzecz, której się od niego dowiedziałem: w około 80% przypadków kontrolujący nie stwierdzają nieprawidłowości. Mówiąc inaczej - tylko jedna na pięć kontroli wykazuje, że obywatel pali w piecu śmieciami, plastikiem czy innym ścierwem. Nawet tu w mojej okolicy ostatnio było ileś tam zgłoszeń (mówił mi, ale nie pamiętam liczby) i kontrole nie wykazały łamania prawa. A mimo to w powietrzu jest ciągle taki syf, że ja pie*dolę.
    Dlaczego? A no dlatego, że jeśli obywatel pali normalnym węglem kupionym z legalnego źródła, to choćby przy tym kopcił jak stary parowóz, to prawa nie łamie. Składy węgla czy producenci i dystrybutorzy pieców podlegają jakimś tam przepisom, które sprzedawany przez nich towar musi spełniać, ale zwykłego Kowalskiego żadna norma nie obejmuje - jeżeli nie pali śmieciami czy innym gó*nem, to nie ma podstaw do ukarania go mandatem, bez względu na to, co mu wylatuje z komina. Za smog w miastach odpowiada w sporej części właśnie spalanie węgla w starych piecach, ale nie istnieją żadne przepisy, które pozwoliłyby komukolwiek coś z tym zrobić. Są oczywiście różnego rodzaju dofinansowania na wymianę kopciuchów, ale tutaj inicjatywa musi wyjść od obywatela. A jak ktoś nie chce, to nic się nie zrobi.

    Podobno do 2027 najstarsze piece typu "kopciuch" mają zostać wyeliminowane z użycia i być może nawet pojawią się do tego czasu jakieś instrumenty prawne w tej materii. Póki co niczego takiego nie ma - a biorąc pod uwagę to, jak wyglądają różne inne programy związane z ochroną środowiska w domu i zagrodzie (np. program usuwania azbestu i związanych z tym dofinansowań), to jakoś tego nie widzę.
    Pozostaje chyba tylko zakupić maski przeciwgazowe z demobilu w Agencji Mienia Wojskowego.

    • Lubię 3
  2. 47 minut temu, MateuszW napisał:

    Można wybrać jakąś umiarkowaną orbitę (kilka tyś km) i wypuszczając kilkadziesiąt satelitów mamy pełne pokrycie przy 10x lepszej jakości. Nie ma takich konstelacji?

    Nie bardzo, bo przeszkadza wewnętrzny pas Van Allena (ok. 1000 - 6000km nad powierzchnią). Nie, żeby się nie dało, tylko koszt takiego satelity byłby wyższy, bo trzeba go lepiej ekranować przed promieniowaniem, co po pierwsze kosztuje, a po drugie swoje waży. Zresztą, na orbicie kołowej o wysokości np. 4.000km czas obiegu wychodzi koło trzech godzin, więc nie jestem pewny, czy wystarczyłoby "tylko" kilkadziesiąt satelitów, żeby zapewnić ciągłą widoczność Europy. Choć pewnie gdyby to dobrze przemyśleć, to by się jakoś dało.

    Gdzieś czytałem, że najnowsza generacja Meteosatów miała kosztować jakieś 3,5 miliarda Euro za w sumie sześć sztuk (łącznie z kosztem wyniesienia na orbitę, obsługą naziemną itp., ale to było z dziesięć lat temu, jak UE dogadała się co do finansowania, znając życie wyjdzie więcej) - więc koszt takiej konstelacji na niskiej orbicie byłby liczony przynajmniej w dziesiątkach (jeśli nie setkach) miliardów Euro.

    • Lubię 2
  3. 3 godziny temu, MateuszW napisał:

    Nie wierzę, że nie mamy na orbicie sprzętu lepszego o rzędy wielkości.

    Sprzęt to pewnie jest, ale mechanika orbitalna nie bardzo pozwala. Meteosaty robią zdjęcia w stosunkowo długich falach (kilka-kilkanaście mikrometrów), do tego są na orbicie stacjonarnej, czyli prawie 36 tysięcy kilometrów nad równikiem - nawet gdyby miały zainstalowane metrowej średnicy obiektywy (a mają na pewno sporo mniejsze), to zdolność rozdzielcza byłaby na poziomie stu metrów.

    Alternatywą byłyby satelity na niskiej orbicie - ale żeby zapewnić dane w czasie rzeczywistym musiałoby ich być dużo (vide Starlink) i miałyby małe pole widzenia. A tak Europę ogarniają nam dwa satelity (jeden foci całą Ziemię co 15 minut, a drugi tylko Europę co 5).

