Skocz do zawartości

Behlur_Olderys

Moderator
  • Postów

    5 193
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Odpowiedzi opublikowane przez Behlur_Olderys

  1. Ekologu, możesz wnikać w szczegóły analogii, ale to tylko analogie. Ja też nie jestem w stanie wymyśleć 100% dobrej analogii, ale to argument co najwyżej za ułomnością mojej wyobraźni.

    Jeszcze raz podkreślam, ja nie chcę tutaj niczego dowodzić, tylko przedstawić swoje wyobrażenie. Nie mam problemu z wyobrażeniem sobie bytu nadprzyrodzonego, który dzięki jakiejś niewyobrażalnej perspektywie pojmuje nieskończoność. Nie nakładam na ten byt żadnego ograniczenia. Skoro już wierzę w istnienie bytu nadprzyrodzonego, to proszę mi pozwolić wyobrażać go sobie tak absurdalnie wszechmogący i wszechwiedzący, jak tylko chcę. Jedyne, co mogę obiektywnie stwierdzić, to że moim zdaniem sedno "przewidywania przyszłości" jaką przypisuje się Bogu wydaje mi się nie tyle znaniem punktowej przyszłości i konkretnych wyborów, co znajomości nieskończonego drzewa możliwości i widzenia przyszłości w konsekwencji każdego wyboru, z każdego możliwego punktu widzenia czy też układu odniesienia. Niemożliwość czy też nieskończoność takiego wyobrażenia zupełnie mnie nie obchodzi, bo zaczynam - jako od aksjomatu - od istnienia bytu nadprzyrodzonego o nieskończonych, pozalogicznych możliwościach. Aksjomat biorę na wiarę, korzystam tutaj z wolności człowieka do poglądów nie do udowodnienia, cechy odróżniającej człowieka od maszyn i zwierząt, możliwości zachowań nielogicznych będącej dla mnie sednem człowieczeństwa.

    Pozdrawiam

    • Lubię 1
  2. Wszechwiedzący, czemu nie? Skoro widzisz partię aż do końca (takie było moje założenie: nie "bardzo dużo" tylko wszystkie ruchy naprzód) to jaką robi Ci różnicę, jaki będzie konkretny ruch? Wiesz wszystko.

    Co więcej, dokonując zwykłych ruchów możesz dowolnie wpływać na wynik rozgrywki.

    Dla Ciebie to może być kosmita, ja nie chcę Ci narzucać jakiejkolwiek interpretacji. Opisuję tylko swoje wrażenie. Jest to rodzaj kwantowego zegarmistrza Laplace'a. Czy do poznania wzoru interferencyjnego potrzebujesz wiedzieć, przez którą szczelinę przeleci foton?

  3. odświeżam wątek ze względu na poboczny tor dyskusji nt. ewolucji.

    Chciałbym tylko odpowiedzieć na jedną rzecz:

     

    Behlurze, dla Ciebie "oczywiście" istnieje wszechmocny i (jak rozumiem) sam przypadek mógł nie wystarczyć (na drodze od BigBangu do życia lecz jakiś wstępny plan/ustawienie) ale można z tym polemizować bo nikt i nic nie może być aż tak wszechmocne aby przewidzieć czyli rozpoznać całą nieskończoną przyszłość bo ta (z definicji) nie ma końca (ponadto gdyby nawet zignorować tę niemożność to z kolei bez sensu byłoby tak zwane karanie "za grzechy" - znane wszak z góry o każdym osobniku - obecne we wspomnianych przez Ciebie obu systemach wierzeń). TAK CZY SIAK ewolucja kosmosu (i życia) może trwać w nieskończoność i jako taka nie mogła być zaplanowana przez nikogo tylko musi odbywać się na zasadach przypadku bez wiedzy do czego doprowadzi za bilion bilionów bilionów lat do potęgi bilion bilonowej itd. itd. itd. zawsze istniej jakiś dalszy nie rozpatrzony moment, dalszy od wszystkich rozpatrzonych.

    Jeżeli chcesz to skomentować "pozaewolucyjnie" to dokładnie pasuje do takiej polemiki tego ten wątek i post - tam zapraszam Cię i innych:

     

     

    1. "Nikt i nic nie może być aż tak wszechmocne" - no, tutaj to jedziesz po bandzie. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć: szereg nieskończony nigdy nie może być zbieżny, bo zawsze znajdzie się jeszcze jeden malutki kawałek, który trzeba na koniec dodać... Mogę sobie wierzyć w Boga tak wszechmocnego i wszechwiedzącego, jak tylko chcę, i nieskończoność wszechświata czy jego możliwych do rozegrania scenariuszy jest dla mnie takim samym problemem, jak nieskończoność kroków, w których zając jednak prześciga żółwia :)

     

    2. Argument z karaniem za grzechy to ignorancja z Twojej strony i nawet nie chcę tego komentować, bo nie mogę od Ciebie przecież wymagać znajomości katechizmu czy Ewangelii. Poza tym mieszasz go niepotrzebnie do argumentu o zupełnie innym kalibrze.

