Po przespaniu 5h w srodku dnia, mozna juz sklecic wiecej mysli dla potomnych dalekich obserwatorow. Po pierwsze jazda w nocy ze Slaska do Jesenika to sama przyjemnosc. Pusciutkie drogi, z Katowic do Glucholazow 1h 30 min, wiec mega szybko. Na Pradeda kolejne 30 min. Noca oba szlabany (Hvezda i Ovcarna) sa otwarte, wiec nie ma problemu z wjazdem - oczywiscie tylko do parkingu na Ovcarni. Stamtad 40 min na piechote pod wieze. Jak wspomnial Zbyszek gwiazd bylo tyle, ze gwiazdozbiory zlewaly sie z gwiazdami zwykle z rejonow miejskich niewidocznymi. Droga mleczna wylewala sie az po sam horyzont, a srednio co pol minuty niebo rozcinal jakis meteor. Juz przed wejsciem na szczyt dalo sie dostrzec warstwe inwersyjna po wschodniej stronie Pradziada na wysokosci kilometra z groszami. Na szczycie, ktory osiagnelismy ok. 6tej, czyli godzine pryed wschodem, okazalo sie, ze nie jest zle, ale daleko od swietnie. Z czasem jednak nad inwersja pojawila sie korona Beskidu Morawskiego wraz z Mala Fatra Krywanska. Chwile pozniej pokazala sie Luczanska a zaraz przed wschodem upragnione Tatry. Dominowaly Zachodnie, z kolei w Wysokich dominowal Krywan i Gerlach. Widoczne golym okiem, powykrzywiane w pionie, niektore z oderwanymi szczytami od glownej grani, a zatem swiatlo na granicy inwersji wariowalo. Oddalone o 130 km, widoczne idealnie Karkonosze, bo zrozumiale, nawet na chwile nie odciagnely naszej uwagi od wschodu. Co ciekawe na szczycie zimno na rowni z Hvezda a zatem nie byla to inwersja z definicji. Potwierdzal to takze fakt, ze nad morzem chmur oderwala sie gruba warstwa chmur, tworzac swego rodzaju konkurencyjna, wyzsza warstwe inwersyjna nad ta wlasciwa. Wygladalo to pierwszorzednie, szczegolnie podswietlone od dolu przez wschodzace Slonce, co zobaczycie na naszych fotkach. Po wschodzie Tatry tak jakby nabraly kontrastu, staly sie ewidentne na horyzoncie na rowni ze stojaca nieopodal Lysa Hora. Bynajmniej nie zdradzaly najwiekszej odleglosci, z jaka do tej pory mielismy do czynienia spod polskiej granicy. Na Pradziadzie zaczeli sie zbierac ludzie, w swoim zwyczaju obsluga wiezy przywitala nas z charakterystyczna dla siebie niegoscinnoscia, ale to akurat dla Pepikow typowe. Ok 9tej zeszlismy z powrotem do Ovcarni, zaplacilismy w budce za wjazd i wio do domu. Lacznie wiec ok 500 km drogi, 240 km odleglosci i ok. 10 h poza domem. Co z tego wyszlo przekoncie sie na DO!