Tak sobie ostatnio rozmyślałem i postanowiłem się z Wami tym podzielić. Nie wiem czy już na forum coś takiego padło lub ktoś wogóle tak pomyślał. Jeśli pod jakimś względem źle rozumuję to proszę mnie "nawrócić".
Ja mam dwa pogląday:
1) Wszechświat jest skończony a dlaczego? To ma związek z czarnymi dziurami. Wiadomo, że się pojawiają ale też i mogą znikać. Również uznaje się, że czarne dziury mogą się łączyć. Dajmy na to, że czarne dziury będą się łączyć i pochłaniać wszystko co spotkają na swojej droge. W wyniku takie procesu będzie coraz częściej dochodziło do pochałaniania jednej przez drugą aż.... w końcu zostanie tylko jedna. Ze względu na to jak bardzo jest wszystkim "napompowana" oraz procesy jakie zachodzą w niej ( bo tego nie wiemy) zaczeni się kurczyć aż do nieskończenie małego punktu o nieskończenie dużej grawitacji i masie, osobliwość. Po czym nastapi kolejny Big Bang. I tak cykl będzie się powtarzał w kółko.
2) Tutaj to już mnie poniosło: cały wszechświat jaki znamy i widzimy jest w środku czarnej dziury! Niby obiekt będący w pobliżu czarnej dziury jest początkowo rozciągany a potem wsysany ale ktoś to zbadał dokładnie? Również nie wiadomo jakie procesy zachodzą w środku. To. że wszechświat się powiększa może świadczyć to o tym, że czarna dziura wciąż pochłania nowe obszary. Nawet jeśli udałoby się Nam dotrzeć do granicy Wszechświata/czarnej dziury, to nie uda się Nam nic zobaczyć/przekroczyć jej bo widome jest, że z czarnej dziury nic się nie wydostanie nawet światło.
Co sądzicie o tym?