Skocz do zawartości

Behlur_Olderys

Moderator
  • Postów

    5 165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Odpowiedzi opublikowane przez Behlur_Olderys

  1. Przydałoby się coś, co przełożyłoby się na bezpośrednie zyski, lub chociaż ich bliżej nieokreśloną w przyszłości obietnicę:) Dzięki takiemu pragmatycznemu podejściu być może misje przestałyby być tak mocno ograniczone budżetowo...

    • Lubię 1
  2. (...)

    Good, old trolling. Long time, no see ;)

    Swoją drogą, cała zabawa z Pu-238 to dla mnie przegięcie, a raczej rozmienianie się na drobne. Niech wyślą normalny reaktor, uranu jest akurat sporo. Sonda z reaktorem uranowym czy też plutonowym (ale zwykłym) to już mogłaby naprawdę robić, co chce ;) A osobiście, to biorąc pod uwagę, że NASA musi wybierać misje ze względu na budżet, to naprawdę wolałbym coś innego zamiast Plutona oglądać w najbliższym czasie.
  3. Problem ogrzewania korony słonecznej w większości źródeł uznaje się za nierozwiązany, a nawet najpopularniejsze i najbardziej prawdopodobne teorie są do tej pory niesprawdzone.

    Natomiast proces związany z polem magnetycznym który ogrzewa przewodnik (taki, jak np. plazma albo dno garnka) to indukcja. Czy o to chodzi?

    • Lubię 1
  4. Pluton okazał się być bardzo ciekawym, nie monotonnym światem, kolejnym krokiem który pozwoli nam dowiedzieć się więcej o Plutonie powinna być sonda wyposażona we własny napęd i lądownik, która wejdzie na orbitę Plutona. Dzięki napędowi lot do Plutona trwałby krócej, odpadałaby konieczność korzystania z asyst grawitacyjnych itd. Może napędem takiej sondy powinien zostać silnik jonowy, tak jak w sondzie Deep Space 1? Taka sonda zbadałaby dokładnie Plutona i okolice, lądownik zebrałby interesujące dane. Byłaby to bardzo ciekawa i pełna wyzwań misja. ^_^

     

    A kto za to zapłaci? :)

    Prędzej na Europie wylądujemy, niż na Plutonie, jest zresztą od niego większa i znajduje się ok. 8x bliżej. Ocean wody pod grubą warstwą lodu - to dopiero pobudza wyobraźnię.

    Szczerze mówiąc, lądowanie na byle czym byłoby super, a jak już coś dokładnie badać, to lepiej coś w "pobliżu", bo mniej kosztuje, więc większa na to szansa.

    Wszyscy się zachwycamy wspaniałymi zdjęciami, ale biorąc pod uwagę odległość to Pluton chyba zawsze będzie "gołębiem na dachu".

    • Lubię 2
  5. Pytanie:

    Podczas reakcji chemicznych energia wydzielona to znikomy procent masy reagentów.

    Przy energii jądrowej (np. w gwiazdach) sprawność zamiany masy na energię to już kilka procent. (E = mc^2, więc kilka procent to BARDZO dużo)
    Anihilacja materii z antymaterią ma wydajność 100% ale ten proces na dużą skalę nie zachodzi.

    Pomijając anihilację, jaki proces fizyczny pozwala na uzyskanie energii rzędu kilkudziesięciu (!!!) procent początkowej masy?

    Podpowiedź: pytanie zadaję na forum astronomicznym...
    Mam na myśli pewien specyficzny proces, ale jeśli ktoś ma jakąś ciekawą alternatywę, to też zaliczę :)

  6. Będzie widać różnicę. Zgaduję, że mniej niż pół sekundy.

    Przypominam, że czas trwania misji New Horizons to ok. 3460 dni, a dla uproszczenia rozważań można spokojnie założyć, że mniej niż jednej sekundy różnicy na takich zegarkach nie widać:)

  7. Cieszę się niezmiernie :)
    Moje pytanie brzmi:
    Są dwa zegarki - zwykłe, na rękę, ze wskazówkami godzinną, minutową i sekundową, baterie starczają na 100 lat, załóżmy, że nigdy się nie spieszą/spóźniają.

    Jeden zostaje na Ziemi, drugi leci na Plutona na pokładzie New Horizons.

    Załóżmy, że sonda leciała na Plutona z prędkością średnią 25km/s względem Ziemi. (takie zgrubne założenie).

    Następnie, magicznie, sonda zawraca i z taką samą prędkością przylatuje na Ziemię, przywozi zegarek, żeby go porównać.

    Będzie widać różnicę? A jeśli tak, to jaką? Odpowiedź proszę taką na oko, plus minus 50% :)

     

  8. Przestrzeń traktowana jako pseudoriemannowska rozmaitość różniczkowa, mierzone w niej odległości oraz jej krzywizna jest wyznaczana przez równania pola Einsteina. Stała grawitacji tak samo jak prędkość światła nie mają wpływu na ich postać, tylko wyznaczają proporcje zgodne z pomiarami, ale równie dobrze mogłoby ich nie być ( w podejściu c = G =1). Dynamika metryki, a więc zmiana mierzonych odległości postrzegana jako zakrzywianie czy też "rozciąganie" przestrzeni w tym czy innym wymiarze jest zdeterminowana rozkładem masy i energii. Dlatego takie rozwiązania Ogólnej Teorii Względności jak rozszerzający się wszechświat istnieją niezależnie od przyjętych wartości c i G. Efekt "rozszerzania" jest czysto geometryczny, nie zmienia praw fizyki (tj. G i c) a jedynie mierzone odległości a co za tym idzie, energie i pędy obiektów.

