No to jednak inaczej patrzymy na naturę obiektów fizycznych. W opisie fizycznym stosowane są pojęcia o różnym poziomie abstrakcji. Z jednej strony mamy pojęcia absolutnie podstawowe typu cząstek elementarnych, ale i są też pewne konstrukty teoretyczne powstałe na potrzeby zrozumienia interakcji między obiektami fizycznymi - funkcje falowe, potencjały elektrochemiczne, stopnie utlenienia, wektory i wiele innych. Myślę, że wiele osób wpada pułapkę myślenia o tych pomocniczych pojęciach jako o podstawowym poziomie fizycznej rzeczywistości. Tutaj moglibyśmy przeanalizować czym jest potencjał i skąd się bierze. Wydaje mi się, że podchodzisz do tego pojęcia "holistycznie". Bach! Jest różnica potencjałów i prąd płynie. Ale potencjał to właśnie taki teoretyczny, makroskopowy konstrukt będący jedynie narzędziem ułatwiającym opis ilościowy zjawisk, a nie tłumaczący istotę elementarnych procesów stojących u podstaw danego zjawiska. Jeśli jakiegoś zjawiska nie potrafimy wyjaśnić odwołując się do elementarnych składowych i ich interakcji, to tak naprawdę ich nie rozumiemy. Analogicznie: chcąc zrozumieć jak działa samochód trzeba poznać działanie jego składowych, a nie studiować przepisy ruchu drogowego. Ja jestem zatwardziałym atomistą - wszystko staram się zrozumieć poprzez odwołanie do poziomu cząstek - gdy nie widzę takiego wytłumaczenia, czuję dyskomfort. Dla mnie "różnica potencjałów" to nie wyjaśnienie, to dopiero preludium do niego.
Chyba mnie za bardzo poniosło w kierunku filozofii nauki
Przyznam, że zainicjowałem ten temat właśnie w nadziei na dyskusję z osobami o nieco innym spojrzeniu na fizykę i okolice. Jak zwykle tutejsze towarzystwo nie zawiodło dając mi okazję do ciekawej rozmowy i przemyślenia paru zagadnień