Skocz do zawartości

Adam_Jesion

Astropolis
  • Postów

    22 567
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    24

Odpowiedzi opublikowane przez Adam_Jesion

  1. 26 minut temu, MateuszW napisał:

    No nie zgodzę się. W jaki sposób chcesz realizować ten focus? Czymś poruszającym kamerą, czy LG? LG to proszenie się o kiwanie, jak w SCT, a ruch kamerą to już klasyczny wyciąg (choć może być innej konstrukcji.


    TL/TR: Mijają lata, a ja nadal obserwuję pojawianie się nowych gadżetów, które zamiast ten cały bałagan sprzątać, to jeszcze bardziej go komplikują. Nie odbieram nikomu radości z budowania własnych zestawów - po swojemu. Martwi mnie tylko to, że nie ma alternatywy dla tych drugich.

     

    Jeżeli w typowym newtonowski "łamańcu" z przestawionym środkiem ciężkości poza tubę dało się to zrobić, to wsadzenie "focusera" płaskiego w oś optyczną będzie tylko łatwiejsze (konstrukcja typu FLI PDF/Atlas, czyli rozsuwane dwie płaszczyzny, do tego z możliwą adaptacją korekcji tillt'a - gimbal w bardzie zaawansowanej wersji żeby dać możliwość autokolimacji). Potrzebuję dokładnie 1-2 mm focusa (ale załóżmy, że będzie 5), bo większy nie jest potrzebny, kiedy całość jest prawidłowo zaprojektowana. Nie ma żadnej potrzeby, żeby ruszać lustrem głównym. System podawania filtrów też da się opracować (sam mam na to co najmniej 3 pomysły, które nie są wcale bardziej skomplikowane od typowego koła filtrowego).

     

    30 minut temu, MateuszW napisał:

    Do all in one, czyli zintegrowanego teleskopu z kamerą zapewne sens to ma większy, ale nie jestem zbyt przekonany, czy takie konstrukcje będą w przyszłości wypierać normalny sprzęt złożony z części. Mi by to odebrało połowę tego hobby.


    Tobie tak, innym nie. Pytanie, których jest więcej (nawet z biznesowego punktu widzenia). Wtórne lustro w astrografie jest dla mnie tym samym reliktem, co lustro i pryzma w cyfrowej lustrzance. Ja już się nagrzebałem w sprzęcie i wkurza mnie, że nadal nie mogę sobie kupić takiego gotowego astrografu - idealnie zaprojektowanego inżynieryjnie i do tego z idealnie dopasowanym softem all in one.

    W naszej branży problemem jest próba uzyskania uniwersalności (wizual, foto planet, foto deepspace). Nic takiego nie istnieje, a prawda jest jeszcze bardziej bolesna. Do każdego z tych zastosować potrzebny jest inny sprzęt. Dlatego - jeżeli coś zbudowałem do fotografii DS, to nie nadaje się do patrzenia okiem. W tej chwili w moim zestawie nawet jakbyś bardzo chciał, to nie ma takiej możliwości, a patrzę na niego i dalej widzę "pokrakę" wymyśloną do obserwacji wizualnych (vide lustro wtórne i "typowy" wyciąg).


     

    Cytat

     

    No i ograniczony wybór kamer, problem z tymi o większych matrycach


     

     

    Ja potrzebuję jeden sensor (mono full frame). Przez ponad dwadzieścia lat ludzie marzyli o kamerze z KAI11002. Dzisiaj sweet spot zapewnia Sony. Do astrografu deepspace wystarczyły by do wyboru 3 moduły (z różnymi sensorami zależnie od ceny) i stałą elektroniką poza modułem sensora (w CMOS to nie problem).

     

    35 minut temu, MateuszW napisał:

    No a do normalnych, uniwersalnych teleskopów taki system ma sporo wad - mały zakres focusa to problemy ze złączkami i backfocusem, brak miejsca na koło filtrowe, oaga, problem ze sztywnością gdyby ktoś chciał zamontować barlowa itp pod planety.


    Piękna diagnoza tego, co w tym hobby jest najgorsze. Złączkologia, beznadziejnie pomyślane standardy (nawet w kwestii gwintów nie potrafimy się dogadać). Idea stojąca za kompletną platformą (astrografem all in one) jest właśnie całkowitą kontrą do tego, co tu wymieniłeś. Każdy zaawansowany użytkownik astrografu tak czy siak dąży do takiej "zamkniętości", czyli stara się zbudować zestaw tak, żeby już nic przy nim nie dotykać. Inaczej mówiąc - stara się swoim sumptem stworzyć taki kombajn all in one. Jednym się udaje, reszcie nie. Ta frustracja sprzętowa prowadzi bardzo często do wypalenia mentalnego i porzucenia astrofotografii na lata. Obserwuję to zjawisko od początku istnienia społeczności. Niestety.

