Skocz do zawartości

ŁukaszRachuna

Społeczność Astropolis
  • Postów

    493
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ŁukaszRachuna

  1. Działa, jak klikniesz na vimeo w pasku odtwarzania, właśnie oglądam bezpośrednio na stronie czasem bywa z tym problem.
  2. Hej, w czwartek w nocy z ciekawości też chciałem zobaczyć co wyjdzie z 350D i Synty 8 na dobsie w tej materii. Przynajmniej spróbowałem. Powiększone 2x z oryginału
  3. Masakra, z tego planetarium nauczyłem się podstaw nieba, rok 2000, gdy miałem pierwszego kompa. Znałem tą encyklopedię na pamięć. Ale wspomnienia...
  4. Takie właśnie pytanie chodzi mi po głowie. Coś czym pociągnę poważniejsze astrofoto, waga sprzętu do 25 kg, ogniskowa około 1000. Jak myślicie? Ktoś podzieli się doświadczeniami?
  5. No nie mam, pisałem ostatnio z innymi osobami przez prv i było ok. Nie wiem, czemu nie można było do mnie napisać.
  6. tak wygląda zapełnienie mojej skrzynki. Nie wiem czemu to nie działa.
  7. Uuuu, to lipa jakaś. Ciekawe dlaczego. Jak coś to mój mail Lrachuna@gmail.com Zaraz do Ciebie napiszę.
  8. Hej, gwarancji już nie ma. Kupiłem go w styczniu 2011 jak sprawdziłem. Działa jak sam widziałeś bez problemów. Jedynie baterie kupić można nowe, bo na tych już trochę świecił. A tak to w pudełku.
  9. Spoko, poznałem kiedyś super metodę. Parę minut i gotowe. Niedługo będę się przenosił do Olkusza więc jak już będziesz miał sprzęt to mogę przyjechać, nie będzie daleko i zrobimy.
  10. Spoko, u mnie mieszka teraz osa, plecie gniazdko, chyba ją spale jak ten gość w stanach pająka w domu
  11. Witajcie, w związku z zakupem innego kolimatora sprzedam dotychczas używany Baadera. Stan wręcz idealny, nawet rys po dokręcaniu nie ma. Dodam jutro zdjęcia. Cena: 200zł z wysyłką po mojej stronie. Zapakowany w oryginalne pudełko. Co fabryka dała. Kolimacja własna ok, bo sprawdzałem.
  12. A jeszcze 16 lutego wyglądała tak: 5x3min QHY8L, HEQ5, SW150/750
  13. Najnowszy trend obserwacyjny: obserwacje latających kul śnieżnych
  14. Wejściowe mają 180 cm. trzeba lekko głowę schylić, bo wyżej jest belka, ale że wchodzisz do środka jakby na schodek wyżej, to nigdy nie miałem problemu, mimo, iż mam więcej niż 180cm wzrostu. Szerokość 75cm. Włamać można się jak zawsze wszędzie. Zależy ile trzeba na to poświęcić czasu i zachodu. W środku jak nie ma mnie na wsi to prawie nie ma sprzętu. A budka jest blisko domu, na terenie strzeżonym przez kilku moich włochatych czworonożnych przyjaciół, wiec ciężko się tam komukolwiek przewinąć.
  15. Izolacja będzie. Co do nagrzewania lub chodzenia, jeszcze we wrześniu, gdy było koło 25 w cieniu sprawdziłem, że słońce nie przeszkadza tak bardzo. Ściany są białe, dach odbija promienie. Po zachodzie słońca, wystarczy godzina, by cienkie ściany oddały ciepło samoczynnie, nie mówię już jak szybko dzieje się to po otwarciu dachu. Na razie problemu nie było. Skośny dach jak pisałem wcześniej, przede wszystkim ze względu na dostęp do południowego nieba. Na wsi nie jest najgorzej z LP, więc chciałem mieć jak najwięcej możliwości do foto. Śnieg nie jest problemem. 4m^2 dachu odśnieżę z grubej warstwy bardzo szybko, tym bardziej, że jest właśnie spadzisty i od południowej strony tylko 170cm ponad poziom gruntu. Nawet drabina nie potrzebna.Na razie silniki mimo, że niewielkie dawały spokojnie radę.
  16. Masz rację. Dam teraz wiosną izolację, bo czasem trochę pary się skrapla i kapie gdzieniegdzie. W części ogrzewanej mam wyłożony dach styropianem i nie ma problemu, natomiast tam jak na razie tego nie robiłem, ale założę go wiosną. Ewentualnie folię para izolacyjną, ale już widzę z doświadczenia po ciepłej stronie, że lepiej spisze się styropian.
