Skocz do zawartości

Piotrek Guzik

Moderator
  • Postów

    2 208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Piotrek Guzik

  1. W widmach komet widać zazwyczaj pasma CN, C2, C3, OH...
  2. No właśnie trzeba tego tlenu... Chyba, że źle zrozumiałem zwrot "thermal ignition" - jak dla mnie oznacza to zapłon termiczny Nawet gdyby autor miał na myśli jakiś wybuch pod wpływem wzrostu ciśnienia wewnątrz jądra, to i tak bardziej do mnie przemawia ta pierwsza teoria. Może i tym razem zdaży się tłumaczony tą teorią "wybuch wtórny"?
  3. A teraz koncepcja zawarta w drugim tekście z postu 166: Druga koncepcja mówi o wybuchu substancji lotnych. Jak widzieliśmy na zdjęciach z Deep Impact, skorupa na jądrze komety może być dość sztywna, zwłaszcza w przypadku tych komet krótkookresowych, które już straciły prawie cały luźny materiał. Z drugiej strony w odległości 2.5 j.a. od Słońca temperatura pyłu może ciągle wynosić 200-300 K (w zależności od rozmiarów ziaren pyłu), a w odległości 2 j.a. (czyi w odległości peryhelium komety 17P) może być nieco wyższa. Sytuacja taka pozwala rozważać termiczny zapłon substancji lotnych znajdujących się pod skorupą na jądrze komety. Słabe przewodnictwo cieplne może prowadzić do opóźnienia transportu ciepła do głębszych warstw jądra komety. Jeśli to ciepło dotrze do "złoża" CO lub jakichś innych gazów, to może to doprowadzić do silnego wybuchu. Ta teoria faworyzuje zatem wybuchy po przejściu przez peryhelium, a tak właśnie jest z kometą 17P/Holmes. Jeśli kometa jest ciemna i małoaktywna, to taki wybuch może doprowadzić do bardzo dużego wzrostu jasności.
  4. Poniżej przedstawiam mniej więcej koncepcję zawartą w pierwszym podesłanym przeze mnie kilka godzin temu tekście: Kluczowe znaczenie ma fakt, że kometarne jądra mają bardzo zróżnicowane gęstości. Biorąc pod uwagę te o najmniejszej gęstości można sobie wyobrazić jądro, w którym z upływem czasu poprzez utratę substancji lotnych powstaje bardzo duży obszar zajęty przez bardzo delikatną podobną do plastra miodu strukturę (zbudowaną głównie z pyłu). Jądra kometarne mające nieregularne kształty, nieregularną rotację a może nawet nieregularną grawitację wytwarzają rosnące siły naprężeń, jeśli obszar znajduje się daleko od centrum rotacji. W którymś momencie kruchy materiał budujący "plaster miodu" może nie wytrzymać naprężeń i cała struktura może runąć, przy czym zjawisko to może objąć obszar o powierzchni kilku kilometrów kwadratowych oraz o przekroju poprzecznym rzędu kilku kilometrow kwadratowych. W wyniku takiego procesu zostałyby uwolnione z komety olbrzymie ilości pyłu, choć niekoniecznie musiałoby to doprowadzić do rozpadu jądra. Całkowita strata masy moglaby wynosić tylko kilka procent masy jądra. Taki scenariusz wyjaśnia rownież występowanie wtórnego wybuchu kilka tygodni po pierwszym. Ziemskie obserwacje zjawisk związanych z zapadaniem się jakichś struktur pokazują, że często po zapadnięciu się czegoś pozostaje jeszcze duża niestabilność materiału, która trwa dość krótko - do momentu, kiedy dojdzie do kolejnego zapadnięcia o ogólnych cechach bardzo podobnych do pierwotnego zdarzenia. Dodatkowo taki wielkie pojaśnienie komety powinno być spowodowane prawie zupełnie przez sam pył z niej uwolniony, a widmo komety 17P aktualnie tylko nieznacznie odbiega od widma słonecznego, co wskazuje na to, że większość dochodzącego do nas z komety promieniowania to odbite promieniowanie słoneczne.
