Skocz do zawartości

Jarek

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 225
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Jarek

  1. Z tych dwóch:

    1. 200/1200 Dobson pokaże więcej i będzie prostszy w obsłudze. Rozkłada sie na 2 elementy do transportu. Stworzy problem na małym balkonie z wysoka balustradą [ten ostatni można częściowo zniwelować robiąc dodatkową podstawę o wysokosci 25-30cm na której postawisz teleskop]. Duży i długi tubus sprawić może kłopot przy załadunku do bardzo małego auta [bardzo małego] i przy noszeniu po wąskich schodach itp.

    2. 150/750 EQ3 pokaże mniej. Montaż paralaktyczny wymaga nieco więcej obsługi niż Dobson. Za to montaz i tuba lepiej pasują na mały balkon. Do transportu trochę łatwiej sapkować, ale więcej roboty przy skladaniu/rozkładaniu. Troche prostsza obserwacja planet przy tym montażu [prowadzenie w jednej osi, zwłaszcza z napędem], ale trzeba pamietać,ze możliwosci optyczne mniejsze niż 1. No i 150mm Newton to jest spore obciazenie dla EQ3, więc bedzie trochęproblemu z drganiami przy ustawianiu ostrości.

     

    Nie ma prostej odpowiedzi, co lepsze, jeśli nie określisz, gdzie ten teleskop ma być eksploatowany. Balkon [na którą stronę nieba wystawiony!!!] w mieście na piętrze kontra ogródek przydomowy dostepny z parteru; wreszcie miasto/przedmieścia/wieś.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. www.celestia.pl -przejrzyj artykuły z poradami typu Teleskop na balkon, Teleskop za jak najmniej, Teleskop na DS-y, Jak obserwować itp.

  2. Łukasz, mała uwaga: co rozumiesz w tym przypadku pod hasłem obserwacje dzienne. Bo wielka lorneta 60-70mm to nie jest sprzęt na wycieczkę. Po prostu te szkła są za duże i za cieżkie, by je nosic gdzieś dalej w plecaku [wiem, bo nosiłem po górach 10x50 i 15x60]. Tu w praktyce maksymalny rozmiar to 50-56mm. Większe lornety to raczej do wożenia na stanowisko autem -tylko po co, skoro w dzień zobaczysz TO SAMO przez lornetę 50-70mm, o ile beda miały podobne powiększenie. Skoro już masz 8x30, to zachowaj ją [ o ile w dobrym stanie] jako sprzęt do dziennej obserwacji, a duże szkła zostaw do astronomii. Jeśli już potrzebujesz sprzetu uniwersalnego [np. w obserwacje astro robiłbys wyłącznie na górskich wycieczkach lub coś w tym stylu], to rozmiar jak na wstępie [np.10x50].

    Pozdrawiam

    -J.

  3. Ekologu, dogmatyk z Ciebie niezły. W zasadzie mógłbym tylko powtarzać argumenty exec-a, z wiekszoscia których się zgadzam, ale dorzuce jeszcze parę własnych kamyczków:

    1) Spalanie biomasy to na duża skalę katastrofa i marnotrawstwo -wydajność jest generalnie dość niska, a najwiekszym problemem jest konkurencja o zasoby z rolnictwem produkującym żywność, o czym pisał już exec. Skoro zapewne znasz opracowania dotyczące roślin energetycznych, spróbuj policzyć jaki areał byłby potrzebny, aby zastąpić np. w 30-50% obecnie działających w PL elektrowni cieplnych. Ciekawe, do jakich dojdziesz wniosków...

    Moim zdaniem energii z biomasy ma [zwłaszcza u nas] sens tylko jako sposób zagospodarowania cześci odpadów [spalarnie śmieci, biogazownie] i tym samym jako źródło energii pomocnicze. Jako główne w jakimkolwiek sektorze gospodarki to po prostu nie przejdzie. Udało sie to [na razie! -patrz niżej] w jednym dużym kraju na swiecie, dzieki specyficznym warunkom. Mam na myśli Brazylię -transport na bioetanolu z trzciny cukrowej zamiast ropy. Ale oni leżą w strefie równikowej, to raz. Dysponują ogromnym [potencjalnie] areałem w stosunku do zaludnienia -dwa. Trzy -poziom popytu na paliwo na głowe nie był duży, bo to jest kraj rozwijajacy się. Obstawiam, że ten ich eksperyment już niedługo napotka barierę rozwoju, bo stopniowo znikną czynniki nr 2 i 3 [vide problem wycinki lasów tropikalnych u nich albo eksplozja popytu na paliwa w Chinach].

    2) Energia słoneczna [obecne i niezbyt odległe w czasie technologie] oraz energia wiatrowa- tu są dwa problemy. Jednym są niewielkie zasoby tych źródeł w stosunku do zapotrzebowania kraju. Drugim -silnie i przypadkowo/cyklicznie zmienny w krótkim czasie strumień tej energii. 90% energii czerpiemy OBECNIE, bo MUSIMY z elektrowni cieplnych,akurat weglowych [ale nie ma znaczenia, czy to jest wegiel, ropa, gaz czy atom]. Hydroelektrownie dają nam tylko kilka czy 10% i nie mamy odpowiednich zasobów energii wodnej [pisałem kiedyś, dlaczego]j, by móc znacząco zwiekszyć tę pozycję w bilansie -tu żadna technologia nie pomoże.

