Skocz do zawartości

Behlur_Olderys

Moderator
  • Postów

    5 193
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Odpowiedzi opublikowane przez Behlur_Olderys

  1. Jedno pytanie do e.t.:
    W jaki sposób działa skaner PET? Ludzie są nim badani i uzyskuje się obrazy wnętrza ich ciała, możesz przybliżyć mi temat bez czterowymiarowej czasoprzestrzeni i antymaterii?

    Ale to tak na marginesie rozmowy. Wymaganie czegokolwiek od Ciebie graniczy z podłością, raczej powinniśmy Ci współczuć.

     

    Zbyt:

    Rzeczywiście, łamanie symetrii CP w 2008 było nagrodzone Noblem i ma związek z asymetrią materii-antymaterii. Nie jest jednak jeszcze wyjaśnieniem wystarczającym - ilościowo.

    Przyszłością mają być badania neutrin.

    Symetria CPT nigdy nie została złamana: co innego osobno CP i T, a co innego wszystko razem :)

    Spora elastyczność Modelu Standardowego to moim zdaniem raczej wada niż zaleta, bo dając odpowiednio dużą swobodę można opisać wszystko jednym wzorem.

    I ostatnie wtrącenie do kota Schroedingera.

     

    Nikt nie wie, czy kot żyje.

    Mechanika kwantowa może tylko odpowiedzieć na pytanie sformułowane tak:

    JEŚLI modelem kota będzie funkcja falowa, to wartości własne operatora odpowiedzialnego za pomiar będą miały równe prawdopodobieństwa zmierzenia.

    I to tyle. Jeśli chodzi o interpretację tego - dla przeciętnego człowieka - matematycznego bełkotu, to ja osobiście powstrzymuję się od opinii. Kostka, zanim wypadnie na niej liczba nie jest jednocześnie wszystkimi ściankami.

  2. Tak, wydaje się, że brak symetrii materii i antymaterii jest jedną z najciekawszych zagadek dzisiejszej a może i przyszłej fizyki. Ale wykracza to poza ramy teorii dobrze dziś znanych.

    Jeśli chodzi o oddziaływania przedwczesne, to wiem, że Feynmann właśnie zajmował się tym intensywnie, a dla mnie jest to kolejna reminescencja symetrii względem czasu, którą widać w wielu miejscach i najwyraźniej - moim zdaniem - ma ona głębokie uzasadnienie, którego jeszcze nie znamy.

    Pozdrawiam!

    • Lubię 1
  3. Mówię o tym jak to jest traktowane od strony obliczeniowej. We wzorach QED nie ma żadnej różnicy, a symetria CPT nie jest łamana jak dotąd. Mamy wzory, mamy obliczenia poprawne z niesamowitą dokładnością pasujące do doświadczeń. Interpretacja to sprawa drugorzędna. Od strony matematycznej pozyton to elektron poruszający się wstecz w czasie. Może nie ma sensu jakoś bardzo się nad tym rozwodzić, bo to kwestia bardziej filozoficzna niż fizyczna. Nie zmienia to faktu, że nawet elektrony poruszające się wstecz w czasie nie psują nam równań fizyki, a różnica między czasem a przestrzenią jest dużo bardziej zatarta w świecie subatomowym, niż w codzienności.

  4. Świetne spostrzeżenia, mbu2016! Ale chciałbym skłonić Cię do następującej refleksji:

    Czy czas może biec w przeciwną stronę? Cząstki elementarne mogą. Antymateria z definicji porusza się wstecz w czasie. Czy wynika z tego paradoks? Nie, wszystko jest ok. To nie podróż wstecz jest problemem. To zawracanie! Żeby zawrócić w przestrzeni potrzebujesz zatrzymać się i obrócić. Zmienić znak swojej energii kinetycznej. Samochód ważący 1t rozpędził się do 10m/s. Żeby wrócił w miejsce startu potrzeba 50kJ, żeby się zatrzymał, i drugie tyle, żeby pojechał w drugą stronę. Podobnie elektron, po zderzeniu z fotonem o energii 1,022MeV zmienia kierunek w czasie stając się pozytonem. Ale to jego energia spoczynkowa, masa, czasowa składowa czterowektora pędu musi być zamieniona. Jest zatem pełna symetria pomiędzy czasem i przestrzenią w świecie małych cząstek. Być może w codziennym życiu, gdzie nie ma dostępnych tak wysokich energii i wszystko jest bardziej skomplikowane, niż wzory elektrodynamiki kwantowej, nie jest to tak łatwo zauważyć...

  5. Aha, lambda nie jest wymagana z matematycznego punktu widzenia, nie zawiera innych stałych skalujących, a historia wprowadzenia stałej kosmologicznej jest znana, więc nie ma co pisać.