  5. Tak się składa, że odległość Ziemia-kometa się zmniejsza, choć bardzo powoli i w zasadzie zmiana ta nie ma żadnego wpływu na jasność komety. Teraz kometa znajduje się 1.63 j.a. od Ziemi a najbliżej nas będzie 6 listopada - 1.62 j.a. Zwiększa się natomiast odległość kometa-Słońce, co w normalnej sytuacji przekłada się na spadek jasności komety. Kometa rzeczywiście jest bardzo aktywna i cały czas coś się tam dzieje, jednak bardziej bezpośrednim dowodem na to jest jasne jądro. Gdyby nawet aktywność komety ustała zupełnie, to i tak przez jakiś czas jej jasność spadałby powoli, "rozlewając" się tylko na większy obszar. A co do rozpadu, to zazwyczaj rozpadem nazywa się rozdzielenie jądra na kilka fragmentów o podobnych rozmiarach. Wyrzucenie chmury materii (która zresztą może zawierać jakieś niewielkie odłamki jądra) rozpadem zazwyczaj nazywane nie jest. Na razie nie ma żadnych dowodów na to, że jądro komety się rozpadło... Pozdrawiam Piotrek
  6. Ja tu nie widzę żadnego rozpadu... Skąd informacja o rozpadzie? Ogólnie są duże szanse na to, że kometa się rozpadła, niemniej jednak jak na razie nie ma żadnej obserwacji dokumentującej ten rozpad... A co do zdjęcia to widać na nim jądro i uwonlniony z niego materiał w postaci "stożkowatej chmurki", która z pewnością nie jest fragmentem jądra... Pozdrawiam Piotrek
  7. Zgadza się, po pokazie jaki nam dała kometa 73P/Schwassmann-Wachmann wszystko wskazuje na to, że komety rozpadają się "kaskadowo" tzn. dzieląc się na coraz mniejsze fragmenty. Jeśli dobrze Cię zrozumiałem, miałeś na myśli zbombarowanie 17P przez co najmniej kilka fragmentów tej hipotetycznej komety - aby coś takiego nastąpiło, rozpad taki musiałby zajść najwyżej kilka dni przed zderzeniem z 17P, w przeciwnym razie fragmenty byłyby już zbyt rozproszone (podczas takiego rozpadu fragmenty oddalają się od siebię z prędkościami rzędu kilku m/s - po dobie średnia odległość między fragmentami jest już rzędu 100 km a jądro 17P raczej nie jest większe niż jakieś 10 km...) Co do teorii ze zderzeniem, to pozwolę sobie zrobić takie bardzo zgrubne oszacowanie prawdopodobieństwa uderzenia w kometę obiektu o rozmiarach rzędu 1 m lub większych. Załóżmy, że kometa znajduje się cały czas wewnątrz sfery o promieniu 2 j.a. Objętość takiej sfery to 4/3*pi*r^3, czyłi ~4*(3*10^11m)^3 ~ 10^35 metrów sześciennych. Załóżmy, że w takiej objętości znajduje się 10^10 obiektów o średnicy wiekszej lub równej 1 m - jeśli rozmieścimy te obiekty losowo, każdemu przypadnie 10^25 metrów sześciennych. Weźmy pole powierzchni przekroju komety równe 10^7 metrów kwadratowych. Średnią prędkość komety możemy wziąć równą około 30 km/s, tzn 3*10^4 m/s. Kometa zatem w każdej sekundzie "przecina" obszar o objętości 3*10^11 metrów sześciennych. W roku mamy 3*10^7 sekund, więc w ciągu roku "przecina" obszar o objętości 10^19 metrów sześciennych. Porównując objętość "przecinaną" przez kometę w ciągu roku ze średnią objętością na jaką przypada jeden obiekt o średnicy większej od 1 m zauważamy, że średnio do takiego zderzenia dochodzi raz na milion lat. Analogiczne rozumowanie przeprowadzone dla Ziemi daje w wyniku 10 zderzeń w ciągu roku, co jest wielkością rozsądną (na tyle mniej więcej szacuje się częstotliwość takich zjawisk) Jeśli założymy, że w rozpatrywanej przez nas sferze znajduje się ciągle 100 komet okresowych, wyjdzie nam, że średnio jeden wybuch