     

    3, najważniejszy punkt.

    Jeśli miałbyś w głowie jakiś ultra super komputer, to granie w szachy nie byłoby dla Ciebie rozrywką. Dlaczego?

    Bo na każdy możliwy ruch przeciwnika znałbyś dokładnie wszystkie możliwe scenariusze. Każde posunięcie prowadziłoby do Twojej wygranej, a przynajmniej do wyniku z góry znanego.

    Oczywiście nie odebrałoby to Twojemu przeciwnikowi wolnej woli. Nie wiedziałbyś jaki wybierze KONKRETNY ruch, ale i tak wiedziałbyś, jaki będzie rezultat niezależnie od posunięcia.

    Bóg nie musi znać przyszłości, wystarczy, że zna zasady gry. Przy założeniu jakie poczyniam - gdzie możliwości Boga nie są ograniczone, zgodnie z wyznaniem wiary - jest to dla mnie model na tyle spójny, że wiarygodny, choć oczywiście nie dowodzi, że Bóg istnieje, czy też nie.

     

    • Lubię 2
  4. ekologu, chciałem tylko zaznaczyć, iż artykuł o który mówisz nie jest pisany wprost o ewolucji, a o religii.

    Tam jest tylko napisane, że 90% z tych naukowców jest ateistami, co akurat wcale mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę specyfikę społeczeństwa USA.

    Osobiście jestem jak najbardziej wierzący, a przy tym 100% za ewolucją, zresztą taka jest doktryna np. w katolicyzmie, natomiast w Stanach przeważająca religia to protestantyzm w różnych formach, wydaje mi się, że tam postawienie się po stronie ateizm/religia jest częścią kultury naukowej czy też rodzajem potwierdzenia w toczącej się (o dziwo, chyba tylko w Stanach) debaty ewolucjonizm/kreacjonizm.

    Moim zdaniem to skrajna ignorancja i niedocenienie konceptu wszechmogącego Boga, jeśli ktoś mówi, że stworzenie świata naprawdę trwało 7 dni, a miliardy lat trwania Wszechświata i ewolucja to wymysł naukowców. Czemu mój ograniczony umysł ma narzucać Bogu narzędzia działania?

    Ale to tak na marginesie, bo nie chcę zaczynać dysputy religia/nauka, to są dyskusje dla ludzi, którzy chcą uprościć świat ponad potrzebę :)

    Z drugiej strony i wracając do tego, co napisał Maciek7373: nie da się ukryć, iż początkowy stan wszechświata był zaskakująco uporządkowany, o czym świadczą wyniki eksperymentu COBE, a jednak siłą samej 2-giej zasady termodynamiki z tej gorącej "kuli ognia" pojawiło się życie, jest to z pewnością zdumiewające.

    • Lubię 3
  5. Tak czy inaczej, chciałbym sprzęt łatwy do szybkich obserwacji.

     

     

    Proponuję lornetkę. W tych kategoriach nic nie przebije dobrej lornetki, może na żurawiu? Fujinon 16x70 można czasem za 3k znaleźć:)

     

    Ewentualnie doradziłbym rozsuwaną syntę 8" + GOTO + jakieś dobre okulary (ES-y?), jeśli ważna jest elastyczność powiększeń i wygoda. Zmieści się na tylnym siedzeniu. Nie demonizowałbym tego czasu na schłodzenie lustra - to nie jest tak, że z "ciepłym" lustrem nic nie zobaczysz! Z całym szacunkiem, ale osoba niedoświadczona i jednocześnie wymagająca to dziwne połączenie.

     

    Do początków astrofoto odradzałbym strzelanie z teleskopu czy montażu, moim zdaniem wystarczy na początek ciemne miejsce, jasny obiektyw i statyw. Jeśli nie zniechęcisz się taką najprostszą formą, to będziesz wiedział, na co dalej wydawać pieniądze ;) Sprzęt tutaj to nie wszystko, ważna jest też obróbka, a tego trzeba się nauczyć.

     

  6.  

    Oczywiście kryterium zasadnicze, to spełnienie zasady zachowania energii. Tu jednak nie chodzi o łączną energię, która musi być zachowana, a wyłącznie o energię wiązania grawitacyjnego. Abstrahujmy od pozostałych form energii.