     

    Jest wymagana z tego samego powodu, co dowolna całka nieoznaczona jest podawana z dokładnością do stałej. Nie ma mowy o jej wartości dodatniej czy ujemnej, czy zerowej, ale musi być w równaniu :)

    • Lubię 1
  6. Cześć,

    Chciałbym pokrótce przedstawić zarys matematycznej teorii w dużej mierze stojącej za sukcesem Ogólnej Teorii Względności.

    Już na wstępie uspokajam: postaram się załatwić sprawę bez skomplikowanych wzorów, ale też nie będę nic wymyślał z głowy - wszystko można znaleźć w podręcznikach.

     

    Co ciekawe, temat jest bardzo intuicyjny dla ludzi zajmujących się geodezją, nawigacją czy kartografią, gdyż wyznaczanie kierunków na kuli Ziemskiej to jeden z najprostszych, nietrywialnych problemów w których rozwiązaniu przydaje się geometria różniczkowa.

     

    A zatem zastanówmy się, jak opisujemy nasz świat :)

    Istnieją różne miejsca na całym globie: miasta, wioski, góry, rzeki. Chcielibyśmy komuś o tym opowiedzieć, przekazać tą wiedzę, zapisać ją.

    Oprócz zobaczenia ich na własne oczy jest jeszcze opcja: zrobić mapę. Mapa to sposób na przedstawienie punktów w przestrzeni w jakiś bardziej zorganizowany, jednoznaczny sposób. Mapa przypisuje każdemu punktowi jakieś liczby - współrzędne. Dla każdego miejsca na mapie są one unikalne, zatem możemy mówić, że pojechaliśmy do Nowego Jorku, ale możemy też powiedzieć: pojechaliśmy do współrzędnych 40N 74W i będzie to jednoznaczne. Zatem już nie musimy planować podróży opierając się na wspomnieniach czy opowieściach, ale wystarczy mapa. Pierwszy sukces matematyki na użytek podróżników!

    Sam sposób wyznaczania tej mapy jest zasadniczo obojętny - odwzorowanie walcowe, stożkowe, Mercatora, koniec końców sprowadzają się do przypisania pewnych punktów na fizycznej powierzchni Ziemi do ciągów liczb określających punkty na mapie.

     

    Druga sprawa: droga pomiędzy miejscami. Możemy polecieć samolotem, autostradą, pójść na piechotę. Nasza trasa będzie fizyczną linią na powierzchni ziemi, na przykład malowana ciągniętym za nami pędzlem z farbą. Na mapie będzie to jakaś krzywa, albo tor ruchu, jak kto woli. Co bardzo ważne, nawet tą samą trasę np. autostradą A4 można przejechać z prędkością 60km/h, a można też pędzić 200km/h. Zatem krzywa musi mieć wpisaną zależność od czasu - jest funkcją współrzędnych na mapie od czasu podróży. Dzięki temu zapis podróży wspomnianą autostradą z różnymi prędkościami to różne krzywe, mimo że na mapie ich wykres będzie wyglądał tak samo. Mając jakąś krzywą, czyli zapis czasowy podróży, możemy powiedzieć: o 11:00 byłem w Krakowie, a o 13:00 byłem już we Wrocławiu. Dodaliśmy zatem czas do naszych rozważań i dostaliśmy bardzo praktyczny sposób planowania podróży: wyznaczanie krzywych na mapie. Kolejny sukces!

     

    Teraz bardzo nieintuicyjna rzecz. Wektory.

    Jeśli przejdę jeden krok i narysuję kreskę pomiędzy położeniami moich stóp, to będzie ona miała zwrot, kierunek, długość i punkt przyłożenia. Gimnazjalna definicja wektora! Ale tak na serio, po co nam wektor? W fizyce pewne rzeczy zależą od wektorów. Prawa mechaniki czy elektrodynamiki wyrażają się za pomocą wektorów, bo istotne jest na przykład nie tylko, jak mocno strzelasz z armaty, ale też pod jakim kątem do Ziemi. Magnes przyciąga żelazo tylko w jedną stronę: w swoją stronę :)

    Z punktu widzenia podróżnika wektor to z drugiej strony taki odcinek skierowany: między jednym krokiem a drugim będziemy mieli wektor. A co to za wektor?

    Ten jeden krok odbył się w pewnym czasie i miał jakiś tor na powierzchni, jest więc krzywą. Dosyć krótką i raczej prostą, ale krzywą z definicji, pojęciowo :) Wektor który stworzyliśmy wyznacza w sposób intuicyjny naszą prędkość w momencie stawiania kroku. Można wyobrazić sobie, że stawiając 100 kroków tworzymy 100 wektorów, każdy związany z określonym czasem i miejscem, a zatem dla każdego punktu na krzywej (współrzędne na mapie + czas) mamy wektor prędkości.

    Co tu jest takiego nieintuicyjnego?

