Skocz do zawartości

MateuszW

Biznes
  • Postów

    9 964
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Odpowiedzi opublikowane przez MateuszW

  1.  

    Właśnie po to potrzeba większej ilości matryc. Przy 8 można już mieć sensowny real time i S/N. I tak, mam do tego pomyślaną optykę (na soczewkach) - jako kompletne urządzenie, a nie przystawka do teleskopu.

    No dobra, ale jakiej wielkości miałby być ten teleskop (teleskopy)? Pewnie żeby mieć takich kilka "w jednej obudowie", to muszą być dość małe. A mały teleskop to obserwacja dużych obiektów :) Żeby sensownie obserwować coś wielkości np M51, to potrzebujemy jakiś 6-8". I taka "zabawka" robi się niepoważnie wielka (4/8 takich tub). Jeśli problem wielkości tuby chciałbyś rozwiązać zmniejszeniem matryc, to potrzeba kolejnych kilkunastu lat technologii lub kilka razy więcej matryc "obecnych", żeby zrekompensować spadek jakości na mniejszych pikselach. Choć i tak się zastanawiam, czy w czymś takim nie dochodzimy do granicy pojedynczych fotonów i w czasie rzeczywistym (exp np 1/30s) po prostu żaden lub max 1 foton padnie na tą matrycę (rozwiązaniem problemu jest większa apertura).

  2. Ja bym tylko zmienił akcenty:

    Autor planował i ustawiał niezbędne parametry, wybierał konkretny zestaw, konkretne miejsce, konkretny czas, do tego robił to, co najważniejsze, czyli edytował zebrany materiał. Natomiast technicy z iTelescope jedynie dbali o to, żeby poprawnie skonfigurować sprzęt i pilnowali, żeby poprawnie działał.

    Mój drogi. Jeśli przeszedłbyś w swoim życiu podobną ścieżkę, jak tutejsi "prawdziwi" astrofotografowie, to trochę inaczej byś pisał. Jeśli sądzisz, że zaplanowanie sesji i obróbka materiału to jest największa i najbardziej czasochłonna część roboty, to się grubo mylisz. Pomijając zupełnie czas, gdy klatki "się" zbierają, to samo rozłożenie i skonfigurowanie sprzętu, walka z problemami, nadzór i potem składanie, oraz czas poświęcony na skompletowanie zestawu (wybór sprzętu, czytanie kilometrów recenzji itp, zakup) i jego dogranie (poskładanie, skolimowanie, dorobienie odpowiednich "dupereli", dobranie złączek itp), zajmuje wielokrotnie więcej czasu i wymaga wielokrotnie więcej wiedzy i umiejętności, niż planowanie sesji i obróbka.

     

    Co do Twojego przykładu ze świata mody. Powiem, że nie pomyślałbym, że to mogłoby tak paranoicznie wyglądać. Moim zdaniem w świecie filmu zostało to jakoś normalniej rozwiązane - za kręcenie ujęć odpowiadają operatorzy kamer, a za realizację całości odpowiada reżyser. Reżyser jest autorem dzieła, ale nikt nie wmawia operatorom, że nic nie robili, bo to oni są autorami pojedynczych ujęć. W Twoim przykładzie mamy jakieś pomieszanie - tak jakby reżyser wmawiał całemu światu, że to on nakręcił sceny swojego filmu, a operatorzy nic nie robili...

    Nie wiem, nie znam się, ale nie chciałbym, żeby takie zwyczaje zagościły na naszym świecie astrofotografii.

    • Lubię 7
  3. Kurde, a odbyłem tyle rozmów (już 3 lata temu) nad wykorzystaniem technologii VR do oglądania nieba (mam na to konkretny pomysł) przez taki smart teleskop i raczej wszyscy mówili, że w wizualu to tylko czysta optyka. Chyba czas wrócić do starej koncepcji i coś zaproponować :D

     

    W moim projekcie obraz przetwarzany jest przez 4 ultra czułe kolorowe kamery hi res (lub nawet 8 matryc CMOS), następnie jest downsamplowany, stackowany realtime i poddawany postprocessingowi (odzyskanie dynamiki w stylu DDP, etc.). Z testów wyszło mi, że przy 4 matrycach i nowych kamerach jakość mogłaby być bardzo zaskakująca.

