Skocz do zawartości

Hermes1937

Społeczność Astropolis
  • Postów

    800
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hermes1937

  1. Historię, którą przytoczę, słyszałem wiele lat temu, nie jest dowcipem, ale jest bardzo prawdopodobna (autentyczna): 40 lat temu, ok. 1970 roku w "Tewie" – producentowi półprzewodników (która miała w nazwie także sformułowanie "Zakład Doświadczalny") , został otwarty dział nowoczesnych elementów elektronicznych – głównie tranzystorów i diod (już krzemowych, nie germanowych !). Na otwarciu byli przedstawiciele władz PRL. Jeden z nich, podczas przemówień, gratulując inżynierom i naukowcom z "Tewy" sukcesu, powiedział (nie jest to cytat): "...Jest to wielki dzień dla polskiej nauki. Otwieramy najnowocześniejszy w Polsce zakład produkujący półprzewodniki. Ale nasi naukowcy i inżynierowie cały czas pracują nad udoskonalaniem naszych wyrobów. Pewnie już wkrótce dowiemy się ich kolejnym sukcesie – zaczną produkować całe przewodniki..." Najwyraźniej uznał półprzewodniki za produkty niedopracowane, tymczasowe, jeszcze mające braki (w stosunku do wyrobów z Zachodu...)
  2. Zakrycia Saturna przez Księżyc w 1974 r w Oddziale Warszawskim PTMA Służba czasu (bez niej nie ma naukowych obserwacji zakryć) Obserwacja zakrycia Saturna wykonana w Oddziale PTMA w Warszawie w nocy 10/11 grudnia 1973 roku pokazała „czarno na białym”, jak ważna jest służba czasu w obserwacjach tego typu zjawisk – służba, która praktycznie nie istniała w Oddziale (obserwatorzy najwyżej posiadali stopery). Rejestracja wielu momentów w krótkim czasie (rzędu 1-2 minut) przez kilku obserwatorów była nie tylko mało dokładna, ale przede wszystkim – istniało duże prawdopodobieństwo popełnienia wielu pomyłek czy wręcz nie zanotowania niektórych wyników. Dokładność stopera – rzędu ± 0.2 sek, dokładność kontroli jego chodu i błąd obserwatora w odczycie powodował obniżenie dokładności rejestracji do nawet ± 0.5 sek. To dokładność na granicy uznania jej w obserwacjach zakryciowych, była o wiele za mała przy obserwacjach pozycyjnych. Niemal natychmiast po zakończeniu obserwacji tego zakrycia Saturna (z grudnia 1973) zacząłem się zastanawiać, jaką służbę czasu można zrobić dla Oddziału we własnym zakresie. Tradycyjna metoda stosowana w profesjonalnych obserwatoriach, a oparta na chronometrach i chronografach, była nieosiągalna w praktyce amatora – głównie ze względu na koszt. Jak zatem zbudować służbę, która umożliwi kilku obserwatorom wykonywać obserwacje przy notowaniu wielu momentów w krótkim czasie, bez ryzyka pomyłki i umożliwiającą późniejszą kontrolę ? Użycie w tym celu magnetofonu do rejestracji momentów było najłatwiejszym (i często najbardziej dostępnym) sposobem zastąpienia chronografu. A co zamiast chronometru ? Pojawiające się w Polsce – przynajmniej w dużych miastach - podzespoły elektroniczne, w tym tranzystory (ważne: krzemowe, nie germanowe!) pozwoliły na stworzenie przyrządu, przypominającego zegar kwarcowy, który musiał być kontrolowany zewnętrznymi sygnałami czasu (nawet tymi z Polskiego Radia) i równocześnie wytwarzający sygnały akustyczne (bo takie mogły być zapisywane na magnetofonie) dla każdego klucza obserwatora. Tak zrodziła się koncepcja powstania Elektronicznego Rejestratora Czasu (ERC). Opis pierwszej wersji znalazł się w „Uraniach” z 1976 roku. Zakrycie Saturna: 3 lutego 1974 Kolejne zakrycie Saturna przez Księżyc, widoczne w Polsce, miało miejsce w dniu 3 lutego 1974 r. ale można je było obserwować tylko na Pomorzu. Z tego powodu nie zorganizowano w Warszawskim Oddziale PTMA zespołowej obserwacji tego zjawiska. I to z kilku powodów: po pierwsze – brak w Warszawie zakrycia (tylko duże zbliżenie), po drugie – zjawisko zachodziło krótko po zachodzie Słońca. Księżyc był wtedy nisko nad horyzontem i z pawilonu nie mógł być widoczny. A na obserwacje z tarasu w samym Obserwatorium nie mogliśmy liczyć (dlaczego – pisałem o tym w poprzednim poście). Każdy obserwator mógł zatem wykonać tę obserwację we własnym zakresie. Miałem szczęście – azymut Księżyca pozwolił mnie na wykonanie obserwacji z domu. Wykorzystałem swój pierwszy teleskop (powstał w 1965 roku) Newtona 150 mm i ogniskowej 1500 mm. Wykonałem kilkanaście zdjęć w czasie największego zbliżenia Księżyca do Saturna. Ponieważ zjawisko to miało miejsce wkrótce po zachodzie Słońca, więc jasne tło nieba spowodowało pogorszenie jakości uzyskanych zdjęć i tylko te, które były wykonane już po maksymalnym zbliżeniu, wyszły lepiej. Zakrycie Saturna: 2/3 marca 1974 W nocy 2/3 marca br. w dostrzegalni naszego Oddziału przeprowadzono obserwację następnego, tym razem widocznego również w Warszawie, zakrycia Saturna przez Księżyc. W przeciwieństwie do obserwacji wykonanych w grudniu ubiegłego roku, obserwacje zakrycia marcowego były utrudnione kłopotami lokalowymi. Przymusowa „przeprowadzka” części pracowni instrumentalnej oraz całego sekretariatu do pawilonu spowodowała unieruchomienie dostrzegalni na dłuższy okres – stała się przechowalnią majątku. Obserwacja w nocy 2/3 marca była pierwszą od momentu wstrzymania pokazów nieba dla publiczności (pokazy nieba nie zostały tam w ogóle wznowione...). Warunki obserwacyjne zajwiska były dobre – Księżyc krótko po I kwadrze tak nie oślepiał, łatwiejsza była obserwacja kontaktów pilanet i jej pieścieni z ciemnym brzegiem Księżyca. Tylko że... zjawisko było widoczne za zachodzie, a od tej strony mieliśmy przy Pawilonie wysokie (co najmniej 15 metrowe) drzewa Ogrodu Botanicznego . Poniżej wysokości 60 stopni nad horyzontem były widoczne tylko gęste drzewa. W dodatku zjawisko znów było widoczne po północy, więc znów mamy „problem” z dozorcą... Aby mimo wszystko wykonać w Oddziale obserwację, trzeba było: 1. Na czas obserwacji przenieść teleskopy ok. 30 metrów poza Pawilon, 2. Ponownie uzyskać zgodę prof. W. Zonna (tym razem Oddział oficjalnie już tu nie istniał i mogliśmy zgody nie dostać...) Wybrałem się do Zonna i... uzyskałem zgodę. Teraz trzeba było zająć się organizacją obserwacji