Skocz do zawartości

Kennedy Space Center na Florydzie - relacja


MikolajSabat

Rekomendowane odpowiedzi

W związku ze zwycięstwem mojej drużyny Space Team w konkursie astronautycznym Astrobot, w nagrodę wyjechaliśmy na Florydę do Kennedy Space Center na Przylądku Canaveral (więcej na temat konkursu: http://www.kosmonauta.net/pl/edukacja/menu-artykuly-edukacja/stypendia/5355-2013-04-23-final-konkurs-astrobot.html ).

 

Dzień Pierwszy - 19.05.2013

19 maja po godzinie 5 rano byłem już na lotnisku Chopina w Warszawie, skąd Airbusem A320 linii Air France wyruszyliśmy w 2-godzinną podróż do Paryża. Z tamtejszego lotniska ok. godz. 11 byliśmy już we francuskim Boeingu 747-400 Jumbo Jet. Po prawie 10 godzinach dotarliśmy do Miami, gdzie było dopiero słoneczne popołudnie. Jednakże 6-godzinna różnica czasowa zmusiła nas do położenia się spać od razu po dojeździe do hotelu wypożyczonym przez Organizatorów samochodem. Tamtą noc spędziliśmy w Cocoa Beach FL., a razem z nami tą niezapomnianą wycieczkę odbyli również Opiekunowie: Magdalena Jezierska reprezentująca jednego z organizatorów - Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci oraz Michał Karczewski pracujący w CBK PAN, reprezentant drugiego z organizatorów - Mars Socjety Polska.

 

 

Dzień Drugi - 20.05.2013: Eksplorację czas zacząć!

Z naszego hotelu w Cocoa Beach udaliśmy się do oddalonego o 11 mil Cape Canaveral, gdzie rozpoczęliśmy główną część wycieczki. Kennedy Space Center Visitor Complex mile zaskoczyło nas swoją podniosłą oprawą - nie jest to nudne muzeum, lecz miejsce, gdzie na każdym kroku czuć historię eksploracji kosmosu. Wielki napis "Explore" nad bramkami wejściowymi tylko utwierdza nas w tym przekonaniu, a oddana do użytku w lutym tego roku majestatyczna fontanna poświęcona Johnowi Fitzgeraldowi Kennedy'emu tylko dodaje całości kunsztu i finezji. Wykonana jest z ciemnego kamienia i zwieńczona najprawdopodobniej metalowymi elementami. Głównym przesłaniem, które niesie ta fontanna jest cytat Kennedyego: "For the eyes of the world now look into space, to the moon and the planets beyond and we have voved that we shall not see it governed by a hostile flag of conquest, but by a banner of freedom and peace." 35. prezydent Stanów Zjednoczonych wypowiedział te słowa w swoim słynnym "księżycowym przemówieniu" 12 września 1962 roku. W tym samym momencie obiecywał również podróż człowieka na Księżyc i jego bezpieczny powrót na Ziemię. Jego najsłynniejsza obietnica została zrealizowana dopiero 6 lat po zamachu, w którym zginął.

 

dscf2659c.jpg

Od razu po przekroczeniu bramy namawiającej do odkrywania, poszliśmy do namiotu, w którym zebrały się drużyny studentów rywalizujących w konkursie NASA Lunabotics Mining Competition. Wśród nich była oczywiście również jedyna europejska ekipa - drużyna z Politechniki Warszawskiej pracująca (a w zasadzie mająca w planach pracować) nad łazikiem Husar. Wyjazd na Florydę wygraliśmy dzięki konkursowi o łazikach właśnie, więc wszyscy zaciekawiliśmy się projektami przybyłych na konkurs uczelni. Nieraz mieliśmy nawet własne pomysły, które miałyby ulepszyć dany sprzęt. Doszliśmy do wniosku, że kluczem do sukcesu jest skonstruowanie dobrze działającego zawieszenia niezależnego dla każdego z kół i umożliwienie sprawnego poboru i transportu rygolitu poprzez dużą łyżkę lub dokładny i szybki walec. Niestety, nie zobaczyliśmy drużyny z Polski w akcji, ponieważ kurier zagubił ich paczkę z częściami.