    Hmm, czy dobrze rozumiem, że te 4/8 matryc miałoby rejestrować ten sam obraz i potem po prostu dostawalibyśmy na żywo stack z 4/8 klatek? No tylko czy nie ucieka nam taki szczegół, że potrzebujemy do tego 4/8 teleskopów? :)

    Zastanówmy się nad tym praktycznie. Przed takimi obserwacjami musimy ustawić ostrość na 4/8 wyciągach i zjustować teleskopy (to może starczy jednorazowo zrobić). Do tego co jakiś czas kolimacja tych tubek :) No i alignacja jakiegoś goto pewnie. Może to i nie arcytrudne sprawy, ale to nie taka bajka, jak "włącz i oglądaj".

    Nie rozumiem w sumie idei downsamplowania. Nie lepiej dać na wejściu matryce z większymi pikselami (mniejszą rozdzielczością)? Chyba lepiej mieć odpowiednie piksele na wejściu, niż zawsze stosować bin2 :)

  4. Takie coś już dawno ma nazwę, która brzmi "wideo-astronomia". Tutaj tylko pakujemy kamerę, laptopa i jego ekran w obudowę okularu. "Ideologicznie" jest to nadal to samo. I w żadnym stopniu nie nazwałbym tego wizualem, prędzej już astrofoto.

    Sam nie wiem, czy to już są "te czasy", w których mamy wystarczająco dobre matryce/noktowizory, aby się w coś takiego bawić. Jeśli chodzi o matryce CMOS, to jak dla mnie ciągle oko wygrywa. Przy podobnej "czułości" (jakkolwiek ją definiujemy) oko oferuje nam lepszej jakości obraz (szumy i nie tylko). Na matrycy możemy jednak "oszukiwać" i dać dłuższy czas ekspozycji, niż w oku (trudno go tu właściwie zdefiniować), np tą 1s. Wtedy matryca wygrywa. Ale czy taki "skaczący" obraz to nadal obserwacja live? Dla mnie to raczej ubogie astrofoto. No bo co by stało na przeszkodzie, żeby w takim okularze zapuścić klatkę 600s, poczekać i potem gapić się na nią na ekraniku? Ja bym już wolał sobie tą klatkę oglądnąć na kompie i zapisać na dysku.

    Noktowizory oferują "czułością" już zdecydowanie wygrywają, ale czy godzimy się na ich fatalną w porównaniu z okiem jakość obrazu? Hmm, może te z najwyższej półki byłby już ok, ale testy które do tej pory czytałem na forach jakoś mnie nie zachęciły. Wolałbym mieć nieco gorszy zasięg okiem i nieskazitelny obraz, niż jakąś sieczkę, jak transmisja z misji apollo :)

    • Lubię 5
  5.  

    Obawiam się, że nie. Szczerze - to nigdy nie rozumiałem polityki kablowej firm astro. To samo w FLI - kawałek krótkiego kabla USB do huba kosztuje fortunę. Ten sam kabel kupiony gdzie indziej - parę dolców.

    Jeśli by to były kable silikonowe ze specjalnymi, wytrzymałymi wtyczkami, to jeszcze można przeboleć. Ale jak to kable takiej samej jakości, co "klasyczne", to już tylko płacenie za markę.

  6. Nie mogę zrozumieć po co podgrzewane wkładki do butów, a nie po prostu dobre buty.

    Czy w Twoich butach możesz faktycznie stać na mrozie dowolnie długo? Ja mam dobre buty i dodatkowo zakładam grube skarpety narciarskie, a mimo to na mrozie rzędu -15, po jakiś 4-5h zimno dochodzi do środka i trzeba się ogrzać. Buty są jak odrośnik - tylko opóźniają nieuniknione :) Z tego powodu również wydaje mi się sensowne dorobienie sobie ogrzewania (choć plątający się kabel nie bardzo mi się widzi, może jednak uda się na akumulatorze).

  7. Ja kiedyś w Krakowie się tak nawdychałem nocą w zimie syfu że w głowie mi się kręciło i bałem się jechać samochodem :( musiałem odczekać.

    Hmm, może jestem jakiś dziwny, ale mimo że od kilku lat połowę dnia spędzam w Krakowie, to jeszcze nigdy ten smog nie wpłynął na mnie w podobny sposób. Nie odczuwam żadnego bólu głowy, dyskomfortu, "duszenia się", jakby powietrze było czyste. Jedyne, co odczuwam, to jak ktoś blisko mnie faktycznie pali jakimś syfem, to czuję że po prostu śmierdzi. Ale poza nieprzyjemnością samego zapachu również nie odbija się to na mnie jakoś głębiej.