    Wektory nie leżą w tej samej przestrzeni, w której leżą punkty, które je wyznaczają.

    Jeśli jesteśmy na powierzchni Ziemi i patrzymy przed siebie, wzdłuż linii wyznaczonej przez nasz malutki krok, to co widzimy? Cel podróży?

    Nie. Widzimy gwiazdy :) Albo, jeśli akurat jest dzień lub chmury, to widzimy niebo. Nie ziemię.

    Gdyby wziąć krok i iść cały czas po prostej, po linii wzroku, to po kilku kilometrach musielibyśmy oderwać się od powierzchni. Ziemia jest zakrzywiona.

    Wektor wyznacza więc jakiś kierunek, ale nie na mapie, tylko gdzieś poza mapą. Tylko na płaskiej kartce można rysować strzałki pomiędzy punktami i dodawać współrzędne, żeby dostać nowe punkty. Na powierzchni Ziemi dodając wektor do naszego położenia wyszlibyśmy poza Ziemię. To bardzo ważne.

     

    Potrzebny nam jest mechanizm, który pozwoli trzymać cały czas ten sam kierunek. Kompas pokazuje zawsze północ. Ale okrążając Ziemię wzdłuż równika kompas będzie obracał się względem Twojego ciała, mimo że Tobie będzie się wydawało, że idziesz cały czas prosto przed siebie.

    Geometria różniczkowa daje nam narzędzia które pozwalają powiedzieć w jaki sposób będą zmieniać się nasze obserwacje w takiej sytuacji, jak sobie radzić, gdy nie jesteśmy punktem na kartce, ale człowiekiem na kulistej powierzchni Ziemi.

     

    Jaka trasa będzie najkrótsza? Jak będzie wyglądała na mapie? O ile przekręci się strzałka kompasu? W którą stronę obrócić się, żeby patrzeć w stronę Mekki? Jakie gwiazdy będę widział tuż nad horyzontem w Rzymie, a jakie na Krymie? Na wiele podobnych pytań odpowiada geometria różniczkowa. Teraz będzie bardzo skomplikowanie.

     

    Wprowadzamy pojęcie koneksji. Jest to wielkość która mówi: Jeśli przejdę kawałek na północ, to o ile stopni muszę podnieść lunetę, żeby dalej była skolimowana na gwiazdę Polarną. Wydaje się proste? I tak, i nie. Pytanie jest proste i intuicyjne, ale ile tutaj zmiennych!? Będąc w tym samym miejscu chciałbym mieć informację: o ile stopni w lewo, o ile w górę, jak pójdę na północ, a jak pójdę na wschód, a jak chcę mieć skolimowaną na Aldebarana, to co wtedy? (I to nawet, gdy przyjmiemy, że Ziemia się nie obraca, bo obracająca się Ziemia to już w ogóle hardkor, proszę na razie założyć, że stoi ona w miejscu :D)

    A nas interesuje tylko prosty przekaz: o ile stopni podnieść/obniżyć, o ile stopni przekręcić na wschód/zachód. Jest to jeden wektor. Żeby go określić, musimy znać dwa inne wektory: na co patrzymy? (wektor kierunku na naszą gwiazdę), oraz: w którą stronę się poruszamy (wektor kierunku naszej podróży). Koneksja zatem mówi nam o tym, jak połączone są nasze obserwacje w jednym punkcie z obserwacjami w drugim punkcie. Myślę, że każdy astronom-obserwator intuicyjnie załapie pojęcie koneksji :)

     

    Ale z drugiej, mniej intuicyjnej strony, możemy odwrócić rozumowanie:

    Wyobraźmy sobie, że nasze stopy, styczne w danym momencie do powierzchni Ziemi np. w Warszawie, wskazują w danym punkcie np. Syriusza. Gdy przejdziemy z Warszawy do Aten, to cały czas możemy widzieć Syriusza. Na przykład ustawiliśmy guiding w teleskopie na super statywie, i możemy ciągnąć jedno ujęcie jadąc dostatecznie mało trzęsącym środkiem transportu. Jeśli teraz skorzystamy z koneksji, to wiedząc, ile się przemieściliśmy, w którym kierunku, i jaki był nasz początkowy punkt odniesienia, możemy powiedzieć: teraz kilka stopni poniżej kierunku "na Syriusz", kilka stopni w lewo znajdują się nasze stopy.

    Jeśli chcielibyśmy przejść gdzieś najkrótszą drogą to mamy prostą receptę: patrzymy się cały czas na jedną gwiazdę (w praktyce Polarną, bo się nie rusza). Korzystamy z koneksji i obliczamy kierunek, który w miejscu, gdzie zaczynaliśmy, był kierunkiem "na wprost". I płyniemy tam! Mniej więcej na takiej zasadzie opierała się nawigacja morska przed epoką radia i GPSów. Znając koneksję i stały punkt odniesienia możemy odnaleźć się na mapie nawet po środku morza na krzywej Ziemi płynąc po dowolnie skomplikowanej trasie.