 

dscf2721p.jpg

Następnym punktem wycieczki był Rocket Garden, gdzie pod gołym niebem wystawionych było 8 rakiet dokładnie takich jak te, które wylatywały już w kosmos w trakcie pierwszych misji kosmicznych (np. Mercury). Oglądając filmy lub zdjęcia ze startów rakiet trudno tak na prawdę wyobrazić sobie ich rozmiarów. A są one potężne! Wystawione dla zwiedzających były m.in. rakieta Redstone, Titan i wczesne modele Atlasa. Ponadto na każdym kroku towarzyszy wspaniała muzyka wprowadzająca Cię w klimat podboju kosmosu, a sam ogród rakiet jest harmonijnym połączeniem między naturą - zielenią, roślinami; a cudami techniki wytworzonymi przez człowieka.

 

Później odwiedziliśmy jeszcze kino IMAX, gdzie obejrzeliśmy film o pracy astronautów w 3D. Jest to jeden z lepszych jakie widziałem w życiu, bo przy niektórych ujęciach na prawdę można poczuć się jak astronauta wykonujący spacer kosmiczny tysiące km na powierzchnią Ziemi.

 

Po filmie poszliśmy do budynku"Early Space Exploration" znajdującego się niedaleko wejścia do KSC VC. Pod sufitem pierwszej sali zawieszony był model jednej z pierwszych radzieckich kapsuł kosmicznych, natomiast na ziemi w gablotach można było zobaczyć najstarsze amerykańskie satelity (w tym m.in. Vanguarda pochodzącego jeszcze z lat 50'). W pozostałych salach wystawiono m.in. instrumenty związane z programami Mercury i Gemini. Dla zwiedzających udostępnione zostało pomieszczenie, z którego nadzorowano przebieg misji Mercury, oryginalne kombinezony astronautów i kapsuły, a także model jednego z pierwszych lunabotów.

 


Dzień Trzeci - 21.05.2013: Saturn V i Apollo, Vehicle Assembly Building, Alan Shepard

Tuż po przyjeździe do Kennedy Space Center Visitor Complex tradycyjnie udaliśmy się do namiotu, gdzie odbywał się konkurs NASA Lunabotics Mining Competition. Na miejscu okazało się, że paczka drużyny z Politechniki Warszawskiej zagubiona przez firmę kurierską nadal się nie odnalazła, a prawie wszystkie pozostałe ekipy już zdążyły zbudować swoje łaziki. Była to dosyć niepokojąca informacja zważywszy na to, że nieubłaganie zbliżaliśmy się do rozpoczęcia testów sprzętu, na które oczywiście wszystko powinno być już w 100% sprawne. U Polaków wszystkim był jedynie niedokończony bęben i husarskie skrzydła.

