Witajcie,
"Sprzęt rozstawiony, skalibrowany i ustawiony na biegun. Wilgoć taka, że z przeciwwag kapie woda, ale niczym nie przejęci mężczyźni w sztuk dwa, wpatrzeni w monitory podziwiają swoje dokonania... walczą - z własnymi demonami.
W czasie gdy mężczyzna nr 2 testuje TS APO 80/560 ja skaczę po niebie w nadziei, że część fotonów przetrwa zaporę stawianą im przez mgłę, która niestety gęstniała. Soczewki w wyciągu okularowym teleskopu GSO200/1000 zaczęły się powoli poddawać napierającej wilgoci, również i mężczyzna nr 1 zaczął się poddawać - szczególnie gdy kilkanaście metrów obok, w domku, wesoło trzaskał kominek a na stole czekał złocisty napój pokryty pianką białą niczym śnieg.
Mężczyźni mają w pamięci płomienie ogrzewające wnętrze domku ale wytrwale walczą z parą i rosą za pomocą oręża zwanego suszarkami - słychać tylko wycie silniczków które ginie gdzieś w okolicznym lesie - wilki nie wyją.
Mężczyzna nr 2 decyduje się skończyć testy TS APO i przesiąść się na sprawdzony sprzęt, którym dotychczas robił zdjęcia. Mężczyzna nr 1 również powoli zaczyna mieć dość i postanawia zrobić eksperyment, guidować przez OAG, ale z długimi czasami korekcji (5sek) - guiding odpalony i idzie w miarę dobrze... na tyle dobrze, że Mężczyzna postanawia robić M33 i iść ogrzać się do kominka a następnie oddalić się w głęboki sen...
Nad ranem okazuje się, że korektor przegrał walkę z rosą i mniej więcej połowa klatek jest do wyrzucenia - a mogło być tak pięknie"
[fragment książki "Śmierć przy teleskopie", autor nieznany]
27x400sek, QHY8L, 200/1000 (było by ponad 50)
Złapało się parę mgławiczek i trochę kłaczków :-)
Pozdrawiam
Paweł