     

    Już zbliżamy się do Einsteina!

     

    Koneksja mówi o zmianach wektorów wraz z poruszaniem się po powierzchni. Jeśli zmienia się wektor prędkości, to mówimy o przyspieszeniu. A zatem koneksja wyznacza przyspieszenie, jakie będzie odczuwalne przez kogoś, kto porusza się po pewnym torze.

    Teraz wkracza Einstein i mówi: no tak, ale masa bezwładnościowa jest równa grawitacyjnej! Zatem grawitacja to jakiś rodzaj przyspieszenia! A skoro grawitacja jest przyspieszeniem, to musi być ujmowana w koneksji!

    Już w płaskiej przestrzeni widzimy, że jednorodna grawitacja jest nieodróżnialna od przyspieszenia w windzie.

    Być może więc w jakiejś bardzo dziwnej przestrzeni, niepodobnej ani do kuli ani do stożka, istnieje taka koneksja (znając dowolność matematyki nietrudno sobie wyobrazić, że istnieje na pewno, choćby czysto teoretycznie), powierzchnia zakrzywiona, w której przyspieszenie podczas podróżowania przez nią będzie takie same, jak np. centralna grawitacja planety. Okazuje się, że wcale nie jest to jakaś bardzo dziwna przestrzeń. Czasoprzestrzeń, którą Einstein postulował kierowany obserwacją niezależności prędkości światła od obserwatora świetnie pasuje do tego modelu. Ale nie zwykła, płaska czasoprzestrzeń, tylko zakrzywiona! Jest czterowymiarowa, więc mamy dużą dowolność w zakrzywianiu.

     

    Einstein widział tutaj pole do popisu, ale potrzebujemy więcej precyzji niż stwierdzenie: koneksja to grawitacja. Bo skąd się bierze koneksja? Jak ją obliczyć?

    Jeśli rzeczywiście czasoprzestrzeń jest zakrzywiona, to co jest powodem tego zakrzywienia?

     

    Małe wtrącenie na boku:

    A skąd wiadomo, że Ziemia rzeczywiście jest krzywa? A jeśli tak, to jaki ma promień? Koneksja zależy też od współrzędnych, jakie obraliśmy sobie na mapie: dla kartezjańskich x,y,z będzie inna niż dla azymut/wysokość, mimo, że będzie opisywała tą samą Ziemię. A może Ziemia jest stożkiem albo walcem? Łatwo sobie wyobrazić, że na stożkowej Ziemi również trzeba byłoby ustawiać teleskop na Polarną pod różnymi kątami w różnych miejscach. Na takie pytania łatwo odpowiedzieć będąc np. w kosmosie, ale stojąc na Ziemi? Można też odpowiedzieć na te pytanie za pomocą czystej matematyki, jeśli tylko znamy koneksję!

    Należy przeprowadzić następujący eksperyment:

    Każemy jednemu astronomowi jechać najpierw 30km na północ, a potem 30km na wschód.

    Drugi astronom wykonuje polecenia w odwrotnej kolejności: najpierw na wschód, potem na północ.

    Niech teraz oboje powiedzą, gdzie są, i jak zmienił się kierunek na Gwiazdę Polarną.

    Gdyby byli na płaskiej kartce papieru, spotkali by się w tym samym punkcie.

    Gdyby byli na powierzchni walca, stałoby się to samo.

    Ale na powierzchni kuli jest to już niemożliwe. "Rozjadą się". Mam nadzieję, że każdy rozumie, dlaczego? Na równiku trzeba 40000 km, żeby przejść przez wszystkie południki. Na biegunie wystarczy krótki spacer wokół słupka :) Zmiana współrzędnych geograficznych podczas podróży zależy od tego, po jakiej trasie się poruszamy.

    Myślę, że powinno to być jasne dla każdego astronoma :)

    Wracając do tych, którym kazałem wykonywać dziwne polecenia: różnica, między tym, jak jeden i drugi będą patrzeć np. na Gwiazdę polarną, może być opisana przez tensor Riemanna. Jest to wielkość która - intuicyjnie - odpowiada właśnie na takie pytanie. Mamy trzy wektory: jeden skierowany na północ, drugi na wschód, trzeci na Gwiazdę Polarną. Tensor Riemanna mówi nam: dla tych trzech wektorów różnica w ustawieniach teleskopów pomiędzy naszymi astronomami poruszającymi się tak, jak opisałem, będzie dokładnie wyznaczona pewnym nieskomplikowanym wzorem definiującym krzywiznę Ziemi. Tensor Riemanna zależy tylko od koneksji i od jej pochodnych, ale to szczegóły matematyczne, mało istotne.