    Czyli E = mc^2, ale tylko dla klasycznej energii potencjalnej w polu grawitacyjnym, ale dla energii kinetycznej już nie. W takim razie łamiemy zasadę zachowania energii, bo taka zasada obowiązuje tylko dla sumy energii potencjalnej i kinetycznej. Mógłbym sformułować teorię, w której z kolei ignorowałbym energię potencjalną, skupił się na energii kinetycznej, której przypisałbym jakąś magiczną moc wyjaśniania całej fizyki, i doszedłbym do identycznych wniosków, co autor, dopóki stosowałbym (błędne!) wzory klasyczne. To droga donikąd.

     

    I jeszcze jedna uwaga:

     

    Należałoby zbadać, czy w przypadku tego dosyć ciasnego układu i zgodnie ze zmodyfikowanym prawem newtonowskim, pojawi się znany efekt z perihelium.

    Jeśli tak, to mamy potwierdzenie postulowanej tu dualności grawitacji, w tym, istnienia defektu masy grawitacyjnej układu (oczywiście jako całości)

    Nawet jeśli tu czy tam jest jakaś nieścisłość, a nawet błąd, to otwiera się wspaniała szansa badawcza, której już negować nie można z pozycji teorii zastanych, gdyż zasięg ich adekwatności nie sięga aż tak głęboko.

     

     

    Czyli z jednej strony należy sprawdzić, czy się potwierdza - jeśli tak, to wzmacniamy teorię.

    Ale z drugiej strony ewentualny błąd - niespodzianka - też potwierdza wartość teorii. Czyli teoria ta jest wartościowa obojętnie od tego, czy daje przewidywania błędne czy nie. To zły znak...

     

    Oczywiście w przypadku Merkurego prawdziwy jest jeden wzór:

    6c040f4e2471b63155b81a65c5df4378.png

     

    Jeśli ktoś go już zna, to może go wyprowadzić w dowolnie pokręcony sposób, lub nawet stawiając go jako aksjomat nowej teorii. Nie ma tutaj przecież zbyt wiele zmiennych, metodą prób i błędów można sobie włożyć pewne wartości. Ale ścisłe wyprowadzenie daje tylko metryka Schwarzschilda, i jakimś cudem poznano go dopiero po 1915 roku. Czy teoria plankonów też podaje ścisłe wyprowadzenie tego wzoru? Jeśli tak, to proszę o takowe, byle ścisłe.

     

    Teorii kwantowej grawitacji jest multum, ponad 20, superstruny to tylko jedna z nich. Każda jest sformułowana ściślej, niż plankony. Każda natrafia na tą samą ścianę: brak weryfikalności. Mamy dwadzieścia kandydatek na Kopciuszka, ale żadnych pantofelków do sprawdzenia.

     

    Jeśli istotą teorii plankonów jest odpychanie grawitacyjne oraz relacyjność rzeczywistości, to widzę delikatną zbieżność w rezultatach do teorii Einsteina-Cartana, a w założeniach do Brans-Dickego. Niestety, autor nie komentuje ani nie cytuje ani jednego, ani drugiego. Tak, jakby nie miał pojęcia o ich istnieniu. Kolejny gwóźdź do trumny. Czy autor nie boi się, że wyważa już otwarte drzwi?

     

    I podsumowując:

    To świetnie, że można na każdą rzecz spojrzeć z wielu stron. Na pewno przełom w fizyce teoretycznej dokona się przez zmianę postrzegania bardziej niż przez zmianę w obliczeniach. Tutaj się zgadzam. Na pewno odmienny punkt widzenia jest bardzo wartościowy przy tworzeniu teorii. Ale teoria budowana na błędnych obliczeniach może być słuszna jedynie z punktu widzenia cokolwiek ograniczonej filozofii, jak mechanika Arystotelesa czy paradoksy Zenona. Z kolei bez obserwacji będzie tylko kolejnym Kopciuszkiem czekającym na pantofelek eksperymentu, nie do odróżnienia od dziesiątków innych, wcale nie wyjątkowym.

     

  7. Ale trzeba uzbroić się w cierpliwość i przestudiować całość. Na wiele pytań znajdziecie odpowiedzi w kolejnych artykułach. Znajdziecie też pytania, których dotąd nie zadawano. A jeśli czegoś tam brak, to rzecz tę, dzięki Wam, będzie można naprawić. Przekonacie się, że koncepcja ta prowadzi do alternatywnego modelu Wszechświata, modelu antycypującego znane fakty i falsyfikowalnego. To przecież najważniejsze.

    Behlur-Olderys. Czy zatem chodzi o kpinę z poważnej nauki?

     

    Niestety, wnioskowanie z błędnych założeń (odrzucenie energii kinetycznej, mieszanie pojęć klasycznych i relatywistycznych) jest z góry skazane na porażkę.