    Więc teraz zastąp mądry człowieku te 90% zapotrzebowania 38-milionowego kraju wiatrakami, energią z baterii słonecznych [strefa umiarkowana, jaki procent dni pogodnych w roku] czy spalaniem biomasy -marzenie ściętej głowy, nie ta skala! Zauważ przy tym, że obecne [wysokie] koszta energetyki wiatrowej nie uwzględniają zasadniczego problemu [o którym była kiedyś mowa], a mianowicie magazynowania energii. Póki udział w bilansie tych źródeł jest na poziomie pojedynczych procentów, problem nie istnieje, także w pozycji: koszty. Jeslibyś chciał uzyskiwać np. 15-20% krajowego zapotrzebowania z wiatraków [czy to jest w ogóle fizycznie możliwe -zasoby!- nie wiem] musisz od niemal zera wybudować tę dodatkowa infrastrukturę i to w relatywnie dużej skali, a to wywinduje koszta kilkakrotnie, jeśli nie więcej. Co wiecej, jak już też było to pisane, z racji ograniczeń geograficznych nie da się tego u nas zrobić przy pomocy jedynej sprawdzonej w skali wielkoprzemysłowej technologii, czyli hydroelektrowni szczytowo-pompowych, trzeba dopiero rozwijać zupełnie nowe systemy. Np. przechowywanie sprężonego powietrza w jakichś wyrobiskach, które proponowałeś i które potencjalnie należy do realistycznych rozwiązań.

    Krótko mówiąc, próba zastosowania energii wiatrowej czy słonecznej na wielką skalę raczej nie doprowadzi do spadku kosztów jednostkowych, jak to się na ogół w różnych dziedzinach dzieje.

    W przeciwieństwie do tego co wyżej elektrownie atomowe łatwo wpasować w istniejącą infrastrukturę energetyczną kraju, bo ich parametry użytkowe [stabilność i elastyczna dostepność mocy] są takie, jak innych elektrowni cieplnych, więc wystarczy nimi sukcesywnie zastępowac dotychczasowe siłownie. Co więcej, są już kraje, które oparły swoja energetykę głownie na tym źródle, jest to więc technologia inżynieryjnie i ekonomicznie mniej lub bardziej dojrzała -a potrzebujemy takiej już teraz, a właściwie na wczoraj, czas nas goni...

    W zasadzie, pomijając problem proliferacji broni jadrowej [poważny] i gospodarki odpadami radioaktywnymi [demonizowany w sposób niemożebny, ale to już było wałkowane i nie chcę znów powtarzać] dopracowania wymaga w skali ogólnej konstrukcja reaktorów, co ujawniły problemy po kataklizmie sejsmicznym w Japonii. Chodzi o zastapienie aktywnych sytemów bezpieczenstwa [zapasowe układy chłodzenia, oparte na pompach i agregatach] biernymi [konwekcyjne chłodzenie, tzw.reaktory naturalnie bezpieczne]. Głównym minusem reaktora atomowego jest fakt,że po wyłączeniu produkuje on jeszcze przez kilka dni ogromna moc cieplną w wyniku rozpadu wytworzonych krótkożyjących nuklidów, wystarczającą do jego uszkodzenia. Eksploatowane obecnie reaktory polegają na zewnętrznych, aktywnych ukladach awaryjnego chłodzenia, oczywiście zwielokrotnionych, ale wymagających zasilania. Jak widać po japońskim przykładzie, nie wystarcza to w przypadku katastrofy naturalnej skutkującej zniszczeniami infrastruktury w skali krajowej, ale u nas akurat trzęsienia ziemi nie stanowią w praktyce poważnego zagrożenia. W skali ogólnej to jest problem inżynieryjny, do rozwiązania [np. wspomniane reaktory z obiegiem opartym na konwekcji]. Prace w tym kierunku były i są prowadzone, incydent japoński spowoduje niewątpliwie wzmocnienie tej ścieżki rozwoju energetyki atomowej. Polecam jako przykład artykuł na anglojęzycznej wikipedii nt. reaktorów klasy BWR i ich mutacji rozwojowych:

    http://en.wikipedia.org/wiki/Boiling_water_reactor

    Pozdrawiam

    -J.

    • Lubię 3
  4. Chyba najsensowniej zrobić zewnętrzne zasilanie, na bateriach o większej pojemności. Rodzaj adaptera wkładanego do wskaźnika w miejsce oryginalnych bateryjek [pewnie jakieś pastylki lub paluszki AAA] + przewód na zewnątrz. W razie, gdyby to było na dostatecznie długim kablu, zimą pojemnik z bateriami po prostu umieszczasz w wewnętrznej kieszeni.

    Pozdrawiam

    -J.

  5. Ech!

    Pozazdrościć tylko... Ja również myślę o jakims plecakowym travellerku który zastąpi poczciwego TS 80/400. Faktycznie, w porywach mysle o czyms krootkoogniskowym kalibru 100mm.

    Parę uwag komentarza do tego co napisałeś: b. podobają mi się wymiary tego refraktorka,m. in. za sprawą zsuwanego odrośnika. Mogę na bazie własnych doświadczeń z pakowaniem lunety do plecaka w pełni potwierdzić opinię, ze pod względem rozmiarów jest to naprawdę plecakowy sprzęt, przez co rozumiem [podobnie jak Ty] możliwość zabrania go do normalnego, dużego plecaka wyładowanego zwykłym turystycznym wyposażeniem. Gorzej z wagą: te 4kg to sporo. Nie tylko ze wzgledu na samą wagę [O.K., podróż z plecakiem to nie zawsze wędrowanie głównie piechotą], ale przede wszystkim ze względu na ograniczenia dla statywu - to dubluje przyrost całkowitej wagi zestawu. I nagle robi się 6-8kg do dźwigania, a to już spore dodatkowe obciążenie. Z tego tytułu nie bardzo realne wydaje mi się w zestawie podróżnym [tuba + statyw foto] używanie nasadki bino.