i przeniesieniem teleskopów poza Pawilon. Ale czym obserwować ? Teleskop Newtona 250mm był zainstalowany na statywie umieszczonym na betonowym słupie, więc go „przesunąć” nie można było... Teleskop Cassegraina 150mm został przeniesiony na górny poziom (dach) Obserwatorium, gdzie doc. Bielicki wykonywał nim obserwacje pozycyjne komety Kohoutka. Luneta (refraktor) Zeissa 63 mm była także na dachu – nią miałem fotografować kometę. Pozostał więc refraktor Zeissa 80 mm i... teleskop Newtona 350 mm. Po rozebraniu na części było możliwe jego przeniesienie i złożenie w innym miejscu. Grafika z programu „Guide” – zakrycie Saturna przez Księżyc (widok dla Warszawy o 0h 52m 40s) Ostateczne przygotowania rozpoczęto na ok. 4 godziny przed początkiem zjawiska. Po przyjściu do Pawilonu okazało się, że... nie ma prądu, mamy jakąś awarię elektryczną i wszystkie instrumenty trzeba było wynosić po ciemku. Co się stało ? Nie wiem. Takie awarie niestety się nam przytrafiały i ich źródło było zwykle poza pawilonem. Przewód energetyczny był umieszczony pod ziemią, odpada więc możliwość uszkodzenia go przez wiatr, spadające gałęzie czy uszkodzenie przez jakąś osobę. Najprawdopodobniej, albo w budynku (gdzie była tablica rozdzielcza) wyjmowano bezpieczniki od pawilonu, gdy trzeba było wymienić przepalony bezpiecznik w innym miejscu, albo to było robione celowo... Szczególnie utrudniło to przenoszenie teleskopu 350 mm, który należało rozebrać na „czynniki pierwsze” i wynosić po kolei jego elementy. Po ciemku musieliśmy rozkręcić śruby mocujące przeciwwagę do osi deklinacyjnej i jeszcze kilka innych. Jak możliwie szybko przenieść te części na wyznaczone miejsce ? Przecież mamy sanki !! Ładujemy więc statyw na sanki i jedziemy. Tylko, że... w Warszawie nie było śniegu. Ciągnęliśmy więc sanki po chodniku. Nie było łatwo, ale poszło. Teraz tubus ze zwierciadłem. A tubus, mający ok. 2 metrów długości i ważący ponad 100 kg, był obiektem wymagającym zachowania ostrożności właśnie ze względu na zwierciadło. Przeniesienie lunety 80 mm i jeszcze jednej wypożyczonej na te obserwację, to już był „Pikuś” (przepraszam – Pan Pikuś...). Dlatego obserwacje wykonano tylko trzema przyrządami. Po przeniesieniu poza Pawilon i zmontowaniu teleskopu 350mm, Lucjan Newelski sprawdza, czy nie nastąpiło przesunięcie zwierciadła w tubusie. Z lewej strony (z tyłu) luneta Oddziału Zeiss 80 mm Cała „operacja” wynoszenia trwała znacznie dłużej niż planowano i do samej obserwacji przystąpiono w atmosferze nerwowości i .pośpiechu. W rezultacie pierwsze zdjęcia i obserwacje wizualne rozpoczęto już po pierwszym kontakcie pierścienia Saturna z tarczą Księżyca ! I tak mieliśmy szczęście – dwie minuty później i nie było by co obserwować... W obserwacjach udział wzięli: Lucjan Newelski — obserwacja (luneta Keplera 80 mm), Krzysztof Woźniak — obserwacja (luneta Keplera 80 mm) oraz służba czasu, Piotr Krysiak — obserwacja (luneta Keplera 80 mm) oraz służba czasu, Magda Złotowska — sekretarz (zapisywanie momentów wykonywanych zdjęć), Roman Fangor — zdjęcia (teleskop Newtona 350 mm). Kol. Krzysztof Woźniak i Piotr Krysiak wykonywali swoje czynności na zmianę: w czasie znikania Saturna za tarczą Księżyca obserwacje prowadził Piotr Krysiak, a służbę czasu Krzysztof Woźniak. Poza wyżej wymienionymi, kilku innych członków obserwowało zjawisko przez dwa małe instrumenty: teleskop Newtona 80 mm (produkcji Zeissa) oraz lunetkę pryzmatyczną o średnicy obiektywu 64 mm (produkcji PZO). Ze względu na małe powiększenia uzyskiwane przez te przyrządy, nie nadawały się one do notowania momentów obserwowanego zjawiska. Były nowe osoby w tych obserwacjach – m. in. Magda, która często przychodziła na spotkania do PTMA. Ale obserwacja z 3 marca była również jedną z ostatnich, które wykonała w Oddziale. Kiedy do odkrycia Saturna pozostało kilkanaście minut okazało się, że było znowu przenieść instrumenty, ponieważ drzewa zaczęły ponownie zasłaniać, znajdujące się nisko nad horyzontem, oba ciała niebieskie. Zwłaszcza teleskop 350 mm, który trzeba było przesunąć bez rozbierania, był wyjątkowo „niewdzięcznym” obiektem (ok. 200 kg!). Pogoda przez cały czas była bardzo dobra, jedynie niskie położenie nad horyzontem Księżyca i Saturna spowodowało pewne osłabienie ich jasności. Z tego powodu nie udało się zaobserwować I kontaktu w czasie pojawiania się Saturna spoza Księżyca. Osłabienie jasności (zwłaszcza Saturna) uwidoczniło się również na zdjęciach - Saturna można było dostrzec na negatywie dopiero na zdjęciu wykonanym o godz. 1h 36m 16s, a więc na krótko przed IV kontaktem. Ogółem w czasie całego zjawiska wykonano ponad 30 zdjęć. Odstępy czasu pomiędzy poszczególnymi zdjęciami wynosiły średnio 5 sekund. Zdjęcie podczas zakrywania Saturna – o godz. 0h 52m 52s Mniejsza niż początkowo planowana ilość instrumentów ograniczyła możliwości obserwacji. Trzeba było zredukować z 6 do 4 ilość obserwowanych kontaktów (zrezygnowano z obserwacji kontaktów Księżyca z wewnętrznym pierścieniem Saturna). Czas zakrywania i odkrywania Saturna przez Księżyc był jeszcze krótszy niż w grudniu ubiegłego roku i dlatego uzyskano tylko 4 wyniki z całego przebiegu zjawiska: Oto końcowe wyniki obserwacji (moment CSE): Znikanie Saturna za tarczą Księżyca: III kontakt — 0h 53m l4,3s IV kontakt — 0h 53m 37,0s Pojawienie się Saturna spoza Księżyca: II kontakt — 1h 35m 44,0s IV kontakt — 1h 36m 27,4s II kontakt oznacza tutaj moment pojawienia się tarczy Saturna spoza Księżyca, III kontakt — moment zniknięcia tarczy Saturna za tarczą Księżyca, a IV kontakt — koniec pojawiania się (lub znikania) pierścienia Saturna za tarczą Księżyca. Mimo tych wszystkich nieoczekiwanych przeszkód uczestnicy obserwacji w dobrych nastrojach zakończyli pracowitą noc. W ostatniej części w skrócie napiszę o ostatnich zakryciach Saturna jak i przyszłym – niestety, trzeba będzie „trochę” poczekać...
  3. Witam, mam krótkie pytanie - tylko dla formalności: Zdjęć klasycznym (analogowym) aparatem nie można wykonać ? Dlaczego ?