    Wcale nie wydaje mi się, żeby doprowadzanie do modelu antycypującego znane fakty i falsyfikowalnego było najważniejsze. Moim zdaniem najważniejsza jest ścisłość pojęciowa i obliczeniowa na każdym etapie, w szczególności na samym początku, a jak już wspomniałem, bardzo tego w artykułach brakuje, co prowadzi do wytkniętych przeze mnie oczywistych błędów.

    Zresztą powtarzanie falsyfikowalności modelu jak mantry wcale nie spowoduje, że taki się stanie. Moim zdaniem już na poziomie pierwszego artykułu cała teoria jest nie tyle falsyfikowalna, co po prostu fałszywa.

    Czy chodzi o kpinę z poważnej nauki? Tak. Bo wydaje mi się, że ktoś wpadł na pomysł, że skoro nie daje sobie rady z poważną matematyką, jaka jest obecnie używana w publikacjach naukowych, to wymyśli sobie teorię bazującą na gimnazjalnych wzorach, podstawi kilka wartości na oślep tak, żeby niby zmieniając interpretację wyszła mu "antycypacja znanych faktów", i okrasi to pseudofilozoficznymi rozważaniami, i to sprawi, że będzie w oczach ludzi niezwiązanych z tematem autorytetem i naukowcem. Dla mnie to kpina. Wyczuwam tu kolejny trolling i próbę przebicia swoich nic nie wartych rozmyślań na poważnym forum, żeby dodać sobie kurażu i zwiększyć visibility w internecie. Ja już się nie daję na coś takiego nabrać. Pozdrawiam.

    • Lubię 3
  8. 1. "To nie jest tak, że z OTW wynika zakrzywiona przestrzeń. Jest inaczej. Zakładamy już na samym początku, że przestrzeń fizyczna jest zakrzywiona, a równania OTW mówią nam, w jaki sposób dokładnie, i jaki ma to wpływ np, na orbity planet itp."

    Nie napisałem, że zakrzywiona przestrzeń wynika z OTW, ale mniejsza o to. Założenie z góry, że przestrzeń fizyczna jest zakrzywiona oznacza, iż przestrzeń traktowana jest jako byt ontologiczny. Czy absolutnie słusznie? To przecież założenie, a nie wynik empirycznego badania. Sam odpowiedziałeś: "założenie o zakrzywieniu nie ma nic wspólnego z rzeczywistością jako taką. Po prostu jest sposobem na proste liczenie.." Tu się w pełni zgadzam.

    2. Zostawmy r. Poissona i elektromagnetyzm Maxwell'a. Tak na chłopski rozum, osobliwość wynika stąd, że grawitacja jest wyłącznie przyciąganiem – tak się dziś sądzi, niezależnie od tego, czy to Newton, czy Einstein. Sądząc z przedstawionej pracy (szkoda, ze nie mogłeś otworzyć.) grawitacja ma charakter dualny – istnieje też odpychanie, w bardzo krótkim zasięgu. Nie ma więc (sądząc po tym) czarnych dziur syngularnych.

    3. A co do Maxwell'a, elektron wcale nie musi być obiektem punktowym. Po prostu, nasze szkiełko i oko nie jest w stanie badać skali porównywalnej ze skalą Plancka. Tu dotykamy materii skondensowanej. Próby połączenia OTW z mech. kwantową czynione są od dawna, ale nie dają wyników. Pal licho matematykę.

    4. OTW w kosmologii? Cudownie. A co z problemami płaskości i horyzontu? A może jednak rozwój krytyczny jest jedyną istniejącą opcją, a płaskość bierze się stąd, że ekspansja Wszechświata nie jest związana ze zmianami krzywizny riemanowskiej przestrzeni – przecież ma być płaska..., lecz stąd, że Wszechświat rozszerza się ruchami względnymi obiektów.

    5. Co do inflacji – mamy podobne zdanie.

    6. "Połączenie świata kwantowego z grawitacją nie następuje nie dlatego, że nie wiemy, jak to zrobić, lub nie mamy narzędzi."

    Narzedzia chyba już są. Dam Ci inny link, w j.polskim, do innego blogu tegoż autora.

    http://madan945.blogspot.com/2013/08/dualny-charakter-grawitacji.html

     

    Tam znajdziesz też artykuły wskazujące na "narzędzia".

     

    Ad 1. Czyli się zgadzamy. To dobrze.

    Ad 2&3: Zostawmy równanie Poissona?

    Ośmielę się nie zgodzić z tego typu uproszczeniami. Osobliwość nie wynika z wyłącznie przyciągającego charakteru grawitacji - istnieją i "odpychające" osobliwości. Jest to twór matematyczny. Odpychanie grawitacji dla krótkiego zasięgu to tylko propozycja, nie poparta żadnymi sensownymi eksperymentami, nie można jej udowodnić ani zaprzeczyć.

    Pal licho matematykę?

