Skocz do zawartości

Loki

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 061
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Loki

  1. Zestackowałem raz jeszcze.

    Sprawdziłem wartość tła. Na pierwszym zdjęciu jest mniej więcej 15 jednostek na drugim 25 jednostek.

    Czy 25 to nie za jasno? Na tle wychodzą kolorowe szumy i obiekt jest bardzo jasny.

     

    Nawiasem mówiąc, na obydwu galaktyka wygląda lepiej, niż na zdjęciu, które pokazałeś wcześniej. Strasznie szumią te kamery CCD :)

  2. To chyba się tak nie da. Ważne jest przecież także (do czego doszedłem raptem dziś) jasność fotografowanego obiektu. Przy jasnych, mniej będziesz ciągnął suwakami to i szumu wylezie mniej, zatem mniej klatek będzie potrzebnych do uzyskania właściwego efektu. Zadałbym pytanie inaczej. Czy można pokusić się o określenie takiej ilości klatek, której przekroczenie, nawet znaczne, nie przyniesie znaczącego uzysku w poprawie odstępu sygnał/szum. Poniekąd, bazując na forumowych mądrościach, można założyć jakie jest minimum. Wiele osób zgadza się z zasadą, że 20 klatek to taka wartość minimalna, ale Adam - orędownik tej tezy - pokazał niedawno świetne zdjęcia zrobione z raptem kilku kadrów, co podtrzymuje tezę, że optymalna liczba klatek zależy od obiektu (pomijamy w rozważaniach sprzęt, seeing itd.)

  3. Dziękuję. Zaczynam rozumieć, tym bardziej w zestawieniu z doświadczeniami z Veila (33 klatki). Żeby pokazać welon, też go trzeba z ciemności wydzierać. To dlatego stack miałem gładki, ale po rozciągnięciu histogramu wyłaziło paskudztwo. Przy jaśniejszych obiektach nie było potrzeby tak dużego rozjaśniania. Zbieram doświadczenia i takich zagwozdek tworzących banalne pytania sporo już rozpracowałem, ale jeszcze dużo przede mną. Dzięki za cierpliwość.

     

    Pozdrawiam

    Piotrek

    • Lubię 1
  4. A mnie trochę to dziwi. Wiem, że z jakiegoś powodu do astrofoto CCD jest lepsze niż CMOS, ale powód ten jest dla mnie nie do końca jasny, a po próbach obróbki Veila (33 klatki w stacku) i po lekturze powyższego zdjęcia Pawła (6 klatek) widzę, że schłodzone do kosmicznie niskich temperatur CCD szumi jak jasna cholera, podczas gdy stack sześciu klatek z ciepłego jak świeże bułeczki Canona 5D mark II jest w zasadzie gładki.

    Nie jestem wywrotowcem ani trollem - nie chcę wywołać burzliwej dyskusji na temat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy (CCD nad CMOS). Chcę zrozumieć, bo na chłopski rozum, CMOS bije na głowę CCD, a schłodzony CMOS byłby bezkonkurencyjny.

    Tak też drzewiej bywało. Nikon produkował szumiące lustrzanki z CCD i Canon stał się astrofotograficznym narzędziem dla mas. Właśnie z powodu niskiego szumu, nawet w budżetowych lustrzankach takich jak wszelkie x-setki. Czy żaden szanujący producent nie robi kamer astro w oparciu o układy CMOS?

     

  5. W sumie poruszyłeś bardzo ważny aspekt. Byle jakie podłączenie telewizora często skończy się nieładną myślą "...o czym oni p...ą."

    Ważne jest by połączyć prawidłowo. Po pierwsze łączem cyfrowym, a po drugie, trzeba dostosować format wyświetlanego obrazu, żeby nie było skalowania. U mnie (LG) ta funkcja nazywa się "1:1 piksel" i tylko przy tej opcji jakość obrazu jest... jak na monitorze komputera. Ostro i w ramach ekranu (nic nie wyłazi poza, lub pulpit nie jest mniejszy).

  6. Marku. Wypada mi powiedzieć (nieco w prawniczym żargonie), że co do zasady masz rację we wszystkim. I jak przy wszystkich zasadach, bywają od nich wyjątki. Mam dość pojęcia o obróbce obrazu (i nieco o składzie DTP) by wiedzieć, że aby wyposażyć się w dobry monitor (że nie wspomnę o prawdziwej kalibracji), trzeba (jak to zwykle w życiu) wydać sporo kasy i mieć odpowiednio przygotowane (i oświetlone) stanowisko.