komety na 10 000 lat może być spowodowany zderzeniem z obiektem większym od 1 m. Ale wcześniej pisałeś, dlatego wtrąciłem to zdanie o meteorach... Tak naprawdę, to wtedy nikt nie wiedział czego się spodziewać. Michael A'Hearn - szef misji Deep Impact mówił w czerwcu 2004 roku na IWCA w Paryżu, że w wyniku uderzenia w kometę jej jasność może zarówno wzrosnąć o 10 mag, jak i w ogóle się nie zmienić. Okazało się, że jedynie jasność jądra komety wzrosła o jakieś 2-3 mag, jasność całkowita w zasadzie nie uległa zmianie. Dopiero po tym zdarzeniu można mówić coś konkretnego na temat wyniku zderzenia komety z małym obiektem... Co do innych teorii, to wkleję tu coś z comets-ml, bo w tym momencie nie mam już czasu tego tłumaczyć - jeśli jest taka potrzeba, mogę postarać się teksty te przetłumaczyć na Polski, ale to dopiero późnym wieczorem... 1) The explanation has been bolstered by the fact that we now know cometary nucleii come in a considerable range of densities, running the gamut from a fluffy snow and ice matrix, to an accumulation of "dust bunnies"(!). Toward the less dense end of this broad spectrum, one can conceive of a low density nucleus that, over time and through outgassing, develops a large region with a very fragile fairly castle or highly tenuous honeycomb-like structure. Cometary nucleii being irregular in shape, rotation or perhaps even the minute gravity of the nucleus itself, will create increasing shear forces if the area is remote from the center of rotation. At some point the highly fragile bonds connecting the honeycomb of material will reach the failing point and a collapse, or more likely a sudden crushing/consolidating event on a grand scale perhaps covering several square kilometers wide and deep, will occur. This crushing collapse would expel a truly gigantic volume of dust in the process. However, such an event would not necessarily be nearly so catastrophic as to cause the nucleus to disrupt or fragment. Actual loss of total mass might be only a few percent. Such a scenario also fits well with the observed occurence of a secondary brightening some weeks after the first event. Those who are familiar with terrestrial structural collapse situations are aware that the primary event often leaves a large amount of instability in the material involved. This remaining instability will only remain for a short time before a further adjustment toward stability occurs, resulting in a major second collapse, with an outward physical appearance very similar to that of the initial event. Additionally, such a mega-outburst would be almost totally dust-driven and this fits very nicely with the B-V color index we see in P/Holmes' coma and nucleus currently. 2) Though the picture of tidal or rotational disruption is interesting for this comet, I expect that, if true, it leads to fragmentation that we should be able to observe. Nevertheless, we should also consider eruption from volatiles. As we have seen from Deep Impact, cometary crusts may be quite rigid, especially those of short periodic comet which already have lost most of their loose material. On the other hand, at the distance of 2.5AU the equilibrium temperature of dust can still be ~200-300 K (depending on grain sizes), at 2 AU (17P's perihelion) slightly hotter. This brings in the possibility of thermal ignition of volatiles below the crust or mantle. As