Skocz do zawartości

Behlur_Olderys

Moderator
  • Postów

    5 172
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Treść opublikowana przez Behlur_Olderys

  1. Całe szczęście w imię wartości można też zrobić wiele pozytywnych rzeczy. Uratować setki Żydów przed zagładą. Zapewnić ludziom bezpłatną służbę zdrowia. Nie wziąć łapówki. Nie ma sensu wymieniać dalej, każdy może sobie dodać stosowną liczbę czynów do tej listy - tak samo, jak do listy przedstawionej przez Janko.... But the point is: Na dobre czy na złe, działanie w imię wartości jakkolwiek rozumianych a wyższych niż indywidualny interes jest zdolnością dostępną - jak dotąd nam wiadomo - tylko człowiekowi. Z wielką władzą wiąże się wielka odpowiedzialność...
  2. exec, Ty chyba wykazujesz jakąś złą wolę. Ludzie w grupie zachowują się inaczej, niż gdyby byli sami. I to jest powszechne, i obojętne od kultury/poziomu ucywilizowania/innych czynników. Ta emergencja zachowań nieobecnych poza grupą jest powszechna. I to jest, wydaje mi się, sedno i przedmiot badań psychologii społecznej. Oczywiście, że tłum od tłumu różni się w podobnym stopniu, co osoba od osoby. Ale suma zachowań poszczególnych odosobnionych ludzi nigdy nie złoży się na zachowanie tłumu. To będzie coś więcej. Właśnie sparafrazowałem tą samą ideę kolejne trzy razy.... ;/ Czy już się zrozumieliśmy? Co do reszty - mam wrażenie, że dopowiadasz sobie tyle ukrytego znaczenia do moich wypowiedzi, tak przesadnie je interpretujesz, że kłócisz się sam ze swoimi myślami. Nie będę więc dolewał oliwy do ognia polemiką Com napisał, napisałem.
  3. Chodziło mi o to, że zachowanie tłumu nie jest sumą zachowań jednostek, że obecność innych powoduje, że ludzie robią rzeczy, których w odosobnieniu by nie zrobili. "Władca much"... Że nie można tego traktować jako "wypadkową", przynajmniej tak, jak ja rozumiem to słowo. I to akurat jest powszechne obojętnie od kultury/zawodu/etc... Jejku, mam wrażenie, że powtarzam to samo zdanie na 5 różnych sposobów.... Nasza dyskusja pokazuje, że nie ma zbyt wielkiego postępu w zrozumieniu między ludźmi Zobacz: ja czepiam się jednego aspektu sumowania po jednostkach, a Ty masz rację co do innego aspektu tego samego zjawiska. Gdybyśmy oboje mówili o tym samym, zgodzilibyśmy się w obu kwestiach, a tak to ja mówię jedno, a Ty - drugie Nauki społeczne - nie jestem pewien, czy pomagają w zrozumieniu drugiego człowieka. Pomagają w ujęciu go w statystykę, wyliczenia możliwych wyborów, przeliczeniu wszystkiego na wymierne wartości. Wiele razy słyszałem, że naukę interesuje przewidywanie ilościowe i opis formalny, a nie "zrozumienie rzeczy" (szczególnie fizyka teoretyczna ) Z ust znanych mi studentów (końcowe lata) psychologii nasłuchałem się też wiele o tym, że owszem, poznali ścisłe reguły metodyki, klasyfikacji, statystyki i radzenia sobie z przypadkami, ale jeśli ktoś nie był dobry w kontaktach z drugim, w rozumieniu pacjentów, to na studiach się nie nauczy. Że wszystkie te psychologiczne teorie i czynniki to nazywanie oczywistych rzeczy mądrymi nazwami. Powtarzam to, co słyszałem. Rzeczywiście, opowieści takie nastawiają mnie trochę anty-"humanistycznie" Policzenie prawdopodobieństwa, że coś zrobię to jeszcze nie zrozumienie, dlaczego to zrobiłem lub nie. I jeszcze raz: nie jestem anty-cywilizacyjny. Nie jestem nawet anty-technologiczny. Wszystko napisałem w pierwszym poście. Reszta jest komentarzem
  4. A ja powiem: skoro ludzie w tłumie zachowują się inaczej, niż gdy są sami, to znaczy, że kwestie ogólnospołeczne nie są wypadkową kwestii indywidualnych, ale że zachodzi coś jakby emergencja zachowań nieobecnych indywidualnie. Także, mówiąc najostrożniej, użyte przez Ciebie słowo "wypadkowa" jest moim zdaniem, nietrafne. Chyba, że nie zgadzamy się co do pojęć - co, swoją drogą, znów skłania mnie do ubolewania nad wybiórczością rozwoju cywilizacji, która pozwala ludziom w kilka godzin zniszczyć swoją planetę, a nadal nie znalazła sposobu, żeby łatwiej się rozumiało drugiego (w ogóle nie byłoby tej dyskusji w przeciwnym wypadku). A może zrzucam winę na cywilizację za moje problemy