KrzysztofZ - takie tam bajania...

KrzysztofZ · 10 Listopada 2012

Wahałem się, czy wrzucać mój skromy opis, ale jak to się mówi - raz kozie śmierć.

Próbowałem przypomnieć sobie chronologię mojego hobby i jakoś w miarę logicznie to uporządkować w głowie, jednak pamięć z czasem zawodzi.

Zaczęło się to wszystko gdy byłem kilkunastoletnim chłopakiem, uwielbiałem patrzeć w niebo na gwiazdy. Oglądając tylko praktycznie w sklepach fotograficznych lunety i lornetki (które były naprawdę bardzo drogie, czyli dla mnie w sferze marzeń) zapragnąłem stać się posiadaczem chociaż najmniejszej lunety. I takim posiadaczem się stałem kupując w składnicy harcerskiej zestaw AstroCabinet 90 bodajże. Nie zwracałem wówczas uwagi na kiepski obraz jaki dawała zbudowana luneta, cieszyłem się każdym widokiem.

Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że kupię sobie troszkę lepszą lunetę i statyw, chociażby najbardziej badziewny. Niestety luneta, która mnie interesowała kosztowała jakieś 28 tyś, a była nią radziecka myśl techniczna Turist 20x50. Cóż, trzeba było jakoś zarobić tą kasę, więc po jakimś miesiącu chodzenia na jagody (w skupie z tego co jeszcze pamiętam za 1 litr jagód płacili 5000-5500 tyś) dziennie byłem w stanie uzbierać około 3-4 litórów. Tak więc po około miesiącu stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi – stałem się właścicielem Turista i aluminiowego statywu. Wreszcie mogłem bez problemu spoglądać na niebo. Tą małą lunetką pierwszy raz patrzyłem na Jowisza i jego cztery księżyce. Księżyc również wyglądał rewelacyjnie, na Słońce spoglądałem tylko przy zachodzie gdy było ono już przy horyzoncie (tak, tak – plamy słoneczne też w ten sposób obserwowałem).

Na przestrzeni tego czasu miałem okazję spoglądać również przez lornetkę. Nigdy przenigdy nie zapomnę widoku nieba, które widziałem przez niemiecką lornetkę przywiezioną przez ojca z zagranicy. Prawie codziennie (gdy pogoda na to pozwalała) chodziłem na balkon i spoglądałem na gwiazdy. Nie miałem wtedy żadnych mapek nieba ani tym podobnych rzeczy. Po prostu samo patrzenie sprawiało mi ogromną radość. Nie zapomnę również mojej pierwszej książki astronomicznej, było to „Niebo na dłoni”. Wertowałem ją wiele razy, oglądałem zawarte w niej zdjęcia i próbowałem sobie wyobrazić jak te wszystkie obiekty mogą wyglądać przez teleskop.

Tak było kiedyś, jak zaczynałem moją przygodę z astronomią. Jak było później – to już w następnym mam nadzieję odcinku.

Dyoda · 10 Listopada 2012

Dobre Krzysiu i fajnie się czyta. Ja też mam swoje astro-wspomnienia ale zupełnie inne :-)

Adam_Jesion · 11 Listopada 2012

Tak się zastanawiam, co powoduje moja wielką przyjemność czytania tych waszych wspomnień? Ten nowy dział obnażył coś nowego, czego jeszcze na forach w takim wymiarze nie było. Ciekawe zjawisko. Może dlatego, że takie wspomnienia są nam bardzo bliskie?

KrzysztofZ · 11 Listopada 2012

Czas na dalszy ciąg dzienników gwiazdowych.

Rok 2003/2004 to czas w którym Internet dał ogromne możliwości jeżeli chodzi o dostęp do informacji. Zaczęło się wówczas przeglądanie stron dotyczących astronomii i dosłowne pochłanianie książek na jej temat. Księgarnie internetowe nie nadążały za moimi zamówieniami, ale nie rozpaczam z tego powodu, bo wówczas dowiedziałem się sporo interesujących rzeczy.

Pewnego dnia stało się – znalazłem w sieci forum astronomiczne (nie pamiętam teraz za bardzo które to było, pamiętam tylko czarną szatę graficzną). I znów czytałem, czytałem każdy temat od dechy do dechy, wyobrażałem sobie jak to jest popatrzeć przez „duże teleskopy”, zadawałem pierwsze głupawe pytania jako kompletny laik sprzętowy. Zajęło mi to ponad rok, czy półtora zanim pomyślałem o innym sprzęcie. O wyborze wtedy zadecydowało miejsce w którym mieszkałem (widok z balkonu miałem ograniczony, tylko cześć nieba wschodniego i część nieba zachodniego, południe zasłonięte przez blok). Kupiłem wówczas Yukona 6-100x wraz z drewnianym statywem i powiem szczerze byłem zadowolony.

Jowisz prezentował się znacznie lepiej, Plejady rewelacja, Wenus to miód z malinami – nic więcej mi do szczęścia nie było potrzebne.

Od tamtego czasu zacząłem prowadzić zeszyt z zapiskami obserwacyjnymi (pierwszy wpis w dzienniku to 21.I.2004 godz. 16:59 – obserwacja Wenus). Wrzucam dla potomności pierwszą stronę moich zapisków, ale proszę bez śmiacia.

PS. Wrzuciłem jeszcze dzisiejsze porównanie obserwacji Jowisza z dnia 07.02.2004r. godz. 21:45 - hmmmm zaczyna mi się to podobać . Ale jak mogłem przeoczyć Io ? Załączam jeszcze jedno zdjęcie: porównanie obserwacji Jowisza z dnia 07.02.2004r. godz. 22:50

Pozwólcie, że zakończę cz.2 dziennika – zaczynam obmyślać cz.3