  4. Nie chciał bym w tym wątku – o obserwacjach zakryć Saturna przez Księżyc - zbyt obszernie omawiać tych przykrych dla PTMA spraw, które - jak na ironię - miały miejsce w roku obchodów 500 rocznicy urodzin M. Kopernika. Odpowiem więc krótko: Na początku lat 70 ub. wieku, kiedy zacząłem aktywnie uczestniczyć w pracach Oddziału, nie miałem dostępu do akt Oddziału, więc swoją wiedzę na ten temat opieram na informacjach przekazanych przez ówczesnego prezesa Oddziału (bądź innych członków Zarządu). I jak pamiętam, w piśmie przekazanym Oddziałowi PTMA w Warszawie miało się znaleźć takie zdanie: „Pomieszczenia zajmowane dotąd przez PTMA są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania Obserwatorium Astronomicznego...” Podkreślam – to nie jest cytat, ja przytaczam słowa usłyszane od kogoś z władz Oddziału. Oddział PTMA wprowadził się do OA w 1950 roku, dzięki znanemu astronomowi dr Janowi Gadomskiemu, który przez kilkadziesiąt lat był w PTMA, był również pierwszym prezesem PTMA oraz pierwszym dyrektorem OA - po zakończeniu II Wojny Światowej. Dołączam dwa zdjęcia wykonane przeze mnie w ostatnich dniach grudniach 1973, podczas ostatnich prac związanych z usunięciem całego dobytku PTMA. Zdjęcie z lewej strony dołączyłem do relacji z obserwacji zakrycia Saturna przez Księżyc z grudnia 1973 r. Ukazało się w :Uranii” Nr 4/1974 roku, z komentarzem redaktora tego czasopisma: ”...Podczas przenoszenia inwentarza Oddziału Warszawskiego do nowego pomieszczenia uległo zniszczeniu zwierciadło fi=500 mm do budowanego teleskopu: w samym środku wytłuczona została dziura. Wraz z innym stłuczkami zostało zakwalifikowane na śmietnik...” Dopiero po wydrukowaniu tego numeru „Uranii” i otrzymaniu listów czytelników w tej sprawie, redaktor „Uranii” – jak mi potem powiedział – zorientował się, że się pomylił: to zwierciadło z „dziurą” ma 350 mm; zwierciadło 500 mm leży dalej, na trójnożnym taborecie. Na zdjęciu z prawej termometr pokazujący temperaturę wewnątrz pomieszczenia i tym samym warunki, w jakich pracowaliśmy. Ci co wykonują zwierciadła, a zwłaszcza figuryzację wiedzą, co oznacza temperatura ok. 10 stopni dla miękkości smoły...
  5. Nie pamiętam, czy powiedziałem coś niecenzuralnego, czy któryś z obserwatorów zauważył moje zdenerwowanie, ale zapytał, o co chodzi. - Skończyła mi się błona, mam jeszcze tylko kilka wolnych klatek – powiedziałem. - Gdzie mieszkasz – pyta się. Podaję gdzie. Odpowiada: - Mam samochód. Może zdążymy ? - Do odkrycia jest mniej, niż 45 minut... Nawet nie wiedziałem, że przyjechał samochodem kogoś ze swojej rodziny! Ale najpierw trzeba znaleźć dozorcę, aby nas wypuścił poza teren Obserwatorium.. Wreszcie wsiadamy do samochodu, jedziemy. Zostało ok. 35 minut. Drogi są miejscami zaśnieżone i „nieco” śliskie. Jedziemy tak szybko, jak na to pozwala stan jezdni. Już nie patrzę na zegarek. Dojeżdżamy do mojego wieżowca. Biegnę do windy, czekam chwilę na nią, otwieram drzwi mieszkania. Gorączkowo szukam wolnej kasety do błon, łapię pudełko z błoną – tym razem wybieram mniej czułą -chyba NP20 (80 ASA). W ciemni odmierzam „na oko” (czy raczej na długość rąk) ok. 160 cm błony, ładuję do kasety, znowu czekam na windę, wreszcie wskakuję do jego samochodu. Na ulicy nie spotkaliśmy chyba nawet jednego samochodu...Wracamy. Kiedy wysiadamy pod bramą Obserwatorium, zerkam na zegarek – pozostało może 6-8 minut. Dzwonię, czekamy znów na dozorcę. Mijają dziesiątki sekund, minuty. Wreszcie podchodzi do bramy i otwiera. Biegniemy do Pawilonu (nawet nie wiem, czy dozorca „rzucił” za nami jakąś „wiązankę”...) Wpadamy do Pawilonu – do odkrycia jest mniej niż 3 minuty. Zakładam błonę w aparacie, mocuję aparat w uchwycie przy teleskopie, patrzę przez wizjer i widzę wyłaniające się pierścienie Saturna... Nieprawdopodobne ! Stanąłem przy teleskopie jakąś minutę przed zjawiskiem !! Wszyscy byli pewni, że wrócimy po już odkryciu... Na krótko przed momentem pojawienia się Saturna zza tarczy Księżyca pogoda poprawiła się nieco, „lisia czapa" była prawie niezauważalna. Jakość wykonanych w tym czasie zdjęć okazała się znacznie lepsza.. Zegarek „wzorcowy" z dużym wyraźnym sekundnikiem kontrolowany był przy pomocy sygnałów czasu nadawanych przez Polskie Radio. Wyznaczona w ten sposób poprawka wskazań zegarka wzorcowego wynosiła 26.4s o 1h i 28.5s o 4h. O godz. 2 i 3 sygnałów nie odebrano ani w I, ani w II programie Polskiego Radia (dość często sygnały czasu nie były nadawane). A tak wygląda animacja komputerowa odkrycia Saturna wraz z momentami (wg programu): W czasie odkrywania Saturna przez Księżyc zanotowane były również przez dwóch obserwatorów kontakty: III, IV i VI oraz różnica między II i IV kontaktem i między III a V. Oto wyniki wizualnych obserwacji zakrycia Saturna. Jak już wspomniałem, warunki atmosferyczne uniemożliwiły zaobserwowanie wszystkich zaplanowanych kontaktów: 1. Znikanie Saturna ( i pierścieni) za tarczą Księżyca (wszystkie momenty w CSE): I kontakt — 1h 23m 28.5s VI kontakt — 1h 24m 50.5s . Poza tym pomierzono - zgodnie z planem - różnice czasu między kontaktami: III i IV oraz II i V, otrzymując czasy: III—IV = 27.4s, oraz II—V = 57.8s 2. Pojawienie się Saturna (i pierścieni) spoza Księżyca: III kontakt — 2h 14m 11.3s VI kontakt — 2h 15m 34.3s Różnica czasu między kontaktami II i IV wynosiła: II—IV = 70.0s, między III—V = 70.8s Podano tu momenty kontaktów I, III i VI są średnimi dla dwóch obserwatorów. Koniec obserwacji. Mamy zacząć się pakować, zamykać pokrowcami teleskopy, wreszcie zasunąć duży i ciężki metalowy dach pawilonu. Ale jakoś obserwatorom się nie spieszy do domów. Teraz pozostałe osoby po raz pierwszy oglądają przez nasz największy teleskop Księżyc (ale oślepiał !) i Saturna. I ktoś zobaczył niedaleko Księżyca jasną gwiazdę. Rzeczywiście, była : Eta Gem (jasność 3.2 mag). Jej zakrycie za jasnym brzegiem miało nastąpić ok. godz. 2h54m. Zostajemy !! (Zapominamy o tym, że mieliśmy wyjść przed godziną trzecią). Również w czasie zakrycia tej gwiazdy pogoda była zupełnie dobra. Zakrycie gwiazdy (przy jasnym brzegu Księżyca) obserwowało trzech obserwatorów z następującym wynikiem: A: 2h53m27.5s, B: 2h53m28.5s, C: 2h53m31.4s przy czym obserwator „C” widział gwiazdę jeszcze przez pewien czas po usłyszeniu prawie jednoczesnego odgłosu włączania stoperów przez pozostałych obserwatorów. Jak się potem okazało, im większym teleskopem ktoś obserwował, tym później zauważył