     

    Tensor to obiekt geometryczny, który nie zależy od tego, jakiej używamy mapy. Przez to może mieć znaczenie fizyczne.
    Jak to rozumieć?

    Metrowy pręt będzie miał tą samą długość, niezależnie czy zmierzymy 1000mm czy 100cm.

    Trójkąt będzie równoboczny obojętnie, czy komenda rysująca go na komputerze wykorzystuje grafikę wektorową czy rastrową.

    Paryż i Lwów będą cały czas w tym samym miejscu na Ziemi obojętnie czy weźmiemy mapę Mercatora czy walcową.

    Świat fizyczny nie zależy od tego, jakie sposób wymyślimy, żeby go pojąć matematycznie.
    Tensory ukazują zatem niejako pewną niezmienność świata fizycznego od naszych opisów.

    Jeśli we współrzędnych kartezjańskich obliczymy tensor Riemanna dla walca i wyjdzie nam zero, to możemy być pewni, że zmieniając współrzędne na kuliste dojdziemy do tego samego wyniku. Dlatego tensory są użyteczne - możemy sobie wybrać współrzędne, w których łatwiej się liczy :) Podane tensorowo wzory są zawsze poprawne. A przecież np. 2 zasada Newtona w układzie kartezjańskim i kulistym to zupełnie inne wzory! Nie jest bowiem równaniem tensorowym. Za to równania Einsteina nigdy nie zmieniają postaci, bo są tensorowe. Pokazują nie tylko matematyczną sztuczkę, jaką zastosowaliśmy, żeby można było coś policzyć, ale też ukazują rzeczywisty związek między pewnymi fizycznymi wielkościami.

     

    Jeśli ktoś jeszcze się nie znużył - gratulacje, i 100% szacunku! Jesteśmy coraz bliżej końca!

     

    W bardzo dużym uproszczeniu można powiedzieć, że tensor Riemanna może się zmieniać. Czy nie za dużo tego wszystkiego?

    Zaczęliśmy od tego, że wraz z przemieszczaniem się po kuli Ziemskiej zmienia się np. położenie Gwiazdy Polarnej. Opisuje to koneksja.

    Sama koneksja może zmieniać się wraz z przemieszczaniem się - opisuje to tensor Riemanna.

    Wreszcie tensor Riemanna TEŻ może się zmieniać, choć jest to szalenie trudne do wyobrażenia, i nie potrafię już zastosować jakiejkolwiek analogii.

    Niemniej, istnieje pewna wielkość geometryczna związana z tensorem Riemanna, która się nie zmienia wraz z poruszaniem się po dowolnie wymiarowej, dowolnie zakrzywionej przestrzeni. Jest to tzw. Tensor Einsteina. Najważniejsze jest to, że Einstein zauważył, że jest to tensor niezmienny w dowolnie zakrzywionej przestrzeni. A przecież w fizyce jest już taka wielkość: zawsze zachowana, niezmienna obojętnie od układu i tego, czy liczymy ją na powierzchni Ziemi czy w kosmosie. Wielkość ta to uogólniona energia. Dla każdego miejsca w przestrzeni można przypisać pewną wielkość zwaną tensorem energii. (w skrócie, są różne nazwy tego tensora). Tensor energii jest wielkością, która obrazuje zasadę zachowania energii, masy i pędu znane z fizyki już w gimnazjum.

    Pomijając w tym momencie jakąkolwiek ścisłość, Einstein pomyślał tak:

    Tensor energii jest niezmienny, podobnie jak mój tensor (Einsteina). Muszą więc być powiązane, najlepiej równe!

    Równania Einsteina:

    b3f14edb49fd763ec19df7dcf1ff087e.png
    to nic innego tylko tensorowy zapis: tensor Einsteina jest równy tensorowi energii z dokładnością do stałej G i kilku innych stałych skalujących + stała kosmologiczna lambda (jej istnienie jest wymagane przez matematykę, a wartość - dowolna, do potwierdzenia eksperymentalnie).

     

    Oczywiście, ja też mógłbym wymyślić jakiś swój tensor i powiedzieć: równanie wszechświata mówi, że mój tensor, tensor Bartka, jest równy tensorowi energii. Ale jest jedna drobna różnica. Okazuje się, że przy założeniu, że nie mówimy o zbyt dużych prędkościach ani gęstościach (tzn. poruszamy się dużo wolniej niż światło a gęstość jest mniejsza, niż w gwieździe neutronowej) to z równania Einsteina wynika jasno... newtonowska grawitacja! To nie każdemu mogłoby się udać.

    A zatem energia bezpośrednio zakrzywia czasoprzestrzeń, a przynajmniej bazując na takim rozumowaniu osiągamy fantastycznie dokładne wyniki: GPS-y, precesję Merkurego, fale grawitacyjne. Wszystko, co spada na Ziemię nie jest przyciągane przez żadną tajemniczą siłę, a jedynie porusza się po prostej linii w zakrzywionej czasoprzestrzeni. Jak zakrzywionej? Można to łatwo policzyć!