    • Lubię 1
  9. Od dawna mam takie podejrzenie, że w każdym większym obiekcie skupiającym gwiazdy: galaktyce, gromadzie - w środku jest taka czy inna czarna dziura.

    Z drugiej strony: ciekawe, czy można jednoznacznie stwierdzić: nie, w tym miejscu czarnej dziury na pewno nie ma?

    Powinno dać się sprawdzić badając promieniowanie X z ewentualnego dysku akrecyjnego lub badając ciasne orbity w okolicy centrum...

     

    • Lubię 1
  10. "Zawartość" wszechświata : galaktyki mogą (tj. fizyka pozwala na to) się obracać w dużej skali wokół czegoś, wokół siebie nawzajem itp.
    A przynajmniej tak się nam może wydawać z naszego punktu widzenia. (kwestia co się wokół czego kręci jest umowna, jak zauważył Kopernik).

    Być może, o ile taki ruch zachodzi, jest interesujące wokół czego następuje.

    Chociaż przykład Ziemi, Słońca i naszej Galaktyki wskazuje, iż osie pozbawione są jakiegoś szczególnego znaczenia.

    Tymczasem "cały" wszechświat wokół "innego" kręcić się nie może, bo nic poza wszechświatem istnieć nie może z definicji.

    Gdyby coś takiego istniało i można byłoby powiedzieć "a jednak się kręci" to znaczyłoby, że nie jest "poza" wszechświatem, skoro na niego oddziałuje.

    Pytanie jest filozoficzne a odpowiedź może wydawać się zagmatwana, ale sprowadza się do ontologicznej zasady tożsamości w założeniu że byt tożsamy jest ze wszechświatem.

    A że istnieją teorie... Co najwyżej spekulacje nigdy nie mające szansy na weryfikacje.

    Pozdrawiam

     

    • Lubię 2
  11. Kurak - wielki szacunek dla kolejnych adeptów prof. Kaprzyka! :)
    Co do pytania m_jq2ak - tutaj wydaje mi się, że kluczowe jest twierdzenie Noether. Wikipedia wyjaśni. Nie jestem pewien, na ile jest to mechanika kwantowa - po prostu do formalizmu Lagrange'a/Hamiltona wprowadzono czasoprzestrzeń Minkowskiego. Równania Eulera-Lagrange'a i szczególna teoria względności moim zdaniem, żadnych kwantów :)

  12. Jeśli ktoś ceni sobie takie wartości, jak solidarność, uczciwość, przyzwoitość - to czemu nie. Tylko nie dostrzegam najwyraźniej różnicy między wartościami, a Twoimi "wartościami" - proszę, wyjaśnij różnicę! :) Czy samemu nie dodajesz mistycznego posmaku temu słowu? A może po prostu masz na myśli coś innego, niż wartości - w mi znanym rozumieniu? Dla mnie jest to mimo wszystko stąpanie po cienkim lodzie - ustalania definicji słów bardzo abstrakcyjnych...

     

    Swoją drogą rzeczy o których wspominasz również można czynić z bardzo błahych powodów (szaleństwo to pierwsze, co przychodzi mi do głowy [cokolwiek dwuznaczne zdanie! :D]), także nie widzę tu jakiejś specjalnej roli "wartości" - jakkolwiek je rozumiesz...?

  13. Całe szczęście w imię wartości można też zrobić wiele pozytywnych rzeczy. Uratować setki Żydów przed zagładą. Zapewnić ludziom bezpłatną służbę zdrowia. Nie wziąć łapówki. Nie ma sensu wymieniać dalej, każdy może sobie dodać stosowną liczbę czynów do tej listy - tak samo, jak do listy przedstawionej przez Janko....

    But the point is: Na dobre czy na złe, działanie w imię wartości jakkolwiek rozumianych a wyższych niż indywidualny interes jest zdolnością dostępną - jak dotąd nam wiadomo - tylko człowiekowi. Z wielką władzą wiąże się wielka odpowiedzialność...

    • Lubię 1
  14. exec, Ty chyba wykazujesz jakąś złą wolę.

    Ludzie w grupie zachowują się inaczej, niż gdyby byli sami. I to jest powszechne, i obojętne od kultury/poziomu ucywilizowania/innych czynników. Ta emergencja zachowań nieobecnych poza grupą jest powszechna. I to jest, wydaje mi się, sedno i przedmiot badań psychologii społecznej.

    Oczywiście, że tłum od tłumu różni się w podobnym stopniu, co osoba od osoby.

    Ale suma zachowań poszczególnych odosobnionych ludzi nigdy nie złoży się na zachowanie tłumu. To będzie coś więcej.