zniknięcie gwiazdy. Błąd ? Nie – dopiero później dowiedzieliśmy się, dlaczego tak było. Zrobiliśmy zakrycie ? – to czekamy do odkrycia ! Odkrycie Eta Gem (pojawienie się przy ciemnym brzegu tarczy Księżyca) obserwowałem już tylko ja – moment : 3h48m36.8s. Wreszcie wychodzimy z Obserwatorium. Wracamy do domów przed świtem. Jeszcze tego samego dnia wywołuję negatywy. Ogółem wykonałem ponad 40 zdjęć zjawiska zakrywania i odkrywania Saturna przez Księżyc. Zdjęcia z zakrycia Saturna, robione podczas słabej widoczności wyszły – tak jak wcześniej napisałem – słabo. Ale z odkrycia wyglądały zachęcająco. Obrazy były ostre, Księżyc, nawet na tych zdjęciach, na których był prześwietlony, nie był czarny, bez szczegółów. A Saturna przez lupę było nieźle widać. Ale... Rozmiary Saturna razem z pierścieniami nie przekraczały na kliszy 0,35 mm, co spowodowało dodatkowe trudności techniczne przy wykonywaniu odbitek. Teraz czekała mnie żmudna praca w ciemni. Popularne powiększalniki pozwalały na powiększenia kilkukrotne, może do 10x. Aby zdjęcia były wystarczająco czytelne, należało nie tylko powiększyć negatyw ok. 20-krotnie (liniowo), ale również zmniejszyć nadmierną różnicę jasności między obrazami Księżyca i Saturna. Wyrównanie jasności uzyskałem stosując podczas powiększania tzw. maskę. Utrudnieniem była bardzo mała odległość między tarczą Księżyca a Saturnem. Ciemny brzeg Księżyca w fazie niecałe 24 godziny po pełni miał w rzeczywistości szerokość zaledwie ok. 15” ! Nie miałem dość miejsca w ciemni, aby przekręcić rzutnik do pozycji poziomej i rzucać obraz na ścianę (pamiętacie, jak to robił bohater filmu Antonioniego „Powiększenie” ?) Trzeba było zrobić serię odbitek formatu 18x24, wybrać najlepsze, zrobić ich reprodukcję i ponownie powiększyć... Oto zdjęcie z odkrycia Saturna (o godz. 2h 16m 15s). Jest to prawie cała klatka 24x36: A propos powiększania: w popularnych książkach fotograficznych zazwyczaj pouczano fotoamatorów, że z małego obrazka nie można uzyskać dobrych powiększeń większych niż 18x24, bo wyjdzie ziarno negatywu. Ale to zależy od klasy błony. Jak się trafiło na polską błonę, w której instrukcji znalazłem taką radę: „Szczególnie nadaje się do odbitek stykowych” !! (dla małego obrazka !), to faktycznie trudno otrzymać duże powiększenie dobrej jakości. Wiedzieliśmy, że to nie jest jedyne zakrycie Saturna przez Księżyc, które mogliśmy obserwować – następne były na początku 1974 roku. Jednak większość z nas nie wiedziała, jak dla Oddziału PTMA w Warszawie zakończy się rok 1973 – rok 500 rocznicy urodzin Kopernika. Ofiarowany nam teleskop to była przysłowiowa „marchewka dla króliczka”, „kij” dla nas przygotowano na Sylwestra – otrzymaliśmy polecenie opuszczenia naszej siedziby w Obserwatorium Astronomicznym do tego dnia i znaleźliśmy się... na ulicy. Dosłownie ! Wszystkie cenne przedmioty, w tym biblioteka Towarzystwa (na pewno ponad 1000 książek) zostały wyniesione właśnie do opisywanego Pawilonu Obserwacyjnego, na mróz i wilgoć !! A całe „ciężkie” wyposażenie Pracowni Instrumentalnej (także tokarka) przez ponad 24 godziny było na dworze – szczęśliwie, nic nie ukradziono. Dopiero wtedy Newelski mógł przewieźć tokarkę i pozostałe narzędzia do innego zastępczego pomieszczenia. Jak to wyglądało ? Oto moje kolejne dwa zdjęcia z tych wydarzeń: Na zdjęciach: z prawej strony: narzędzia i tokarka na dworze (i na mrozie) czekają na transport. Z lewej – wnętrze Pawilonu Obserwacyjnego. Rok później (przełom 1974/1975) musieliśmy uruchomić sekretariat w takich warunkach, na mrozie, sięgającym nieraz –10 stopni, bo zaszła konieczność zbierania składek członkowskich. I goście, i członkowie Zarządu pełniący dyżury, byli w grubych paltach. Nie uchroniło to jednak połowy osób z PTMA od przeziębień; pani widoczna na zdjęciu złapała poważną grypę. Więcej dyżurów już nie prowadziła... Przez długi czas nie można było prowadzić z Pawilonu obserwacji, ani tym bardziej – pokazów nieba. Ale już inna historia. W ostatniej części wspomnę jeszcze o tych zakryciach Saturna z początku 1974 roku. Już wkrótce...
  6. Mimo, że zjawiska zachodziły dopiero po północy, ilość chętnych do wzięcia udziału w obserwacjach przekraczała możliwości zarówno techniczne jak i lokalowe (4 teleskopy zgromadzone w dostrzegalni ograniczały swobodę ruchu). Ostatecznie, po naradach i planach, uwzględniających możliwości sprzętowe oraz umiejętności obserwatorów, w obserwacjach wzięło udział pięciu członków Oddziału: Lucjan Newelski - obsługa służby czasu (i jako sekretarz), Krzysztof Woźniak - obserwacja (teleskop Cassegrain 150 mm), Maciej Mikołajewski - obserwacja (luneta Keplera 80 mm), Piotr Krysiak - obserwacja (teleskop Newtona 250 mm), Roman Fangor - zdjęcia (teleskop Newtona 350 mm). Przygotowania końcowe zaczęły się już na ok. 5 godzin przed początkiem zakrycia Saturna przez Księżyc. W tym czasie przeprowadzono próby stoperów, zmierzono ich chód własny (był nie większy niż ±0,03 sekundy na minutę), sprawdzono refleks obserwatorów oraz zaimprowizowano przebieg zakrycia (z notowaniem czasów przez sekretarza), aby właściwa obserwacja przebiegała sprawnie i bez zakłóceń. Widok Saturna (z pierścieniami) oraz jasnego brzegu Księżyca (wg programu „Guide”) na ok. 1 minutę przed początkiem zakrycia Oto kolejność obserwacji kontaktów oświetlonego (podczas zakrycia) wzgl. ciemnego (podczas odkrycia) brzegu Księżyca z krawędziami Saturna i jego pierścieniem. I - początek zakrycia pierścienia Saturna przez Księżyc III - początek zakrycia tarczy Saturna przez Księżyc IV - koniec zakrycia tarczy Saturna przez Księżyc VI - koniec zakrycia pierścienia Saturna przez Księżyc (Saturn całkowicie znika) Dodaliśmy jeszcze dodatkowe kontakty: II i V - wewnętrzne kontakty pierścienia z Księżycem Gdybyśmy mieli taką służbę, jaka była w OA, albo taką, jaka zrobiliśmy rok później we własnym zakresie, projektując od podstaw i wykonując Elektroniczny Rejestrator Czasu (ERC), umożliwiający nawet sześciu obserwatorom na niezależne notowane momentów zjawisk, obserwacja zakrycia Saturna była by „dziecinnie” prosta. Trzech obserwatorów „łapało” by po sześć kontaktów; potem w domu odczytywał bym zarejestrowanych 18 momentów. Ale tej służby jeszcze nie było, pozostały więc... stopery. Trzech obserwatorów stało w pawilonie obok teleskopów (którymi mieli wykonywać obserwacje). Ja w ściśle określonych odstępach czasu podawałem informacje o kolejnych (na razie fikcyjnych) kontaktach Saturna z Księżycem, a Lucjan miał odbierać podawane przez nich stopery, zapisywać wyniki i oddawać je ponownie. Żaden obserwator nie mógł zarejestrować dwóch kolejnych kontaktów (np. I i II), bo nie zdążył by odejść od teleskopu, podać Lucjanowi stoper, poczekać na jego odczyt i wrócić z powrotem do teleskopu. Dlatego ustaliliśmy nieco dziwny, ale jedyny możliwy sposób rejestracji czasów. Ponieważ trzech kolegów miało obserwować sześć kontaktów zakrycia, a każdy obserwator miał po dwa stopery, zdecydowano, że w czasie zakrywania Saturna będą zanotowane następujące kontakty przez dwóch obserwatorów: I, III i VI, a ponadto zmierzony będzie czas między III i IV oraz między II i V kontaktem. . Taką wersję zanotowania czasów kontaktów przyjęto ze względu na konieczność zapisywania przez sekretarza 7 odczytań 6-ciu stoperów w bardzo krótkim czasie (jeden stoper użyty był dwukrotnie przez tego samego obserwatora). Próba nie wypadła dobrze – odczytanie wyników z co najmniej sześciu stoperów w ciągu kilkudziesięciu sekund okazało się prawie niewykonalne bez popełnienia błędów. Potem Lucjan poszedł do Pracowni Instrumentalnej. Zdjęcia miałem wykonywać nowym aparatem fotograficznym „Praktica LTL”*. W zależności od tego, w jakim stopniu nasz nowy teleskop będzie przygotowany przez Newelskiego do tej obserwacji, planowałem wykonywanie zdjęć z zastosowaniem telekonwertera 2x, może z dodatkowym oddaleniem jego od błony. Na jakiej błonie ? Dobór czułości zależał jednocześnie od kilku czynników. Księżyc był tak jasny, że można było użyć błony niższej czułości. Ale jasność powierzchniowa Saturna była kilka razy mniejsza od Księżyca, przyjąłem więc 4-krotnie dłuższe naświetlanie, niż potrzebne dla uzyskania dobrego obrazu Księżyca. Księżyc wyjdzie prześwietlony (z tym sobie w ciemni poradzę), ale Saturn będzie „jakoś” widoczny. Ci co kiedyś korzystali z klasycznych błon pamiętają, że czym czulsza błona, tym większe ziarno (są nieliczne wyjątki od tej reguły). Nasz teleskop nie ma prowadzenia, nie mogę więc użyć mniej czułej błony i dłużej naświetlać, bo obraz będzie poruszony – w tempie 15” na 1 sek. czasu. Aby zmniejszyć wpływ ziarna, trzeba zwiększyć skalę (czyli długość efektywnej ogniskowej). A to oznacza konieczność stosowania krótszej migawki, ale jednocześnie obraz będzie ciemniejszy (czyli trzeba wydłużyć czas naświetlania). Błędne koło !! Zdecydowałem się na błonę NP27 (czyli 400 ASA) - najczulszą dostępną wówczas w sklepach Foto-Optyki (pomijam jakieś wyjątkowe sytuacje w rodzaju importu z Zachodu). Założyłem do kasety ilość odpowiadającą 40 zdjęciom – tyle można było samemu załadować do kasety (dodam, że nie kupowałem błon gotowych, już w kasetach, a w pudełkach od taśm filmowych – błony mogło być 17 metrów, albo znacznie więcej. Wychodziło to o 1/3 taniej). Kilka zdjęć przeznaczyłem na zdjęcia teleskopów i ludzi, pozostałych 30 – na zdjęcia z zakrycia i odkrycia, robiąc po kilka (z różnymi czasami naświetlania) co kilkanaście sekund. Pogoda początkowo była dobra. Niebo bez chmur, temperatura ok. -3° do -5°C, wiatr słaby. Ja, niczym goniec, „kursowałem” między Pawilonem a Pracownią Instrumentalną, gdzie Lucjan cały czas pracował przy tokarce, aby przygotować uchwyt do aparatu. Dodam, że w teleskopie Newtona 350mm nie przewidziano możliwości robienia zdjęć, a niemożliwe było „złapanie” ostrości przykładając (i trzymając w ręku) aparat do nietypowego wyciągu okularowego. Trzeba było go usunąć i w jego miejsce zrobić i zamocować taki uchwyt, aby trzymał aparat (z gwintem M42). A do tej nocy, od dnia zainstalowania teleskopu w Pawilonie, nie było pogody; nie można było wcześniej zrobić żadnych prób. Około północy następuje powolny spadek widoczności, co jakiś czas przechodzą pojedyncze chmury. Wychodzę z budynku Obserwatorium, patrzę na Księżyc, po czym zbiegam na dół, do Lucjana i mówię: - Panie Lucjanie, niech się pan już nie spieszy – właśnie odwołano zakrycie ! - Co pan mówi ? Niemożliwe ! - odpowiada wyraźnie zaskoczony Lucjan i razem wychodzimy na dwór. A tu na niebie tzw. „zupa” – prawie nic nie widać. Oczywiście, poza Księżycem w pełni, który jest w „lisiej czapie”. Saturna - a to było nieco ponad pół godziny do zakrycia - gołym okiem w ogóle było nie widać. Obraz Saturna z telekonwerterem był tak niewyraźny, że wyjąłem go i zdjęcia wykonywane były bezpośrednio w ognisku głównym zwierciadła o średnicy 350 mm. A czas naświetlania z trudem mieścił się w możliwościach aparatu. Księżyc przy 1/1000 sekundy mógł już być nieznacznie prześwietlony. 10 minut przez zjawiskiem ogłaszamy „stan pogotowia”. Podczas zakrycia czas biegł błyskawicznie. Zrobiłem zdjęcia, wyjąłem aparat z teleskopu. Inni jeszcze rozemocjonowani, mówią co widzieli. Do odkrycia mamy ok. 45 minut, mamy więc czas na krótka przerwę, na ogrzanie się w budynku Obserwatorium (wtedy jeszcze nas wpuszczano...). Niestety, ta „lisia czapa” tak wpłynęła na przebieg obserwacji, że nie udało się zanotować wszystkich zaplanowanych kontaktów, a zdjęcia wyszły słabo (zobaczyłem to po ich wywołaniu), a na pewno nie wystarczająco do umieszczenia ich w „Uranii”. Odruchowo patrzę na aparat, ile mi zostało zdjęć i zaskoczony stwierdzam, że zostało błony tylko na kilka zdjęć. Potrzebuję na odkrycie co najmniej 15-20 wolnych klatek. Jak zrobić zdjęcia odkrycia ? Przecież o 1:30 w nocy sklepy są zamknięte... c.d. nastąpi... ----------------------------- * To był nowy (na początku lat 70 ub. wieku) typ Praktic (produkcji NRD) wyposażonych w inny niż do tej pory układ pomiaru światła – układ TTL (czyli Trough The Lenses), co oznacza – „pomiar światła przez obiektyw”. Pozwala on na dokładne ustalenie czasu migawki nawet wtedy, gdy nie robimy zdjęcia firmowym obiektywem a np. przez teleskop.
  7. Witam, zgadza się... Większość osób sądzi, że są to małe otworki w planszy, za którą jest żarówka. Tylko, że wtedy jasno świeciły by tylko te gwiazdy, które były by dokładnie przed żarówką; inne, znajdujące sie z boku, świeciły by słabo. Artysta do każdego otworka - to ułamki milimetra - dołączył światłowody (podłączone do jednej wyjątkowej żarówki). Najsłabsze gwiazdy to jeden światłowód, najjaśniejsze - to kilka. Dzięki temu gwiazdy jasno widać niezależnie od tego, czy stoimy na wprost dioramy, czy z boku. Sądząc po ilości i długości światłowodów użytych tych 30 lat temu, ich cena była naprawdę duża...