    Bierzemy jakiś rozkład energii czy też masy, np. gwiazdy. Wiadomo: w środku duża gęstość, oddalając się od środka coraz mniej, a na zewnątrz gwiazdy to w ogóle nie ma ani masy, ani zbyt dużo energii (pomińmy wiatr gwiezdny). Z takiego rozkładu energii konstruujemy tensor energii, nieważne, jak, ale konstrukcja jest jednoznaczna.

     

    Teraz wsadzamy tą wartość do wzoru po prawej stronie a po lewej dostajemy od razu gotowy tensor Einsteina. Można z niego wyciągnąć tensor Riemanna i sprawdzić, czy nasza przestrzeń jest krzywa czy nie. Można też wyciągnąć koneksję i sprawdzić, jak będą wyglądały pomiary. Jednym słowem - mamy wszystko. Chcemy policzyć cały wszechświat? Nie ma sprawy! Po prawej stronie "wsadźmy" zakładaną przez nas gęstość wszechświata, a z lewej wyjdzie nam, że się rozszerza, lub stoi w miejscu lub się kurczy - zależnie od stałej kosmologicznej! Przepis prosty jak kluski śląskie! :)
    Oczywiście, obliczeniowo wszystko jest SZALENIE skomplikowane, ale zasady są jasne i proste.

     

    Pozdrawiam, i czekam na jakieś ciekawe komentarze!

     

    PS. Ciekawe, jak bardzo przypomina to wywody pseudonaukowców/filozofów/proroków? :)

    W tekst mogły wkraść się nieścisłości i uproszczenia, także proszę o korektę, jeśli ktoś uważa, że jest źle/niezrozumiale.
    Trzeba jakieś obrazki? Jakieś wzory?

     

    • Lubię 8
  7. Bzdury. OTW jest teorią czysto geometryczną. Zarzucanie Einsteinowi pomyłki musiałoby podważyć jeden z dwóch punktów:
    1. Każdy obserwator mierzy taką samą prędkość światła.

    (vide Eksperyment Michelsona-Morleya)
    2. Masa bezwładnościowa jest tożsamościowo równa masie grawitacyjnej.

    (vide Eksperyment Eötvösa)

    Jakakolwiek dalsza dyskusja powinna wykazać fałsz któregokolwiek z tych dwóch, wielokrotnie potwierdzonych eksperymentalnie założeń. Pozdrawiam.
    PS
    A oprócz tego artykuł jest jakąś kiepską kalką z angielskojęzycznego kanału YouTube wykorzystującego manipulację i ignorancję jego w dużej mierze niepełnoletniej widowni do szerzenia głupot kasując przy tym niezły hajsik.
    PPS
    To mój ostatni post w tym temacie, chyba że dostanę link do publikacji przedstawiającej wyniki eksperymentu negującego jedno z dwóch podanych na wstępie założeń

    • Lubię 4
  8. Szkoda, że zdjęcia trzymam na pececie, którego nie zabieram na święta. Od razu bym pokazał i byłoby wszystko jasne. Zabrałem za to aparat i maszynerię, może coś postrzelam między jajkiem a dyngusem ;)

    Co do dłuższej śruby: oczywiście, mam to w planach. A może zamiast szukać winnego powininem po prostu spróbować innego programu do stackowania? W drugiej kolejności zająłbym się montażem, a jak już wszystko będzie grało i cykało, to popatrzę za obiektywem:)

  9. Po świętach powrzucam fotki i sam pobadam jeszcze materiał, ale póki co robię sobie wielkanocną przerwę od astronomii

     

    3min prowadzenia, może i mało, ale montaż zrobiłem sam i prawie nic nie kosztował ;)

    Nie jest tak źlez przewijaniem, bo to w końcu tylko śrubka, ale planuję dokupić arduino, żeby kręciło śrubką za mnie i za mnie pstrykało fotki: wczoraj się przeziębiłem chyba na tym balkonie...

     

    A może to ustawienie na biegun?
    Nie ukrywam, nie było to jakoś super mistrzowsko ustawione, raczej tak na oko, no ale z drugiej strony bez przesady, to jest 24mm ogniskowej i 20 min naświetlania, to nie powinno chyba mieć znaczenia?

    Stack wygląda tak, jakbym miał GIGANTYCZNĄ komę w rogach klatki. Nie wierzę w ten scenariusz, bo pojedyncze klatki wyglądają spoko.

     

     

  10. DSS-em stackuję. Zbyt rozjechane? Każda klatka jest przesunięta o minutę czasu, czyli jakieś 1/4 stopnia na niebie. 20 klatek daje przesunięcie 5 stopni między pierwszą a ostatnią.

