Panowie, kłócicie się zamiast poważnie zastanowić się nad zagadnieniem. Jeśli statek ma zmieniać orbite komety, to musi na nią działać jakąś siłą. W tym wypadku przyjmujemy, że jest to siła grawitacji. Kometa jednak będzie działać na statek dokładnie z taką samą siłą, tylko o przeciwnym zwrocie. Aby statek nie spadał na kometę, jego silniki muszą więc stale wytwarzać ciąg równoważący tę siłę (może być też impulsowo - bez znaczenia) - potrzeba do tego znacznej ilości paliwa, nawet, jeśli zastosuje się silnik jonowy. Nie ma nic za darmo.
Poza tym - ta metoda, jak większość, dotyczy tylko komet (i innych obiektów) na krótkookresowych orbitach. W przypadku komet długookresowych (np. z aphelium oddalonym o tysiące j.a.), na takie działania nie ma czasu - kometa przy zbliżaniu się do peryhelium osiąga dużą prędkość orbitalną, a obiekty takie wykrywa się często zaledwie kilka miesięcy przed maksymalnym zbliżeniem do Ziemi.