Strach przed ciemnością jest atawizmem, ale uzasadnionym bo jeszcze do niedawna w lasach były dzikie niebezpieczne drapieżniki.
Dziś strach jest praktycznie nieuzasadniony i trzeba by być naprawdę pechowcem by przeżyć spotkanie z jakimś ukrywającym się bandziorem. No w grę wchodzą jeszcze dziki, ale chyba tylko gdy spotkamy matkę z młodymi.
Trzy ostatnie wakacje spędziłem sam pod namiotem 'na dziko' (na skuterze) plus 2 razy wakacje rowerowe w latach 1990/91. Nic mi się nie stało, nie miałem żadnych przygód. Właściciele pól nie są raczej niebezpieczni i nie próbują od razu zabijać, a co najwyżej wyrażają swe niezadowolenie. Należy tylko szanować ich własność czyli nie wchodzić na łąki, w zboże. Zawsze spałem na łące z dziką trawą lub polu po skoszonym zbożu. To praktycznie nieużytek (do czasu bronowania/orania). Raz musiałem 'uciekać' z pola ma Węgrzech bo facet przyjechał traktorem o 3:00 nad ranem i zaczął je bronować! Na rowerze byłem w Polsce, skuterem na Słowacji, Węgrzech (pełny luz), Rumunii, Bułgarii (praktycznie żaden problem). Najgorzej jest w krajach 'cywilizowanych' typu Austria bo tam wszystko jest prywatne 'wychuchane'. Tu nie mam jednak doświadczeń.
Namiot zawsze jednak rozbijałem gdy już się ściemniało by nie być widocznym. Namiot mam jasny i dobrze widoczny gdy świeci księżyc.
Prowadzenie nocnych obserwacji, zwłaszcza na skraju pola to żaden problem, ale jeśli ktoś się czepia to najlepiej iść bez gadania w inne miejsce. Dyskusje tylko zaogniają sytuację. W nocy praktycznie nie odzczuwam strachu bo to w żaden sposób mi nie pomoże, raczej ewentualnie należy być przygotowanym na obronę. Wbrew pozorom rzadko co/kto chodzi nocą po polach. A przecież ile razy w środku dnia, gdy czujemy się bezpieczni, napadnięci nie otrzymujemy od otoczenia żadnej pomocy. Co gorsza udzielając jej komuś narażamy się wymiarowi sprawiedliwości.