    Wystawienie "na balkon takiego gotowca", świetnie spasowanego, z dobrym softem, jawi mi się jak sen. Nic nie muszę walczyć, żadnych pieprzonych parametrów guidingu, kalibracji, walki z kablami, złączkami,... ech... Tak, wiem... to zapewne obraza świętego majestatu udręki astrofotografa, bo bez nie jest nie będzie się zaliczać do grona wielkich. Ale to w rzeczywistości lokalna bzdura. Raz, że jedno nie wyklucza drugiego, a dwa, poza zabawą ze sprzętem ta pasja ma znacznie więcej do zaoferowania. Wolałbym jej nie spłaszczać do poziomu hardware, który powinien stać się dla użytkownika transparentny. Komputery kiedyś też każdy budował sam, dzisiaj robią już to jedynie pasjonaci (i to też tylko ich część).

     

    45 minut temu, MateuszW napisał:

    Z perspektywy środka masy wg mnie łamany newton jest lepszy od takiego prostego.


    Ciekawe. Jak myślisz, dlaczego refraktory nie mają problemu z kolimacją i jej utrzymaniem? A newton jasny z korektorem będzie nieporównywalnie krótszy i lepiej wyważony. Da się go tak zaprojektować, że środek masy wypadnie dokładnie... w środku.

    Tak naprawdę to nie jest "spór" między nami. To jest dyskusja o tym, czego chce astrofotograf. Czy odwiecznej walki ze sprzętem (którą, umówmy się, przegrywa pewnie ponad 90% zawodników), czy komfortu skupienia się na odkrywaniu kosmosu dla siebie i swoich odbiorców? Próbuję sobie wyobrazić, czy w świecie tradycyjnej fotografii też taka dyskusja miałaby dzisiaj sens. A może ludzie chcą sami dokładać sobie złączki, barlowy, czy inne soczewki? A może też chcą używać filtrów RGB i potem składać z mono kolorowe zdjęcie?

    Podsumowując: mijają lata, a ja nadal obserwuję pojawianie się nowych gadżetów, które zamiast ten cały bałagan sprzątać, to jeszcze bardziej go komplikują. Nie odbieram nikomu radości z budowania własnych zestawów - po swojemu. Martwi mnie tylko to, że nie ma alternatywy dla tych drugich.

    Potraktujcie mój post jako felieton. Prędko to się nie wydarzy, więc pewnie nie ma co się o to kłócić :) Ot takie tam marzenia zmęczonego frustracjami sprzętowymi astrofotografa.

    • Lubię 5
  2. 12 godzin temu, Behlur_Olderys napisał:

    Fajny pomysł, nawet abstrahując od sensowności - jeśli się uda to będziesz przekozakiem


    To już nie jest pomysł - praktycznie wszystkie nowe produkty astro dedykowane dla szerszego odbiorcy są w ten sposób budowane. Jeżeli chce się zbudować coś dla "normalnego" usera, który niekoniecznie chciałby przebudowywać dopiero co zakupiony teleskop (jak to ma miejsce w naszej branży), to nie ma innego wyjścia. Trzeba połączyć matrycę z newtonem usuwając wtórne i typowy wyciąg.

    W zasadzie można powiedzieć, że w kwestii sprzętu astro aktualnie istnieją dwie branże - jedna bardzo ortodoksyjnie-ATM/DIYowa (to my), druga innowacyjna-konsumencka (ta, której totalnie nie znamy i nawet nie wiemy, że istnieje, ale rozwija się ekstremalnie szybko).

     

    uni.jpg

  3. 10 minut temu, Patryk Sokol napisał:

    A tu się zgadzam - jest powód dla którego evScope jest tak zrobiony (bo można lubić, można nie lubić, ale to jest nieźle przemyślany sprzęt)

     

    Mówiąc o tym, że nie jest to wyjątkowo mądre to mam na myśli przerabianie w ten sposób posiadanej tuby.


    Lata temu, kiedy traciłem swoje życie na walkę ze sprzętem, kolimację, modyfikacje, etc. (włącznie z tzw klasą premium), naszkicowałem projekt konstrukcji teleskopu, który byłby idealny pod moje potrzeby, czyli osoby, której konkretny zestaw ma służyć tylko do fotografii, a nie obserwacji wizualnych. Od ręki elimnuje to konieczność posiadania typowego wyciągu, a stąd prosta droga do konkluzji, że wtórne lustro jest tym bardziej zbędne. Chciałem taki astrograf zbudować, ale odłożyłem projekt do szuflady.