    Osobną sprawą jest pomysł z głowica Manfrotto wyposażoną w mikroruchy -kinematycznie to będzie dobre rozwiązanie, tylko ta waga jest koszmarem. Z tego co pamiętam, to ta głowica sama w sobie waży kilogram. Poszedłbym tu w kierunku ATM-u -możesz zrobić rodzaj bocznego zawieszenia, pozwalającego powiesić tubę z boku, jak w montażach AZ4/Porta/Giro itp. Przy wyważeniu tuby w pionie można się bez mikroruchów obyć przy dużym powiększeniu [tak działają Dobsony i AZ4]. Istotne jest zapewnienie płynnej regulacji tarcia w takiej konstrukcji, pozwalajacej skorygować niewielkie zmiany wyważenia spowodowane np. pracą wyciągu -moja prowizoryczna adaptacja własnego statywu nie wypaliła właśnie z tego powodu. Alternatywą jest dorobienie jakiegoś prymitywnego mikroruchu śrubowego do zwykłej głowicy foto. Pojedynczego w osi podniesienia, bo tylko tam jest niezbędny przy braku wyważenia tuby [bez tego zwykła głowica foto uniemożliwia w zasadzie pracę z powiększeniami >60x ze względu na efekt opadania po zmianie kąta podniesienia].

    Pozdrawiam

    -J.

  6. Jednak nie mam na tą chwile nic czym mógłbym choć chwile pooglądać niebo.. Chyba ,że poczycze od kolegi lornetke... Niestety to stary model 8x30....

    Jak myślicie ... Zobacze conieco przez nią ? Bo nie wiem czy wogóle opłaca mi się po nią jechać..

    Pozdrawiam , i z góry dziękuje !

     

    Możesz spróbować używać na razie tych szkieł, o ile są przyzwoitej jakości, czyli np. rosyjska BPC 8x30 kontra allegro złom za 30zł z marchewkowo czerwonymi szkłami. 30-tka to w zasadzie za mały sprzęt do porządnego astro, umowną granicę stanowią 50-tki [7x50, 10x50 itp.]. ALE! Pod ciemnym niebem nawet takim maleństwem można dostrzec trochę fajnych obiektów: M42, M31 [ew. też M33], M44, M45, M35, Podwójna gromada w Perseuszu i parę innych. Są to wszystko jasne i duże gromady otwarte, za wyjątkiem 2 galaktyk oraz 1 mgławicy refleksyjno-emisyjnej :D Możesz wydrukować/kupić jakiś atlas/mapki nieba i uczyć się obserwacji ta 30-tką, zbierając pieniądze na porządniejszy sprzęt, minimum jakąś 10x50.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Z braku na posterunku 50-tki, zdarzyło mi się kiedyś wieczorem w górach wyciagnąć "na gwiazdy" kompakta 10x25. Mało było widać, ale było tak pięknie...

  7. Sakon, moja dobra rada: nie baw sie w półśrodki, typu teleskopiki z allegro,małe refraktory itp. Bierz Syntę 6" [152/1200] na Dobsonie [po Twoich próbach znalezienia czegoś małego/taniego wnoszę,że 8" -200/1200 jest dla Ciebie ciut za droga]. Z tym,że zakładam wystawianie bez problemu teleskopu do ogródka tam gdzie mieszkasz, a nie noszenie po schodach z piętra [to ważne!]. Brakiem mikroruchów w Dobsonie się nie przejmuj, przy metrowym tubusie prowadzi się bardzo łatwo. Przy planetarnych powięskszeniach [150-200x] położenie tuby trzeba wprawdzie korygować co kilka sekund, ale widok np. Jowisza z dużego teleskopu zrekompensuje Ci to z nawiązką. Teoretycznie montaż paralaktyczny jest łatwiejszy w prowadzeniu przy dużych powiększeniach, ale w praktyce nie wygląda to tak różowo,jesli montaz jest słaby lub przeciążony. A tak będzie, jesli spróbujesz powiesić dużą rurę na byle czym.

    Możesz oczywiście uprzeć się i wybrać 150/750 na EQ3-2 [paralaktyk] lub któraś z wersji refraktora 90/900. Pierwszy z nich bedzie O.K., ale wg. mnie nie da Ci [z wielu powodów] żadnej przewagi nad Dobsonem o tej samej średnicy, zaś drugi jest po prostu mały i nadaje się tylko na poczatek, a jest zaledwie 200zł tańszy od solidnego, dużego teleskopu, jakim jest 6" [150mm], który wystarczy na lata. Duży teleskop, jesli pomniemy kwestię transportu [a to chyba nie problem w Twoim przypadku], może znacznie wiecej.

    Wreszcie ostatnia rzecz: mieszkasz na wsi, wiec jako tako ciemne niebo masz -trochę znam tamte okolice. Bardzo więc szybko odkryjesz, że na niebie poza planetami jest sporo innych, ciekawych obiektów. To też jest argument za wiekszym teleskopem, 6" pokaże tutaj naprawdę sporo. 90/900 tylko troche więcej od lornetki.

    Pozdrawiam

    -J.

  8. Moja busola pęcherzyk powietrza na samym początku miała podobny, teraz pod szkiełkiem jest pusta przestrzeń. Wskazówki swobodnie się nie przekręcają tylko się zablokowują. I co teraz? Jest jakiś sposób naprawy takiej busoli?

    No to nieszczelna jest. Jeśli to nówka, a przyczyną nie jest jakiś przypadkowy defekt mechaniczny [typu lądowanie na betonie albo próba wbijania gwoździ], to spróbuj wymienić w sklepie w ramach reklamacji. Alternatywnie kup nowa sztukę [może innego producenta]. Naprawa mija się z celem, bo skąd weźmiesz oryginalny płyn? Po ewentualnym napełnieniu musiałbyś to jakoś uszczelnić, dobierając odpowiedni klej itp. -a nie mam pojęcia, jak to zrobić w praktyce. Taniej juz chyba nowy kompas...

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Dobrej jakosci mokry kompas jest dosyć trwały jeśli chodzi o zawieszenie igły i wewnętrzne pudełko. Co nie znaczy wieczny, vide ta moja enerdowska sztuka. Częściej sypią się zewnętrzne elementy obudowy, warto dokonać ogledzin od czasu do czasu. Ja np.mimo,że zawsze noszę przywiązany w kieszeni, omal nie posiałem go w terenie, bo wypadła oska od wieczka, za które akurat jest uwiązany. Na szczęscie stało się to w kieszeni pod koniec wyjazdu i mogłem naprawić w domciu. Na szlaku zimą, we mgle lub po ciemku taki wypadek byłby z lekka nieprzyjemny.