known since some time, thermal inertia (=bad thermal conductivity) can lead to a delayed transport of temperature from surface to lower layers. If temperature goes inwards and reaches some deposits of CO or other volatiles, it may definitely cause a strong outburst. This scenario favours outburst after perihelion, as seen for 17P. So, if the comet is generally inactive on a rather dark surface and experiences an outburst as described, the net gain in magnitude can be quite high. Pozdrawiam Piotrek Guzik
  8. Gdyby tam było takie skupisko, na pewno byśmy taki obiekt zaobserwowali, chyba że rozpadł się wiele lat temu, ale w takiej sytuacji nie byłoby już skupiska, bo odłamki zdążyłyby się rozproszyć... Zresztą nawet na tym przypomnianym przez Ciebie zdjęciu obszar, w którym znajdują się te odłamki ma średnicę rzędu kilku tysięcy kilometrów - nawet gdyby kometa o średnice np. 10 km przechodziła przez taką chmurę, szanse trafienia w któryś z większych odłamków (a większe miały nie więcej niż kilkanaście metrów) byłyby niewielkie... Zdjęcie to zresztą zostało wykonane kilka tygodni po rozpadzie - gdyby kilka tygodni temu rozpadła się jakaś kometa, to raczej nie umknęło by to naszej uwadze - rozpadowi takiemu towarzyszy zazwyczaj znaczny wzrost jasności... Meteory są malutkie i nie ma szans, żeby wywołały taki efekt - zauważ jaki był efekt misji Deep Impact... Dlaczego Robercie uważasz, że nic innego poza zderzeniem nie może być przyczyną tak gwałtownego pojaśnienia komety? Pozdrawiam Piotrek
  9. Hans, Pomysł jest ciekawy, ale w tym wypadku wielkość tego wybuchu jest chyba zbyt duża - kometa pojaśniała o jakieś 15 mag czyli mniej więcej milion razy... Co ciekawe kometa ta wybuchła już dwa razy na początku listopada 1892 roku i w styczniu 1893 roku osiągając jasność 4-5 mag. Co ciekawe pierwszy z tamtych wybuchów nastąpił 5 miesięcy po przejściu przez peryhelium (teraz kometa jest już prawie 6 miesięcy po peryhelium), a kometa świeciła wtedy w Andromedzie... Pozdrawiam Piotrek
  10. Pochwale sie, ze widzialem kiedys (podczas calkowitego zacmienia Ksiezyca we wrzesniu 1997 roku) w lornetce 10x50 zielony blysk Wenus z Krosna - niebo bylo niesamowicie przejrzyste i Wenus nawet bedac tuz nad horyzontem swiecila bardzo mocno...
  11. Tez mysle, ze dobrym pomyslem byloby stworzenie takiego dzialu, ale laczenie komet z planetami nie jest chyba dobrym pomyslem... Moze lepiej byloby dolaczyc komety i planetoidy do meteorow... - wtedy mielibysmy cala drobnice w jednym miejscu
  12. Wykres przedstwiający ilość komet Kreutza odkrytych na zdjęciach z SOHO z lat 1997 - 2006 (stan na 18 lipca 2007): Pozdrawiam Piotrek
  13. Dyskusja mnie tak wciagnela, ze znowu chyba pojde spac o swicie Prawde powiedziawszy jasnosci tych galaktyk podawalem z pamieci i trudno mi w tym momencie odtworzyc z jakego katalogu pochodzily... Niemniej jednak bede z uporem twierdzil, ze wydaje mi sie niemozliwe widzenie obiektow rozmytych majacych jasnosci calkowite mniejsze od najslabszych punktowych obiektow widocznych w danych warunkach danym sprzetem. Kolejny argument pochodzi znowu z obserwacji komet . Przy ocenie jasnosci komety rozogniskowuje sie obrazy gwiazd, aby miec z czym porownywac komete. Gdyby byla mozliwosc obserwacji rozciaglych obiektow slabszych od najslabszych obiektow punktowych, dzieki rozogniskowywaniu teleskopu powinnismy byc w stanie dostrzec gwiazdy, ktore znajduja sie nieznacznie ponizej naszego zasiegu... Tak sie jednak nie dzieje - wraz z rozogniskowywaniem teleskopu zasieg spada... Pozdrawiam Piotrek P.S. Teha, nie spiesz sie z odpisywaniem, bo w ogole dzis nie pojdziemy spac