     

    Oczywiście nie twierdzę, że nie odbija się to negatywnie na moim zdrowiu patrząc długofalowo. Ale "lokalnie w danej chwili" nie przeszkadza mi to prawie, dziwny jestem :) Co innego dym z papierosów - nienawidzę tego smrodu i z tego powodu nie lubię chodzić po Krakowie - co metr ktoś pali i ulice są przesiąknięte ich smrodem.

     

    Co do kwestii wymiany pieca, to w Krakowie jest od jakiegoś czasu akcja informacyjna połączona z dofinansowaniem takiej wymiany (podobno do końca roku było to 100% ceny, ale nie chcę pisać głupot, a nie mam czasu sprawdzić). Jeśli ktoś, komu oferuje się 100% zwrotu kosztów za wymianę pieca nie robi tego, to co można powiedzieć? Jest totalnym id****? No bo co miasto może zrobić więcej, niż pokryć koszty wymiany? Kolejny krok to przymusowa wymiana i wysokie kary za używanie starych piecy, no bo co innego?

     

    Niestety z tematem zanieczyszczenia powietrza i źródeł energii jest podobny problem, jak z globalnym ociepleniem - podawanie fałszywych lub niepełnych informacji, opieranie się na niesprawdzonych źródłach itp. Ktoś gdzieś komuś powiedział, że źródłem zanieczyszczeń są głównie samochody, a nie piece i już taki "ćwok" uważa, że ma czyste ręce, bo to nie jego śmierdzący piec jest źródłem problemu. Nawet w tym wątku widać sporo wypowiedzi, które świadczą o opieraniu się o niesprawdzone źródła itp, jakieś przesądy. Ja niestety nie mam czasu wchodzić głębiej w temat, więc stosuję postawę ograniczonego zaufania do informacji, jakie do mnie docierają, szczególnie tych sensacyjnych (jak to zwiększenie zanieczyszczenia w nowy rok - idealny przykład manipulacji!).

    • Lubię 4
  8. Z tej odległości wiązka będzie już dość szeroka i do oka trafi niewiele światła. Jak masz taką możliwość, to nawet mógłbyś się z pomocą kolegi pokusić o pomiar średnicy plamki z odległości kilku kilometrów.

    Też tak właśnie myślę. Moim zdaniem, aby to pilotom mogło zaszkodzić, to trzeba by świecić prawie spod lotniska, w odległości może kilkaset metrów od samolotu. Jak będę miał okazję, to zrobię taki test (oczywiście nie test świecenia na pilotów, tylko na siebie :) ).

  9. Ba, nawet niespecjalnie czuć ciepło w przypadku skierowania wiązki z małej odległości na dłoń. Wiem, bo próbowałem. Niemniej jednak uważać trzeba, bo jak ktoś się uprze to aferę zrobi i trudno będzie się wytłumaczyć.

    Jak dla mnie to świecenie laserem na dłoń powoduje takie same wrażenia, jak świecenie latarką - czyli żadne :) Nawet minimalnego ciepła nie wyczuwam.

    Też ta sprawa wydaje mi się "przereklamowana". Hmm, chyba po prostu wezmę i zrobię eksperyment - ustawię kolegę z laserem np 5 km (bliżej, dalej?) ode mnie i niech mi świeci po oczach. Zobaczymy, jak bardzo będzie to mnie rozpraszać (bo w możliwość uszkodzenia wzroku przy takiej odległości nie wierzę, co innego z bliska oczywiście).

  10. No nie wiem, mi się wydaje, że taką latarką nie wycelujesz zbyt dokładnie. Laser faktycznie jest idealny, sam się o tym niedawno przekonałem. Jak to się ma do samolotów, musisz ocenić sam - wiesz, gdzie latają. Wydaje mi się, że wystarczy unikać po prostu bezpośredniego świecenia po nich, a raczej nietrudno zauważyć (usłyszeć) samolot i wyłączyć laser.

     

    Co do wygodniactwa - w zimie trochę inaczej się na to patrzy. Użycie lasera to nie kwestia wygody, tylko "być albo nie być" :)

     

    Co do mocy laserów - każdy z tych "klasycznych" na dwie baterie ma praktycznie taką sama moc. Różnią się jedynie tym, jak bardzo nie chcą działać. Nie ma znaczenia, co chińczyk napisał - 5, 10, 20, 100 - wszystko jeden szajs.