    Dla mnie to za duża komplikacja. Jestem wygodnym stworzeniem, a wygoda matką wynalazków. Jakiś czas temu kupiłem plazmę 60", która (jak się okazało) świetnie robi za monitor. Zamiast w skupieniu pochylać się nad monitorem, siedzę sobie rozwalony w fotelu, ze dwa metry od ekranu. "Skalibrowałem go" korzystając z funkcji w menu, dzięki której nie mam przesyconych, jaskrawo-sklepowych kolorów. Musi być w miarę poprawnie ustawiony, bo czerń nie jest czarną dziurą, biel nie jest wypalona, nie ma też zafarbów. "Końkludując" truizm truizmem, zasady zasadami, a czasami po prostu warto spróbować - a nuż się sprawdzi. Nie jestem obrońcą tezy, że "telewizor świetnym monitorem jest i basta". Chcę tylko powiedzieć, że mając w alternatywie ekran laptopa - warto spróbować telewizora - jeśli jest taka możliwość. Niekiedy odstępstwa od reguły się sprawdzają.

     

    PS
    Chciałbym wierzyć, że "mam swój styl", ale to nie prawda. Jestem rzemieślnikiem trzymającym się (w fotografii przyrodniczej) prostej zasady. Minimum obróbki. Do czasu, gdy zainteresowałem się astrofotografią w ogóle nie miałem Photoshopa. Używałem Lightrooma i w 95% nie ruszam koloru w ogóle. Te 5% to zdjęcia robione w trudnych warunkach (np. po zachodzie Słońca), gdy aparat niekiedy nie ustawia właściwego balansu. Innymi słowy, kolorystka moich zdjęć, jest taka jaka zeszła z aparatu. Staram się operować światłem, a nie kolorem, co brzmi górnolotnie, ale w gruncie rzeczy sprowadza się do fotografowania w odpowiedniej porze dnia.

     

    Edit:

    Gdy monitor (nie ważne jaki) źle pokazuje kolory, użyszkodnik ma skłonność do korygowania. Zrobiłem zdjęcie np. przylaszczki, wiem jak przylaszczka wygląda, jaki ma kolor. Na ekranie widzę co innego (bo zakładamy, że mam źle skorygowany monitor), grzebię więc w kolorach, żeby na MOIM monitorze uzyskać to, co oczy pamiętają z lasu. Jaki jest efekt? U mnie wygląda cacy, ale u innych (którzy mają lepsze odwzorowanie kolorów) mój obrazek wygląda nieprawdziwie. To jest sedno problemów ze źle skalibrowanym monitorem. Parafrazując zasadę WYSIWYG, "To co ja widzę, nie jest tym, co widzą inni." Ponieważ swoje zdjęcia pokazuję nie tylko na własnej stronie, ale na kilku portalach przyrodniczych, w tym takich, gdzie ludzie bezlitośnie obnażają wszelkie bolączki, śmiem twierdzić, że mój "monitor" w miarę prawidłowo odwzorowuje kolory, bo przylaszczka wygląda jak przylaszczka, zawilec jak zawilec, jeleń jak jeleń a dzik jak dzik :)

     

     

    • Lubię 2
  7. Proponowałbym zewnętrzny monitor. Żadna matryca od laptopa (może za wyjątkiem bardzo drogich modeli) nie da obrazu takiego, jak dobrej jakości monitor.

    Innym wyjściem jest... obróbka na telewizorze. Teraz, w czasach HD to jest całkiem optymalne rozwiązanie. Telewizor pod kątem pokazywania kolorów jest często staranniej skalibrowany niż typowy monitor LCD. Mam spora plazmę i używam jej właśnie jako monitora. Nikt nigdy nie kwestionował kolorystyki moich zdjęć, więc raczej się sprawdza (nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że plazma do takich zastosowań jest lepsza niż LCD).