    Obejmowany obszar jest dość spory (ogniskowa tylko 24mm, Cefeusz mieści się spokojnie w środku a z lewej widać pół Kasjopei)

  11. Cześć,

    Wczoraj pierwszy raz udało mi się zrobić taką "prawdziwą" sesję astrofoto (jak na moje mało wymagające definicje ;))

    Własnoręcznie zmontowany i napędzany montaż zawiasowy typu "Castorama", kitowy obiektyw Canona @24mm, f/4.5.

    Wycelowałem wszystko w Cefeusza, wyostrzyłem, no i super. Uzyskałem ok. 20 klatek po 60s, co uważam za stosunkowo dużo materiału, jak na początek zabawy.

    Klatki same w sobie były dość ostre, więc bardzo się cieszyłem.

    Niestety, po stackowaniu okazało się, że "przewijanie" montażu po każdej klatce do tyłu jest złym pomysłem.

    Technicznie nie jestem w stanie uzyskać ruchu montażu powyżej ok. 3minut, z wielu powodów, które być może nie są bardzo istotne w tym momencie.

    Dlatego - na własną zgubę - przewijam mój montaż po każdej klatce do punktu wyjścia.

    Głupia sprawa, bo każda klatka jest zasadniczo dość ostra, ale stack - już tylko może w 20% dookoła centrum.

    Czy da się to jakoś software'owo obejść? Żeby stacker "ponaciągał" gwiazdy kawałkami na swoje miejsca?

  12. Źródłem "pola" grawitacyjnego w Ogólnej Teorii Względności jest rozkład energii. Nie jest to ani punkt, ani objętość, a tensor przyjmujący określone wartości w różnych miejscach czasoprzestrzeni.

    Wg OTW nie ma "wnętrza" źródła pola, bo nie ma w ogóle pola jako takiego. Jest tylko czasoprzestrzeń i jej właściwości geometryczne.

    W tym podejściu działanie siły grawitacji jest efektem poruszania się w zakrzywionej czasoprzestrzeni, a odczuwalna "siła pola grawitacyjnego" jest analogiczna do "siły" odczuwalnej przez pasażerów samochodu wchodzącego w ostry zakręt. Zdanie "pole jest zero" znaczyłoby: krzywizna jest równa zero w pewnym punkcie. Ale nie ma to znaczenia dla fali grawitacyjnej, bo ona niejako "nakłada się" na istniejącą już przestrzeń, obojętnie czy zakrzywioną czy płaską.

     

    To wszystko powoduje, że - moim zdaniem - nie można tak łatwo określić masy jako ekranu dla grawitacji czy też dla fal grawitacyjnych.

     

    Rezonator? Brzmi bardzo ciekawie. Daję głowę, że jakiś rodzaj takiego efektu zachodzi.

    Niestety, bardzo trudno to policzyć, bo w ogólności mówimy o efektach nieliniowych, do tego w czterech wymiarach, więc szalenie skomplikowanych obliczeniowo. Trzeba by oprzeć się o eksperyment... dwie obracające się masy mogłyby zwiększać czas obrotu wyłapując fale od gwiazd, które zwalniają poprzez ich emisję... To ciekawy pomysł, naprawdę!

     

    Nie brnąłbym natomiast w grawitacyjną analogię efektu Casimira i zastępowanie grawitacji czymś jeszcze bardziej skomplikowanym. Moim zdaniem geometryczne sformułowanie grawitacji jest na tyle proste, dokładne, zgodne z doświadcz eniem a przez to przekonujące, zwłaszcza po odkryciu fal grawitacyjnych, że nie brnąłbym w zastępstwa bardziej skomplikowanymi efektami. Prędzej próbowałbym dokonać geometryzacji pola EM, czyli w drugą stronę. Nie ukrywam, że mam kilka pomysłów, ale nie mogę zdradzić, bo będę musiał dzielić się Noblem :laughbounce2::rofl:

  13. Może dla ludzi zainteresowanych tematem, tak jak 'mieszkańcy' naszego forum ta nowa Sonda nie jest wyzwaniem intelektualnym...

    Ale wydaje mi się bardzo ciekawa. Po prostu pokazuje pewne rzeczy, z którymi ktoś może nigdy się nie zetknął. Myślę, że jeśli celem ma być zainteresowanie ludzi tematem, to jest ok.

    Niestety, taki staje się świat mediów: powierzchowny, sensacyjny. Być może to samo myśleli ówcześni profesorowie nauk, gdy zobaczyli pierwsze odcinki oryginalnej Sondy :)

  14.  

    Wprawdzie nie jestem w stanie sformułować żadnego nowatorskiego równania (...)

     

     

    Czyli nie jesteś w stanie niczego policzyć. Dziękuję bardzo, dyskwalifikacja.