komunikacyjne? Być może, ale czy tylko ja nie mogę się porozumieć? Czy nie ma Izraelów i Palestyn? Być może nie powinienem używać prześmiewczego tonu, którego w sumie sam nie lubię. Przepraszam za to. Oczywiście nie mam żadnych usprawiedliwień, ale tłumaczę się tym, że jestem już zmęczony tą dyskusją. Moje poglądy niewiele różnią się od przedstawionych w poście Łysego, a przecież on nie spotkał się z tak negatywnymi reakcjami, jak mój post rozpoczynający temat. Być może nie powinienem używać tego pseudopoetyckiego tonu, który tak lubię, a który pasował mi dużo lepiej do treści posta, niż przedstawienie wszystkiego w suchym języku publikacji naukowych. Duża część moich późniejszych postów jest próbą obrony mojego stanowiska wobec wypowiedzi w rodzaju czy docinków Hansa itp... które, śmiem twierdzić, wyrządziły więcej złego niż dobrego w tej dyskusji. Łatwo to zresztą prześledzić, patrząc, jak odchodzę w miarę postępu dyskusji (znów ten nieszczęsny postęp! ) od roześmianego stylu mojego pierwszego posta
  5. kontra: mój poprzedni cytat. Chciałem odesłać do jednej z książek na temat PS, bo ją czytałem, i raczej z tego czytania wyniosłem taki wniosek, już abstrahując nawet od rozmów wielu znajomymi psychologami. Ale nie pamiętam autora (jak wrócę do Polski - obiecuję, że wrzucę, jeśli bardzo nalegacie), więc nie wrzucę bibliografii, tylko wiki, bo i tam (mimo wszystko) tak podstawową rzecz można znaleźć. Osobiście mam często wątpliwości co od rzetelności prezentowanych tam materiałów, i być może wydźwięk "może wikipedia" został cokolwiek źle sformułowany.
  6. Powiem krótko: nie. Słyszałeś o dziedzinie NAUKI zwanej psychologią społeczną? Może wikipedia? Serio, teraz to mnie rozbawiłeś
  7. exec - a, tam, rozwój kulturalny, moralny, światopoglądowy. Jakoś trudno zauważyć wzrost kulturalności czy moralności chociażby w środowisku studentów. <- To oczywiście pół żartem, pół serio. Myślę jednak. że w większości to, co mówisz jest prawdą, nie powinienem mówić, że nie osiągnięto zupełnie niczego. Ale dotyczy to bardziej kwestii właśnie społecznych, niż indywidualnych - tak mi się wydaje. Ilu ludzi naprawdę wierzy w idee stojące za tymi zmianami cywilizacyjnymi, a ilu po prostu stara się przestrzegać prawa, i to nie ze względu na praworządność, tylko z obawy przed karą? Ważne, żeby nie bać się trudnych tematów Twoja wypowiedź jest jednak dość złożona, więc postaram się ją na swój sposób zanalizować - popraw mnie, proszę, jeśli gdzieś się pomylę: Przedstawione przez Ciebie rozumowanie (zawarte w stwierdzeniu, że ... ): 1. Jeśli szczęście jest nieosiągalne na tym świecie to rzeczywiście wszyscy są, bo muszą być, nieszczęśliwi. Oczywiste. 2. Jeśli moralność to religijność to oczywiste, że odchodzenie od religii to upadek moralny. I rzeczywiście, jest obserwowane odchodzenie od religii. Jeśli ktoś łączy ze sobą te dwa stwierdzenia i uznaje, że są one słuszne, to rzeczywiście jest to fatalizm, i faktycznie można w ten sposób zanegować wartość moralną jakiegokolwiek postępu innego niż religijny, a jego szczęściodajność wykluczyć, jako że nic szczęściodajnego nie ma na świecie Także ogólnie wnioskowanie jest dość logiczne. Long story short: masz rację, tyle że... ... tyle że kto tak robi? Moralność to religijność - dla ludzi religijnych, ale istnieje też moralność oderwana od religii. Zatem upadek moralny jest czymś więcej, niż upadkiem religijności. Czyli nie można wnioskować w drugą stronę - bo upadek moralności opartej na religii to jeszcze nie upadek moralności jako takiej. Co do nieosiągalności szczęścia na tym świecie - to jacyś bardzo smutni ludzie muszą być. Nie za bardzo potrafię sobie wyobrazić, co to za religia, czy filozofia - na pewno nie chrześcijaństwo, może buddyzm? Mogę tylko współczuć. Osobiście nie jestem pewien, czy w ogóle postęp cywilizacyjny podlega ocenie moralnej. Chyba nie... Nie jest ani zły ani dobry (weźmy np. energię jądrową, czy internet) Zaś jego wartość szczęściodajna, jak już niejednokrotnie wspominałem, nie musi być wcale dużo większa, niż innych możliwych szczęściodajnych rzeczy Pozdrawiam!