  8. Bo nie chciałem kopiować tego, co zrobił autor. Wywołać to zdjęcie z szumem, to żaden problem. Szukam sposobu jak się go pozbyć. Wyszły mi kluchy i też mi się nie podoba, ale podoba mi się ilość szczegółu w mgławicy. Koloru natomiast nie ruszałem. Odrobinę ściągnąłem czerwony, bo go było za dużo. Nawiasem mówiąc, tak mi się podobała sama mgławica, że kluchy wyczaiłem na sam koniec obróbki... i już mi się nie chciało próbować od nowa. Dla odmiany, mam teraz sigma-clipping stack - będziesz mógł się na mnie wyżywać zaś :)

  9. Nowe stacki pomogły nieco. Mam nadzieję, że autor fotografii nie jest zły, że znęcam się nad jego materiałem. Wcześniejsza wersja obróbki jest fatalna, teraz wydaje m się, że poszło lepiej, choć... nie podobają mi się gwiazdy, szczególnie te malutkie, dlatego pewnie spróbuję jeszcze raz. Obrabiałem stack median.

     

     

    Levels-222-2-5.jpg

    • Lubię 1
  10.  

    Potwierdzam. Mam straszną kleszczofobię i gdyby nie Repel, nie wszedłbym do lasu. O swoich doświadczeniach z kleszczami pisze tutaj: http://www.piotrkonopka.pl/2011/04/wieczorne-zawilcow-rozmowy-o-kleszczach.html jeśli ktoś ma z nimi problem, to polecam zarówno Repela jak i opisaną w tekście metodę usuwania.

     

    Á propos kleszczy i astrofoto, w kwietniu tego roku, gdy rozstawiałem sprzęt do focenia, spadła mi na pobocze łąkowej dróżki moja czapka z daszkiem. Podniosłem, założyłem na durny łeb. Parę minut później poczułem, że lezie mi coś po policzku. Sięgnąłem ręką i już wiedziałem, że to kleszcz (jest płaski i nie daje się zgnieść). Czapka leżała na ziemi 4 sekundy. Zalecam ostrożność, bo borelioza to paskudna choroba.

     

    Dodam jeszcze, że ostatnio pojawił się rynku Repel DEET Free. Wygląda identycznie, ale ma inną substancję czynną. Nie znam tego środka. Wypróbowany mam wyłącznie Repel z DEET-em.

     

    • Lubię 1
  11. Jest na to sposób. Nagraj materiał na jakąś płytkę i prześlij. Zrobię stack po swojemu i obróbkę o swojemu. Moja chęć wynika z tego, że sporo się muszę nauczyć - autorytet ze mnie żaden. Histogram trochę mnie zaskoczył. Przy takiej ilości materiału szum nie powinien być wielkim problemem. Moja wersja jest kiepściutka i w pełnej rozdzielczości też by się nie obroniła.

  12. Ale w uproszczeniu jest tak jak piszę. Od razu wiedziałem, że przy tego typu "cropie" jakość optyki musi być doskonała, bo zdecydowanie rosną wymagania co do rozdzielczości obrazu. Gdybym znał krążek rozproszenia swoich szkieł, wiedziałbym jaki najmniejszy piksel mogą obsłużyć i tym samym, poznałbym minimalną wartość FOV możliwą do uzyskania. Muszę poszukać tej informacji, bo determinuje ona kolejność zakupu. Najpierw szkło, czy najpierw kamera.

    Dziękuję za wyjaśnienia.

     

  13. Czyli innymi słowy, to coś jak crop w fotografii. Ogniskowa ta sama, ale matryca malusia. Innymi słowy, rejestruje jedynie fragment tego, co pokazuje teleskop. Czy tak? Rosną oczywiście ogromnie wymagania co do samej matrycy, ale tutaj na ratunek przychodzi chłodzenie, które dba o jak najniższy poziom szumu. Czy dobrze to rozumiem?

  14. Gdzieś czytałem, że przy DS-ach po pierwsze primo ciemne niebo, a seeing dopiero później. Przyjmuję do wiadomości, że to bzdura.

    Nawiasem mówiąc jako, żem adept zaledwie, to na jakiej ogniskowej Adam uzyskuje takie niesamowite powiększenia. Patrząc na zdjęcia obserwatorium, widzę Newtona, który nie ma jakiejś ogromnej ogniskowej. Średnica i owszem, niczego sobie, ale ogniskowa pewnie koło metra (albo nawet mniej) tymczasem pokazuje niesamowicie małe fragmenty nieba. Jak to jest?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.