by Juram
Zgodnie z zapowiedzią, otwieram temat o misjach księżycowych, gdzie będziemy dyskutować o wszelkich przejawach ludzkiej aktywności na polu eksploracji Księżyca, zarówno tych dawnych, już historycznych przedsięwzięć, jak i obecnie realizowanych lub przygotowywanych. Nowy temat pozwoli zachować pierwotny charakter tematu "Bliski Ksieżyc" (w dziale Astrofotografia - Galeria astrofotografii), który prezentuje rezultaty bliskich obserwacji Księżyca.
Po niemałych trudnościach z przenoszeniem postów, w ten sposób zaczynamy nowy pasjonujący temat. Posty przenosiły się w dowolnej kolejności więc ręcznie zrobiłem mały porządek i usunąłem niektóre, niepasujące do nowego tematu wypowiedzi, także swoje.
Tym sposobem zrobiło się miejsce na moje stare pytanie i dalszą dyskusje:
Ale jak to właściwie było z lądowaniem na Księżycu? Wyobrażam sobie, że orbitujący z dużą prędkością lądownik musiał wytracić prędkość jak i wysokość, aby móc osiąść w zamierzonym miejscu. Widzę dwie drogi do tego celu. Pierwsza, gdy lądownik najpierw wytraca całą prędkość dzięki której okrążał Księżyc, w ten sposób "zawisa" nad miejscem lądowania, ale ponieważ jak rozumiem, używa do tego silnika głównego, więc jego dysza musi być skierowana w stronę dotychczasowego lotu, to oznacza że lądownik jest usytuowany "poziomo" i gdy prędkość "orbitalna" znacząco zmalała, to statek zaczyna szybko spadać. Teraz, aby obrócić lądownik dyszą silnika głównego w dół,potrzeba czasu. Te założenia sugerują, że wytracenie prędkości "orbitalnej" musi nastąpić bardzo wysoko nad powierzchnią Księżyca, czyli że na osadzenie go na powierzchni potrzeba strasznie dużo paliwa.
Druga wersja jaka przychodzi mi do głowy, to jednoczesne wytracanie prędkości i wysokości, przez ustawienie dyszy silnika pod kątem 45*?(albo innym wyliczonym kątem). Wydaje mi się, że w tej wersji, postawienie lądownika "do pionu" mogło nastąpić stosunkowo nisko nad powierzchnią Srebrnego Globu, zatem praca silnika przeciw sile grawitacji byłaby odpowiednio krótsza i mniej paliwożerna, o ile wcześniej nie zużyło się więcej paliwa w stosunku do pierwszej wersji podchodzenia do lądowania:)
A może, było to połączenie tych dwóch technik?