     

    Chmm, jeśli masz dobre niebo, to może jakimś wyjściem byłoby założenie filtru ND na laser, który przyciemniłby wiązkę? Ale jak jesteś 7 km od lotniska, to nie ma opcji, żebyś miał na tyle dobre niebo, żeby taki przyciemniony laser wystarczył...

  11. Ja w Sky Adventurerze nie widzę potrzeby mocowania oryginalnego podświetlania lunetki.

    :rofl::wow: No bez j#j ! Może w lecie to tak, ale na mrozie? Wierz mi, próbowałem sobie podświetlać latarką i o mało mnie szlag nie trafił! W końcu latarkę musiał trzymać kolega, bo nic bym nie zrobił. A kolejnej nocy wziąłem i przykleiłem oryginalne podświetlenie taśmą i nareszcie coś się dało zrobić.

     

    Za czasów, gdy miałem EQ5, to tam podświetlałem sobie właśnie latarka lub telefonem. Ale tą latarkę dało się na ogół położyć na montażu, żeby świeciła i nie spadała i wtedy miałem dwie ręce. Ale nawet jak jej nie kładłem, to sztywność i masywność EQ5 powodowała, że ustawianie polarnej jedną ręką było możliwe. Ale nie w Adventurerze! Tutaj nie ma jak położyć latarki, a jedną ręką nie da się rozsądnie nic zrobić.

     

    Jak dla mnie, zamocowanie podświetlenia (ale z całym sprzętem!) jest absolutnie obowiązkowe. Może w lecie z leciutkim i krótkim zestawikiem dałoby się inaczej, ale na pewno nie w zimie i z cięższym sprzętem.

  12. Też mi swital mniejszy szukać.

    Ciekawe czy AK potrafi go odpowiednio przerobić?

     

    Mam takie dziwne wrażenie że moja przygoda w testowaniu mobilnych montażu zakończy się na EQ3-2 lub może HEQ5.

    Dla mnie 'mobilny' to ważący 15-20kg zestaw.

    AK pewnie wszystko przerobi :) Tylko nie wiem, czy lepiej mniejszy szukacz, czy jakiś obiektyw (np C-mount, nawet taki bez pokrycia całej matrycy)

    No, ja się zastanawiam co by dla mnie było odpowiednie. Tak czy siak na obserwacje muszę jechać autem, więc myślę podobnie jak ty :) Myślę, że EQ5 byłby takim optimum, bo już rozsądnie zbudowany mechanicznie, a dużo sztywniejszy, niż Adventurer. Adventurer to trochę taka zabawka typu "nie dotykać". Na EQ5 byłaby większa swoboda w użytkowaniu. A nosić się go już da dość komfortowo :)

     

    Mam nadzieję że przedstawisz tutaj to rozwiązanie bo sam borykam się z tym problemem

    Jasna sprawa :)

     

    Raczej wątpię, żeby ten montaż miał PE +/-5", raczej +/-25". To nie Takahashi. To o czym piszesz to błąd trackingu już po odjęciu PE (błędu okresowego) i innych błędów (guidowany). Wynik fatalny, ale podejrzewam, że to raczej wina ugięć niż samego montażu. Na pewno negatywny wpływ ma też brak wyważenia całości.

    Tak, jasna sprawa, że to nie jest PE. Moim zdaniem brak wyważenia był tu kluczowy, bo trzeba pamiętać, że to nie są silniki krokowe, którym "wszystko jedno". Ugięcia też swoje dokładają.

     

    Dzięki za tego posta odpowiedziałeś mi na wiele pytań na ,które szukałem odpowiedzi. Też myślałem o guidingu ale zastanawiam się nad 9x50 Oriona albo użycie obiektywu i asi 120 ale nie mogę znaleźć odpowiedniej złaczki..Mam pytanie używałeś PHD2 jeżeli tak miałbym parę pytań :)

    Niestety, działam w Maximie.

  13. Dłuższe ramię zapewne nie będzie mogło napędzać montażu cały czas. Rozumiem, że myślisz o jakimś "dynksie" wystającym, za który będzie ciągnął silnik. Przekładnia ślimakowa daje całkowitą swobodę ruchu i to jej zaleta. Dokładniej mówiąc, przekładnie nie są blisko środka osi, tylko mają małą średnicę. Im większy montaż, tym te ślimacznice większe, dzięki czemu dokładność rośnie.

     

    Co do pasków - w modyfikacjach HEQ5 i NEQ6 używa się 6 mm :)

     

    Myślę, że możesz zainteresować się AstroEQ. Być może da się zdobyć źródła programu i sobie zmodyfikować pod swoje arduino.