    Równie dobrze możemy w ogóle nie rozmawiać, i uznać, że przedstawiane tutaj tezy są aksjomatami. Osobliwości są związane z matematycznym modelem, a nie z fizyką, którą ten model opisuje. Chłopski rozum i OTW - to nie idzie dobrze w parze.

    Ad 4. Czterowymiarowa przestrzeń może być zakrzywiona, podczas gdy jej trójwymiarowy przekrój będzie płaski. Możesz dokładnie wyjaśnić mi, jaki jest problem płaskości i horyzontu, o którym mówisz?

    Ad 5. Zgadzamy się, to super.

    Ad 6. Tak, jak mówiłem, narzędzi mamy aż nadto, tylko brak obserwacji. Nie mówiłbym tu o problemie teoretycznym, tylko obserwacyjnym. Weryfikacyjnym. Stąd teorie się mnożą, a każda z nich jest tak samo słuszna, bo nieweryfikowalna.

     

    Co do artykułu: nie podoba mi się uproszczone rozumowanie, w którym klasyczne rozumowanie "siły na odległość" przesuwamy w rejony, w których teoria Newtona jest najzupełniej niesłuszna - okolice promienia Schwarzschilda. Bardzo dużo brakuje tu do ścisłości choćby właściwej fizyce, już nie mówiąc o matematyce. To typowe "serwetkowe" obliczenia, moim zdaniem bez wielkiej wartości.

     

    PS - jeszcze po przemyśleniu i wgłębieniu się w tekst.

    Autor na samym początku po prostu "pomija" i to wprost energię kinetyczną. Co się z nią dzieje? Czemu nie pojawia się w obliczeniach?

    Czy dlatego, że dziwnym trafem energia potencjalna jest dokładnie równa energii kinetycznej? Że energia kinetyczna układu Ziemia-Słońce jest dokładnie równa energii potencjalnej tego układu, a zatem ciała te tyle samo "zyskują" masy, co ją "tracą". Moim zdaniem to jawne przeoczenie całkowicie dyskwalifikujące podane tam rozważania, chyba że jest jakiś ukryty motyw nie wyjaśniony w publikacji. Bo w tym momencie wszystkie "defekty masy" biorą w łeb. I ogólnie od tego momentu wszystkie dalsze rozważania czytam z pobłażaniem. Nie znam autora, ale dla mnie ten artykuł to kpina z poważnej nauki.

    • Lubię 5
  9. Witam,

    Jestem nowy.

    Pozwalam sobie, może tylko w charakterze advocatus diaboli, na wyrażenie pewnych wątpliwości dotyczących OTW.

    Przede wszystkim, czy opisuje całą rzeczywistość? Sądzę, że nie. W gruncie rzeczy niewiele uzyskać można, bazując na niej, przy próbie opisu materii skondensowanej. Precież prowadzi do osobliwości, która nie może być realnoscią przyrodniczą. Jak na razie próby połączenia jej z mechaniką kwantową prowadzą do nikąd. Także mechanika kwantowa w skali odpowiednio małej prowadzi do nieoznaczoności tak dużych, że np. nie jest w stanie opisać struktury cząstek elementarnych.

    Grawitacja kwantowa chce połączyć te dwie teorie tam, gdzie się one załamują. Nic dziwnego, że jest nieosiągalna. Nawet nie pomogła teoria superstrun.

    Poza tym OTW rozważa grawitację jako zakrzywienie przestrzeni, a to pociąga za sobą dodatkowe problemy. Także w odniesieniu do zagadnień kosmologicznych. Wprost klasycznym jest problem płaskości.

    Hipoteza inflacji nie rozwiązuje tego problemu, raczej oddala tak, jak my widzimy Ziemię jako płaską.

    Niezależnie od tego, czy przestrzeń jest tworem autonomicznym, czyli bytem ontologicznym. Można np. uważać, że przestrzeń tworzy ruch względny obiektów.

    Proponuję lekturę artykułu, który znalazłem w Bloggerze.pl:

     

    http://chajzar.blogspot.co.il/2016/03/the-dual-nature-of-gravity.html

    Wydaje mi się, że pytanie jest bardzo filozoficzne.

    1.) Czy opisuje całą rzeczywistość? Oczywiście, że nie. Opisuje tylko kilka geometrycznych poprawek do teorii Newtona. Jej celem jest wyrażenie kilku znanych wcześniej praw w ścisłym języku geometrii różniczkowej.