  17. Wczoraj czas nie pozwolił kontynuować, napiszę więc nieco dziś. Zacząłem więc instalować szkielet, z belek. Każdą wstępnie przykręcałem do podłogi na metalowe łączniki. Początkowo wyglądało to nijako, bo kąt prosty nie utrzymywał się na takim mocowaniu. Powoli, belka po belce domek zaczynał wyglądać jak z dużych zapałek. Pierwsza belka skośna i już widać o co chodzi z tym dachem. Zastanawiałem się długo nad różnym konstrukcjami, analizując to, co widziałem na forum. Ale zakładając położenie, wiatry, dostęp do nieba południowego, podjąłem decyzję, że dach będzie opadał na stronę południową, odsuwając się grawitacyjnie, a wciąganie (i zarazem odsuwanie) będzie zrealizowane na silnikach i linkach. Następnie przystąpiłem do pionowania belek. Zastrzały skręcane długimi wkrętami solidnie mocowały belki i drastycznie zwiększały sztywność. Widać po tle nieba, że wieczór zbliżał się nieuchronnie. Na moje szczęście pogoda się utrzymywała, więc pracować mogłem w miarę spokojnie, no może pomijając komary, które za nic nie dawały mi spokoju, na szczęście, większość poszła spać po 22 Kolejny element, to podpory belek suwnic dachu. Potem wiedząc po prognozach, że kolejnego dnia mogą wystąpić opady przelotne nie chciałem dopuścić do namakania belek podporowych i wstępnie pomalowałem je farbą, dodatkowo dokończyłem instalację niektórych zastrzałów i innych elementów drobnych. Skończyłem znów po 1 w nocy. Sobota, ostatni dzień, a tu ani jednej ścianki. Oczywiście jak na złość prognozy się sprawdziły i popadało rano, na szczęście zdążyłem przykryć wszystko folią. W międzyczasie czekając aż przestanie padać pakowałem na busa wycięte ścianki, które miały trafiać na swoje miejsca. Pogoda na szczęście się poprawiła, a ja szybko zabrałem się za przykręcanie ścian. Teraz wszystko nabrało tempa. Na szczęście nie pomyliłem wymiarów i elementy pasowały jak trzeba. Astrobudka szybko nabierała właściwego wyglądu. Przykryty został też dachem pokój kontrolny, gdzie obecnie zawsze mam laptopa i ciepło, co pozwala spędzać długie godziny nie martwiąc się o mróz i wiatr Oczywiście na niebie czają się złowieszcze chmury :/ No i pach, mała burza, deszcz. Znów na szybko trzeba było schować sprzęt, wszystko przykrywać. W międzyczasie zacząłem pod dachem konstruować ramę nośną dachu przesuwnego. Wytoczyłem rolki z poliamidu o średnicy mniejszej niż ceownik, w których miały się poruszać. Natomiast przez rolki przechodzi pręt ze stali nierdzewnej, który jest wbity w otwór wewnątrz ramy. Nic więcej, pręt przechodzi przez całą belkę, więc jego wytrzymałość jest duża. Z każdej strony 5 rolek. Następnie instalacja na szyny. Poszło gładko, rama jeździła bez większych problemów. Zabezpieczyłem oczywiście końce suwnic przed zjazdem ramy znów na ziemię. Grawitacja zawsze działa Zbliżała się noc, więc trzeba było się spieszyć. Zamontowałem blachę na ramę, wszystko spasowało. Taki dach ma jeszcze fajną cechę, ponieważ nie odstaje daleko od samej belki nośnej. Pomaga to zabezpieczyć się przed wnikaniem wody, gdy deszcz zacina a nawet założenie podbitki z blachy ograniczyłem do minimum. Wszystko musi zapewnić bezproblemowe działanie dachu także w warunkach zimowych. Ostatnie elementy zakładałem po ciemku, w tym drzwi. I tym krokiem mam swoje okienko na wszechświat Choć do zrobienia było jeszcze sporo, nie mniej cieszyłem się jak dziecko. Wiedziałem, że trzeba teraz wszystko zabezpieczyć przed deszczem. Więc zabrałem się za malowanie. Okazało się, że mam za mało farby, a płyty były jakieś nienapojone, więc natenczas musiały się zaspokoić tylko jedną powłoką. Zabezpieczyłem szczeliny o które się obawiałem folią alu i tak zakończyłem ciężki tydzień. Niedziela i światło dzienne ukazały oblicze całości. W kolejnym odcinku pokażę jak budka wygląda ostatecznie, jak się sprawuje. Przez pół roku przeszła sporo testów atmosferycznych i których myślałem podczas planowania. Jak sobie poradziła, o tym już niebawem. Pogodnego nieba!