Tego dnia pogoda dopisywała, więc postanowiliśmy wybrać się w autokarową podróż po Merritt Island. Po drodze widzieliśmy Vehicle Assembly Building - biało-szary budynek z wielką flagą USA i logo NASA na elewacji głównej ściany, gdzie montowane są kosmiczne pojazdy.
Zadziwiać może występująca na Florydzie różnorodna przyroda, zupełnie inna niż ta, do której przyzwyczaił nas europejski klimat umiarkowany. Obecnie panuje tu pora deszczowa, więc wszystkie rośliny są zazielenione, a jeśli akurat nie ma ulewy, można spotkać zwierzęta nie występujące w Polsce; w szczególności różne ptaki drapieżne. Prawdziwą atrakcją tamtych okolic są orły - zarówno białe, jak i brązowe; sępy, pelikany, a także aligatory. Niestety nie spotkaliśmy ich wszystkich, a wyobrażając sobie spotkanie z tym ostatnim, rozsądniej dojść do wniosku, że nie ma czego żałować.
Miejscem docelowym wycieczki autobusowej było Centrum Apollo i Saturna V. Po wejściu do tego budynku najpierw oglądamy filmy wprowadzające nas w życie lat 60-tych. Widzimy Beatlesów, Elvisa, ówczesne samochody, a w końcu również pierwsze amerykańskie próby rozpoczęcia eksploracji kosmosu i kolejne duże sukcesy Związku Radzieckiego, za którym projekty Amerykanów długo pozostawały w tyle. Później widzimy jak kończy się kosmiczna dominacja ZSSR dzięki nasowskim programom Mercury (Alan Shepard jako pierwszy Amerykanin w kosmosie podczas misji Mercury 3, John Glenn podczas Mercury 6 wykonuje udany lot orbitalny), a następnie Gemini (pierwszy nieradziecki spacer kosmiczny White'a podczas misji Gemini 4). Dochodząc do wątku programu Apollo kończącego złą passę Ameryki, przemieszczamy się do innego pomieszczenia, gdzie wystawione jest centrum kontroli lotów Apollo, a w materiałach filmowych widzimy m.in. astronautów zaangażowanych w ten projekt.
Jako swój wielki sukces NASA przedstawiła lot Alana Sheparda i misje Apollo w kierunku Księżyca. Mimo, że dopiero eksploracja Księżyca dała USA zwycięstwo nad Związkiem Radzieckim, nie obyło się bez trudności. W końcu pierwsza misja tego programu była wielką porażką - pożar Apollo 1 pochłonął życie najlepszych astronautów (Edwarda White'a, który odbył 2. na świecie spacer kosmiczny; "Gusa" Grissoma, który zasłynął pożerając kanapkę na orbicie okołoziemskiej w kapsule Gemini 3; a także Rogera Chaffee, którego miała to być pierwsza misja, choć mając już spore zasługi, został uhonorowany poprzez nazwanie jednej z gwiazd w Żaglu Regor - czytane wspak daje nam jego imię). Później, jak wiemy, pierwsze osiągnięcie orbity Księżyca przez Apollo 8, Apollo 11 lądujące na Księżycu i powracające na Ziemię oraz słynne problemy Apollo 13 i apel "Failure is not an option".

 

dscf2827r.jpg

Oddzielną halę w Apollo and Saturn V Center zajmuje rakieta Saturn V. Dopiero po obejrzeniu tej maszyny w całości można wyobrazić sobie jak wielka moc w niej drzemie. Musiała w końcu bezpiecznie wynieść poza ziemską orbitę ludzi na pokładzie statków programu Apollo. Kapsuły używane podczas tej misji , kombinezony astronautów i ekwipunek, który zabierali ze sobą w kosmos stanowią kolejną część wystawy. Ponadto jest tam również łazik księżycowy - taki jak te używane podczas lądowania ludzi na Księżycu. Dodatkową atrakcją, aczkolwiek już nie tak kosmiczną, jest oryginalny bus, którym transportowano astronautów na miejsce wylotu. Na osoby zaspokajające głód eksploracji kosmosu, lecz z pustym żołądkiem czeka Moon Cafe, a wszyscy zauroczeni Centrum Kennedy'ego mogą oddać się zakupom w sklepie z pamiątkami.
Już w Kennedy Space Center Visitor Complex widzieliśmy stoisko promu Atlantis w trakcie budowy. Na razie postawione są jedynie rakiety, a dobudowywany jest zbiornik z paliwem. Całość razem z wahadłowcem ma być wystawiona dla zwiedzających latem tego roku.

 

 

Dzień Czwarty - 22.05.2013: "Failure is not an option", czyli Husaria kontratakuje

Konkurs łazików NASA Lunabotics Mining Competition trwa w najlepsze. Niestety drużyna z Polski boryka się ze sporymi problemami - paczka zawierająca najwięcej części do wykonania robota nadal się nie odnalazła i już raczej nikt nie skrywa nadziei, że się odnajdzie. Co w takim wypadku pozostaje drużynie Husara? Na pewno nie poddanie się bez walki. Nad stoiskiem polskich studentów zawisł słynny cytat z Apollo 13: "Failure is not an option", a oni wciąż pełni zapału mają nadzieję na uratowanie jedynej europejskiej drużyny w tegorocznej odsłonie konkursu łazików. Wykorzystując części, jakie posiadali, stworzyli coś trochę przypominającego łazika - miało koło kopiące, zbiornik na rygolit i dwa kółka.