    Chciałbym podkreślić jedną rzecz. To nie jest tak, że z OTW wynika zakrzywiona przestrzeń. Jest inaczej. Zakładamy już na samym początku, że przestrzeń fizyczna jest zakrzywiona, a równania OTW mówią nam, w jaki sposób dokładnie, i jaki ma to wpływ np, na orbity planet itp. Przy czym założenie o zakrzywieniu nie ma nic wspólnego z rzeczywistością jako taką. Po prostu jest sposobem na proste liczenie pewnych wielkości, ułatwia analizę wektorową bez działania na odległość. Osobliwości są też w teorii Newtona, w każdej teorii, w której występuje w tej czy innej postaci równanie Poissona. Pole elektryczne elektronu jest osobliwością przewidzianą przez Maxwella, ale całe szczęście mamy elektrony na Ziemi i możemy sprawdzić, co tam jest w rzeczywistości. Z czarnymi dziurami tak nie jest, ale one też są jedynie osobliwościami rozwiązania równania Poissona, pewnie gdybyśmy mieli taką jedną na Ziemi i moglibyśmy ją zbadać, to zaraz rozwiałyby się wątpliwości. Widzę, że w szerokiej opinii OTW jest traktowane niemal magicznie. A teoria to tylko narzędzie matematyczne.

    2). Materia skondensowana ma swoje metody matematyczne, OTW jest niepotrzebna, wręcz zbędna w jej opisie. Także nie jest to uniwersalna teoria, ale wprowadza pewien uniwersalny język - język analizy tensorowej - do fizyki. Można znaleźć ten język w wielu innych miejscach, gdzie nie budzi żadnych kontrowersji.

    3) OTW nie prowadza żadnych problemów. Każdy model wszechświata można ująć w tą teorię, i od tej strony jest uniwersalna, wręcz stworzona dla kosmologii. Płaski wszechświat to też jakieś rozwiązanie OTW, nie ma tu żadnych sprzeczności teoretycznych. Nie ma rozbieżności modelu z obserwacjami, vide super dokładne wyniki z eksperymentu COBE. Problemem dla naukowców jest dziwne zachowanie wszechświata - jego zaskakująca izotropowość i wspomniana płaskość (globalna w sensie - ani hiperboliczna, ani eliptyczna). Ale nasz model wciąż jest mało dokładny, nasze obserwacje Wszechświata szczątkowe, a teoria daje nam narzędzia tylko bazujące na dotychczasowej wiedzy. Żadne odkrycie nie sprawi, że orbita Merkurego nie będzie dalej wykonywała dodatkowe 42" / rok precesji, albo że GPS zaczną chodzić bez opóźnienia.

    4) Inflacja to sztuczka: pewne wartości są nie wiedzieć czemu równe 1 i 0, mimo że mogłyby mieć dowolnie inne wartości. Hipoteza inflacji mówi: istnieje teoretyczny proces, który - gdyby był prawdziwy - to z automatu ustawiłby te wartości na 1 i 0 nawet, gdyby na początku były zupełnie inne. Jak dla mnie to ściema i brak pokory ze strony naukowców, czekam na lepsze wyjaśnienie.

    5) OTW nie jest nawet absolutnym wglądem w zakrzywioną przestrzeń. Nie mówi np. nic o skręceniu - tensorze torsji, który ustawia na zero używając symetrycznej koneksji indukowanej przez metrykę. Ale i bez tego przewiduje wiele i stanowi poważny krok naprzód od newtonowskiej grawitacji. Powstała i niewiele się zmieniła od 1915, minęło ponad sto lat, matematyka poszła do przodu! Ja czekam na następne kroki. Niepowodzenia związane z teorią strun (czy też superstrun) związane są być może ze zbytnim oderwaniem tych teorii od doświadczeń. A OTW opiera się przecież na eksperymentach, na obserwacjach. Połączenie świata kwantowego z grawitacją nie następuje nie dlatego, że nie wiemy, jak to zrobić, lub nie mamy narzędzi. Po prostu nie mamy jak tego zaobserwować w bezpośredni sposób. Jeśli magicznym sposobem udałoby się uzyskać na Ziemi w warunkach laboratoryjnych energie potrzebne do manifestacji efektów kwantowej grawitacji, to jestem przekonany, że przełom teoretyczny dokonałby się w krótszym czasie, niż minął pomiędzy doświadczeniem Michelsona Morleya a opublikowaniem STW.

    Pozdrawiam, a linku nie mogę otworzyć :(|

    • Lubię 2
  10. A czy to, o czym dywagujemy czyli zmiana widma (tracienie energii), nie jest czasem zwykłym efektem dopplera ? Bo co gdyby wszechświat się kurczył ? Energia by rosła ? Mnie się wydaje, że energia pozostaje ta sama tylko dla naszego układu odniesienia jej efekty się zmieniają.

    Można powiedzieć, że jest to grawitacyjny efekt dopplera. Nie ma nic wspólnego z ruchem względnym, ale z porównywaniem pomiarów w dwóch różnych punktach zakrzywionej czasoprzestrzeni, a zatem w dwóch różnych układach nieinercjalnych.