    W międzyczasie inni się za to wzięli i zaczynają budować te astrografy jak należy. Niestety póki co jest to bardzo wysoka półka cenowa (40-50K euro), ale nie mam wątpliwości, że da się to zrobić taniej (bardziej w filozofii ATM/DIY). Przykład - Hyperia: https://vaonis.com/hyperia/en/

    To dosyć typowy apochromat 150 f7 (triplet), ale zaprojektowany tak, że wszystko jest "razem" - włącznie z rotująca matrycą Sony IMX455 (dobry wybór, pewnie sam bym na nią dzisiaj postawił w takiej konstrukcji). Do tego "odwrócony" sposób montażu, co pięknie "zamyka" optykę na warunki atmosferyczne (deszcz).

    To dopiero początek, ale myślę, że od tego miejsca pójdzie już dosyć szybko (w astro szybko oznacza 5-10 lat :P).

     

    image.png

  4. 14 godzin temu, Patryk Sokol napisał:

    Ale teraz żeby była jasność - nie reklamuje tego jako jakiegoś wyjątkowo mądrego rozwiązania.


    Gwarantuje wam, że tak będą zbudowane wszystkie zaawansowane jasne astrografy lustrzane w przyszłości (takie "all in one"). Wyeliminuje to 90% wad typowego newtona. Przełamanie osi optycznej w newtonie generuje wszystkie jego fizyczne wady i jest z perspektywy inżynierii irracjonalne (środek masy). Do tego w takiej konstrukcji dużo łatwiej zorganizować autofocus i autokolimację, co znowu - zabierze 90% traumy.

    • Lubię 2
  5. Hej, nie przyjmujemy wpłat od dosyć dawna. Bardzo dziękuję za chęć wsparcia - super doceniam. Musimy uporządkować te kwestie, zastanowić się, jak to powinno działać, i dopiero wtedy wrócić z taką możliwością. Nie jest to takie proste i oczywiste (temat na inny wątek, dlaczego...). Na pewno będziemy chcieli skorzystać z waszej pomocy, bo koszty niskie nie są, a w tej chwili w 100% finansuję to sam. Trochę to jeszcze jednak zajmie. Wybaczcie.

    PS. Nie chciałem totalnie wyłączyć systemu, bo wtedy osobom, które zapłaciły wcześnie zniknęły by "odznaki". 

    • Lubię 3
  6. Wszystko jest ok. Twoja kamera jest kolorowa, a jak wiadomo (choć nie wszystkim), nie istnieje nic takiego, jak kolorowa matryca. Każda jest mono, a kolor uzyskuje się poprzez nałożenie na nią filtrów (każdy piksel ma swój filierek wg układu, który nazywa się Maską/Filtrem Bayera). Obraz który widzisz to właśnie takie zdjęcie mono mozaiki (nazywa się to CFA - color filter array) i żeby uzyskać z niego kolor trzeba poddać go procesowi interpolacji - tzw. Debayering. Gdzieś tam pewnie masz taką opcję. Poszukaj.

    • Lubię 1
  7. 16 minut temu, Miesilmannimea napisał:

    Hehe szukałem kilka lat temu softu, który by mi taką mapkę wygenerował z f-r, ale nie znalazłem niestety.

    M.


    Jak chociaż trochę programujesz, to zabawa na 30 min w Pythonie. Rozwiązań jest kilka, ja użyłem:

    1. export danych z platformy sprzedażowej do XML
    2. konwersja adresów na współrzędne geograficzne: geopy.geocoders
    3. wizualizacja: folium


    Wszystko lokalnie, więc bez dawani komukolwiek dostępu do danych osobowych klientów, co jak już wyżej ustaliliśmy, jest dla nas mega ważne. Sam też nie znalazłem żadnych online'owych narzędzi do generowania takich map.

  8. 2 godziny temu, Miesilmannimea napisał:

    Lepiej zaoferować swój produkt pozostałym 7mld potencjalnych klientów


    Święta prawda. W sumie, to czasami trudno zrozumieć, dlaczego próbujemy robić coś lokalnie, kiedy naprawdę dzisiaj świat stoi otworem. Dla motywacji - tak wygląda dystrybucja 15 000 wysyłek (miejscowości) w moim aktualnym produkcie (który do tego jest teoretycznie prosty jak cep).