    Właśnie sparafrazowałem tą samą ideę kolejne trzy razy.... ;/ Czy już się zrozumieliśmy?

     

    Co do reszty - mam wrażenie, że dopowiadasz sobie tyle ukrytego znaczenia do moich wypowiedzi, tak przesadnie je interpretujesz, że kłócisz się sam ze swoimi myślami. Nie będę więc dolewał oliwy do ognia polemiką :) Com napisał, napisałem.

  15. Chodziło mi o to, że zachowanie tłumu nie jest sumą zachowań jednostek, że obecność innych powoduje, że ludzie robią rzeczy, których w odosobnieniu by nie zrobili. "Władca much"... Że nie można tego traktować jako "wypadkową", przynajmniej tak, jak ja rozumiem to słowo. I to akurat jest powszechne obojętnie od kultury/zawodu/etc... Jejku, mam wrażenie, że powtarzam to samo zdanie na 5 różnych sposobów.... :D

     

    Nasza dyskusja pokazuje, że nie ma zbyt wielkiego postępu w zrozumieniu między ludźmi :)

    Zobacz: ja czepiam się jednego aspektu sumowania po jednostkach, a Ty masz rację co do innego aspektu tego samego zjawiska. Gdybyśmy oboje mówili o tym samym, zgodzilibyśmy się w obu kwestiach, a tak to ja mówię jedno, a Ty - drugie ;)

    Nauki społeczne - nie jestem pewien, czy pomagają w zrozumieniu drugiego człowieka. Pomagają w ujęciu go w statystykę, wyliczenia możliwych wyborów, przeliczeniu wszystkiego na wymierne wartości. Wiele razy słyszałem, że naukę interesuje przewidywanie ilościowe i opis formalny, a nie "zrozumienie rzeczy" (szczególnie fizyka teoretyczna :D) Z ust znanych mi studentów (końcowe lata) psychologii nasłuchałem się też wiele o tym, że owszem, poznali ścisłe reguły metodyki, klasyfikacji, statystyki i radzenia sobie z przypadkami, ale jeśli ktoś nie był dobry w kontaktach z drugim, w rozumieniu pacjentów, to na studiach się nie nauczy. Że wszystkie te psychologiczne teorie i czynniki to nazywanie oczywistych rzeczy mądrymi nazwami. Powtarzam to, co słyszałem. Rzeczywiście, opowieści takie nastawiają mnie trochę anty-"humanistycznie":) Policzenie prawdopodobieństwa, że coś zrobię to jeszcze nie zrozumienie, dlaczego to zrobiłem lub nie.

    I jeszcze raz: nie jestem anty-cywilizacyjny. Nie jestem nawet anty-technologiczny.

    Wszystko napisałem w pierwszym poście. Reszta jest komentarzem :)

    • Lubię 2
  16. Przecież kwestie ogólnospołeczne to wypadkowa wszystkich kwestii indywidualnych

     

    A ja powiem: skoro ludzie w tłumie zachowują się inaczej, niż gdy są sami, to znaczy, że kwestie ogólnospołeczne nie są wypadkową kwestii indywidualnych, ale że zachodzi coś jakby emergencja zachowań nieobecnych indywidualnie. Także, mówiąc najostrożniej, użyte przez Ciebie słowo "wypadkowa" jest moim zdaniem, nietrafne. Chyba, że nie zgadzamy się co do pojęć - co, swoją drogą, znów skłania mnie do ubolewania nad wybiórczością rozwoju cywilizacji, która pozwala ludziom w kilka godzin zniszczyć swoją planetę, a nadal nie znalazła sposobu, żeby łatwiej się rozumiało drugiego (w ogóle nie byłoby tej dyskusji w przeciwnym wypadku). A może zrzucam winę na cywilizację za moje problemy komunikacyjne? Być może, ale czy tylko ja nie mogę się porozumieć? Czy nie ma Izraelów i Palestyn?

     

    Być może nie powinienem używać prześmiewczego tonu, którego w sumie sam nie lubię. Przepraszam za to.

     

    Oczywiście nie mam żadnych usprawiedliwień, ale tłumaczę się tym, że jestem już zmęczony tą dyskusją. Moje poglądy niewiele różnią się od przedstawionych w poście Łysego, a przecież on nie spotkał się z tak negatywnymi reakcjami, jak mój post rozpoczynający temat. Być może nie powinienem używać tego pseudopoetyckiego tonu, który tak lubię, a który pasował mi dużo lepiej do treści posta, niż przedstawienie wszystkiego w suchym języku publikacji naukowych. Duża część moich późniejszych postów jest próbą obrony mojego stanowiska wobec wypowiedzi w rodzaju

    proponuję ten śmietnik wyrzucić tam gdzie jego miejsce
    czy docinków Hansa itp... które, śmiem twierdzić, wyrządziły więcej złego niż dobrego w tej dyskusji. Łatwo to zresztą prześledzić, patrząc, jak odchodzę w miarę postępu dyskusji (znów ten nieszczęsny postęp! :D) od roześmianego stylu mojego pierwszego posta ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.