    Polecam nawet wikipediowy artykuł:

    https://en.wikipedia.org/wiki/Gravitational_redshift

    Przy czym warto zauważyć, iż efekt zachodzi w obie strony: "startujący" z Ziemi foton traci energię, a "lądujący" na Ziemi - zyskuje.

    I tak, rzeczywiście, gdyby wszeświat się kurczył, to energia by rosła. Zresztą kurczenie/rozszerzanie są powiązane ze sobą operacją odwrócenia współrzędnej czasowej. A jak widać, gdy zaczniemy cofać się w czasie, to dojdziemy do Wielkiego Wybuchu. A zatem całkowicie jest prawdziwe stwierdzenie, że gdyby wszechświat się kurczył (rozszerzał wstecz w czasie) to energia rośnie.

    Co zupełnie nie zmienia faktu, iż masz całkowicie racje mówiąc: energia się nie zmienia, tylko zmieniają się efekty dla naszego układu odniesienia. Wielkości możemy mierzyć tylko w jakichś układach odniesienia. To co tak naprawdę mierzymy (jakieś wartości własne jakichś operatorów jakichś funkcji falowych jakichś cząstek?) prawdopodobnie jest to cały czas to samo, tylko nasze pomiary są inne, tak samo, jak stojąc na stacji mierzymy pociąg krótszy, niż osoba w środku, co nie znaczy, że pociąg się wydłuża czy skraca, tylko że pewne rzeczy, które mierzymy nie mają bezpośredniego odniesienia do stanu faktycznego, ale są z nim powiązane przez czasami dość nieoczywiste wzory. Pozdrawiam!

  11. Zaczynają się potwierdzać hipotezy, które zakładają (i nie wyjaśniają, dlaczego) że

    a) fotony jednak mają masę inercjalną

    B) pęd fotonów nie traktujemy jako wartość kwantową czy relatywistyczną (h kreślone razy omega) ale klasycznie, nierelatywistycznie jako m*v (co jest absurdalne moim zdaniem)

    c) masa bezwładnościowa obiektów nie jest inwariantna względem nieinercjalnych układów odniesienia, ale zmienia się wraz z pewnym czynnikiem zależnym od rozmiarów Wszechświata (sic!)

    Potwierdzeniem ma być tabelka (nawet nie wykres, bo wykres wyglądałby jeszcze gorzej) w której wartości przewidziane są luzno skorelowane z wynikami doświadczeń, o których część autorów mówi, że są w granicach błędu doświadczalnego. Oczywiście autor nie podaje żadnych wartości błędów.

     

    Oczywiście efekt Unruha to raczej zaakceptowana teoria analogiczna do promieniowania Hawkinga. Ale włączenie go do wyjaśnienia em-drive + zmiana definicji masy inercjalnej + jednoczesne twierdzenie, że wyjaśniło się ciemną materię i energię wydaje się trochę naciągane.

     

    PS

    Autor publikacji http://arxiv.org/pdf/1604.03449v1.pdf

    nie powołuje się na żadnych innych autorów, poza sobą i twórcą em-drive, oraz artykuły zespołów doświadczalnych, a zatem wiarygodność jest skrajnie mała. Stąd też ja autorowi nie wierzę :)

    • Lubię 2
  12. szuu, czy sugerujesz wymuszoną emisję fal g. z źródła nierelatywistycznego? Takie rozproszenie fali może ją tylko osłabić, moim zdaniem, chyba, żeby zaszło jakieś zjawisko analogiczne do efektu Comptona, ale jakoś wydaje mi się to szalenie naciągane. Do emisji fal g. o takiej amplitudzie, żebyśmy je "złapali" to trzeba dwóch masywnych i gęstych ciał. Zgaduję teraz, ale wydaje mi sie, że oprócz CD astrofizyka nie pozwala na istnienie obiektów, które dały by taki efekt. Nie ma chyba supermasywnych pulsarów?

    Rybi:

    Ciekawe, czy to jest tak, że po jakimś czasie akrecji na CD ta nierówność zamienia się w równość z dobrym przybliżeniem? Czy CD zbiera moment pędu i ładunek aż do poziomu krytycznego? Na CD obracającej się krytycznie szybko w prawo nie może już spaść nic, co też ma moment pędu prawoskrętny, bo jest cenzura:)

  13. Jak metryka jest znana, to obliczenia są proste:) jeśli nie jest znana: no to jesteśmy w czarnej d... :D ogólnie wydaje mi się, że o ile ładunek elektryczny może odgrywać znaczącą role, to promieniowanie Hawkinga zawsze będzie jakimś skrajnym marginesem, przecież tam są chyba czynniki rzędu 10^-60, czy coś takiego? Można łatwo policzyć, że promieniowanie Hawkinga nie będzie zauważalne:) Ale zasadniczo to są wyniki numeryczne, nie do policzenia ze wzoru... połączenie z EM to dla mnie na pół s-f, może po prostu jeszcze jest to przede mną:) Najważniejszy wydawałby mi się stosunek Q/M i Q/J, nawet nie wiem jednak, jakie są realistyczne oszacowania tych parametrów, więc trudno mi nawet jakościowo się domyślać...