My natomiast udaliśmy się do kina IMAX w KSC na film opowiadający o Kosmicznym Teleskopie Hubble'a. Z filmu można dowiedzieć się oczywiście sporo na temat pracy teleskopu i zobaczyć hubble'owskie obrazy w 3D lecz największe wrażenie robią momenty dokumentujące misje naprawcze. Pierwsza z nich (STS-61) odbyła się w 1993 i polegała na zamontowaniu modułu COSTAR, mającego za zadanie korygować obraz źle wykonanego lustra teleskopu. Kolejne przyrządy dołączano jeszcze w 1997 roku podczas misji STS-82 promu Discovery. Dwa lata później wykonano jeszcze niezbędne naprawy w ramach misji STS-103, a 1 marca 2002 r. odbyła się ostatnia szczęśliwa misja wahadłowca Columbia (STS-109) dokładnie rok przed katastrofą, w wyniku której zginęło siedmioro astronautów. Ostatnia misja serwisowa (STS-125) odbyła się w roku 2009 i do jej głównych celów należała m.in. zainstalowanie bardzo dokładnego spektografu, a także kamera WFD3. Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że jako środek ostrożności po katastrofie promu Columbia, Atlantis podczas STS-125 był ubezpieczany przez Endeavour, który w razie jakichkolwiek problemów miał wylecieć pod szyldem misji ratunkowej STS-400. Na szczęście dodatkowe wsparcie nie było konieczne. Z kolei poświęcenie i precyzja z jaką astronauci musieli pracować nad bardzo delikatnym instrumentem podczas wszystkich misji naprawczych zasługują na wielkie uznanie.


Później poszliśmy do części edukacyjnej Centrum Kennedy'ego, gdzie kolejny raz po finałach konkursu Astrobot, spotkaliśmy się z klockami Lego Mindstorms. Spędziliśmy ten czas w miłym towarzystwie pań, które tam pracują. Zostaliśmy nawet docenieni poprzez małe upominki.
Ostatni dzień wizyty w Kennedy Space Center Visitor Complex nie mógł obyć się bez zakupów souvenirów od NASA.

 

Dzień Piąty - 23.05.2013: Delta IV na LC-37 jak na wyciągnięcie dłoni,

czyli wycieczka po Air Force Space and Missile Museum

Dzięki pomocy Pana Marka Cyzio wybraliśmy się do Air Force Space and Missile Museum, gdzie głównymi atrakcjami są różnego rodzaju rakiety. Jest to również miejsce, z którego rozpoczynały się pierwsze amerykańskie misje kosmiczne.
Zaraz po wejściu do pierwszego pomieszczenia muzeum, naszym oczom ukazuje się wysoki aż po sufit silnik rakiety V-2. Była to pierwsza na świecie udana rakieta z pociskiem balistycznym, wykorzystywana podczas II Wojny Światowej przez wojska III Rzeszy, zaprojektowana przez zespół inżynierów Wernera von Brauna - jednego z najlepszych konstruktorów rakiet w NASA, jeśli nie najlepszych na świecie. Był to również pierwszy pocisk w historii ludzkości, który przekroczył linię Karmana.
Obok wielkiego V-2 ustawiono oryginalnych rozmiarów replikę rakiety Goddarda. Wynalazek amerykańskiego konstruktora nadał początek erze lepszych, bardziej wydajnych rakiet napędzanych ciekłym paliwem. Co ciekawe, w pierwowzorze swojej rakiety Goddard umieścił silnik na jej szczycie, a zbiorniki z paliwem i ciekłym tlenem poniżej.
Pomiędzy wejściem do budynku, a przejściem do innego pomieszczenia znajduje się jeszcze RATO (Rocket Assisted Take Off), czyli mniejsza rakieta służąca jako pomoc przy starcie dużego i obciążonego sprzętu. W tym przypadku była to rakieta wyprodukowana przez amerykańskiego producenta rakiet Thiokol, służąca przy wystrzeliwaniu uskrzydlonego pocisku Mace.
W następnym pokoju znajdowała się konsola unieszkodliwiania rakiet, służąca w przypadku zboczenia jakiejś rakiety z kursu. Wtedy dyżurująca tam osoba naciska przycisk samozniszczenia sprzętu, unikając tym samym konsekwencji niekontrolowanego spadku takiej jednostki.
Można było zobaczyć również rakietę Arcas i małą wystawę poświęconą serii rakiet Delta.
Z kolei w ostatnim pokoju (tzw. Schriever Room) umieszczono w gablocie wystawę używanych przez Amerykanów rakiet oraz oryginalną kapsułę Gemini. Kapsuła odbyła aż 2 loty w kosmos: pierwszy raz jako Gemini 2 w 1965 r. spędziła 19 minut w kosmosie, testując urządzenia podtrzymujące życie i osłony termiczne, a rok później siły powietrzne USA wysłały ją ponownie wraz z instrumentami Manned Orbiting Laboratory (MOL) w ramach testu tej technologii. Za sterami kapsuły nigdy nie zasiadł żaden astronauta, mimo jej pierwotnego przeznaczenia do lotów załogowych. Z tego powodu pojawiły się problemy podczas misji kapsuły dla US Air Force, ponieważ poprawne umieszczenie w środku instrumentów MOL wymagało zrobienia dziury z tyłu maszyny. Istniały obawy, że przez tą dziurę osłony termiczne nie będą wykonywały swojej pracy odpowiednio dobrze w trakcie lotu, lecz ostatecznie kapsuła w całości powróciła na Ziemię.