  8. Z okazji 400 rocznicy urodzin Heweliusza - specjalna ciekawostka. Od ponad 30 lat, w Muzeum Techniki w Warszawie, w dziale "Astronomia i Astronautyka" znajduje się unikalna diorama, wykonana przez artystę-plastyka, Romana Kiełbasińskiego, a przedstawiająca słynne obserwatorium Jana Heweliusza, które miał na dachach swoich trzech domów przy ul. Korzennej. Młodzież, przychodząca do tej sali, zachwyca się eksponatami astronautycznymi, ogląda modele statków "Apollo" i "LM", podziwia zdjęcia z wypraw "Apollo", a dział astronomiczny (z wyjątkiem eksponatów związanych z Kopernikiem) omija szerokim łukiem... Chciał bym na tych trzech zdjęciach, które wykonałem w Muzeum (a oglądam to dzieło co najmniej przez 3 dni na tydzień), przybliżyć tę dioramę i to obserwatorium, tak jak mniej więcej wyglądało w czasach jego świetności (przed tragicznym pożarem). Dodam też, że praca nad tymi zdjęciami zajęła dużo czasu - nie tylko podczas fotografowania, ale przede wszystkim podczas opracowywania na komputerze. Ale się chyba opłaciła... A dla wszystkich zagadka: w jaki sposób artysta zrealizował to rozgwieżdżone niebo? (Przypominam, że pracę tę zaczął przed 1979 rokiem i trwała chyba 2 lata). Heweliusz i jego współpracownicy przy lunetach Domy Heweliusza w zbliżeniu Obserwatorium w nocy
  9. Przemieszczamy się w czasie o jakieś 320 lat. Po II Wojnie Światowej, od około 1950 roku, w Oddziale PTMA w Warszawie działała sekcja obserwacyjna (prowadząca także publiczne pokazy nieba), a ponieważ jej członkami byli również astronomowie zawodowi, dlatego odgrywała w całym PTMA ważną rolę. Ze względu na zainteresowania obserwatorów szczególnie znana była działalność obserwatorów gwiazd zmiennych oraz w mniejszym stopniu - obserwatorów komet. Obserwacje zakryciowe były wykonywane sporadycznie, nawet przypadkowo (pomijam obserwacje zaćmień). Powód główny – niewystarczająca służba czasu lub jej brak. Niestety, od ok. 1970 roku w Oddziale PTMA w Warszawie zaczął się „kryzys” w działalności obserwacyjnej. Astronomowie zawodowi wycofali się z tych akcji obserwacyjnych, a nowych obserwatorów nie było . Albo nie miał kto ich szkolić (lub po prostu nie chciał), albo obserwatorzy szybko rezygnowali z tej pracy, kiedy spostrzegli, że te obserwacje to nie zabawa dla przyjemności, a obowiązek i duże wymagania. Duże teleskopy Oddziału często tygodniami były niewykorzystywane (największym był „biały” Newton – teleskop 250 mm, o ponad 200 cm ogniskowej). I wtedy ja „wkroczyłem” ze swoim zapałem i chęcią wykonywania obserwacji (i zdjęć) – ale nie jakiś tam banalnych... Czytałem o dawnych obserwacjach zakryć gwiazd przez Księżyc – a warto dodać, że już w pierwszych numerach „Uranii” z 1922 roku, były publikowane efemerydy zakryć i wyniki obserwacji !! Skoro tego typu obserwacje – fakt, że sprzętem profesjonalnym – wykonywali tacy astronomowie, jak prof. Michał Kamieński, prof. Jan Gadomski, prof. Eugeniusz Rybka, czy jeszcze „młody” Maciej Bielicki, to znaczy, że obserwacje odgrywały w astronomii ważną rolę. I w dodatku tego typu obserwacje mogli - po przeszkoleniu ! - wykonywać także amatorzy. I wspomniane zakrycie Saturna przez Księżyc było okazją spróbowania, jak te obserwacje „smakują”... Opis obserwacji z 10/11 grudnia 1973 znajduje się w „Uranii” nr 4/1974. Jednak pominięto tam wiele faktów. I to nie tylko z braku miejsca, ale także z tego powodu, że o pewnych zdarzeniach nie można było wtedy napisać, nie narażając Oddziału (i siebie) na przykre konsekwencje. Ten opis będzie obszerniejszy... Obserwacje zakrycia Saturna przez Księżyc w 1973 i 1974 roku Podczas wizyty w PTMA jesienią 1973 wspomniałem o obserwacji zakrycia Saturna przez Księżyc. W zasadzie można było te obserwację wykonać, ale... 1. Nie było aktywnych i doświadczonych obserwatorów, 2. Warunki były trudne, nie było w ogóle służby czasu niezbędnej do tych obserwacji, 3. Obserwacja musiała być prowadzona w godzinach nocnych, a z tym były kolejne kłopoty – Oddział PTMA nie mógł funkcjonować późnym wieczorem (często już po godz. 22). Nieoczekiwanie, 27 października, Oddział Warszawski otrzymał cenny dar od FJN – teleskop Newtona o średnicy 350mm, znacznie większy od posiadanych do tej pory. Prezes Oddziału, red. Ludwik Zajdler poprosił mnie, abym wziął udział w tej uroczystości – m. in. w celu wykonania zdjęć dla naszego archiwum. Uroczystość ta miała miejsce w PKiN. Było sporo osób – nie tylko z PTMA (od nas było kilku członków), ale ze strony Pałacu, ofiarodawcy i jeszcze jakiś firm.! (opis tej uroczystości także jest w „Uranii”). Może kiedyś też coś na ten temat napiszę, pomijając jednak znaczenie kierowniczej roli partii... Prezes Oddziału PTMA w Warszawie przy teleskopie - darze z miną, jak by chciał powiedzieć: „I co ja mam teraz z nim zrobić”... Zobaczyliśmy teleskop; po kilku tygodniach (na początku grudnia) znalazł się w Oddziale. Przybył więc jeszcze jeden instrument do wykorzystania podczas obserwacji zjawiska. Zebrało się kilku początkujących obserwatorów i na początku grudnia musieliśmy załatwić najważniejszą sprawę – zgodę na wykonanie tej nocnej obserwacji w Pawilonie Obserwacyjnym PTMA, ale znajdującym się na terenie podległym Obserwatorium Astronomicznym (OA). Doc. Maciej Bielicki oczywiście poparł naszą inicjatywę, ale dodał, że nie od niego zależy wydanie tej zgoda na nasz pobyt w OA w nocy – tę zgodę może dać tylko dyrektor OA, czyli prof. Włodzimierz Zonn. Jakoś nikt nie odważył się pójść do Zonna, poszedłem więc ja. W końcu byłem kilka lat wcześniej jego studentem. „Najwyżej mnie wyrzuci z pokoju” – pomyślałem. Przyjął mnie w małym pokoiku spełniającym pewnie rolę pokoiku gościnnego (prof. Zonn mieszkał w OA). Po moim krótkim przedstawieniu sprawy wydał zgodę na te obserwacje, obarczając mnie równocześnie odpowiedzialnością za stronę organizacyjną obserwacji. Prof. Zonn obiecał załatwić sprawę „dozorcy”. Wyjaśnię – teren OA i znajdującego się obok Ogrodu Botanicznego był zabezpieczony wysokim na ponad 2 metry żelaznym ogrodzeniem; do OA można było wejść przez bramę wjazdową lub również żelazną i solidną furtkę. Klucze do niej mieli – oprócz dozorcy – mieszkańcy OA. Ale zdarzało się, że to nie dyrektor OA podejmował ostateczną decyzję, czy zostaniemy wpuszczeni do OA, a dozorca... Jak był trzeźwy i w dobrym humorze – zwykle problemów nie było. Jak miał (w sobie) co najmniej 0.1% płynu, znanego jako C2H5OH, szanse wejścia (w nocy) były minimalne... Oświadczyłem, że koniec zjawiska ma miejsce ok. 2h15m. trzeba doliczyć jakieś pół godziny na zamknięcie pawilonu i sprzętu, więc przed godz. 3 będziemy wychodzić. Przypomnę: miejscem obserwacji był Pawilon Obserwacyjny PTMA, szumnie nazywany wcześniej Tymczasowym Ludowym Obserwatorium Astronomicznym (współrzędne miejsca obserwacji: fi = 1h24m8.4s lam = 52°13'05"). Na zdjęciu: Pawilon Obserwacyjny PTMA Nie widać go ? - o to właśnie chodziło ! Za tymi gęstymi tujami znajduje się nasz Pawilon Obserwacyjny. Tuje miały go zasłonić przed zwiedzającymi OA i Ogród Botaniczny, że go nie było widać – a że zasłaniały niebo (pod koniec lat 70 ub. wieku) do wysokości ponad 40 stopni od horyzontu, dla władz tych instytucji nie miało to znaczenia. To przecież tylko jacyś amatorzy !! Najwyżej będziemy oglądać niebo tylko koło zenitu... A tak wyglądało wnętrze Pawilonu w nocy 10/11 grudnia 1973 Z lewej strony zdjęcia teleskop Cassegraina 150 mm, z prawej – „biały” Newton 250mm, po środku, stojący jeszcze nie na betonowym fundamencie, a na drewnianej podłodze – Newton 350 mm, za nim widoczny refraktor Zeissa 80/1200. Przygotowania do obserwacji rozpoczęto na kilka dni przed zakryciami: Kilku kolegów miało za zadanie „zdobycie” jak największej ilości stoperów (tylko taką służbę czasu mogliśmy zorganizować), a kol. Lucjan Newelski miał przygotować nasz nowy sprzęt - TN-350. Znane jest powiedzenie, że „darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”, ale jeśli koń ma pracować, to musi być „sprawny”... Szybko się przekonaliśmy, ile błędów i bezsensownych rozwiązań ma ten teleskop – trzeba to było stopniowo usuwać. A zajęło to... kilka lat ! Teraz najpilniejsze było wykonanie kilku drobnych „korekt" w mechanicznych częściach teleskopu oraz wykonanie specjalnego uchwytu dla przymocowania aparatu fotograficznego. C.d. nastąpi...