  14. Jak wiadomo, fale grawitacyjne są emitowane, gdy źródło ma nieznikający moment kwadrupolowy, a zatem gdy rozkład jego masy/energii odstaje (w rzucie 3D) od idealnej kuli.

    Wydaje mi się, że dopóki twór, który powstał ze zlania się dwóch CD ma rozkład odstający od tej idealnej kuli, dopóty będzie emitował fale grawitacyjne, którymi niejako pozbędzie się owego niesymetrycznego kształtu, czy też żeby być ścisłym, niesymetrycznego rozkładu masy/energii (chodzi o symetrię kulistą rzecz jasna). CD Kerra ma horyzont w kształcie spłaszczonej na biegunach sfery, ponieważ się obraca, ale jestem pewien, że tuż po zlaniu się dwóch CD ich wspólny horyzont jest daleki od nawet spłaszczonej sfery, przypomina raczej hantle, i dopóki geometria horyzontów nie ustali się taka, jak zwykłej CD Kerra, to będzie emitować fale grawitacyjne, które uniosą ze sobą tą asymetrię. Metryka Kerra jest już statyczna, więc mimo momentu pędu nie traci energii przez fale grawitacyjne.

     

     

    • Lubię 3
  15. W sytuacji, kiedy nie ma z czego wnioskować, wszystko jest możliwe.

    Super inteligencja? Żadnych przeciwskazań.

    Kosmiczne głupole? Tak samo prawdopodobne.

    Mam nadzieję, że wszyscy zgodzimy się co do tego, że nie ma żadnych przesłanek żeby twierdzić, że pojawienie się takich czy innych kosmitów jest mniej lub bardziej prawdopodobną hipotezą?

    Dopóki rozważamy sobie na zasadach "Gdyby kosmici byli super inteligentni, to..." to wszystko jest ok.

    Gorzej, jak ktoś mówi "na pewno nie są super inteligentni. Z dużym prawdopodobieństwem są głupsi od nas".

    Nie ma to, i nie może mieć, żadnego poparcia, chyba że na wiarę, ale to kiepski temat do dyskusji.

    Mogę powiedzieć "być może kosmici są zieloni. Jeśli tak, to możemy ich nie lubić"

    Ale już powstrzymałbym się od twierdzenia: "kosmici prawie na pewno nie są zieloni, dużo bardziej prawdopodobny jest kolor czerwony"

    Bo nie ma przesłanek na podstawie których można by oszacować to prawdopodobieństwo.

    Bez obserwacji nie mamy prawdopodobieństw, tylko możliwości.

    Nie można nawet wyeliminować pewnych możliwości jako np. sprzeczne z fizyką, bo jeszcze całej fizyki nie znamy.

    To, że nie znamy mechanizmu, który skutkowałby pewną możliwością to jeszcze nie znaczy, że jej nie ma.

    Nasza niewiedza i ograniczenia nie są ograniczeniami Wszechświata.

    Dlatego mój apel: mówmy o możliwościach, a nie o prawdopodobieństwach.

    Pozdrawiam.

    • Lubię 7
  16.  

    To znaczy, ze energia tracona jest nie na skutek wydłużenia się przestrzeni, ale ze względu na samą pokonywaną odległość od źródła.

    No, niekoniecznie. Gdyby nie krzywizna przestrzeni (a puchnięcie wszechświata to też pewna krzywizna) to energia by się nie traciła. Pole grawitacyjne Ziemi to też krzywizna. Foton "na płaskim" nie straci energii, tylko na "krzywym" :) Jeśli by się odbił - cóż, do BigBangu wrócić nie można. Cofnie się w przestrzeni, ale nie w czasie. To super fajne tematy do rozkminy:)
  17. wimmer: albo są słabsi od nas i się boją. Można przecież wyobrazić sobie rodzaj kosmicznych ptaków: głupich jak kura, ale potrafiących szybko przemieszczać się w kosmosie (przecież Ziemskie ptaki nie rozumieją aerodynamiki a latały miliony lat wcześniej). Jakiś napęd jonowy biologiczny albo chemiczny, przecież wszystko jest możliwe. Bezmyślne mrówki budujące kosmiczne mrowisko. Może do podróży międzygwiezdnych nie potrzeba inteligencji? Może to my podbijemy kosmos jak Hiszpanie Azteków? Może oswoimy napotkane bezbronne życie i będziemy je hodować dla jaj, mięsa i pierza?:)

    • Lubię 4
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.