  14. OAGa montujesz zawsze jako ostatni element przed kamerą.

    Przecież to nie ma sensu. Wtedy guider patrzy przez filtry i w wypadku wybrania narrowband będzie prawie ślepy. Ja nie widze innej opcji, jak danie oag przed kolem, czyli miedzy kolem, a korektorem. Wtedy kolo jest zaraz przed kamera, co korzystnie wplywa na winietowanie od filtrow.
  15. Te +-5" to taki raczej max. Na ogół było lepiej. A w czasie tego +-5, RMS był na poziomie 2,5", jak dobrze pamiętam. Czyli powinien sobie radzić z lepszą skalą.

    Tak, brak informacji zwrotnej o deklinacji powoduje konieczność każdorazowej kalibracji. Musiałem też dać spory calibration step, chyba 40 s, bo ruch jest na prawdę malutki, jak jestem na wyższej deklinacji. Ale to nie taki znowu problem, 1,5 min można poświęcić :)

    Nie bawiłem się za bardzo w "dopieszczanie" guidingu i nie analizowałem za dużo wykresu - było tak zimno i nieprzyjemnie, że nie maiłem do tego sił :) Trzeba to jeszcze powtórzyć najlepiej.

     

    Twojej głowicy niestety nie mogłem użyć, bo nie dałeś stopki :) Po doświadczeniach ze swoją stwierdzam, że na kulowej dałoby się kadrować raczej ogniskowe rzędu 50 mm, no może 100 mm i raczej samego aparatu, bez guidera na głowicy. Ta moja obciążona niesymetrycznie 3 kg dawała w miarę radę, ale denerwujące było "uciekanie" wskutek braku równowagi.

     

    Tak, przełożenie guidera na drugą stronę to jest najlepsze wyjście. To już ok 1 kg wagi z drugiej strony. A jest tam śruba, trzeba tylko jakieś mocowanie wykombinować. Myślę, że warto by zastąpić mocowanie szukacza jakimiś zwykłymi obejmami, głównie żeby tak nie odstawał.

    Myślę, że po przełożeniu szukacza wyważenie byłoby ze 2x lepsze i wszystko pracowałoby cacy :)

     

    Pomyślałem sobie nawet, że szukacz można by zastąpić czymś mniejszym, jakimś obiektywikiem, czy szukaczem 6x30. No bo przecież on ma prawie taką ogniskową, jak główny obiektyw :) Dla guidera wystarczyłoby pewnie 50-100 mm spokojnie.

  16. Właśnie stackuję i przeglądam fotki i wiesz co, chyba nie jest źle! Pierwszej nocy był odrzut ok 10% takich całkiem walniętych, ale reszta spoko. Drugiej nocy odrzut był nawet mniejszy, w zasadzie wiekszosć odrzuconych klatek jest z samego końca sesji (może się wyważenie zmieniło, albo coś innego?). Widać też, że drugiej nocy dużo lepiej ustawiłem polarną - dryf jest minimalny. Może udałoby się z tego względu wyciągnąć klatki 5 min, ale nie próbowałem. Pierwszej nocy polarna była wyraźnie gorsza.

     

    Wydaje się, że pomimo tego migania silników, całość pracowała ok. Dodam, że pierwszej nocy było bezwietrzenie, drugiej nieco wiało. I nie maiło to w zasadzie żadnego wpływu (może pod koniec drugiej sesji wiatr zrobił się jakiś straszny i stąd tamte walnięte klatki z końca, ale przy takich zwykłych podmuchach nie widać problemów).

     

    Drugiej nocy sprzęt był lepiej wyważony, pewnie miało to znaczenie.

     

    Ja bym powiedział, że guiding się sprawdził. Pewnie powinien lepiej pracować, ale do takiej skali było w miarę w porządku (jak się nic nie działo, to prowadził wystarczająco dobrze). Bez guidingu obawiałbym się o PE, trzebaby zrobić jeszcze taki test. Na pewno szukacz istotnie załamywał wyważenie, bo sporo odstawał i to przeszkadzało.

     

    Na razie tylko 180 mm. Pomysł na luz klina mam, ale jeszcze go przemyślę i Ci przedstawię :) Raczej trzeba zrobić coś "inwazyjnego".

     

    Początkowo był same baterie, potem podłączyłem zasilanie zewnętrzne - brak różnicy. Zasilanie jest raczej ok.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.