Faktycznie człowiek w swojej naturze ma lęk przed ciemnością i dotyczy to chyba wszystkich lub przynajmniej zdecydowanej większości.
Ja miałem przygodę/szczęście ? spotkać spłoszonego ...
Jakieś 4 lata temu, w okolicach czerwca, kiedy noce są jasne, staliśmy z ojcem na skraju działki, na której właśnie się budowaliśmy i podziwialiśmy drogę mleczną. Typowy czerwcowy zmierzch: ciepło , bezwietrznie i bezchmurnie. Teren słabo zabudowany: pola, rzeka, niedaleko las ... W pewnym momencie usłyszeliśmy jakby lekkie dudnienie, tętent który się nasilał. Coś ciężkiego biegło przez pole w naszym kierunku. Po kilku sekundach wbiegło przez żywopłot na naszą działkę, jakieś 15 m od nas. Staliśmy jak zamurowani! Zwierz prawdopodobnie się potknął na żywopłocie i wpadł w kilkuletnie choinki , jak się później okazało łamiąc je. Po czym wydał taki dźwięk że nie potrafię tego nawet opisać! Bardzo głośny, przerażający ryk, który rozległ się w całej dolinie rzeki! Co prawda nie mam już za dużo włosów na głowie , ale cała reszta zjeżyła się w jednym momencie a ciarki przeszły mi po plecach! Zrobił okrążenie po działce, zahaczając po drodze jeszcze o jeden stawek i przez ten sam żywopłot uciekł, skąd przybiegł. Staliśmy jak wryci... Jeszcze nie było całkiem ciemno i było widać jego kontury, jak biegł ...
Prawdopodobnie był to spłoszony jeleń, który się zapuścił w teren, gdzie nie miał którędy uciec. Do tej pory taka sytuacja już się nie powtórzyła, co najwyżej czasem jakiś bażant straci życie w mglistą noc i słychać, jak jeszcze żywy jest wleczony w kierunku lasu.
W nocy, jak zmysły są wyostrzone, zaraz wyobraźnia zaczyna pracować i człowiek wyobraża sobie różne rzeczy, a tak naprawdę przyrody nie powinien się obawiać, co najwyżej innych ludzi.
Teraz widzę, że własne obserwatorium daje jeszcze jeden komfort: poczucie bezpieczeństwa w nocy.