  18. No to po miesiącach przerwy czas napisać, jakie zmiany nadeszły dla mojej budki. A działo się oj, działo Po zakończeniu ślubnych ceremonii i wypiciu ostatniego kieliszka, 16 sierpnia w sobotę przystąpiłem ochoczo do przygotowań i zbierania materiału. Zacząłem od zamówienia drewna, belki 8cmx8cm oraz na mniejsze łączenia łata 6cmx4cm. Obiecali przygotować w dwa dni, ale, że przygotowałem sobie urlop od 22 sierpnia do końca miesiąca, to drewno odebrałem w kolejną sobotę. Nie mniej pracy nie brakowało, zwiozłem szyny na suwnice dachu, zacząłem od spawania uchwytów do tychże suwnic. Potem czyszczenie i malowanie. A że moja druga połówka, powiedziała, że pomoże, to dostała pędzel i do akcji PS: Gdyby żona zabraniała Wam spełniać marzenia, pokażcie jej to zdjęcie. Powinna pomagać w szczęściu swojego mężczyzny Minął tydzień i od soboty 23 sierpnia zająłem się uprzątnięciem terenu, bo od wiosny kosiłem jedynie trawę, by wszystko nie zarosło, ale nie miałem już czasu wywieźć pozostałej ziemi. Pomógł brat, całkiem sprawnie poszło. W międzyczasie obok drewno które odebrałem smagało słońce i wiatr, bo nie było suszone, więc korzystałem z pogody. Następnie teren wykosiłem prawie na zero i na spód podłożyłem czarną folię by odizolować się od ziemi, a zarazem iż rama leży na bloczkach, umożliwi ona swobodną wentylację. Teren podsypałem także pod folią pisakiem, tak, by ewentualna woda zawsze wypływała na zewnątrz. To zabezpieczy ramę przed gniciem. Sobota skończyła się na dogrywaniu różnych małych rzeczy. Sprzątnąłem drewno pod dach, bo zapowiadało się trochę deszczu. W poniedziałek musiałem przygotować drewno. Prosto z tartaku było poszarpane, niektóre belki gdzieniegdzie z korą, drzazgi itd. W ruch poszła heblarka i każdą belkę doprowadziłem do stanu idealnego. Także łaty. Trochę to zajęło, ponieważ prócz heblowania wszystko pokryłem impregnatem. Potem suszenie. Ale zapewni mi to bezpieczeństwo drewna. Mój niestrudzony pomocnik Płyty z których potem powstała podłoga i ściany fajnie łapały wióry z heblarki. Mniej sprzątania W środę wieczorem zacząłem konstruować ramę główną. Płyty OSB, które miały trafić na podłogę zostały od strony zewnętrznej kilkukrotnie pomalowane, by zabezpieczyć je przed wnikaniem wilgoci. Rama także została pomalowana. To najbardziej krytyczne elementy. W czwartek z rysunków które przygotowałem wartości przeniosłem na właściwe już płyty budowlane zielone, które stawały się z każdym cięciem kolejnymi kawałkami ścian, drzwi itp. Po południu rama trafiła już na pole, także kawałki płyt które miały stać się podłogą. Dziś z perspektywy czasu wydaje mi się to takie banalne, opisuję kolejne dni, które pisze się tak łatwo, ale gdy robisz to, w 95% czasu samemu, to godziny lecą jak odrzutowiec. Często kończyłem 1,2 w nocy, teren oświetlałem, a potem pobudka o 7 rano i do akcji. Zmęczenie po tym tygodniu było na maksymalnym możliwym poziomie. Rano zawsze wyglądało to lepiej. Nie mniej zostało 48 godzin, czyli ostatnie dwa wolne dni, a tu nic nie stoi. Przerażenie było, nie powiem, ale odwrotu także nie ma. Zacząłem zwozić materiał, docinać i przygotowywać do konstrukcji szkieletu. W tle także kamerka internetowa, w marnej jakości robiła nieco timelapse. Postaram się go posklejać i dodać na jakiś serwis. Na gwintach które miałem w bloczkach pozakręcałem śruby i założyłem po kawałku przewierconej deski. To dla bezpieczeństwa, iż zmęczenie i szybkość z jaką robiłem mogła sprawić iż, przy potknięciu i upadku taka śruba mogłaby wejść w bliżej nieokreśloną część ciała. Lepiej tego unikać. Jutro kolejna część opowieści z krypty Pozdrawiam.
  19. W zeszłym roku musiałem jechać do Niemiec, musiałem zrezygnować dwa dni przed zlotem, ale w tym roku się nie dam wyrolować Już wziąłem urlop. Do zobaczenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.