  8. "Świetny", podręcznikowy wręcz przykład totalnego niezrozumienia z jednej strony, a dopowiadania sobie tego, co wygodne z drugiej. Paragraf po paragrafie: Nie, nie uważam tak i nigdzie tego nie napisałem. Napisałem jedynie, że nieznajomość fizyki wcale nie jest najgorszym, co może człowieka spotkać. Czemu wyciągnąłeś z tych słów wniosek, że zarzucam naukowcom bezduszność? Bezmyślny atak na naukę. A dla mnie to przemyślana obrona humanizmu. Oba stwierdzenia są równie niczym nie poparte. Jak dla mnie to dopasowujesz fakty do teorii. Gdzie napisałem "nauka jest zbędna"? Tym bardziej, gdzie napisałem, że jest szkodliwa? Proszę o cytaty, bo naprawdę trudno mi uwierzyć, bym wygłaszał podobne herezje. Do kolejnego punktu dokładnie ten sam zarzut - gdzie Ty to przeczytałeś, Zbyt? Czemu dopowiadasz sobie rzeczy, których nigdzie nie mówiłem? Nie mówię, że nauka jest przeszkodą do szczęścia. Mówię tylko, że nie jest jedyną drogą, że może nawet nie jest najlepszą, ale wcale nie złą. Czy gwiazdy wyglądają lepiej, gdy zna się ich ewolucję i osobliwy nieraz koniec życia? Przykro mi Zbyt, ale niestety: wyglądają dokładnie tak samo. Myśleć o czarnych dziurach i dyskach protoplanetarnych możesz sobie nawet na nudnym wykładzie. To, że nie myślę akurat o tym patrząc w gwiazdy, to nie znaczy, że w ogóle o niczym nie myślę. Są dla mnie piękne po prostu, bez powodu. Nie mówię, że to jest lepsza postawa od Twojej. Ale czemu miałaby być gorsza? Niektórzy mówią, że gdy znasz sztuczkę magia znika. Inni mówią, że jest tym bardziej się wtedy docenia magika. A ja mówię: znasz czy nie znasz, magia jest taka sama. W ogóle to trochę mi teraz głupio, że muszę się tłumaczyć z każdego słowa, bo każdy rozumie je tak, jak chce, tylko nie tak, jak ja (na pewno jest w tym dużo mojej winy ;/ ) Dla mnie czytanie ze zrozumieniem w tego typu dyskusjach jest tak elementarnym wymogiem, że podobne przeinaczenia, jak Twoje, Zbyt, ocierają się o zniewagę / lekceważenie (kto zresztą wie, może rzeczywiście wolisz raczej zdyskredytować mnie przypisując niewypowiedziane tezy, niż zastanowić się i polemizować z tymi rzeczywistymi? Mam nadzieję, że nie) I ostatni paragraf: bardzo mi przykro, że ze względu jedynie na różnicę zdań masz o mnie tak niskie mniemanie. Znów nie wiem, czemu przypisujesz mi rzekome twierdzenie o bezuczuciowości ludzi nauki. Uważam się za osobę inteligentą i znającą naukę, i chyba jakieś tam uczucia mam. Więc jeśli wkładasz mi w usta takie słowa, to nie wiem, kto tu kogo okłamuje. Jesteś pewien, że nie potrafię wyciągać wniosków z historii. A ja nie jestem pewien niczego na Twój temat, poza tym jakie miałoby to znaczenie? Argument ad personam? To tak, jakbym zarzucił Ci brak kultury osobistej ze względu na tą małą literę... No i na koniec został mi Adam_Jesion Przez chwilę pomyślałem, że może masz rację co do mnie. Gdy czytam posty Zbyta to utwierdzam się w tym przekonaniu - przynajmniej co do niezrozumienia, braku wzajemnego szacunku, i swojego rodzaju intelektualnej samotności. W każdym razie - nie miałem na myśli stanów, w których człowiek samemu może sobie pomóc. Sam wspominasz o wieku czy 'stanie motorycznym' jako czynnikach stojących na przeszkodzie do socjalizacji (czy jakkolwiek tego nie nazwać). Czyli dostrzegasz problem. Proszę, nie sprowadzaj go zatem do jednego przypadku. Ja z drugiej strony przyznam, że nie powinienem tego problemu rozciągać nad całą ludzkością, ok? P.S. Janko - dzięki za wklejenie tej treści! Od razu lepiej
  9. Kiedyś ludzie marzyli, by nie być samotnymi, by inni ich rozumieli, by ludzie szanowali się nawzajem. Do tej pory żaden naukowiec nic sensownego nie wymyślił. Skąd ta przepaść? Czy tysiąc, dziesięć tysięcy lat temu marzenie o sięganiu gwiazd, telekomunikacji, szczepionkach na choroby były bardziej ziszczalne, niż to moje? Kto powiedział, że nic nie można zrobić? Kto zabronił nauce uczyć ludzi bycia lepszymi?