    • Lubię 2
  4. 44 minuty temu, Marek_N napisał:

    To się ceni, że masz pojecie czym jest zmowa cenowa, brawo!!

     

    Oczywiście ze nie można. Po prostu w biznesie pewne rzeczy "się wie". Konkurowanie ceną to najprostszy sposób walki z konkurencją, tyle że po chwili "obrywa" sie producentowi, bo jego dystrybutorzy wchodzą na własną minę zerowej prowizji i żądają obniżenia ceny właśnie u producenta. 

     

    Wracając do tematu - weź pod uwagę, ze to są malutkie firmy -  np. takie Sunny - 5 do 9 inżynierów, około 200 pracowników fizycznych.  Właściciele Synty i Sunny to sobie "zmowę" urządzają przy kawie, bo to nie wielkie korporacje, żeby trzeba było na zarządzie takie decyzje podejmować. To że Orion w tym samym czasie dostał podwyżkę od obydwu producentów, to jeszcze nie dowód na zmowę.

    Sunny zatrudnia w sumie ponad tysiąc osób, naprawdę trudno to wpasować w definicję "malutkiej firmy". Dla porównania - Orion zatrudnia 40.

    Poza tym, o czym zresztą napisałem parę pięter wcześniej - sąd miał jednoznaczne dowody na to, że Synta i Sunny się zmówili; wbrew temu co Ci się wydaje, bez takich dowodów nie zapadłby taki wyrok, jaki zapadł. To nie żaden spisek przeciwko Chińczykom, tylko normalne działania zmierzające do ochrony konkurencji.

    • Lubię 2
  5. 43 minuty temu, Marek_N napisał:

    W cywilizowanym kraju to producent decyduje komu i za ile sprzeda swój produkt. Cena za jaką taki Orion kupuje sprzęt od producentów to wynik negocjacji. Rozumiem że "normą" jest, że gdy negocjacje nie idą po myśli, to sie leci do sądu po odszkodowanie :D

    Nie masz pojęcia, czym jest zmowa cenowa, co?

    Producent, czy w ogóle przedsiębiorca, ma pełne prawo decydować co i za ile sprzedaje (bo z tym "komu" to już tak nie do końca - u nas jest na to nawet stosowny paragraf w kodeksie wykroczeń) - ale musi to być jego suwerenna decyzja. Jeżeli natomiast tenże przedsiębiorca dogaduje się z swoim konkurentem, że od teraz sprzedają dany towar za tyle i tyle, albo że jakiemuś podmiotowi będą sprzedawać drożej lub wcale - to jest właśnie taka zmowa, której prawo zabrania, tak samo w USA, jak i w Polsce.

    Nie dotyczy to zresztą tylko konkurentów; np. producentowi nie wolno narzucać dystrybutorom/sprzedawcom minimalnej ceny sprzedaży.

     

    Edit: zresztą masz, poczytaj sobie:

    https://www.uokik.gov.pl/download.php?plik=11133

    • Lubię 1
  6. 19 minut temu, Marek_N napisał:

    Przecież ten Orion to w 100% rebrand chińskich produktów. Podcinaja gałąź na której sami siedzą.

     

    Jak Ningbo Sunny i Synta Technology dogadają się, że już im nic nie sprzedadzą to szybko zmienią front. Przecież to nie Xiaomi, które miało potężną konkurencję. Na rynku tanich teleskopów są tylko chińczycy i taiwańczycy.

    Przecież właśnie o to chodzi, że się Sunny dogadał z Syntą, żeby Orionowi sprzedawać drożej i liczyli na to, że ten się w końcu zwinie. O to było całe to zamieszanie.

    A takie zmowy są nielegalne, przynajmniej we w miarę cywilizowanych krajach, bo w efekcie ograniczają konkurencję i tracą na tym obywatele; jeżeli dalej będą tak robić, to najpierw będą leciały grube kary i odszkodowania, a zapewne może i skończyć się tak, że amerykańskie władze (czy to stanowe, czy federalne), po prostu nie pozwolą im w USA niczego sprzedawać. A Stany to dla obu tych firm ważny rynek.


    Orion, zdaje się, już kiedyś chciał wykupić Meade'a i pewnie będzie ciągnąć w tę stronę - wcale bym się nie zdziwił, gdyby w ramach ugody próbowali dostać np. tę ichnią fabrykę w Meksyku.