  9. Ale przedstawiona przez Ciebie też nie była zgodna z prognozą, bo idąc na kolację zostawiłem aparat w hotelu i poszedłem na kolację (daleko). Miało nie być żadnych szans na zorzę. Jak widać na załączonym obrazku szczerbaty.gif

     

    No to ja zrobiłem lepszy numer, bo przed wyjazdem na Islandię w 2007 współuczestnicy dopytywali sie mnie kilkakrotnie, czy zobaczymy zorzę. Oczywiście byłem święcie przekonany,że żadnych szans, bo to i ku minimum aktywności się zbliżało, większa część wyjazdu jeszcze w sierpniu, więc w tamtych szerokościach zbyt krótkie noce itd. A potem osobiście z dzikim wrzaskiem wprawie wywlekałem towarzystwo z namiotów pewnego wieczoru, omal z resztą nie przegapiwszy zjawiska, bo nie widać było gołym okiem kolorów i wyglądało dość statycznie, udając cirrusy. Gdyby nie czeski turysta, który wyskoczywszy z geotermalnego basenu biegał z krzykiem boso po lodowatej trawie z palcem wycelowanym w niebo, dałbym w ogóle plamę. Pardoksalnie przyczynił się do tego fakt,że już widziałem intensywną zorzę, własnie w 2003.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Szkoda,że pogoda sie robi do niczego na jutro, bo miałem już nadzieję... Może Wioli, która tu gościnnie zajrzała parę postów wyżej, poszczęsci się pod Reykjavikiem.

  10. Sky-Watcher Synta 6" na Dobsonie , posiadam także aparat cyfrowy CANON S1 IS wraz z tuleja na końcu której jest gwint 52mm, jak można połączyć te dwa urządzenia aby można było za pomocą tego zestawu fotografować planety i mglawice .

     

    O mgławicach zapomnij z definicji -konieczny montaż paralaktyczny i długie czasy naswietlania, nie te ogniskowe w dodatku. Planety w zasadzie też do luftu. Jezeli uda Ci się pożenić skutecznie ten aparat z teleskopem, to od biedy Księżyc. Ale łączenie tego typu aparatów z teleskopami to dość karkołomne i niewdzięczne zadanie, nie z każdym kompaktem się uda [ultrazoomy jak te S1 IS zwykle leżą i kwiczą]. Tylko tzw. projekcja pozaogniskowa wchodzi w grę [okular długoogniskowy ze sporym wysunięciem źrenicy w wyciagu teleskopu, blisko do niego obiektyw aparatu. Spróbuj najpierw sprawdzić, czy wychodzi coć z przyłożenia aparatu do okularu [tylko nie porysuj soczewek]. Generalnie walka z winietowaniem, dystorsją itp. A efekty raczej kiepskie. Bawiłem sie z kieskim wynikiem z kompaktem z zoomem 4x, inni coś tam wyciagali z kompakcików z 3x zoomem i małym obiektywem -te sie nadają się najlepiej do pozaogniskowej projekcji. Paradoksalnie z przyłozenia najłatwiej chyba zrobić zdjęcie komórką...

    Pozdrawiam

    -J.

    • Lubię 1
  11. Dziwi mnie tylko jedno dlaczego tak odradzacie paralaktyka. Mam lustrzankę i pewnie przyjdzie czas na astrofoto, a w takiej sytuacji dobson odpada jak już pisałem.

    To co napiszę niżej niech zweryfikuje ktos praktycznie doświadczony w zaawansowanym astrofoto, bo moja praktyka ogranicza się do wprawek kompaktem na EQ3-2 :szczerbaty:

    Chodzi o to Kuba, że wprawdzie EQ5 wystarczy Ci do podstawowego astrofoto, ale jeśli chciałbyś sie za to brać na powaznie i rozwijać, to bedzie poważnym kompromisem sprzętowym. Dość marnie wygląda precyzja i udźwig, nie wiem, czy istnieje opcja guidingu -nie znam sie na tym. Więc szybko musiałbys go wymieniać na coś lepszego, aby bawić się w DS-y na wieksza skalę. Byłaby to raczej relatywnie krótkoogniskowa astrofotografia -teleobiektywami od lustrzanki, bez teleskopu. Z tego montażu zapewne mógłbyś robic niezłe zdęcia planet, bo tu technika jest zupełnie inna, ale z kolei i tak musiałbyś zainwestować w inny detektor [kamerka] i inny teleskop [przynajmniej docelowo].

    Możesz więc zostać przy EQ5, ale pamiętaj, że przy obserwacjach wizualnych stracisz mocno na wygodzie oraz osiagach przy DS [więcej roboty ze składaniem sprzętu na stanowisku, mniejsza apertura], a na te obserwacje masz idealne warunki [ciemne niebo pod domem]. W zamian niewielki zysk przy obserwacji planet.

    Nie wiem zatem, czy nie opłaci Ci sie bardziej zainwestować osobno w sprzet do wizuala, a osobno do astrofoto. Funkcjonalnie to najlepsze rozwiązanie na dłuższą metę. Oczywiście to tylko moja subiektywna opinia.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Proste astrofoto DS lustrzanką z relatywnie krókimi ogniskowymi i czasami możesz robić bez "normalnego" montażu para z prostego trackera typu koziołek [barn door tracker, Scotch mount]. Chyba najlepsza byłaby wersja z wygiętym prętem gwintowanym napędzanym nakrętką. Są wersje z recznym napędem, ale dla wygody a bez nadmiernej komplikacji można wsadzić jakiś wolnoobrotowy silnik DC z przekładnią, zasilany z prostego stabilizatora/regulatora napiecia. Warianty bardziej skomplikowane typu silnik krokowy czy tracker dwuramienny wymagaja więcej zachodu i kosztów, przy niemal identycznej funkcjonalności. Masz tu, szczególnie ten drugi:

    http://geoastro.comeze.com/barndoor.htm

    http://www.garyseronik.com/?q=node/52

    • Lubię 1
  12. W przypadku kuba_tronic sprawa nie jest oczywista [to w kontekście 12 cali]. Przychylam się wszystkimi mackami i przylgami oczywiście do opcji dobsońskiej, zamiast 8" na EQ5 lepiej zainwestować w to samo lub znacznie lepiej coś większego na Dobsie. Czy aż 12" ? Exec ma prawie racje, to cięzki i wielki grzmot. ALE wszystko zależy od tego, gdzie będzie stanowisko obserwacyjne. wiemy,ze to wieś. Pytanie, czy teleskop trzeba gdzieś przenosić dalej znosić po schodach [nawet z wysokiego parteru], czy też otwierasz tylne drzwi i jesteś w ogródku. Jeśli to tylko kwestia wystawienia armaty 10m po płaskim, to o ile autor zapytania jest osoba dorosła, mogąca udźwignąć na chwilę tych 30kg, nie widzę problemu z 12". Mój kolega ma taki teleskop i sobie z nim radzi, ale ma korzystne warunki lokalowe, jak wyżej [no poza tym, że na obrzeżach miasta mieszka].

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Kuba, wierz mi, że jeśli chodzi o stabilność, to Dobson bije na głowę każdego paralaktyka o tej samej masie i nominalnej nośności.

  13. Witaj!

    Co do tego trzeciego wyjścia, to obawiam się,ze Twój optymizm jest przedwczesny. Ta (bio)technologia może się sprawdzić na b. niewielką skalę, bo jest oparta na fotosyntezie, której wydajność nie jest zbyt wielka. Ten sam problem, co w przypadku biopaliw.

    Co do skanów z poprzedniego postu, to nie dziw się, że nikt tego nie komentuje -fragmenty tekstu, wyglądajacego na niezbyt merytoryczny [np. te androny budzące groze o trudnościach z tymczasowym przechowywaniem zużytego paliwa -chodzi o nierzetelny sposób narracji]. Same kategoryczne twierdzenia, poparte jakimiś liczbami których nie sposob weryfikować. Sumy tam podawane wygladają mi na wzięte z sufitu, własnie ich asurdalna wielkość i brak jakiegoś punktu odniesienia budzi moje wątpliwości. Nie lepiej znaleźć jakies fachowe źródło [jakiś raport, naukowe opracowanie itp.] z kosztami budowy i eksploatacji istniejących do tej pory EA? I porównać z analogicznymi kosztami energetyki konwencjonalnej? Oczywiście na pewno otrzyma się różne wyniki w zależności od metodologii liczenia tych kosztów, ale przecież realne koszta nie moga byc drastycznie większe [a z tego co czytałem i co było poruszane w tym wątku, wcale nie są!!!], bo inaczej elektrowni atomowych nikt nigdy by nie budował, może poza ZSRR, gdzie rachunek ekonomiczny był wykoślawiony. A przecież kilkadziesiąt lat temu, gdy paliwa kopalne były jeszcze tanie, budowano EA na potegę!

    Owszem, istnieje problem kosztów trwałego składowania odpadów, w zasadzie nadal dyskutowany. Ale to jest [o czym TEŻ już tu było] bardziej problem polityczny niż techniczny, w dodatku niezbyt pilny, co opóźnia przyjęcie konkretnych rozwiązań [i generuje na razie dodatkowe koszta].Więc odpady spoczywają sobie na razie w składowiskach tymczasowych,spełniajacych normy bezpieczeństwa i mają się dobrze, rozpadając powoli. Czego nie można powiedzieć o niebezpiecznych, toksycznych odpadach chemicznych zwiazanych z produkcją niektórych metali...

    Pozdrawiam

    -J.

  14. Refraktor 80/900 czy 90/900 da Ci jaśniejszy obraz od tego Hawke.Skoro potwierdziło sie,że szukasz sprzętu stacjonarnego [bo mobilny jak piszesz masz], to bierz raczej ten większy, 90/900, skoro ma być on też używany do obserwacji stricte astronomicznych. Średnica obiektywu ma tu kluczowe znaczenie, w małym srzęcie jak oba wymienione liczy się każdy centymetr więcej. W wynalazki z allegro się nie baw, bo natniesz sie na pewno. Co do pomysłu ze statywem Velbon 440 jako montażem pod lunetę, nawet do celów naziemnych, to jest to przepis na harakiri obserwacyjne. Nie ten udźwig i przede wszystkim konstrukcja głowicy, uniemożliwiająca pracę z dużymi powiekszeniami, nawet gdyby statyw był [a nie jest] wystarczajaco solidnej konstrukcji.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. 80/400 nie nadaje się do dużych powiększeń.

  15. Zbyszku, będę [wybacz] nieco brutalny: jeśli myslisz,że opanowałeś dobrze podstawy fizyki, to jesteś w dużym błędzie. Co innego opanować wzory i definicje, czy nawet opis prostych modeli, a co innego zastosować prawa fizyki interpretując prawidłowo praktycznie istniejące zjawiska. Nie Ty pierwszy, ani ostatni. Zdarza się to nawet nauczycielom fizyki w szkole...

    Co do meritum: wbrew temu co piszesz, podany model komina nie jest perpetuumm mobile II rodzaju, czyli nie łamie II zasady termodynamiki. Faktycznie, komin można traktować jako pewien silnik termodynamiczny, napędzający ruch masy powietrza w nim. Powinna istnieć zatem "chłodnica" w sensie termodynamicznym, czyli obszar/ośrodek, do którego oddawane jest resztkowe ciepło. I taki istnieje -jest to atmosfera u wylotu komina.