Po wejściu do kolejnego budynku obok wystaw na temat kobiet i małp w kosmosie widzimy m.in. Explorera 1 - pierwszego amerykańskiego satelitę wystrzelonego w 1958 roku, a także wiele fotografii ze startów rakiet z LC-26.
Później wchodzimy do pomieszczenia, z którego nadzorowano starty rakiet z pobliskich platform, jeszcze za czasów Wernera von Brauna. Znajdują się tam konsole sterownicze, radia, monitory i wielkie komputery. W czasie startów, pracowników od wystrzelanej rakiety dzieliły grube ściany i wielowarstwowe małe okna. Pomieszczenie było również szczelne przed powietrzem z zewnątrz.

Ostatnią atrakcją Air Force Space and Missile Museum był Rocket Garden. Znajdują się tam platformy, z których wystrzeliwane były rakiety Redstone w ramach misji Mercury; LC-17, z którego startowały Delty oraz LC-5/6, skąd również startowały rakiety Redstone, a także Jupiter i Juno. Z LC-5 w 1961 r. rakieta Redstone wyniosła w kosmos pierwszego amerykańskiego astronautę Alana Sheparda.
Przy wejściu na teren muzeum znajdował się jeszcze samosterujący pocisk Navaho, który z założenia miał przenosić głowice termojądrowe, lecz po 11 latach prac nad pociskiem, w 1957 r. podjęto decyzję o zakończeniu tego projektu. Automatyczne sterowanie Navaho odbywało się poprzez astronawigację - nawet w dzień lokalizował on poszczególne gwiazdy na niebie i przeprowadzał niezbędne korekty lotu.astroccafsl21.jpg
Oprócz tego, muzeum posiada kolejną groźną broń - Pershing II. Pojazd z załadowaną wyrzutnią pocisków balistycznych średniego zasięgu jest unieruchomiony. Zgodnie z podpisaną w 1987 r. umową pomiędzy USA a ZSSR, wszystkie pociski Pershing musiały zostać zniszczone do 1991 r. poprzez wypalenie paliwa i zmiażdżenie. Z kolei 15 sztuk zostało unieszkodliwione przez rozebranie i wystawienie w muzeach.
Za Pershingiem II znajdują się dolne człony rakiety Delta IV - tej samej, której start wraz z satelitą WGS-5 jest systematycznie przekładany.

Następnie autokarem udaliśmy się do latarni Cape Canaveral Lighthouse liczącej sobie już ok. 200 lat. Konstrukcja jest w całości metalowa i stanowi jedną z nielicznych latarni w tym regionie. Obecnie utrzymaniem jej porządku zajmują się wolontariusze, którzy również oprowadzają po niej i są prawdziwą bazą wiedzy na jej temat, choć jak sami przyznają, nie wiedzą ile osób było zaangażowanych we wzniesienie tej wysokiej budowli.