    A ktoś jednak policzył amplitudy dla układu Słońce-Ziemia:

    https://en.wikipedia.org/wiki/Gravitational_wave#Wave_amplitudes_from_the_Earth.E2.80.93Sun_system

     

    Wyszło ~~10^-25m. No, to rzeczywiście "ogromna amplituda" :)

    • Lubię 1
  15. Co za różnica 100 czy 800? Stosunek LP do sygnału będzie zawsze taki sam, tylko bezwględne wartości pikseli będą większe, bo ISO to wzmocnienie całego sygnału, a nie tylko LP... prawda?

     

    A przy okazji tutejszych wszystkich obecnych pozwolę sobie zapytać:

    Na ile sensowne/bezpieczne/dopuszczalne jest stosowanie tzw. artificial flata?
    Ja robię go tak, że na samym początku traktuję całość medianą ~100px, potem gaussem ~100px, i wynik odejmuję od oryginału, co dość skutecznie "wyczernia" tło usuwając pomarańczowy zafarb/gradient. Moje klatki wyglądają na początku podobnie, jak te tutaj przedstawione dla ISO 800.

  16. ekologu, a może jest coś, czego nie potrafimy sobie jeszcze nawet wyobrazić, a co pozwoli na pokonanie opisanych przez Ciebie przeszkód w sposób dużo łatwiejszy, niż Ci się wydaje?
    Wiele razy w historii okazywało się, że właśnie tak jest, np. z energią atomową (miliony razy lepsza niż spalanie), samolotami (1000x szybsze niż statki), komputery (miliardy razy szybsze i dokładniejsze niż najlepszy suwak logarytmiczny). Moim zdaniem Twoje wypowiedzi "że coś się nie da" będą kiedyś cytowane ze śmiechem i pobłażaniem.

    • Lubię 5
  17. Chyba wersja "jednokrotnie" poprawiona ładniej wygląda... na tyle, na ile się znam, więc niewiele :)
    W necie jest gdzieś do znalezienia legalna (chyba, bo link znalazłem na Yahoo! Answers), darmowa wersja Photoshopa CS3 czy coś takiego, mam zainstalowany na drugim kompie i chyba wszystko ok śmiga, podstawowe funkcje są :)

     

    PS

    Zdjęcia robiłeś w mieście, na wsi, w Bieszczadach? :)

    • Lubię 1
  18. Jakby to jeszcze pociągnąć w Photoshopie to wydaje mi się, że byłoby coś więcej widać , w szczególności w M42.

    Bardzo podoba mi się kolorystyka mgławicy, w przeciwieństwie do wszystkich innych różowo-czerwonych :)

    Ciekawe, skąd ta różnica? Wydaje się, że wygląda bardziej naturalnie i ciekawie w ten sposób...

     

    PS

    Zauważyłem takie delikatne rysy ukośne w całym kadrze M42, ciekawe, czy tylko ja? Jakby ktoś porysował skrobaczką do lodu na szybie :)

    Miałem podobne problemy jak sam robiłem podobne zdjęcia tylko z mniejszej ogniskowej.

    Doszedłem do wniosku, że to Księżyc takie coś robi, czy to możliwe?

  19.  

    oczywście że nie jest wykluczona bo sami jesteśmy potomkami oceanu ameb ^_^

     

    różnica zdań była o to, czy ewolucja zadziała wśród szczęśliwych ameb! (bo brzydzimy sie współzawodnicwem i cierpieniem)

    jeżeli jedna ameba różni się od drugiej, jest lepsza w zdobywaniu zasobów i skuteczniej się rozmnoży, to ta druga będzie nieszczęśliwa. więc to odpada. ameby musiałyby wszystkie razem i sprawiedliwie wznosić się na wyższy poziom istnienia.

     

    i problem w tym, ze nie znamy żadnego mechanizmu który by w takiej sytuacji miał samorzutnie doprowadzić do inteligencji i świadomości. nauka mówi więc "niemożliwe" *

     

    *) - w nauce przy takich stwierdzeniach zawsze są gwiazdki :D

    Ale w tym momencie na naturę nakładasz obce dla niej warunki moralne, jak pojęcie szczęścia czy sprawiedliwości, cierpienia. Jedynym istotnym warunkiem ewolucji jest zmiana, jakakolwiek. W statycznym, izotropowym i homogenicznym oceanie nieśmiertelnych ameb nie zajdzie ewolucja, racja, ale wymienione warunki sprawią, że te ameby nie będą spełniały definicji organizmów żywych. A zatem skoro ameby szczęśliwe nie mogą być żywe, to mamy sprzeczność. Ameby szczęśliwe to nie ameby. Mechanizm powstrzymujący dalszą ewolucję byłby mechanizmem prowadzącym do zagłady, przynajmniej w sferze pojęciowej.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.