Niedawno wróciłem z krótkiego wypadu. Ale do rzeczy.
Aparat na statyw, kilka strzałów na ustawienie ostrości, kadr na Polarną i okolice.
Wytargałem resztę sprzętu z samochodu. Tuba na dobsona, rączki przykręcone, można zaczynać.
Na start M42, zatrzymałem się przy niej na dłuższą chwilę. Jak zawsze zwala z nóg.
Przy okazji rzuciłem okiem na M78 i NGC2024.
Uciekająca już M31 wraz z towarzyszkami. Choć była już nisko widoczny był ciemny pas pyłowy. M33 słaba.
Zwalające z nóg Hihoty, później M103, M52 i kilka mniejszych gromad w Kasjopei.
M41, ktoś wyłączył szukacz? A nie, on tylko zamarzł. Szukacz trafia na chwilę do samochodu. M46 i M47.
Brrrrrr, ale zimno.
M35+NGC2185. Standardowo gromadki otwarte w Woźnicy: M36 M37 M38. Po drodze zahaczyłem jeszcze o M1.
Teraz to co tygryski lubią najbardziej: M51+NGC5195 widoczne ramiona M51, M101, M109, M97 i M108. Później jedne z moich ulubionych M81+M82. Przy tych ostatnich też zatrzymałem się na dłużej.
Triplet Lwa, marchewkowe pole między Panną i Warkoczem Bereniki.
Przyszła pora na planety. Najpierw Saturn (seeing nie był najlepszy, obraz dość mocno pływał), rzut okiem na Marsa, tutaj podobnie jak w przypadku Saturna, bez rewelacji.
Zimno dało mi się we znaki, więc trzeba było się pakować. Najpierw aparat, który zamienił się w jeden wielki sopel lodu. Oczywiście przez grubą warstwę lodu na obiektywie z ponad godzinnej ekspozycji nie wiele wyszło . Tuba całkowicie pokryła sie lodem, ale zdziwiłem się dopiero jak z latarką zajrzałem do środka. Ramiona pająka i tuba do połowy swojej długości oblodzone. O dziwo, na lusterku wtórnym ani śladu lodu.
Pozdrawiam