  10. Cieszę się, że rozwinęła się taka ciekawa dyskusja. Adamie - być może da się w ten sposób interpretować mojego posta. Nie to miałem jednak na myśli (ech, gdyby tylko jakiś naukowiec wynalazł coś, co pozwala ludziom lepiej się ROZUMIEĆ nawzajem....) Ogólnie dostrzegam tendencję do "dopowiadania sobie" konktekstu - a przecież ja staram się jak najprościej wszystko wytłumaczyć. Jak widać nie wychodzi mi najlepiej Proszę czytajcie to, co piszę, a nie to, co MOŻE wg Was myślę Gdzie użyłem sformułowania choć trochę podobnego w wydźwięku do "fajności życia w buszu"? Wydaje mi się, że nigdzie. Gdzie porównuję komfort? Komfort to nie szczęście - ośmielam się postulować. Jest związany z nim, na pewno, tak jak związana ze szczęściem jest wolność (albo na odwrót, powiązanie obustronne chyba). Chodzi mi raczej o to, że samo szczęście można osiągnąć w inny sposób, niż przez zwiększenie komfortu, dostarczenie wynalazków i włączenie telewizora. Ludzie dają ją sobie nawzajem, bez żadnych pomocy naukowych (przydatna dwuznaczność ). Nie mówię, że ten sposób jest lepszy, niż zdobycze cywilizacji. Mówię tylko, że o ile w innych dziedzinach ludzkość jest tak do przodu, to w kwestii relacji międzyludzkich, wspomnianego już wzajemnego zrozumienia, empatii czy życzliwości nie zrobiono praktycznie nic. Wymowny będzie tutaj cytat: I to mówi człowiek znający pierwsze sekundy wszechświata, piszący w sieci łączącej miliard ludzi ze sobą, na komputerze bardziej skomplikowanym, niż wszystko co kiedykolwiek powiedział? Naprawdę, latamy na Księżyc, wyobrażamy sobie dużo więcej "niemożliwości", a nie możemy zmienić się CHOĆ TROCHĘ na lepsze w środku? Ba, nie potrafimy sobie nawet tego wyobrazić? A może takie rzeczy nie są już ważne? Raz jeszcze zapytam przeprowadzając taki niemal eksperyment myślowy: Gdyby nauka (czy tam cywilizacja, jakkolwiek) mogła zmieniać po prostu wszystko, każdy aspekt życia... Wyobraźmy sobie to... I przejdźmy dalej: Dostajemy jedno odkrycie, jedno życzenie złotej rybki, jedną zmianę. Wybralibyście odkrycie Higgsa, czy wzajemne zrozumienie? Ja wybrałbym wzajemne zrozumienie. Nie mówię jednak tym samym, że Higgs jest zły i ludzie go szukający tacyż. Mówię tylko, że pogarda dla ludzi, którzy nie szukają Higgsa, ale raczej wzajemnego zrozumienia, jest zła. Mówię, że jeśli ktoś szuka szczęścia w Księdze zesłanej z nieba (czy w jakikolwiek inny, "abstrakcyjny" sposó, to nie jest gorszy. Że nie ma nic złego w podziwie bez zrozumienia. Nie mówię, że to jedyna słuszna postawa (jestem przecież jej żywym zaprzeczeniem!). Dlatego chciałem dodać do tego wątku post M-A-X. Bez niego mój pierwszy post jest w dużej mierze wyrwany z kontekstu. Bez tego postu moje słowa jawią się jako atak, a nie próba obrony. Tak mi się przynajmniej wydaje. P.S. aż tak bardzo filozofowie (ale niekoniecznie zawodowi) od naukowców się nie różnią. Oboje próbujemy wznieść się ponad gęstą króliczą sierść i sięgnąć wyżej, dalej, objąć wzrokiem więcej. Naprawdę nikt nie czytał "Świata Zofii"?
