Witajcie Moi Drodzy.
Pierwsza noc w tym Nowym Roku już za mną. Nie było tak jak sobie zaplanowałem. Było lepiej.
Miało być głębokie niebo, był Księżyc.
Dwie godziny, które wygospodarowałem zaczęły się od konstelacji Pegaza. Odnajduję M 15. Jest nikłym, bladym kleksem bez detalu. Długo, długo wpatruję się w gromadę. To na wprost, to znów zerkaniem. Czy to moja wyobraźnia płata figle, czy to rzeczywistość? W tej bladej place zapalają się ogniki, niczym nieliczne drobinki diamentowe piasku w szarej mgiełce...
To przez Niego.
Zalewa niebo swym zimnym blaskiem, jakby naśmiewał się z moich wysiłków. "Dziś Ja tu jestem. Chodź." zaprasza...
Korzystam.
Mare Firigoris i Sinus Iridum przeciętne granicą mroku. Wspaniałe Mare Imbrium tuż poniżej. Plato, pasma Montes Recti, Tenerife i samotny szczyt Mons Pico.
Cudowny widok. Wspaniałe warunki przyniósł mróz. Obraz czysty, plastyczny. Cudowny smak zimnego światła...
Głębokie "wody" w miarę zbliżania się do Zatoki Tęczy marszczą się. Jakby zastygłe w czasie fale oceanu bijące o brzegi tajemniczej wyspy. Jeszcze niżej. Na południe. Na zachodni skraj Mare Humorum. Tam gdzie "fale" biją o przylądek Kelvin. Wolnostojąca, majestatycznie grań zamyka od pół. zach. wejście do atolu krateru Hippalus. Tuż za nią Rupes Kelvin kończy panowanie Mare Humorum. Widok jaki zastaję przykuwa mnie na dłużej. Rima Hippalus. Spektakularny system rowów, każdy o szerokości 2km. Tworząłuk na długości prawie 200km. Krzywizna szczelin podąża za zewnętrznym obrzeżem basenu Mare Humorum. Zachodnie przecinają rejon zniszczenia krateru Hippalus. Mam cudowne warunki. Kontrast i gra cieni doskonale oddaje wspaniałość rejonu...
Ech... Tylko żal że nie mogę podejść bliżej...
Czystego Nieba.