Skocz do zawartości

Obserwacje 27/28.01.2011


panasmaras

Rekomendowane odpowiedzi

Obserwacje 27/28.01

 

Nie bez przyczyny już w przedszkolu uczymy się piosenki "hu-hu-ha, nasza zima zła". Bo zima jest zła. I zimna i pochmurna i wredna. I zimna. Starannie próbuje skrywać przepiękne rejony Drogi Mlecznej, z rzadka tylko pozwalając na nacieszenie oka swoimi skarbami. Dlatego gdy optymistyczne prognozy potwierdzały się na coraz większej ilości serwisów i w zasadzie stawało się jasne, że zimowe niebo w końcu się przed nami otworzy, od rana zacząłem się już w myślach pakować na wypad do Blizin.

 

Umówiliśmy się wstępnie z ekipą pomorską na 21:00 i już o 22:00 byłem w samochodzie spiesząc na miejsce spotkania. W Blizinach zameldowali się Paweł (Pablito), Marcin (Wielki), Krzysiek G.,Teofil (po prostu Teofil) i ja. Niebo było pięknie usiane gwiazdami, zasięg - typowy dla tej miejscówki, czyli coś w przedziale 6-6,5mag.

Z arsenału dostępnych patrzałek były dwa dziesięcocalowce na dobsonach, wielki arsenał ES-ów, Naglerów, Pentaxów i do tego dwie lornety: Stigma 20x80 i SkyGuide 15x70. Jako, że były to pierwsze obserwacje w tym roku i pierwsze dłuższe od trzech bodajże miesięcy, skupiliśmy się na może banalnych zimowych obiektach, ale trudno odmówić sobie chęci nacieszenia się nimi w momencie, gdy tak rzadko jest okazja im się przyjrzeć.

Jako, że coś zaczęło się też zmieniać w moim podejściu do obserwacji, skupiłem się prawie wyłącznie na lornetach, zaś do dobsów podchodziłem tylko kilka razy wezwany do podziwiania jakiegoś obiektu lub jako nieporęczne, ale za to samobieżne go-to ;).

Nie mogliśmy zacząć inaczej jak od klasyki, czyli M42. W obu lornetach prezentowała się pięknie, wyraźnie pokazując swe "skrzydła", wcięcie w centrum i niejednomierne podświetlenie. Zauważalnie więcej mgławicy było widać w Stigmie, ale jakość obrazu pozostawiała sporo do życzenia. Dość powiedzieć, że o ile w SG Trapez od razu dał się rozdzielić na trzy składniki, o tyle w Stigmie trzeba było nieco wytężyć wzrok, żeby zobaczyć to samo. Kłopoty z wyważeniem żurawia pod Stigmą spowodowały, że dalszą część sesji odbyłem w zasadzie wyłącznie na SkyGuidzie.

Chwilkę pobuszowałem w tym rejonie nieba - łatwo dały się namierzyć M78, NGC 2264 (Choinka) i NGC 2244 - nie udało mi się jednak dostrzec nawet śladu mgławicy Rozeta. Ta pięknie się jednak prezentowała w dziesięcu calach w Panopticu 35mm z filtrem UHC. Następnie postanowiłem przekonać się, jak 70mm apertury poradzi sobie na galaktykach. Zacząłem oczywiście od wznoszącej się coraz wyżej parki M81-M82. Byłem zaskoczony widząc naprawdę spore i jasne mgiełki, jedna owalną, drugą wyraźnie podłużną. Próbowałem wyłuskać też pobliską NGC 3077, ale specjalnie się do tego nie przyłożyłem i po chwili odpuściłem sobie (ale następnym razem postaram się wyłapać i to maleństwo).

Kolejnym wyzwaniem miał być tryplet w Lwie. Namierzenie tego rejonu teleskopem zawsze wydawało mi się proste, ale lornetą o polu widzenia ponad czterech stopni łatwe staje się banałem. Schody zaczynają się za to przy wyłapywaniu kłaczątek. M66 dała się zauważyć od razu, nieco ciemniejsza M65 chwileczkę później. Oczywiście trochę problemu przysporzyła NGC 3628, ale po chwili i ona dała się wyłapać zerkaniem jako podłużna mgiełka równoległa do linii tworzonej przez parę pobliskich emek. Wracając jeszcze kilka razy tej nocy do tych obiektów wyłapywanie ich stało się proste, niemniej jednak osoby przyzwyczajone do łowów teleskopem mogą potrzebowac chwilkę czasu na przyzwyczajenie się do tego, że powiększenie 15 razy to w sumie mało na takie obiekty i tylko kilka z nich pokaże nieco większe rozmiary kątowe.

Mając na uwadze, że wiosenne hity Charlesa M. moga poczekać, wróciłem w rejony zimowej Drogi Mlecznej. W drugim podejściu skupiłem się prawie wyłącznie na gromadach otwartych, którymi ten rejon nieba jest wyjątkowo gęsto usiany.

