Jestem świeżutko po koncercie. Wrażenia? Pierwsze to takie, jakbym miał znów 20 lat. Nawet nie przypuszczałem będąc w tym wieku, że kiedykolwiek zobaczę go na żywo. Pamiętam czasy, kiedy słuchałem kaset na decku Kasprzaka podłączonego do radia Amator 2 z 15W głośnikami.... A dzisiaj zagrał świetny koncert "Oxygene". Był on zwieńczeniem jego trasy koncertowej. Jak sam podkreślał, po raz pierwszy zagra kompozycję jako całość. Wykorzystywał kawałki z tej płyty w innych koncertach, lecz nigdy nie zdarzyło mu się aby zagrał tylko płytę "Oxygene". Aby utrzymać klimat tej ponad trzydziestoletniej płyty, cały koncert zagrał na ŻYWO!!!! bez żadnych komputerów, na instrumentach z epoki. Stare, analogowe Korgi, Rolandy... ehh... brzmienie... bez sampli i innych bzdetów. A razem z nim grało jeszcze tylko trzech muzyków. Dodatkowo występ był bardzo kameralny, bo co to dla niego jest ok. sześciotysięczna publiczność, kiedy potrafił zebrać na Placu Czerwonym w Moskwie TRZY I PÓŁ MILIONA LUDZI!!!!
Zaczęło się od strojenia instrumentów. Potem niepostrzeżenie przeszedł do pierwszego utworu. Publika jakby trochę zaspała czekając na początek koncertu, który właśnie się zaczął. Po kolei leciały wszystkie kawałki, a ludzie rozkręcali się coraz bardziej. Na oklaski jednak nie było miejsca, ponieważ grał bez przerw. Jean biegał po całej scenie i zagrzewał publiczność do zabawy. Zagrał całą płytę "Oxygene" praktycznie w taki sposób, jak 30 lat temu. I chwała mu za to. Na koniec dorzucił jeszcze jeden utwór z "Oxygene 7-13", konkretnie "O 12". Pożegnawszy się z publicznością wyszedł. Ale ludzie są przyzwyczajeni do bisów. Długo krzycząc i gwiżdżąc próbowali wywołać artystę znów na scenę.I niestety musiał skapitulować. Dwa razy. Ogólnie koncert był super. Fani gatunku, którzy nie byli - niech żałują. Ci, którzy o nim nie słyszeli (jest ktoś taki?) - też.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę Go w akcji w mniej kameralnym widowisku.