  10. Czy pamiętacie ?? Właśnie teraz mija okrągła i uroczysta dla nas rocznica – 400 rocznica urodzin Jana Heweliusza ! Jan Heweliusz urodził się w Gdańsku 28 stycznia 1611 roku. Zapewne będą jakieś uroczystości z tej okazji, choć miłośnicy astronomii raczej nie będą wspominać tej rocznicy jako znaczącej dla polskiej astronomii (zwłaszcza dla amatorów). Ale w przeciwieństwie do 500 rocznicy urodzin Kopernika (w 1973 roku), teraz w prasie - przynajmniej warszawskiej - praktycznie panuje cisza. Jakieś małe artykuły, jakieś wzmianki... Czyli, podobnie jak podczas obchodów 500 rocznicy urodzin Kopernika, w tym roku nie powstaną „masowo” nowe placówki astronomiczne (zwłaszcza obserwatoria) – wręcz przeciwnie: raczej mogą „upaść” kolejne Oddziały PTMA... Ale nie o tym będę dalej pisał. Chcę z tej okazji przybliżyć historie dwóch obserwacji ciekawego zjawiska astronomicznego - zakrycia Saturna przez Księżyc. Tego, które w 1630 roku obserwował młody, zaledwie 19 letni Heweliusz, i tego z 1973 roku, które w Oddziale PTMA w Warszawie obserwowali nasi obserwatorzy (większość z nich po raz pierwszy) i które zmieniło historię ostatnich 40 lat w PTMA w Warszawie (i nie tylko w Warszawie...) W pierwszej części – o obserwacji Heweliusza. Obserwacja zakrycia Saturna przez Księżyc w 1630 roku „...29 czerwca 1630 roku Heweliusz, płynący statkiem do Anglii, znalazł się w pobliżu wyspy Hwen, koło Kopenhagi (wówczas wyspy należącej do Danii) i z odległości oglądał słynne obserwatorium Tycho de Brache nazwane „Uraniborgiem” (pałacem Uranii). Miał szczęście – statek przybił do brzegu i Heweliusz mógł zwiedzić to unikalne obserwatorium...” „...Gdy znalazł się z powrotem na pokładzie, koga podniosła kotwicę i odbiła zaledwie milę od brzegu, - była wtedy 11 w nocy - Heweliusz stanął obok kapitana obserwującego bacznie przy użyciu pokładowego oktanta niebo. - Popatrz młody człowieku! - zawołał kapitan, wyciągając rękę w kierunku rozgwieżdżonego nieba - Obserwuj przez instrument! Na taką okazję czekać trzeba wiele dziesiątków lat! Zjawisko było istotnie niezwykłe. - Księżyc zdobywa Saturna! - wykrzyknął z przejęciem Heweliusz. - O ! Widzę, że waszmość, młody człowieku, że w astronomii praktykujesz - Trochę - odparł skromnie Heweliusz...” Taki opis tego wydarzenia podawany jest w wielu polskich książkach. I to była pierwsza obserwacja młodego (19-letniego) Heweliusza zakrycia planety przez Księżyc – w tym przypadku Saturna. Warto przypomnieć, że lunety znano i stosowano od niedawna – zaledwie 21 lat temu Galileusz zaczął obserwować niebo przez lunety. Heweliusz opisał to zdarzenie dopiero w 1671r. I się pomylił w dacie !! Przypomnę, że w 1582 roku nastąpiła reforma kalendarza i zamiast kalendarza juliańskiego, wprowadzono gregoriański (obowiązujący do dziś). Wykreślono z życia 10 dni ! Po 4 października nastąpił 15 październik (można powiedzieć, że w żadnym z tych kalendarzy nie ma np. 10 października...). Ale przez wiele lat niektórzy mieszkańcy Europy posługiwali się jeszcze kalendarzem juliańskim. Aby odróżnić, o jaką rachubę czasu chodzi, po roku dodawano s.d. = starej daty (czyli według k. juliańskiego), albo n.d. (czyli już według k. gregoriańskiego). Tymczasem Heweliusz, zapisując tę swoją obserwację po wielu latach, nie pamiętał, czy dzień był według starego, czy nowego kalendarza. Jeśli pamiętał rok wg starej rachuby, to zjawisko miało miejsce 9 czerwca, należało dodać 10 dni i otrzymać 19 czerwca (a taki dzień zajścia zjawiska znamy dziś, według współczesnych obliczeń). Wygląda na to, że Heweliusz zapamiętał dzień 19 czerwca, ale był przekonany, że to wg „starej daty” i po raz drugi – już w 1671 roku - dodał 10 dni. Ciekawe, że wielu autorów książek, piszących o Heweliuszu, nie zauważyło tej niezgodności. Jak wyglądało to zjawisko ? Oto grafika (z programu „Guide) „poprawiona” i dostosowana do tamtych czasów – czyli przybliżony wygląd Księżyca i Saturna w lunecie o powiększeniu najwyżej kilkunastokrotnym. Saturn niewiele się różnił od punktu. Jasna gwiazda obok Księżyca, to Kappa Panny o jasności 4.2 mag i bez trudu widoczna w lunecie. Grafika z komputera pokazuje obraz z godziny 21h 45m UT, zjawisko zaszło dwie minuty później. Heweliusz podał godzinę 23 (wg czasu lokalnego) czyli o ok. 13 minut późniejszą. Ale kto wtedy, zwłaszcza na statku, przejmował się błędem 13 minut ? Pod koniec 1973 i w 1974 roku można było w Polsce obserwować kolejną serię zakryć Saturna przez Księżyc (oczywiście, między 1630 a 1973 rokiem, było sporo tych zjawisk widocznych w Polsce). Pierwsze z tej serii było widoczne w nocy 10/11 grudnia 1973 r – trudne do obserwacji, bo Księżyc był bardzo niekorzystnej fazie – niecałe 24 godziny po pełni !! Szczegółowy opis tego zjawiska podał w „Uranii” nr 9/1973 dr Marek Zawilski. Tak wczesna publikacja umożliwiła w Oddziale PTMA a Warszawie przygotowanie się do obserwacji tego rzadkiego i widowiskowego zjawiska. Ciąg dalszy wkrótce...
  11. Witam, wreszcie po kilku tygodniach mogłem sie normalnie zalogować... Od dłuższego czasu, o ile nie byłem zalogowany, cała góra - tzn. pasek z opcjami "Portal - Forum .... - Chat" i inne takie, był widoczny obok napisu "ASTROPOLIS" i linki były aktywne. Po zalogowaniu pasek cały pasek przesuwał sie w dół, na białe pole i nie można było nigdzie wejść... O tym, że jestem zalogowany i gdzieś powinien być napis w rodzaju "Zalogowany jako Hermes1937", tylko się domyślałem...
  12. Witam, zakładając, że oprócz Ziemi i Słońca nie ma w pobliżu innych (masywnych) ciał, to Ziemia będzie się poruszać po linii prostej dokładnie w tym samym momencie, gdy Słońce zniknie dla obserwatora na Ziemi, a więc w 8.5 minuty (dokładniej w 500 sekund) po fizycznym zniknięciu Słońca.