     

    Gdybym to robił w PL, to nie byłoby szans utrzymać firmę. Pierwszy punkt na liście zadań dla każdego twórcy (czegokolwiek i w jakiejkolwiek sprawie) - produkt po angielsku, globalnie. Jeśli będziesz miał pytania, jak to zrobić - pytaj na PW. Podzielę się doświadczeniem.

     

    2021-sales-USA.png

    2021-sales-Australia.png

    2021-sales-Europe.png

    2021-sales-World.png

    • Lubię 3
  9. 5 godzin temu, bartolini napisał:

    Kupowałem ostatnio i nie deklarują CE


    Nie muszą, bo to nie jest produkt ostateczny, ale element elektroniczny służący do budowy czegoś inne (komponent, podzespół), co ew. wtedy powinno spełniać wymagania bezpiecznego produktu. Wielu importerów ciągnących szmelc z Chin wykorzystuje ten trick - rozbierają urządzenie na "podzespoły" i w ten sposób przechodzą przez cło bez deklaracji zgodności.

    Nie będę komentował postów, które nakazują ci "olanie norm ciepłym moczem" (to jest akurat niezwykle niepoważne i słabe, choć z doświadczenia wiem, że te same osoby w przypadku otrzymania chłamu, albo niebezpiecznego produktu pierwsze lamentują, że "bandyci przedsiębiorcy nie spełniają norm"). Przeczytaj wymagania, jakie powinen spełniać twój produkt, zrób wszystko, co się da, żeby bezpieczeństwo i spełnienie norm znalazło się "by design" w projekcie. I jeżeli będziesz przekonany, że spełniasz te kryteria, to w przyszłości, jak sprzedaż będzie sensowna, zlecisz badania i oficjalnie na ich podstawie zadeklarujesz zgodność.

    Nasza narodowa ułańska fantazja potrafi wplątać nas w nie lada problemy. Dam wam przykład z mojej "kariery". Wyobraźcie sobie, że wasze urządzenia mają baterie. Ktoś zleca wysyłkę paru sztuk na inny kontynent. Nie zna norm, więc nie wie, jak musi być oznakowane opakowanie i zgłoszone do transportu urządzenie z baterią. Zleca normalną wysyłkę kurierem. Kurier nie jest poinformowany, więc wysyła przesyłkę samolotem pasażerskim. W porcie przerzutowym skanują paczki wykrywają, że mają baterie. Prokurator, policja, sprawa w sądzie, odpowiedzialność karna. Do tego kara 250 tys euro (taką nam zaproponował karę sąd w Dubaju, bo to tam przeładowywane były paczki). Poleciały pasażerskim z 300 osobami na pokładzie, a to było "bezpośrednie zagrożenie dla ich życia". Można cudownie za to beknąć. Cud polegał na tym, że pracownik deklarujący wysyłkę nie był moim pracownikiem i byłem w stanie udowodnić, że ja prawidłowo zadeklarowałem towar, a inny pośrednik nie wykazał się elokwencją. Sporo to kosztowało kasy i nerwów.  Czasami jednak warto zabezpieczyć się na czarny scenariusz, bo co prawda zdarza się rzadko, ale jak mamy pecha, to może nas mocno pogruchotać (finansowo i życiowo).

    Puenta z tej historii jest taka, że dopóki będziesz sobie tym handlował "na forum" - lokalnie, to ryzyko jest nikłe. W przypadku jak zaczniesz produkty wysyłać za granicę, albo będziesz chciał sprzedawać szkołom, będziesz musiał mieć deklaracje zgodności (i pewnie też inne).

    Z moich obserwacji wynika, że w tym temacie bywa różnie. Można wyróżnić kilka kategorii firm:
    1. takie, dla których bezpieczeństwo, spełnianie norm, także eko (materiały, ROHS, czyli brak szkodliwych substancji, etc.) są od początku bardzo ważne
    2. i nawet jeżeli ich jeszcze na wszystko nie stać, to po prostu mają to wplecione w ścieżkę rozwoju. To się chyba nazywa odpowiedzialność społeczna :P
    3. cwaniaczki - nie spełniają norm, świadomie kombinują, ale czepiają sobie wszędzie i wszystko - tzn. każdy znaczek, każdą normę, a przy każdym logo jest znak zastrzeżony ® (nawet nie wiedząc, że za to też jest solidna kara bez faktycznego zastrzeżenia trade marku).
    4. jest jeszcze jedna kategoria - dobrych ludzi/startupów, ale nie do końca świadomych. 

    Inna sprawa, że w naszej branży ten temat jest mniej więcej na poziomie dzikiego zachodu, a może i dalej. Gdybym miał te firmy przyporządkować do moich kategorii, to większość plasuje się gdzieś pomiędzy #3, a #4 (zależnie od kontynentu).