    Źródłem zasilania dowolnego silnika termodynamicznego jest różnica temperatur, prawda? W różnych kominach może ona sie brać z różnych przyczyn: w kominie nad paleniskiem/ogrzewanym domem przyczyna jest oczywista, może to też być np. nagrzewanie ścian komina/budynku pod nim przez promienie słoneczne itp., zależy od konkretnego przypadku. Natomiast w przykładzie z nieczynnym wysokim kominem energetycznym z mojego poprzedniego postu był to występujący w swobodnej atmosferze ziemskiej spadek temperatury z wysokością -jest to zjawisko dynamiczne, związane z transportem ciepła przez promieniowanie, w złożonym układzie Słońce-powierzchnia Ziemi-atmosfera-kosmos. "Wstawienie" wysokiego komina w profil termiczny atmosfery zaburza ten rozkład lokalnie -dla powietrza we wnętrzu komina. Skoro ma ono ograniczony kontakt z otoczeniem [przez ścianki komina], to tym samym dąży do stanu równowagi termicznej, czyli profil termiczny tego słupa powietrza stanie się inny niż na zewnątrz,a to się przekłada na rozkład gęstości. Generalnie, dzieki temu w górnej części komina bedzie nieco cieplej niż na zewnątrz, czyli górne warstwy powietrza w kominie będą lżejsze od powietrza na zewnątrz na tej samej wysokości. To uruchomi ciąg.

    Pozdrawiam

    -J.

  16. Jeśli gabaryty Ci nie przeszkadzają, to zakładam, że obserwujesz stacjonarnie, czyli z domu lub spod domu. W dodatku sprzet do wypadów już masz [ten Hawke, nie pozbywaj się go].W takim układzie wstępny pomysł z refraktorem 80/900 na AZ3 był niezły, ale jeszcze lepszy będzie 90/900. W obserwacjach naziemnych nie bedzie różnicy, ale już na Księżycu i innych obiektach astro będzie zauważalna. Szczególnie Twojej uwadze polecam Jowisza, bo tam akurat jest sporo do zobaczenia od czasu do czasu. W dodatku róznica w cenie 90-tki w stosunku do 80-tki jest minimalna, do tego stopnia,ze zakup tego mniejszego staje się w ogóle dyskusyjny. W budżecie tak czy owak się zmieścisz.

    Polecam też Twojej uwadze tzw. folię Baadera ND5.0 do obserwacji Słońca [uWAGA!!! Bez odpowiednich zabezpieczeń, próba obserwacji Słońca przez jakikolwiek teleskop/lornetkę grozi trwałym kalectwem, poczytaj o zasadach bezpieczeństwa obserwacji Słońca/zaćmień], bo już 4 stycznia bedzie dość głebokie zaćmienie czesciowe, z fazą >0.8.

    Pozdrawiam

    -J.

  17. Wedlug praw fizyki, ciag kominowy nie powinien istniec.Zasada naczyn polaczonych mowi, ze w naczyniu polaczonym jakim na pewno jest atmosfera, poziomy(energetyczne) sie wyrownuja .Entropia moze tylko wzrastac. Kazdy uklad dazy do rownowagi.Dolozenie dodatkowego polaczenia w postaci komina nie moze zabuzyc roznic cisnien,ktore sa stanem rownowagi i wynikaja z ciezaru wlasciwego powietrza.

     

    Rany, nastepny fizyk-teoretyk-amator odkopał tego trupa. Wątek, znaczy.

    Zamiast komunały o entropii i równowadze wypisywać, zastanów się prosze co się stanie w ciagu doby z równowagą termiczną powietrza odcietego w kominie "wstawionym" do masy powietrza bedącej w równowadze. Przecież wahania temperatury w nim będą zachodzić w innym rytmie niż na zewnątrz,z uwagi na oczywisty izolacyjny wpływ komina. W którymś momencie dojdzie do sytuacji, gdy powietrze w kominie bedzie ciut cieplejsze niż na zewnątrz, a to spowoduje natychmiast uruchomienie ciągu -dlaczego, wałkowano już powyżej setki razy. Wskazówki: duża rozszerzalność cieplna gazów [powietrza], prawo Archimedesa.

    Jeśli tylko będzie istniał jakikolwiek mechanizm dostarczania cieplejszego powietrza do komina lub nagrzewania się go w samym kominie, zjawisko bedzie samopotrzymujące. Źródło energii: ciepło pobierane z otoczenia.

    Zauważ,że przy b. długich kominach [takich jak w elektrowni, o wysokości ze 100m] pomijając nietypowe warunki meteo typu inwersja, już sam gradient wysokościowy temperatury w atmosferze może podtrzymywać stabilność ciągu, czy wręcz go uruchomić na początku. Słup powietrza w kominie bez ciągu bedzie dążył do wyrównania temperatury [izolowana cieplnie przestrzeń], podczas gdy na zewnątrz masz normalny gradient [w utrzymaniu tego ostatniego ma istotny udział wymiana ciepła przez promieniowanie, wewnątrz komina kompletnie inna]. To z kolei doprowadzi do tego,że srednia gestość słupa powietrza w kominie bedzie minimalie mniejsza niż na zewnatrz, czyli zlikwiduje równowagę hydrostatyczną.

    Pozdrawiam

    -J.

  18. Czy to jest ten wynalazek?

    http://www.militaria.pl/hawke/luneta_obserwacyjna_hawke_nature_25-75x70_(ht3635)_p2896.xml

    Jeśli tak,to przyczyna "ciemności" poza dużym powiększeniem [to całkiem naturalne,że jasność obrazu maleje wraz z powiększeniem!] tkwi w układzie optycznym. To jest Maksutov-Cassegrain i sporą część powierzchni nominalnej apertury 70mm zżera lusterko wtórne. Maki sprawiają się dobrze przy większych aperturach. Luneta soczewkowa [refraktor] o tej samej średnicy [70mm] dałaby jasniejszy obraz.