  14. Sprawa jest troche bardziej skomplikowana, niemniej jednak dla obiektow znacznie (przynajmniej kilkadziesiat razy) wiekszych od funkcji instrumentalnej (PSF) uzytego do obserwacji zestawu w przyblizeniu tak rzeczywiscie jest. Pod bardzo ciemnym niebem jak juz wczesniej napisal teha mozliwe jest dostrzezenie obiektow o jasnosci powierzchiowej rzedu 14.0-14.5 mag/(minute kwadratowa). Oznacza to, za na granicy widocznosci w 20 cm teleskopie bedzie w takim miejscu zarowno obiekt o jasnosci 13.0 mag i srednicy 2' jak i obiekt o jasnosci 9.0 mag i srednicy 12.5'. Co ciekawe w lornetce 10x50 na granicy widocznosci bedzie w tym czasie zarowno ten obiekt 9.0 mag o srednicy 12.5' jak i obiekt o jasnosci 5.0 mag i srednicy 80'. Co ciekawe, ten ostatni obiekt bedzie rowniez na granicy widocznosci golym okiem... Przy schodzeniu z rozmiarami i jasnosciami w dol sprawa nie wyglada juz tak prosto i szczerze sie przyznam, ze nie wiem jak dokladnie wyglada ta zaleznosc... Dla teleskopu 20 cm przy powiekszeniu 63x wyglada to podczas obserwacji pod bardzo ciemnym niebem mniej wiecej tak: najslabsze gwiazdy: 14.8 mag obiekt o srednicy 5": 14.7 mag obiekt o srednicy 15": 14.5 mag obiekt o srednicy 30": 14.3 mag obiekt o srednicy 60": 14.0 nag obiekt o srednicy 2': 13.1 mag obiekt o srednicy 4': 11.8 mag W tym samym czasie w lornetce 10x50 sytuacja wyglada mniej wiecej tak: najslabsze gwiazdy: 10.7 mag obiekt o srednicy 30": 10.6 mag obiekt o srednicy 1': 10.4 mag obiekt o srednicy 2': 10.2 mag obiekt o srednicy 5': 10.0 mag obiekt o srednicy 10': 9.5 mag obiekt o srednicy 20': 8.2 mag Pozdrawiam Piotrek Guzik
  15. Nie mam daleko - studiuje przeciez w Krakowie astronomie, a wtedy w obserwatorium byla konferencja
  16. Wydaje mi sie teha, ze problem jedbak tkwi w fotometrii... Gdyby bylo tak jak piszesz, M81 (6.9 mag) powinna byc dostrzegalna przy zasiegu golego oka rzedu 6.5 mag. Ja widzialem ja raz w zyciu i to na samej granicy, ale wtedy golym okiem widzialem w jej poblizu gwiazdy do 7.5 mag. Kilkukrotne proby powtorzenia tej obserwacji przy zasiegu 7.0 - 7.2 mag zawsze konczyly sie niepowodzeniem... Podobnie ma sie sprawa z M33 (5.7 mag). Czesto widuje ja golym okiem, tyko wtedy gdy zasieg wynosi przynajmniej 6.3-6.5 mag. Gdyby obiekty zasieg dla obiektow rozmytych byl wiekszy niz dla punktowych, galaktyka ta powinna byc juz dostrzegalna przy zasiegu rzedu 5.5 mag... Co do okreslenia jasnosc punktowa to zle mi sie kojarzy w polaczeniu z mglawicowymi obiektami. Dlatego zazwyczaj uzywam okreslenia jasnosc calkowita (jesli chodzi o obserwacje komet to czesto stosuje sie oznaczenie T - total na taka wlasnie jasnosc). Scalkowany po powierzchni strumien niepunktowego obiektu to po prostu calkowity strumien - bierzemy z tego -2.5 log i mamy calkowita jasnosc obiektu Chyba sie nie zrozumielismy... w ostatnim zdaniu mojego ostatniego postu powinno byc: Po rozmyciu gwiazd do rozmiaru galaktyki nie moglem zauwazyc ani jednej gwiazdy slabszej od 13 mag... wiec chyba problem jest ten sam? Pozdrawiam Piotrek
  17. Musze sie przyznac, ze nie jestem w PTMA, niemniej jednak przez jakis czas wysylalem obserwacje do SOK-u Pozdrawiam Piotrek