    Ja bym zastosował się do "fake it till you make it", ale w granicach odpowiedzialności i bezpieczeństwa. I tak pewnie zaczniesz od bardzo małego niszowego rynku (zamkniętego), więc jeżeli odpowiednio opiszesz "zasady użytkowania i zakupu", to wszystko powinno być w porządku. Dla małej firmy utrzymanie pełnych wymagań wprowadzenia produktu na rynek jest praktycznie nie do dotrzymania, choćby dlatego, że młode produkty szybko iterują i w zasadzie "badania" przeprowadzane są na klientach. Każda nawet drobna zmiana w elektronice wymaga powtarzania badań. Jest też pewien trick pozwalający ominąć ryzyko (musisz zaczerpnąć konkretnej porady prawnej w tym zakresie). Wypuszcza się nie kompletny/skończony produkt, który nie jest jeszcze konsumencki. W mojej branży nazywa się go często wersją developerską. Traktuje się wtedy taki proces jako jeden z etapów do przygotowania produkty do wprowadzenia na rynek, a więc przygotowania także badań.

    Nie wiem, na ile ci pomoże mój post. Ot zdanie kogoś, kto różne rzeczy w życiu robił i dla kogo "bycie odpowiedzialnym przedsiębiorcą" nie jest pustym frazesem. Podobnie jest z ochroną danych osobowych w internecie. Też "przeciętny user" ma to w pompie, ale do momentu, jak jego dane nie wyciekną i nie zostaną wykorzystane do phishingu, czy innego łajdactwa. Możemy to ignorować, albo starać się zrobić, co się da, żeby spełniać możliwy poziom ochrony waszych danych. Nie ma gwarancji 100%, ale przynajmniej ma się czyste sumienie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Myślę, że podobnie możesz podejść do swojego produktu. Sam fakt, że zadaje to pytanie publicznie wskazuje, że jesteś w stanie dostarczyć fajny, bezpieczny i spełniający normy produkt. Powodzenia.

    • Lubię 7
    • Dziękuję 1
  10. 15 godzin temu, suchyy napisał:

    Adam, możesz podać jeszcze współrzędne Twojego obserwatorium (bo zakres czasowy palenia materiału widzę), ewentualnie info na PW. Ciekaw jestem co oprócz JWST przeleciało w kadrze (w dolnym, lewym rogu)? Może wiesz? Jak nie, to chętnie podejmę próbę identyfikacji, ale potrzebuję więcej szczegółowych danych.

     

    Obserwatorium Side Springs w Australii (itelescope). Wszystkie ruchome obiekty już zidentyfikowałem - niestety znane ;) To, co widzisz w lewym dolnym rogu to Cosmic ray. Ten kamień ładnie leci:

    asteroid.gif

    • Lubię 5
    • Dziękuję 1
  11. Mamy system galerii (całkiem rozbudowany), ale... kiedyś próbowałem go wdrożyć i odciągnąć użytkowników od starego nawyku wrzucania zdjęć jako wątki. Niestety - bez sukcesu. To przyzwyczajenie jest tak silne, że wymagałoby zbudowania specjalnego dodatku, który działałby tak, że w dziale forum, gdzie wrzucamy dzisiaj zdjęcia, w momencie dodawania wątku pojawiałby się specjalny moduł galerii. W skrócie - dodajemy wątek, ale dodatkowo zdjęcie leci też do galerii z wypełnionymi parametrami. Na razie nie ma kto nam tego zrobić, ale to na pewno pozwoliłoby zmienić paradygmat umieszczania zdjęć na Astropolis.

  12. Ale widzę po zdjęciach, że miałem już w 2007 Takahashi EM200, więc pewnie ten tekst jego także dotyczy. Swoją drogą to dosyć zastanawiające, że minęło od tego czasu blisko 15 lat, a tak niewiele się w zestawach i paradygmatach zmieniło. Tak jak piszecie, chyba największym potencjalnym "shiftem" technologicznym jest zastosowanie Raspberry Pi (choćby ASIAir, ale nie tylko). W tamtych czasach do guidingu używało się SBIG ST4 (dzisiaj jest wiele różnych opcji - kiedyś to było marzenie).

    Równie dobrze mógłbym napisać, że te zdjęcia zrobiłem wczoraj i pewnie nikogo by nie zdziwiły. Mało jest dzisiaj dziedziny, które by się tak wolno rozwijały - choć może to i nie tak źle? Zależy w jakim kontekście :P

     

    CRW_5235@0.5x.jpg

     

    CRW_5236@0.5x.jpg

    • Lubię 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.