Wczoraj wieczorne niebo w Warszawie było jeszcze lepsze, bez chmurek ani mgieł na zachodzie. Zachód słońca idealny, próbujemy dalej.
Gdy tylko tarcza znikła zaczynam przeglądać kierunek WNW. O 20.00 trafiam od razu z większego kalibru – 15x70. Szybko zawieszam Miyauchi 20x77 na żurawiu i też mam go. Bardzo ładny, tym razem żółtawy, nie tak jak przedwczoraj, gdy udawał Marsa. .Jednak tylko „gwiazdka”, ostra, w zasadzie punktowa. Szkoda, miałem nadzieję na fazę, ale widać obecne 6” to ponad moje siły. Może 26IV, kiedy będzie najwyżej i dojdzie do 8”, a może jeszcze później, np. 5V, gdy będzie miał ok. 10”, chociaż będzie słabszy i niżej.
Jednak patrzę dalej, wyjmuję filtry neodymowe z muszli okularowych, gdzie były wetknięte po oprawieniu w skórzane tulejki.
Nadal tylko „gwiazdka”, ale wlepiam w nią wzrok, manewruję w polu widzenia, zbliżam i oddalam oczy od okularów. Coś się jednak dzieje, już nie tylko punkt i chyba to nie tylko koma. Ależ tak, momentami z gwiazdki robi się księżycek, sierpik nie całkiem wąski ale też nie I kwadra. I pozycja względem poziomu taka jak należy, lekko ukośna. Jest godzina 20.15. Wołam jeszcze domowego „jasnowidza” aby sprawdził, czy sam sobie tego nie wmówiłem. Syn potwierdza: jest sierp w rozpoznanej przeze mnie pozycji.
Więc jednak chcieć to móc.
Ale to nie koniec, przed nami pogodne dni, oby tak dalej.