  18. Jesli podajemy jasnosc powierzchniowa nalezy dopisac jednostke powierzchni na jaka przypada podana jasnosc... Jak sie domyslam w powyzszym przykladzie jest to 14.0 - 14.5mag/(minuta kwadratowa)... A co to jest jasnosc punktowa galaktyki? Wydaje mi sie, ze w wielu katalogach podawane sa jasnosci tylko jadra galaktyki, podczas gdy obserwujac wizualnie taki obiekt widzimy rowniez jego obrzeza. Oko ma to do siebie, ze integruje caly sygnal w jedna duza plame, ktorej jasnosc calkowita jest znacznie wieksza niz tylko jasnosc jadra galaktyki. Podobnie wyglada sprawa w przypadku obserwacji komet. Fotometria z CCD jest najczesciej fotometria tylko centralnej czesci komy, w efekcie czego jasnosci podawane przez obserwatorow uzywajacych CCD sa zazwyczaj znacznie mniejsza od tych podawanych przez obserwatorow wizualnych. W skrajnych przypadkach (duze bardzo mocno rozmyte komety) roznice te przekraczaja 2-3 mag (i nie mam tu na mysli fotometrii jadra oznaczanej symbolem N, ale fotometrie majaca na celu wyznaczenie calkowitej jasnosci komety - oznaczenie T). Niejednokrotnie podczas obserwacji komet przekonalem sie, ze jasnosci galaktyk podawane w roznych katalogach wydaja sie byc zdecydowanie zanizone - przykladowo kometa, ktorej jasnosc ocenialem na 12.5 mag wydawala sie miec porownywalna jasnosc z galaktyka, ktorej jasnosc miala rzekomo wynosic okolo 13.5 mag... Po rozmyciu gwiazd do rozmiaru galaktyki nie moglem zauwazyc ani jednej slabszej od 13 mag... Pozdrawiam Piotrek
  19. Nie taki wielki - Uran ma jasnosc rzedu 5.7 mag chyba...
  20. Swiatlo zodiakalne przeszkadza mi wiosna z wieczora i jesienia z rana nawet podczas obserwacji z obrzezy Krosna. Jest ono co prawda slabo widoczne, niemniej jednak w teleskopie tlo nieba jest w obszarze gdzie ono wystepuje wyraznie "podbite", przez co te najbardziej rozmyte (u mnie najczesciej komety ) znacznie trudniej tam dostrzec. Czasem obserwuje rowniez jakies 20km na poludnie od Krosna (miejscowosc nazywa sie Szklary). Punkt obserwacyjny znajduje sie tam na wysokosci okolo 600 m.n.p.m a w promieniu kilku kilometrow znajduja sie tylko malutkie wioski. Najblizszym "duzym" miastem w poblizu jest Krosno (w linii prostej okolo 20km), ktore jest odpowiedzialne za poswiate widoczna nisko nad polnocno-polnocno-zachodnim horyzontem. Tam gdy powietrze jest przejrzyste swiatlo zodiakalne rzuca sie w oczy - bylem zszokowany gdy pierwszy raz zobaczylem je tak wyraznie. Dostrzegalny jest rowniez przeciwblask wygladajacy jak eliptyczne "poszarzenie" nieba o rozmiarach mniej wiecej 8x12 stopni (bardzo zgrubne oszacowanie). W przypadku obserwacji ekstremalnie rozmytych obiektow rowniez takie pojasnienie nieba moze miec znaczenie... Zgadza sie, przy dlugich obserwacjach mruzenie "niepatrzacego" oka jest bardzo meczace i nalezy je jakos oslaniac zamiast mruzyc. Oczywiscie ze nie mozna sie poddawac, niemniej jednak co jakis czas warto robic przynajmniej minutowe przerwy Rzeczywiscie, cos w tym jest, zwlaszcza jesli chodzi o obiekty sferycznie symetryczne - dziala to pewnie tak jakbysmy tracali tubus jednoczesnie ze wszystkich stron W przypadku warkocza komety preferuje jednak tracanie prostopadle do jego osi. Mozna jeszcze dodac, ze w przypadku obserwacji slabych obiektow wplyw na pogorszenie zasiegu moze miec silne zgiecie karku (np. jesli obserwujemy obiekty na duzej wysokosci lornetka), co jak gdzies czytalem spowodane jest slabyszym ukrwieniem glowy (a przy okazji oczu). Lornetkowe (czy golooczne) obserwacje obiektow na duzej wysokosci warto prowadzic na lezaco... Pozdrawiam Piotrek