Na pożegnanie z terenem wojsk powietrznych USA, wybraliśmy się w miejsce startu Delty IV. Widzieliśmy tę rakietę w przeddzień startu – była jeszcze osłonięta i niezatankowana. Zrobiła na nas wielkie wrażenie, bo z odległości ok. 3 km mogliśmy dostrzec mnóstwo szczegółów. Po wizycie w KSC już chyba nikogo nie zdziwiły rozmiary rakiety, ale ona sama mimo, że sprawiająca wrażenie lekkiej, musiała mieć aż 4 rakiety pomocnicze żeby poprawnie przebyć start (była to wersja Medium+(5,4) Delty IV). Samo wystrzelenie rakiety miało odbyć się w środę 22.05, lecz wówczas przełożono je na 23.05, a następnie problemy z jej odsłonięciem zmusiły do ostatecznego zatwierdzenia daty startu na 24.05.

Miejsce, z którego obserwowaliśmy Deltę IV w przeddzień starty to również znaczący punkt na mapie w historii NASA. Bowiem właśnie z Launch Complex 39 odbywały się starty Saturna V i kapsuł misji Apollo z astronautami na pokładzie. Tam swoje ostatnie kroki na Ziemi przed postawieniem stopy na Księżycu odbył Neil Armstrong i Buzz Aldrin. Ponadto piękne oceaniczne krajobrazy i niezmieniona niczym plaża (zamknięta dla turystów) – wszystko to przyprawia zwiedzających w szczególny nastrój.

 

Dzień Szósty - 24.05.2013: "We have lift off Delta IV rocket"

Rano pojechaliśmy do oddalonej o 80 mil (ok. 130 km) od Cocoa Beach Daytony Beach. Główną atrakcją tego miasta był oczywiście znany tor wyścigowy Daytona International Speedway, na którym rozgrywane są prestiżowe zawody NASCAR. Przed południem opuściliśmy tor, aby skorzystać również z tamtejszej plaży. Trafiliśmy akurat na odpływ kiedy odsłonięta była znaczna część płytkiego szelfu. Z biegiem czasu ocean powracał, przykrywając wilgotny piasek. Po południu powróciliśmy jeszcze na słynny owal, aby odbyć przejażdżkę po torze. Widzieliśmy zawodowych kierowców w trakcie treningu, a na koniec odwiedziliśmy jeszcze małe muzeum poświęcone Daytona International Speedway i serii wyścigowej NASCAR. Później wróciliśmy do hotelu w Cocoa Beach.
schowek01jl.jpg
Po godzinie 19 spotkaliśmy się wszyscy razem z polskimi uczestnikami konkursu NASA Lunabotics Mining Competition po drugiej stronie Banana River przechodzącej przez wyspę Merritt Island, około 20 km od LC-39, z którego miał odbyć się start rakiety Delta IV Medium +(5,4)

 



Delta IV to jedna najczęściej używanych rakiet w XXI wieku. Począwszy od 20 listopada 2002 r. obyły się 22 starty różnych wersji Delty IV (od najmniejszej używanej Medium do Heavy). Każda z modyfikacji wersji Medium posiada mniejsze rakiety pomocnicze GEM-60: Medium +(4,2) i +(5,2) mają ich po 2, natomiast Medium +(5,4) aż 4 (pierwszy i najmniejszy model Delta IV Medium nie jest wyposażony w rakiety pomocnicze). Z kolei największy model - Delta IV Heavy wyposażona jest w 3 wielkie CBC (Common Booster Core). Przez niecałe 11 lat eksploatacji rakiet Delta IV, nie doszło do żadnej katastrofy, wszystkie starty przebiegły pomyślnie.

