optyka, geometria, fizyka, takie tam przesądy
to, czy coś się zapali, zależy przede wszystkim od ilości energii skupionej w określonym miejscu.
papierek w ognisku teleskopu widzi słońce powiedzmy 100 razy większe czyli dostaje od niego 10000 razy więcej energii,
ale nie zmienia to faktu, że jasność powierzchniowa tego powiększonego słońca które "widzi" papierek, jest taka sama jak normalnego słońca, a tylko jego łączna powierzchnia jest większa.
w przypadku patrzenia na słońce okiem, a nie papierkiem, jest tak samo. również jasność powierzchniowa się nie zmienia, i ilość energii docierającej do jednego punktu siatkówki też będzie taka sama, niezależnie czy patrzymy gołym okiem czy przez teleskop. to co się zmieni to oczywiście łączna ilość energii, a przez to jej skutek. jeden punkt na siatkówce może sobie przez chwile poradzić z tą energią, bo zawsze troche jej odpłynie na okoliczne tkanki a delikwent po chwili zmruży oczy i się odwróci. ale gdy z taką samą jasnością zostanie oświetlona cała siatkówka (przez teleskop) to już nie ma litości.
i z księżycem jest identycznie, powiększamy obraz, jasność pozostaje, przy czym tutaj wiemy na pewno, że jasność powierzchniowa naszego przysłowiowego asfaltu, nawet jeżeli wypełni całe oko, niczym nie grozi, bo każdy patrzył kiedyś na asfaltową drogę z bliska i nie oślepł.
różnica jest, ale innego rodzaju - adaptacja do ciemności, duża źrenica, nagłe spojrzenie w coś jasnego, z takimi kontrastami normalnie się nie spotykamy i nie jest to przyjemne a może i niezdrowe - ale z braku stopniowej adaptacji a nie dlatego że to tak strasznie dużo światła.
życzę więcej refleksji przed pisaniem tak śmiałych osądów