  21. W "The Astrophysical Journal" pojawila sie kilka tygodni temu bardzo ciekawa praca Z. Sekaniny i P. Chodasa: "Fragmentation Hierarchy of bright sungrazing comets and the birth and orbital evolution of the Kreutz system. II. The case for cascading fragmentation." Autorzy w ciekawy sposob opisuje jak prawdopodobnie wygladala ewolucja rodziny komet Kreutza (muskajacych Slonce). W duzym skrocie proces ten wg autora wygladal mniej wiecej tak: W 1106 roku kometa - cialo macierzyste calego systemu - rozpadla sie podczas przejscia przez peryhelium pod wplywem sil plywowych pochodzacych od Slonca. Rozpad ten doprowadzil do powstania kilku glownych fragmentow mniej wiecej rownoodleglych od siebie (co zostalo zalozone na podstawie obserwacji rozpadow pod wplywem sil plywowych komet Shoemaker-Levy 9 i C/1882 R1). Jak sie okazuje, predkosci wzgledne rzedu kilku zaledwie metrow na sekunde, ktore osiagnely wowczas te fragmenty sprawily, ze ich okresy obiegu zawieraja sie teraz w zakresie 400 - 1000 lat. Pozniej fragmenty te porozpadaly sie na mniejsze juz nieplywowo (np. rotacyjne) - te rozpady sa odpowiedzialne za to, ze jasne komety pojawiaja sie grupami (1880, 1882, 1887) a nastepnie (1963, 1965, 1970). Oprocz tego pomiedzy glownymi fragmetami znajduje sie duzo znacznie drobniejszych fragmentow powstalych podczas rozpadu ciala macierzystego oraz pozniejszych rozpadow kolejnych fragmentow. Tych mniejszych fragmentow zaobserwowano juz ponad 1000 (ogromna wiekszosc komet SOHO to wlasnie komety Kreutza) - gdyby ostatnia grupa jasnych komet byly komety z lat 1963 - 1970 to, jak pisza Sekanina i Chodas, nie byloby komet Kreutza obserwowanych z SOHO. Orbity tych komet zostaly poddane analizie statystycznej, ktora dodatkowo potwierdza hipoteze autorow. Najciekawsze jest ostatnie zdanie pracy: "There are also signs that another cluster of bright Kreutz system comets is on its way to the Sun on the coming decades, with the earliest objects expected to arrive perhaps as soon as several years from now. During the next few decades, mankind should once again witness spectacular heavenly shows like that in 1965." Zreszta polecam przeczytanie calej pracy, ktora jest dostepna pod adresem: http://www.journals.uchicago.edu/ApJ/journ...8/61548.web.pdf Pozdrawiam Piotrek Guzik
  22. Zapomnialem jeszcze dopisac, ze nalezy uwazac, aby w pole widzenia teleskopu nie dostala sie zadna jasna gwiazda, bo to rowniez popsuje nam adaptacje (przy czym np. dla 20cm teleskopu jasna gwiazda to nawet taka rzedu 4 mag...). W idelanych warunkach przy obserwacji mocno rozmytych obiektow mglawicowych problemem staje sie swiatlo zodiakalne a w ekstremalnych przypadkach nawet przeciwblask
  23. Moze nie kazdy zdaje sobie z tego sprawe, ale Uran jest szosta planeta widoczna golym okiem. Spoza miasta widac go w golym okiem w kazda bezksiezycowa noc
  24. Mnie rowniez zupelnie przypadkiem udalo sie zaobserwowac wybuch aktywnosci z 1998 roku Z tego co pamietam, to przez godzine (21-22 UT) naliczylem na ciemnym niebie okolo 40 meteorow (mam to gdzies zapisane nawet w zeszycie z obserwacjami).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.