  13. Witam, w pełni się zgadzam z wypowiedzią Stalkera. Trzeba jednak pamiętać, że duże planetaria prowadzą dużo seansów dziennie (gardło prelegenta mogło by tego nie wytrzymać...), poza tym te planetaria nastawiają się głównie na dużą ilość osób w skali roku i seanse adresowane są głównie do turystów. Przy okazji - to nie przypadek, że w Polsce Oddziały PTMA "padły" głównie tam, gdzie są planetaria ! Niepołomice i Warszawa - to nieliczne w Polsce planetaria, które mają starą aparaturę typu ZKP-1 przeznaczoną niemal wyłącznie do prowadzenia seansów w małych grupach i "na żywo". Sam już "zaliczyłem" ponad 6000 prowadzonych seansów...
  14. Witam, celem naszych obserwacji było tylko potwierdzenie wielkości ruchu własnego gwiazdy. Przypomnę, że celem obserwacji wykonywanych w ramach SOPiZ było wykonywanie obserwacji pozycyjnych (np. komet). Test z Gwiazdą Barnarda miał potwierdzić dokładność obserwacji (opisanych w "Poradniku SOPiZ" - chodziło o wykonywanie wizualnych obserwacji z dokładnością rzędu 1". Większość obserwatorów nie wytrzymała wymagań związanych w prowadzeniem obserwacji i w końcu po kilku latach ja zrobiłem więcej obserwacji, niż pozostali obserwatorzy O.W. PTMA łącznie... Mikrometry krzyżowy i pierścieniowy - wykonane przez L. Newelskiego Wracając do tematu (paralaksy GB) - było by to pewnie możliwe (wg "Guide'a" wynosi ona 0.55"), ale: 1. Duży ruch własny GB maskował by paralaksę i trzeba by zastosować dodatkową technikę obliczeniową, 2. GB w Polsce jest nisko nad horyzontem i najlepiej widoczna latem. W warunkach, w jakich działał Oddział PTMA w Warszawie - Pawilon Obserwacyjny otoczony był wysokimi tujami (pisałem o tym na stronie Oddziału) i tylko w lipcu i sierpniu GB była widoczna nad drzewami. Do pomiaru paralaksy potrzeba pomiarów pozycji w odstępie pół roku, zatem w zimie obserwacje były by po prostu niemożliwe, a układ wiosna-jesień nie do wykonania w naszym Oddziale w Warszawie. Ruch Gwiazdy Barnarda na przestrzeni 200 lat (wg. "Guide'a")
  15. Witam, przypomnę, że 35 lat temu, w Oddziale PTMA w Warszawie prowadziłem (z kilkoma obserwatorami) wizualne obserwacje pozycyjne Gwiazdy Barnarda i wystarczyły 2 miesiące, aby zauważyć ruch gwiazdy na poziomie 1.7". Po dwóch latach otrzymaliśmy ruch własny gwiazdy z dokładnością rzędu kilku procent. Opis tych obserwacji znajduje się w "Uraniach" z tamtych lat; pisze o tym także Z. Dworak w książce "Z astronomią za pan brat". Dodam że te obserwacje Gwiazdy Barnarda były testem dokładności dla obserwacjami pozycyjnymi komet i planetoid. Hermes
  16. Witam, do dziś nie wiedziałem, że w odległości zaledwie 2 tys. lat św. od nas są gwiazdy innej galaktyki !! Tak wynika z dzisiejszej informacji w GW : Mam nadzieję, że inni forowicze albo potwierdzą ten fakt (że mamy "obcego" w sobie...), albo stwierdzą, że informacja ta jest lekko naciągana (wg mnie po min. 6 mld lat taka gwiazda jest już "nasza", nie "obca"... )
  17. Witam, Oto rozwiązanie zagadki: Jeden z czytelników „Przekroju” przesłał kiedyś redakcji albo cały towar, albo tylko opakowanie z informacją, co się znajduje w środku i kto jest producentem „Skrobaka do ryb”. Nie pamiętam, czy artykuł ten był kupiony w sklepie muzycznym, czy w zwykłym sklepie GS. Komentarz redakcji był następujący: „Oto najnowszy (polski) instrument do muzyki KONKRETNEJ”. Tak więc słuchacze w sali koncertowej, oprócz niecodziennych dźwięków wytwarzanych przez typowe instrumenty muzyczne, będą mogli teraz słuchać odgłosu „skrobanej ryby”. A ja zastanawiam się, czy już jest pora, aby otworzyć opakowanie i zrobić zdjęcie „skrobakowi” (skrobać ryb nie będę...)
  18. Druga (i ostatnia) podpowiedź (przed podaniem rozwiązania zagadki): trzy pierwsze wyrazy nazwy zakładu "Zakłady metalowe przemysłu... "
  19. Witam, nie, to autentyczny "SKROBAK DO RYB", chociaż na pewno ryby nie były "specjalnością" tego zakładu, produkującego ten towar...
  20. Witam, co prawda "Łucznik produkował zarówno maszyny do szycia, (chyba także) rowery, jak i AK-47, ale poszukiwany zakład produkował głównie wyroby "pokojowe" (żeby nie powiedzieć - kulturalne...)
  21. Witam, co prawda nie PZO, ale na pewno "skrobaka do ryb" nie produkował zakład produkujący np. sztućce... Dodam jeszcze, że ten zakład nie znajdował się w Warszawie; pewnie już od dawna nie istnieje, bo w internecie nie znalazłem o nim żadnej informacji. Moja podpowiedź: dwa pierwsze wyrazy nazwy zakładu "Zakłady metalowe... "
  22. Witam, Na zdjęciu po lewej stronie, zapakowany w zzieleniałą folię i nie otwierany przeze mnie od momentu zakupu, czyli od ponad 45 lat !! - znajduje się pewien towar. Widzimy, że ma pierścień i przymocowaną do niego rączkę – jest przeznaczony do używania w gospodarstwie domowym. Ale zawartość tego opakowania nie jest tajemnicą – to... skrobak do ryb (niestety, instrukcji używania nie załączono...). Wiemy też, że była tam 1 sztuka i kosztowało to 15 zł. Z innego powodu o tym produkcie pisała wówczas prasa, a szczególnie – „Przekrój”: chodziło bowiem o... producenta. Pytanie jest proste: kto był producentem „skrobaka do ryb” ??
  23. Witam, tak jak przypuszczałem - wystarczyła godzina na rozwiązanie zagadki... Wśród znanych aktorów występujących w tym słuchowisku był jeszcze Ignacy Machowski (i kilku mniej znanych). Realizatorem akustycznym był (znany mi osobiście) Sławomir Pietrzykowski. I pewna ciekawostka - byłem kiedyś (chyba jeszcze w czasach studenckich) na jednym z przedstawień, którego akcja toczyła się w starożytnej Grecji. Na scenie aktorzy ubrani w togi i inne stroje. Nagle z widowni rozlega się szmer i z wielu miejsc pobiega cichy okrzyk: "Kloss" !!!! Nawet nie wiedziałem, że grał także St. Mikulski (akurat "Stawki..." nie wtedy nie oglądałem), a widzowie rozpoznali aktora nawet przebranego za greckiego uczonego lub wojownika. Na krótki czas aktorzy wstrzymali granie sztuki, aż się widownia nie uciszyła...
  24. Witam, zagadka chyba nie będzie trudna: przedstawiam dwa krótkie fragmenty słuchowiska (zrealizowanego w Polskim Radiu), które nagrałem na magnetofonie szpulowym jakieś 40 lat temu... Znany pisarz, znane opowiadanie, znani aktorzy występujący w tym słuchowisku... Trzeba było podać: 1. Tytuł opowiadania (autor nie jest konieczny) 2. Trzech wykonawców (aktorów) występujących w tych dwóch fragmentach słuchowiska.
  25. Dać jeszcze jedną zagadkę, tym razem "słowną" (ze znanego słuchowiska) ? Sądzę, że rozwiązanie padnie jeszcze dziś...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.