    Dobra rada: rozdziel sprzęt do obserwacji naziemnej od tego, który chcesz używać do astro. Pomysł z refraktorem 80/900 z wymiennymi okularami byłby dobry do naziemnych obserwacji tylko stacjonarnie, spod domu [wtedy O.K.]. W terenie to straszna zawalidroga [prawie metrowa rura], zaś do astro lepszy byłby jego wiekszy brat 90/900 [albo w ogóle coś wiekszego]. Do obserwacji naziemnych, jeśli musisz się przemieszczać, lepsze są lornetki i lunety z zoomem. Te ostatnie muszą mieć dużą średnice tylko przy obserwacjach w słabym świetle, z dużym powiekszeniem.

    Co do maksymalnych powiekszeń przy obserwacjach naziemnych: warunki na 100x trafią się rzadko lub nigdy, przynajmniej w obserwacjach na duże odległości. Chodzi o turbulencje powietrza nisko nad ziemią. Nieprzypadkowo wiekszość ziemskich lunet ma powiększenia maksymalne w granicach 60x. Oczywiście jak podglądasz wróble z 50m, to nie ma znaczenia -chyba, że drzewo z nimi jest akurat po drugiej stronie drogi z nagrzanym asfaltem. Jest jeszcze kwestia rozdzielczości sprzętu/jakości optyki. W astro przyjmuje sie umownie,ze nie należy przekraczać [niezależnie od kwestii warunków atmosferycznych] powiekszeń 2x średnica sprzętu w mm. Czyli dla lunetki 50mm 100x. W praktyce maksymalna rozdzielczość osiaga się już przy ok. 1.6x średnica w mm.

    Pozdrawiam

    -J.

  19. W zasadzie tak. Poza mniejsza wydajnością baterii nie ma strachu. Ale dobra rada: do ciepłego pomieszczenia z mrozu aparat wnoś w zamkniętej torbie. I niech trochę się ogrzeje, zanim go wyjmiesz. Kilka/kilkanaście/kilkadziesiat minut, nie godzin. To wystarczy dla higeny elektroniki.

    A gdy to już zrobisz i np. poczujesz,że jednak zdecydowanie więcej na nim pary skondensowało niż normalnie, to kiedy już definitywnie się ogrzeje, warto go troche dosuszyć otwierajac wszystkie klapki, wyjmując baterię itp. Ja taką operację przeprowadzałem bodaj raz. Nie po mrozie z resztą, tylko po zdjęciach podczas niezłej deszczowej zlewy na wiosnę...

    Pozdrawiam

    -J.

  20. Mak 127 to dobra rurka, ale nazwanie go najlepszym i najbardziej optymalnym -byłbym z tym ostrożny. To zależy. Ja po prostu potrzebowałem bardzo mobilnego teleskopu, do użytku zarówno na balkonie, ale też do noszenia go piechota kilkaset metrów od domu po osiedlu. Dobra optyka trochę kompensuje nie największa aperturę. Ale!

    Nie jestem pewien, czy taki sam lub [prawdopodobnie] lepszy rezultat w obserwacji nie byłby do osiagniecia Newtonem 150mm F/8 na Dobsonie, za 1/3 ceny tamtego Maka. Tylko u mnie 3-cie piętro i schody uziemiłyby ten teleskop na balkonie, a sam balkon do dużych nie należy. Tak czy tak, nie sugeruj się wyłącznie moją opinią, musisz sam rozważyć własne uwarunkowania.

    Co do wyników z MC127 [dobry seeing,planeta wysoko]:

    Jowisz -tranzyty cieni księżyców jowiszowych [same księżyce na tarczy tylko przy krawędzi], WCP [teraz jest łatwiejsza z racji zaniku ciemnego pasa, na którym była zlokalizowana, to trudny cel dla tego Maka, lecz osiągalny]

    Saturn -oglądałem rzadko, Casiniego wyłapałem jeszcze Newtonem 130/650, więc w Maku też będzie; oczywiscie Tytan i chyba Rhea z ksiezyców, innych nie próbowałem

    Mars w opozycji -czapa polarna i ciemniejsze wielkoskalowe obszary na tarczy. Podobnie było ze 130/650, ale w Maku "uzysk" chyba większy na zasadzie,ze czesciej było coś widać. Trudno mi jednak o rzetelne porównanie, bo tu zasadniczą rolę grają zróżnicowane warunki. Poprzednie opozycje były lepsze, poza tym obserwowałem nie za czesto, więc w każdym przypadku widziałem [lub nie] inne obszary planety

    Montaż -nie wiem, czemu czepiłeś sie tego GOTO. To tylko automatyka do celowania w obiekty ze zorientowanego [zalignowanego] montażu z napędem w 2 osiach, wszystko jedno,czy AZ czy paralaktyk. Do planet nie ma najmniejszego sensu [bo z wyjatkiem 2 widac je gołym okiem]. Do DS już tak, ale na Twoim miejscu zainwestowałbym w lepszy teleskop, a nie GOTO -komuterek i silniczki pozwalają łatwo wycelować teleskop na dowolny obiekt, ale to optyka i warunki pozwolą Ci go zobaczyć w okularze[lub nie]. Mając ograniczony budżet na tym bym się raczej skupił.

    Pozdrawiam

    -J.

  21. Jeśli te dobre warunki oznaczaja,że możesz bez wielkiego dźwigania po schodach wystawić sprzęt przed dom do ogródka, to najlepszym rozwiązaniem przy Twoich kryteriach bedzie Newton Synta 6" na Dobsonie [152/1200]. Troche gorzej to wygląda, jeśli musisz przenosic ten sprzet po schodach i na duże odległości, ale i tu "da się" kombinując jakieś szelki z taśmy nylonowej do noszenia tubusa. Problem bedzie też na balkonie jaśli mały, sprawe balustrady można ewentuanie rozwiazać stawiając teleskop na dodatkowej podstawce 20-30cm wysokości.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Opisz dokładniej, jak i gdzie chcesz eksploatować sprzęt

  22. Przeskok z wielkiej apertury na stosunkowo mała zawsze bedzie bolał -miałem kiedyś okazje porówywać na Jowiszu lufa w lufę mojego Maka 127 z Newtonem 305mm F/5 na Dobsonie... Z drugiej strony lepsza optyka [w sensie optymalizacji "do planet"] troche sprawę ratuje. Więc jeśli wybierzesz 150mm, to raczej ten dłuższy, a nie F/5.