  11. Denerwuje mnie zbywanie (przez Zbyta, lekka ironia ) poważnych argumentów, jakie stosuję przez pobieżne osądy w rodzaju "śmietnik", "to coś". Wolałbym poważną dyskusję. Nie daj Boże powiedziałbym coś o aperturze i ogniskowej, a zaraz zarzucony zostałbym liczbami i dowodami, a gdy próbuję sięgnąć nieco głębiej, to dostaję takie PROSTACKIE zagrywki, zbywanie machnięciem ręki, wręcz ignorancję. Dziwię się (BARDZO) czemu tylko mój post został wydzielony, skoro i M-A-X zapostował coś mało związanego z tematem bozonu Higgsa, a tym bardziej Astronomii Edukacyjnej, a raczej z wyrażaniem niechęci wobec ludzi wierzących, których wbrew pozorom wśród naukowców nie brakuje. Czyżby dyskryminacja? W takim razie czuję się zaszczycony Raz jeszcze do Twojej, Zbyt, wypowiedzi nawiążę: Jeśli uważasz, że jakaś dyskusja MUSI zejść na konkretny temat, to, bardzo mi przykro, ale muszę nazwać Twoje myślenie ograniczonym. Bo to ja i Ty decydujemy, na jakie tematy zejdzie nasza dyskusja, a ja nawet nie myślałem o żadnych zamachach ani październikowych rewolucjach. Uważasz, że stała za nimi filozofia? Przeceniasz ją. Dużo silniejsze od niej są pieniądze, a od ich obu - szaleństwo wspomnianego Norwega. Ja proponuję dyskusję o sednie człowieczeństwa, ty zasłaniasz się tabloidowymi wnioskami nt. filozofii. Spodziewałem się czegoś więcej na forum astronomicznym Z drugiej strony, wymagać od innych zbyt wiele to wyrafinowana forma masochizmu... trochę tak jest, prawda? Uważasz, że niewolnik nie może być szczęśliwym człowiekiem? Głodni ludzie nie mają prawa być szczęśliwymi? Bez opieki medycznej niemożliwa jest prawdziwa miłość? Ludzie nie znający zasad mechaniki Newtona nie mogą być dla siebie przyjaciółmi? Proponuję polemikę z tymi prostymi argumentami, zamiast wyjeżdżania zaraz z fanatykami i ideologiami. Raz jeszczę polecam "Świat Zofii" - z tego co czytam mogę tylko wnioskować, że nie jest to dla Ciebie, Zbycie, znana lektura. Karykatura rzeczywistości - proszę o rozwinięcie, nie przywykłem do kwitowania rozległych argumentów w dwóch słowach (to tak, jakbym ja odkrycie Higgsa skwitował czymś w rodzaju "no i co"), być może za dużo dyskutowałem z "racjonalistami" którzy na poparcie swoich słów mają matematyczne dowody i logiczne usprawiedliwienia w kilku tomach... Promowanie ciemnoty? Kto jest ciemniejszy - ten, który nie wie, co to grawitacja, czy ten, który nie wie, co to miłość? przyjaźń? piękno? Odpowiedz, proszę, chcę poznać Twoje motywy i zrozumieć! Wiem, że potrzeba zrozumienia myślących inaczej to rzadkość wśród racjonalistów. Czy jakkolwiek się nazywacie. Ludzie nauki? Ścisłowcy? A to ja czasami nie mogę się powstrzymać od śmiechu, gdy najambitniejszą lekturą wśród absolwentów politechnik (magistrów!!!!) jest Harry Potter, a najciekawszy film - zgodnie słyszę "Awatar". Już nie mówiąc o dyskusji o filozofii, społeczeństwie czy kulturze tekstami w stylu "śmietnik", "pedalstwo", "humanistyczne coś" itp... Pełnia człowieczeństwa! Proszę wybaczyć momentami zgryźliwość, ale sam nie lubię być obrażany (wierzę, że nikt nie lubi). A zamiatanie rzeczy pod dywan jest spoko, dopóki mówimy o odpadkach z kuchni, a nie pytaniach o sens życia, znaczenie szczęścia i roli nauki. P.S. Bo nie widziałem postu Adama: Być może to kontrowersyjny pogląd, ale moim zdaniem dobrobyt to jeszcze nie szczęście. Bo czemu tyle narzekających, mimo - jak zauważa Adam - życia niczym pączek w maśle w domu z łazienką, dostępem do ciepłej wody, gazu, prądu, i sklepem za rogiem? O to mi przecież najbardziej chodzi! Gdyby tylko ludzie zamiast odkrywać Higgsa sprawili, że mniej byłoby malkontentów! Sami zastanówcie się: świat z OTW i mechaniką kwantową, czy świat bez narzekania, zazdrości i obmowy? Wiem, że to brzmi jak utopia, ale podobnie sto lat temu brzmiały pewnie marzenia o locie na Księżyc... Dobrze czasem pomyśleć na ten temat. P.P.S. Bo nie mogłem się powstrzymać: Nie byłoby tak łatwo o niewolnictwo bez prochu, Rasizm jest dużo łatwiejszy, gdy znamy zasady dziedziczenia, trudno byłoby o ustrój feudalny bez pieniędzy i umiejętności wykuwania stalowych mieczy. Także widzę te argumenty cokolwiek obosiecznymi...