Zacząłem od M41, cudownej garstki diamencików połyskujących nieopodal Syriusza. Widok z lornetki porównałem z widokiem z lustra 10", po czym stwierdziwszy że u mnie ładniej i moja M41 jest mojsza niż twojsza, wróciłem do obuocznego gapienia się na to piękne skupisko gwiazd. Będąc nieopodal, wpadłem zobaczyć czy M79 jest do wyłapania w lornecie. Jest. Oczywiście jako mgliste, okrągłe maleństwo, ale zaskakująco wyraźne jak na marne 6,5° nad horyzontem. Po jednej kulistej, wróciłem do otwartych. Najpierw padła M35, pięknie rozbita z śliczną małą koleżanką NGC 2158, następnie przeszedłem przez M37 i M36 (ta druga jako jedyna pozostawała dość dużą, ale jednak tylko mgiełką) do wspaniałej, rozległej M38. Nacieszywszo oko tymi pięcioma obiektami, przeskoczyłem do Raka, najpierw oczywiście do M44. Zabrzmi to dziwnie, ale chyba po raz pierwszy tak długo napatrzyłem się na tę gromadę. Zapewne wynika to z faktu, że jeśli jest na niebie "kilka"obiektów wybitnie lornetkowych, to na pewno "Żłóbek" jest jednym z nich. W powiększeniu 15-krotnym daje się łatwo ogarnąć wzrokiem, podczas gdy teleskopem udaje się przeważnie ogarnąć tylko centrum. Po nacieszeniu oka poświęciłem dwie chwile na M67 i M48, po czym Krzysiek przypomniał mi, że istnieje na mapach taki gwiazdozbiór jak Jednorożec.

Na dobry początek poszła parka gromad M46-M47. Pierwsza z nich - choć spora - zawiera za słabe gwiazdy, żeby dały się zobaczyć pojedynczo w średniej wielkości lornecie. Za to pod tym względem zupełnie nie stawiała się jej koleżanka. Porównawszy widok z teleskopu z lornetkowym, dłuższy czas podziwiałem tę parę w jednym, szerokim polu wyłapując przy okazji małą NGC 2423. Potem przeskoczyłem wyżej do M50, zahaczając przy okazji o NGC 2335 i 2343, a następnie w dół do M93 w Rufie. Następną chwilę poprzeklinałem swoje roztargnienie przez które nie zabrałem żadnej z trzech moich czerwonych latarek, co znacznie utrudniało korzystanie z map. Dla wyluzowania postanowiłem wyłapać na jaśniejącym od trójmiejskiej łuny fragmencie północno-zachodniego nieba najjaśniejsze obiekty w Byku (M1, M45 - tu oczywiście na dłużej), Perseuszu (M34, chichoty) i Kasjopei (M52, M103). Skierowałem też lornetę na Saturna ciesząc oko jego wyraźnym eliptycznym kształtem.

Po małej przerwie na zagrzanie wróciłem do galaktyk. Po wyłapaniu jednego trypletu w Lwie, przyszedł czas na drugi. Dał się wyłapać jeszcze szybciej, tyle, że nie był trypletem a kwartetem. Obok łatwo wyłapywalnych M95, M96 i M105 bez najmniejszego problemu udało się wyłapać NGC 3384 przytuloną do M105. Nacieszywszy oko widokiem czterech galaktyk obok siebie, namierzyłem za namową Krzyśka NGC 2903 w Lwie. Pierwszy raz widziałem tę jasną galaktykę i polecam ją obserwującym każdym sprzętem. Łatwa do namierzenia, jasna, w dziesięciu calach wyraźnie niejednorodna - sądzę, że warto ją będzie kiedyś pomęczyć - może uda się wyłapać strukturę spiralną, na pewno zaś wisienką na torcie będzie NGC 2905 (chmura gwiezdna lub region HII - za www.ngcicproject.org).

Zmęczenie powoli dawało znać o sobie, więc dalsze łowy były już dość chaotyczne i skupione na mało wymagających obiektach. Padły w dalszej kolejności: M51 z NGC 5195, M63, M94, M101 (buszując w okolicach tej ostatniej poświęciłem chwilę na pięknie rozdzielonego Mizara). Próbowałem też wyłapać Igłę (NGC 4565), ale raczej sobie wmawiam, że cokolwiek widziałem w tym miejscu. Pod koniec obserwacji nacieszyłem się jaskółkami wiosennymi, czyli stosunkowo pobliskimi gromadami kulistymi M3 i M53.

W sumie wysiedzieliśmy do 3:45. Gwiazdozbiory, które były dobrze widoczne sprawiły, że mimo -10°C mocno powiało wiosną. Ostatnimi obiektami, które wyhaczyłem były M13 i M57. Przez moment naprawdę można było zapomnieć, że to dopiero koniec stycznia. Po spakowaniu wszystkich gratów podziwialiśmy jeszcze wschodzący żółtawopomarańczowy Księżyc.

 

Z głową pełną wrażeń dotarłem do domu, choć myślami dalej chyba jeszcze siedziałem w Blizinach. Stąd też pewnie wzięło się moje zdziwienie, gdy dotarłszy na parking przed domem i otworzywszy drzwi samochodu, poczułem przenikliwe zimno styczniowej nocy. Z moich ust wymsknęło się tylko ciche przekleństwo "eh, styczeń", po czym zabrałem się z gratami do domu.

 

Tymczasem Hitler i Stalin w dalszym ciągu nie żyli...

 

 

 

ps. nie uważacie, że Saturn pięknie się wkomponował w gwiazdozbiór Panny?

  • Lubię 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marek Szczegółowa relacja, ale zbyt dużo obiektów chyba oglądneliśmy, by zapomnieć o obserwacji Eskimoska (NGC 2392)? którm to zakończyliśmy całą naszą sesję.

Ja się cieszę że udało mi się w końcu namierzyć Purpurową gwiazdę Hinda. Okres zimowy to zwykle oczekiwanie na dobre warunki, a jak się już uda wypad za miasto to by się chciało wszystko na raz zobaczyć.

Nocka mimo że mroźna , bardzo udana. Księżyc nam toważyszył całą powrotną drogę, nie często wię widźi lewą stronę rogala:-).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.