  7. Żeby było jeszcze zabawniej:

    https://www.cloudynights.com/topic/656211-orion-suing-meadesunny/?p=9815308

    Wynika z tego, że były bezpośrednie dowody na zmowę cenową między Sunny a Syntą; ci drudzy szybciutko się dogadali z Orionem, ale ci pierwsi uznali, że jednak warto iść do sądu i liczyli nie wiem na co :lol:

    Wychodzi też na to, że choć sąd przyznał Orionowi "tylko" 16,8 miliona zielonych, to kwota ta powinna zostać jeszcze pomnożona przez trzy, w ramach karnego odszkodowania (coś takiego funkcjonuje w prawie amerykańskim).

  8. 1 godzinę temu, Tayson napisał:

    Mały off. Czemu nie bardziej polsko: Żbik, Ryś, Bocian? 

    Przepraszam, musiałem :lol:

     

    A zupełnie poważnie - to jest niestety mechanika precyzyjna i to musi kosztować, szczególnie jak produkcja jest właściwie jednostkowa. Gdyby rozpocząć produkcję seryjną, to pewnie dało by się zjechać z ceną nawet o połowę (np. niektóre części wykonując jako odlewy; a może druk 3D pozwoliłby obniżyć koszty produkcji?) i spokojnie na tym zarobić, ale to niestety musiałyby być przynajmniej grube setki sztuk i pewnie grube setki tysięcy złotych należałoby na początek zainwestować.

     

    Generalnie bardzo podoba mi się ta inicjatywa i mam nadzieję, że projekt wypali. Sam niestety mogę wesprzeć co najwyżej dobrym słowem - ale może warto by było zainteresować się jakąś kampanią w stylu Kickstartera? Na zachodzie cena rzędu 5.000 Euro nie byłaby aż tak odstraszająca jak u nas.

    • Lubię 1
    • Kocham 1
    • Haha 5
  9. W ogóle oferta Netflixa jakaś taka nieciekawa jest. Chyba obejrzę Wiedźmina jak już go wypuszczą i podziękuję im za współpracę.

    A co do takich niby naukowych - kiedyś próbowałem oglądać coś tam o locie na Marsa, ale było tam strasznie dużo taniego i niepotrzebnego dramatyzmu, a mało treści merytorycznych, więc po chyba dwóch odcinkach zrezygnowałem. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby zrobiło się z tego w końcu romansidło :lol:

    • Lubię 1
  10. Generalnie fajna zabawka, ale - moim zdaniem - niewarta tych pieniędzy.

    Czy inaczej: gdybym miał wydać na sprzęt do astrofoto/EAA taką kasę, to bym jednak pokupował coś innego (co zresztą pomału robię, tylko może kwoty trochę inne :lol:). No ale ja, choć do najlepszych wymiataczy mi baaardzo daleko, to jednak jakieś tam pojęcie o sprzęcie, jego możliwościach itp. mam. Jak ktoś by dopiero chciał zacząć swoją przygodę i nie miał kompletnie pojęcia o tym co mu będzie potrzebne i co się w ogóle z tym wszystkim robi - to myślę, że to całkiem fajna sprawa, pod warunkiem oczywiście, że kogoś na taki wynalazek będzie stać.

    Nie każdy ma czas i możliwości, żeby przyswoić sporą porcję dodatkowej wiedzy niezbędnej w astrofotografii, a potem godzinami łowić fotony i je obrabiać; na pewno są ludzie, którzy chcieliby jednak móc zobaczyć to, czego normalnie zobaczyć się nie da - i myślę, że to właśnie do nich jest skierowana ta oferta. Wystawiasz sprzęt, wciskasz guzik i po chwili widzisz coś, co nawet przez większy teleskop trudno zobaczyć, komputer robi wszystko za ciebie - jestem w stanie zrozumieć takie podejście do tematu i nie widzę w tym niczego złego. Jak pisałem - cena jest moim zdaniem zbyt wysoka, ale z drugiej strony - porównując ją do zarobków na zachodzie, to już nie jest wcale taki kosmos i myślę, że znajdą się tacy, którzy za wygodę będą gotowi zapłacić ekstra. W sumie to właśnie taki sprzęt bardziej do EAA niż stricte do astrofoto.

  11. 13 minut temu, Bellatrix napisał:

    Magnez w tabletkach?? A jaki: jako wstążka czy w formie wiórków magnezowych? ;) Jony magnezu, a nie magnez. Chyba, że chcemy, żeby po połknięciu odbijało nam się wodorem przez 3 dni. :D .

    A jedz sobie jak tam lubisz :D

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.