  12. Podejmuję tylko dyskusję z M-A-X, gdzie indziej, niż na forum mam to zrobić? Nie obraziłbym się w sumie, jakby przenieść to do Hyde Park, bo dałbym głowę (i byłbym teraz bez głowy) że właśnie w Hyde Park byliśmy, a to Astronomia Edukacyjna jest! (swoją drogą: jaki jest związek między Astronomią Edukacyjną a bozonem Higgsa? ) Poza tym w P.S. już rzeczywiście wypowiedź jest na temat, prawda?
  13. A przynajmniej Twoim skromnym zdaniem? Zeszliśmy zatem z drzewa i cóż, staliśmy się szczęśliwsi? Bynajmniej. Nauka wysyła ludzi w kosmos i odkrywa tajemnice wszechświata, i cóż z tego, skoro do tej pory ludzie giną w wojnach, dzieci płaczą a chorzy spędzają ostatnie dni w samotności? Żyjemy dłużej i lepiej, ale czy więcej jest szczęśliwych ludzi? Mniej dramatów? W porównaniu próbą uszczęśliwienia ludzi Wielka Teoria Unifikacji wydaje się niewinną igraszką. Dlatego nie zgodzę się nigdy na stawianie nauki ponad filozofią. Większości ludzi nie jest potrzebna ani mikrofalówka, ani równania pola Einsteina, ani internet. Potrzebują zrozumienia, bliskości i miłości do tego, by być szczęśliwymi. Bardziej być niż mieć. Wolisz iść w stronę nieskończoności, choćby samemu, bez przyjaciół, piękna, uśmiechów, miłości, kultury i sztuki, pozostawiając innych swojej niedoli? Siekierka to czy kijek? Dalej: Frustraci przytłoczeni ogromem wszechświata? A ciebie nie przytłacza nieskończoność czyhająca w każdym z dziesiątków rzędów wielkości? Nie przytłacza Cię majestat nocnego nieba, niezliczonych gwiazd i tego co dalej, jeszcze wspanialszego? Czyżbyś zamknął świat w dłoni i nic już w nim Cię nie dziwi? W takim przypadku mógłbym Ci tylko współczuć. O ile szczęśliwsi są od Ciebie ludzie, którzy nie tylko zachwycają się pięknem świata, ale jeszcze wierzą, że Ktoś stworzył to wszystko specjalnie dla nich! Filozofia zamiast akceleratorów... Gdyby tylko dało się tak zrobić! Gdyby wszystkim ludziom potrafiącym podnosić liczby do potęgi i wyciągać pierwiastki zamienić te umiejętności na stosowanie się do imperatywu kategorycznego Kanta lub podobnej, dużo starszej maksymy "kochaj bliźniego swego jak siebie samego" - o ile bardziej ludzkość by zyskała! Księga dana z nieba może i ma wszystkie odpowiedzi - ale nie na temat liczb i działań, algorytmów i bozonów, ale na temat starszy od Pitagorasa: jak żyć, by być szczęśliwym. Przynajmniej wielu szczęśliwych ludzi w to wierzy. Nie twierdzę tutaj, że religia jest kluczem do ludzkiego szczęścia (choć może i osobiście tak uważam, lub nie? ) . Twierdzę jedynie, że klucz ten nie leży ani w Internecie, ani w rachunku tensorowym, ani w równoległym wszechświecie zwiniętym w 11-tym wymiarze. Jest na wyciągnięcie ręki, czasem w drugim człowieku, czasem w nas samych. A jeśli nauki humanistyczne mają pomóc człowiekowi w odnalezieniu tego klucza, to o ile są wartościowsze od fizyki i chemii! Proszę, poczytaj sobie może "Świat Zofii". Może coś Cię to ruszy. Bo na razie wydaje mi się, że gardzisz ludźmi, którzy w swoim poszukiwaniu szczęścia o wiele bardziej ludzcy są od Ciebie. Być może jestem w błędzie, ale tym bardziej człowiekiem! o ile tylko errare humanum est P.S. jeśli to ma jakieś znaczenie, to jestem informatykiem - programistą w ZIBJ. Taki prawie CERN Bozon Higgsa był u nas tematem dnia, i nawet odbyła się transmisja na żywo, choć w większości przypadków raczej przywitaliśmy tą wiadomość z umiarkowanym entuzjazmem, nie taka boska wszak ta cząstka Poza tym z tego co mi się wydaje to wciąż badane są jej własności, więc nie wiemy (chyba?) jeszcze do końca, czy zgadza się w 100% z teorią. No, to tyle z mojej strony P.P.S. Śmieję się sam do siebie, bo po przeczytaniu raz jeszcze mojego i Twojego, M-A-X, postu, zastanawiam się - skoro jestem szerzącym defetyzm frustratem, to tak częstym słowem u mnie jest "szczęście" a u Ciebie - właśnie "frustracja"? Ale to taki żarcik, nie bierz proszę tego do siebie