    Co do balkonowych obserwacji... Balkon balkonowi nierówny. Sporo zależy od tego, jak szczelne są okna niżej, jak dany budynek oddaje ciepło, czy sasiedzi wietrzą itp. U siebie miewałem całkiem przywoite obrazy, a czasem zupełne dno.

    Pozdrawiam

    -J.

  23. Nie jest źle z tym balkonem, choć warto też pomysleć o drugim stanowisku obserwacyjnym poza domem, czy wręcz wypadach za miasto autem. Ale to już inna bajka. Mała uwaga tylko nt. "obserwacji z pokoju": zapomnij. Szyba zdegraduje Ci obraz [choć byli i tacy, co sie tak bawili okazyjnie], a jeśli otworzysz okno,to będzie katastrofa -ruch powietrza na skutek różnicy temperatur dosłownie rozwali obraz. W mniejszym stopniu to samo na balkonie, jesli obserwator nie zamknie za soba drzwi. Jak sasiad piętro niżej wietrzy pokoje, też nam nieco zepsuje zabawę, choć nie koniecznie tak drastycznie, zależy od pory roku itp.

    Pozdrawiam

    -J.

  24. Krzychb, czy kiedyś nosiłeś taki refraktor 80/400 w plecaku na wyjeździe? Bo ja owszem. Przejechał tak ze mną kawałek Turcji, Chin i Syberii, w tej ostatniej darł nawet na przełaj w górach przez tajgę, forsując ostro rzekę w bród w dzikich ostępach Zun-Chandagaj :ha: :ha: :ha::P:P:P:icon_wink:

    Poza momentem, kiedy był użyty do celu, w jakim został zabrany [obserwacje zaćmienia Słońca] wyciągany był sporadycznie i też tylko do celów astro. Ledwie kilka razy na 2-4 tygodniowej wyprawie. Do głowy by mi nie przyszło, aby się mordować z rozpakowywaniem tuby, statywu,a wreszcie kątówki i okularów z wodoszczelnego pudełka w plecaku, by sobie nim widoki pooglądać [do tego miałem lornetkę kompakta 10x25]. Za dużo roboty. Noszenie kątówki i dwóch okularów po kieszeniach między bajki kładę... Małą lunetę-spottera z zoomem teoretycznie możesz szybko wyciagnąć z futerału na każdym punkcie widokowym, a i tak najbardziej praktyczna okazuje się lornetka. Zero składania i rozkładania w polu, pakowania części. Totalne demotywatory. Minimum czynności obsługowych -to jest absolutna podstawa!!!

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Do autora wątku: z podlinkowanych teleskopów już tylko do astro, to tylko 130EQ miałby jakiś sens [pomijam, czy to w ogóle dobry wybór sam w sobie]. Rada,żeby zacząc od lornetki i do spottingu, i do astro jest naprawde niegłupia. Optymalny zestaw to 2 lornetki: 10x50, zabierana na wyjazdy kiedy jest okazja także na nocne niebo oraz jakaś mała: 8x25, 10x25, 8x30 itp., gdy na niebie jest Księżyc lub chmury i nie ma sensu dźwigać dużych szkieł. Sprawdzone w praktyce.

  25. Niestety, nie będzie bardzo O.K. do planet. Ta konstrukcja optycznie jest krótkoogniskowym Newtonem 130mm z Barlowem, tyle,że ten Barlow siedzi tam na stałe i nie można go wyjąć. Tak sie składa,że miałem w swojej astro-karierze Newtona 130/650 oraz Maka127, więc mam porównanie. Mak jednak daje trochę lepsze obrazy planet. WCP na Jowiszu w tamtym Newtonie nie wyłapałem nigdy [choć może jest to też kwestia rosnacego doswiadczenia],w Maku jak najbardziej. Fizyczne powody lepszych obrazów Maka to m. in. brak pająka, mniejsza światłosiła [nawet porównujac go do Newtona już z Barlowem] i nieznacznie mniejsza obstrukcja LW. Zauważ też, że łatwiej [i taniej] jest dobrać okular do planetarnych powiekszeń mając 1500mm ogniskowej niż 1000.

    Wreszcie ten teleskop byłby jeszcze tanszy, gdyby nie to goto. To ma być na balkon do planet, tak? Z wyjątkiem Urana i Neptuna sa one widoczne gołym okiem, więc problem ich znalezienia i celowania nie istnieje. Goto miałoby sens w balkonowych obserwacjach wtedy, gdybyś chciał go użyć do polowania na jasne zwarte DS-y [np. gr. kuliste],które w co lepszych miejskich warunkach byłoby w teleskopie widać, tylko nie sposób w nie trafić wg. mapki, bo gwiazd podejścia w szukaczu nie widać na jasnym niebie [tu masz z reszta star pointera].

    127 czy 130mm do planet to wciaż stosunkowo nieduża apertura. Żeby było dużo widać, optyka musi być jak najlepsza, w gręwchodza więc refraktory [te długie], Maki, Schmidty. Jak chcesz tanio, to moze być i Newton, ale wtedy większa apertura i ogniskowa. Np. 150mm F/8. Pozostaje oczywiśćie kwestia gabarytów itp., ale wszystko zależy, jaki to balkon, jak ustawiony, czy teleskop będzie walczył tylko z tego stanowiska czy czasem jednak mógłby powedrować gdzieś dalej.

    Czy na Twój balkon wszedłby np. refraktor 127/1200 na EQ5 albo Newton 6" F/8 na Dobsonie? W tym drugim przypadku potrzebna byłaby jakaś podstawka 20-30cm wysokości. Maka 127 na EQ3-2 mozna za to w razie potrzeby nosić kilkaset m od domu, pokonując 3 piętrapo schodach.

    Pozdrawiam

    -J.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.