 

divwgs5launch06.jpg

 

Rakietą, którą mieliśmy okazję zobaczyć startującą była Delta IV Medium +(5,4) wynosząca na GTO wojskowego satelitę WGS-5. Było to pierwsze w tym roku wystrzelenie Delty, tydzień po launchu Atlasa V z pobliskiej platformy LC-41. Start odbył się planowo około godziny 20:30 lokalnego czasu (ok. 2:30 w Polsce). Najpierw zobaczyliśmy błysk spowodowany włączeniem silników, oświetlający całą platformę startową, a następnie sama rakieta unosząca się w powietrze ukazała się naszym oczom jako jaskrawo pomarańczowe źródło światła, jaśniejsze nawet od Słońca, które chwilę wcześniej zaszło pod horyzont. Początkowo powoli wznosiła się ku górze, z czasem wydawała się coraz bardziej przyspieszać. Rakieta nabierając wysokości, stawała się coraz mniejszym punktem na niebie. Z północnego-zachodu przywędrowała w okolice zenitu, gdzie po jakimś czasie od największego punktu światła oderwały się 4 fragmenty. Były to rakiety pomocnicze GEM-60. Kiedy Delta IV stała się już zbyt ciemna, aby dostrzec jakiekolwiek szczegóły, odłączyła się osłona satelity (ok. 3 min. po starcie), a następnie Common Booster Core (pierwszy człon) w 4. minucie od startu. Drugi człon rakiety - Delta Cryogenic Second Stage poprawnie wyniósł wojskowego satelitę WGS-5 na geostacjonarną orbitę transferową.
22. misja rakiety Delta IV i 3. misja modelu Medium +(5,4) zakończona sukcesem.

 

Dzień Siódmy - 25.05.2013: Uroki Cocoa Beach

W czasie ostatniej pełnej doby na Florydzie, wszyscy odczuliśmy konsekwencje opalania na Daytona Beach. Nie zdecydowaliśmy się więc na nic więcej poza przejażdżką po najbliższej okolicy. W centrum Cocoa Beach zrobiliśmy zakupy - była to ostatnia okazja żeby pozyskać miejscowe pamiątki, a następnie pojechaliśmy jeszcze do Merritt Island na Merritt Island Mall, czyli wielkie centrum handlowe. Sobota była chyba najcieplejszym dniem ze wszystkich podczas naszego pobytu, dlatego nie ryzykowaliśmy już wychodzenia po południu na piękną plażę w Cocoa Beach, znajdującą się bardzo blisko naszego hotelu.

Wieczorem spotkaliśmy się na pożegnalnej kolacji w pizzerii z Panem Markiem Cyzio i studentami Politechniki Warszawskiej, którzy po konkursie łazików jeszcze nie wrócili do Polski. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to już koniec wspaniałej wycieczki. Podczas naszego obżerania się 24-calową pizzą, w lokalu świetnie śpiewał młody wokalista. Miło poczułem się kiedy zaskoczył mnie dosyć dobry coverem "Imagine" Johna Lennona - mojej ulubionej piosenki.

 

Dzień Ósmy - 26.05.2013: Wieżowce z Miami i Księżyc z Jumbo Jeta - wracamy do Polski

Rano zabraliśmy ze sobą wszystkie walizki i opuściliśmy Cocoa Beach FL. Po 3 godzinach jazdy samochodem byliśmy już w słonecznym Miami. Tam przeszliśmy odprawę na lotnisku i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Europy samolotem Boeing 747-400 linii Air France. Rozpoczęliśmy lot na wschód po południu, więc szybko zastała nas noc. Dopiero w świetle pełnego Księżyca, wiszącego ponad chmurami, zdałem sobie sprawę, że właśnie skończyło się coś wyjątkowego. Po wylądowaniu w zimniejszym o ponad 10°C Paryżu przesiedliśmy się do Airbusa A318, którym dotarliśmy do Warszawy, gdzie z kolei ubyło kolejnych 5°C i dodatkowo padał deszcz.
Europa zimno nas przywitała, ale Polska chyba chciała po prostu wylać na nas swoje żale.

 

divwgs5launch06.jpgDSCF2655.JPGDSCF2669.JPGDSCF2725.JPGDSCF2788.JPGDSCF2795.JPGDSCF2876.JPGDSCF2983.JPGDSCF2997.JPGDSCF3006.JPG

  • Lubię 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.