  14. To chyba zależy, czy mamy na myśli amatora astronomii, czy optyki?
  15. Być może poniesie mnie teraz pycha, głupota lub naiwność, (proszę dać znać w razie czego!) Ale do rzeczy: Zarówno artykulik jak i jego ostateczny wniosek poparty "dowodem" jest przykładem - znów - błędnego zrozumienia teorii względności. Dość długo zagłębiam się już w tematy relatywistyczne i wiem, jak łatwo zagubić się w tych wszystkich "paradoksach" i interpretacjach. Niestety bardzo często ludzie w pewnym momencie stwierdzają "wiem lepiej niż Einstein" i próbują obalać fizykę. Rozumiem, że Einstein nie był nieomylny, ale w pewnych kwestiach - moim zdaniem - nie ma pola do dyskusji. Oczywiste jest, że w każdym układzie inercjalnym czas płynie tak samo - to wspomniany już postulat STW. Za to gdy chcemy ten czas ZMIERZYĆ gdzieś indziej, innym zegarem, w innym układzie - dostajemy dylatację. OTW dowodzi m.in. że wiele układów pozornie nieinercjalnych (z powodu grawitacji) można traktować jako inercjalne, tylko w zakrzywionej przestrzeni. Dlatego postulat 1. pozostaje aktualny, zmienia się geometria przestrzeni. Weryfikacja dylatacji czasu to chociażby poprawki do systemu GPS. A że coraz częściej pojawiają się krytyczne opinie? Prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że ludzie coraz częściej "uczą" się z artykułów na Wikipedii, i po 5 minutach lektury mają wrażenie, że już wszystko zrozumieli.
  16. Dzień dobry, Przy okazji ciekawego dla mnie (dumnego właściciela GSO "ósemki") tematu zapytam szacowne gremium: Nagler 13mm - 1050zł ES 82* 14mm - 800zł Moje pytanie: na jakiej skali odkłada się ta ćwiertysięczna różnica? Innymi słowy: czy kupując Naglera wydaję 250 zł za słowo "legenda" przed nazwą? Czy jednak rzeczywiście jest on 20-kilka procent lepszy od ES? Gwoli wyjaśnienia: planuję wydać sporo hajsu na dobry i drogi okular, prawdopodobnie lepszej jakości niż cały teleskop, ale to już na marginesie Mam nadzieję wybrać jak najlepiej, i na razie mam dylemat pomiędzy "superpopularnym" ESem a "legendarnym" Naglerem Proszę o jakieś opinie na ten temat! Z góry dziękuję i pozdrawiam! P.S. aha, z góry odrzucam absurdalnie drogie Ethosy - za cenę 2 Naglerów chciałbym dostać coś 4x lepszego, a przecież to niemożliwe... ?
  17. Cześć, Chciałem się zapytać kolegów z forum, czy wiadomo im może coś na temat warunków obserwacyjnych w Rosji? W najbliższym czasie wyjeżdżam do tego pięknego kraju na pół roku, a że jestem pasjonatem astroobserwacji, to zacząłem się zastanawiać, jak to miałoby wyglądać. Głównie interesuje mnie najważniejsza sprawa - zasięg gwiazdowy. Na kilku nie najlepszej jakości mapach LP widziałem, że większość kraju jest na nim pomalowana na szaro albo wcale - czyli albo zerowy poziom LP albo brak danych Może ktoś ma jakieś własne doświadczenia na ten temat, którymi chciałby się podzielić? Pozdrawiam!
  18. W Fotojokerze w Dominikańskiej widziałem jakiś czas temu SkyMastera 15x70 ale kosztował okrągłe 500 zł, lepiej kupić sobie przez internet...
  19. Dzień dobry, Mam cokolwiek nietypowe pytanie jak na dzisiejsze czasy: Czy ktoś wie może o jakiejś fajnej stronie z galeriami astrozdjęć zrobionych sprzętem analogowym? Takich, jakie były kiedyś w kolorowych książkach o kosmosie Moim zdaniem jest jakiś urok (prawdopodobnie sentymentalny) w tych niezwykle kosztownych fotografiach... Szukałem tu i tam, ale nic nie znalazłem, może używam jakichś złych keywordów w Googlach?
