Mitek, każdy może uprawiać to hobby w sposób jaki mu się podoba. Jeśli ktoś zarabia dajmy na to 50tyś zł miesięcznie to może pozwolić sobie na astrograf za 20tyś. Dla kogoś kto zarabia 1,5tyś zł wydatek 3000zł na Synte 12’’ może oznaczać rok (i więcej) ciułania, życia poniżej normalnego poziomu i (na przykład) zrezygnowania z finansowania zajęć angielskiego dla swojego dziecka. Które zachowanie jest bardziej gorszące? Oczywiście to drugie przejdzie na forum niezauważone, bo kwoty są (relatywnie) małe. Tyle, że wg Twojego rozumowania raczej to pierwsze zachowanie jest bardziej gorszące, bo kwoty są o wiele wyższe niż jest w stanie wydać przeciętny Kowalski. Trzeba tylko zrozumieć, że przeciętny Kowalski nie wyda takich kwot na sprzęt. Wyda je ten, którego na to stać i najczęściej dla takiej osoby jest to mniejszym uszczupleniem jej finansów, niż dla kogoś innego zakup choćby Synty 8’’, czy dobrego okularu do niej.
Astrofotografia jest drogim hobby. Można twierdzić, że jest inaczej, ale żeby robić dobre zdjęcia, trzeba wydać trochę pieniędzy. Inaczej mówiąc – chcesz mieć świetne rezultaty, musisz wydać nieco pieniędzy. Owszem, można robić zdjęcia nieba kompaktem ze statywu, ale efekty będą mizerne. Masz hobby pod tytułem wyścigi samochodowe? Nie wydając sporych pieniędzy też nic nie osiągniesz. Owszem, możesz ścigać się starym fordem escortem , ale efekty też będą mizerne. Nie uważam, że miłośnicy astrofotografii, wydający na nią dziesiątki tysięcy (a są to ludzie, których na to stać) to patologia. Tak samo jak ludzie wydający tysiące na sportowe opony (nowe co każdy wyścig), naprawy i tuning samochodu w przygotowaniu do kolejnych rajdów. W pewnym momencie chcąc osiągnąć lepsze rezultaty czy to w astrofotografii czy w tych rajdach samochodowych musisz zmierzyć się z malutkimi detalami, które blokują Ci drogę do jeszcze lepszych rezultatów – większe przeszkody zostały pokonane na wcześniejszym etapie. Później zaczyna się walka o tyśięczne części milimetra, a w przypadku rajdów o setne części sekund i o każde dodatkowe pół konia mechanicznego. Stąd ten perfekcjonizm – po przekroczeniu pewnego poziomu, żeby rozwijać się dalej musisz dojść do mniejszej lub większej perfekcji. Ale na tym przecież polega rozwój – na eliminowaniu błędów – od największych do najmniejszych.
Zaawansowani astrofotografowie mają największe już za sobą, zostały tylko te najmniejsze, najbardziej precyzyjne, które jak to w życiu bywa wymagają nakładu sporych kwot. To ich wybór, czy chcą się rozwijać dalej, czy mają do tego środki, czy wystarczy i podoba im się ten etap na którym już są. Dziwisz się, że ludziom podobają się takie zdjęcia? Ja nie – mi też się podobają. To źle, że lepsze zdjęcia podobają mi się bardziej od gorszych? Dziwisz się im, że chcą robić jeszcze lepsze zdjęcia? Na jakim etapie wg Ciebie powinni się zatrzymać?