  20. Proszę o kilka słów wyjaśnienia - jaka jest przez Was sugerowana poprawna forma używania słowa "mercedes" w odniesieniu do samochodu? W rodzaju żeńskim? Przecież to absurd! Mam nadzieję, że coś źle zrozumiałem.
  21. Czy obecna ostatnio na forum tendencja (a może tylko tak mi się wydaje? ) do "robienia" ciemnych mgławic nie zamierza zaowocować jakąś polską antologią astrofotograficznego mroku? Na początek możnaby np. zebrać wszystko w jednym wątku i ładnie opisać... (po prawdzie sam podjąłbym się czegoś takiego, no ale nie mam żadnego wkładu własnego ) Nie wiem, jak na taki pomysł patrzyliby sami twórcy zdjęć, ale osobiście wydaje mi się to bardzo atrakcyjną okazją do poszerzenia naszych niebiańskich horyzontów
  22. Wydaje mi się, iż w przypadku ograniczeń emisji CO^2, gazów cieplarnianych, zanieczyszczeń itp. itd. - abstrahując już nawet od słuszności takich poczynań - mamy do czynienia z niemal klasycznym, n-osobowym dylematem więźnia, w którym graczami są rządy państw tudzież korporacje. Podstawowym problemem w rozwiązywaniu takiego dylematu jest fakt, iż rozwiązanie, które jest optymalne dla WSZYSTKICH - jest nieracjonalne dla indywidualnych graczy. Kierując się "zdrowym rozsądkiem" opłaca się zagrać zdradę niż współpracę. W ten sposób np. Chiny wygrywają kosztem wszystkich innych. Istnieje jednak pewien niezbyt przyjemny sposób na optymalizację wyniku gry - tym sposobem jest PRZYMUS - jedni gracze wymuszają na innych kooperację. Alternatywą jest przekonanie wszystkich graczy, w jakiś bardziej wyrafinowany sposób, że naprawdę opłaca im się zagrać współpracę, z tym że jest to trudne zadanie, bo wymaga to przekonać kogoś do FAŁSZU. Dlatego, cały czas bazując na paru wstępnych założeniach, można zadać sobie ciekawe pytanie: co jest lepsze/łatwiejsze? a) Przekonać kogoś, że oczywiste kłamstwo jest w rzeczywistości prawdą czy Po prostu zmusić kogoś do egzekwowania naszej woli?
  23. Nie wiem, co jest w GSO deluxe, ale w tej zwykłej są tylko takie białe kwadraty (teflonowe?), spisują się ot tak, średnio, nienajgorzej, przeciętnie. Gdy się zgromadzi rosa to teleskop potrafi sam "zjeżdżać" w dół z okolic zenitu. Jest to efekt sporadyczny i dość ograniczony, ale zdecydowanie irytujący (aż boję się co będzie, gdy kupię jakiś cięższy okular...). Przydałby się jakiś sposób regulacji. Natomiast jestem niemal pewien, że zastosowanie innego rozwiązania wpłynęłoby ujemnie na niesamowitą mobilność sprzętu - rozkładanie i składanie to bajka nawet po ciemku, dziesięć sekund i już można zacząć się gapić, super sprawa
  24. Witam, Mam taki nietypowy problem przy przeglądaniu forum, mianowicie od jakiegoś czasu (niedawno, być może od najnowszej zmiany layoutu?) klikanie na linki powoduje że owszem, przenoszę się do nowej strony i pokazuje się jej adres, ale nie ładuje zawartość. Wymaga ponownego odświeżenia. Jest to cokolwiek denerwujące, i zastanawiam się, czy to wina przeglądarki, czy jakichś skryptów na forum? Na żadnej innej stronie nie doświadczyłem takich niedogodności...
  25. Mi się zdecydowanie bardziej podoba wersja nr1 - na moim lapku przynajmniej fakt, że kolor czerwony jest tak jaskrawy pomaga wydobywać z tła kolorowe gwiazdy przez silny kontrast, a w drugim zdjęciu wszystkie kolory się jakby zlewają, tworząc kompozycję nudną i pozbawioną życia (szczególnie dobrze widać to porównując prawe dolne ćwiartki obu zdjęć). To oczywiście opinia na temat estetyki i subiektywnych odczuć, a nie "słuszności", "poprawności" i "profesjonalizmu". EDITED: już nie mówiąc o tym, że na drugim zdjęciu kolory (na moim monitorze) to mieszanina drewna i wina. Niespecjalnie kosmicznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.