Skocz do zawartości

Jarek

Społeczność Astropolis
  • Postów

    2 225
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Jarek

  1. Teleskop na Dobsonie zawsze możesz postawić na jakiejś podstawce zwiększającej wysokość montażu o jakieś 20-30cm, co rozwiąże problem balustrady. Wystarczy zbić z desek jakąś solidną skrzynkę. Balkon na zachód -nie jest źle, czy kierunek południowy też jest widoczny, czy zasłania go ściana? Ideałem byłoby, gdybyś mógł obserwować planety/Księżyc tuż po górowaniu nad południkiem, kiedy są najwyżej.

    Pozdrawiam

    -J.

  2. Polecanie SW80/400 do naziemnych obserwacji nie jest takie oczywiste, moi mili. Autor wątku niech napisze, czy te obserwacje bedzie prowadził stacjonarnie [np. z jakiegoś tarasu, czy stanowisko obok auta w polu], czy też sprzęt będzie często noszony -ciągłe zmiany stanowiska, np. w czasie wycieczki itp. W tym ostatnim przypadku refraktor z wymiennymi okularami, kątówką i całym szpejem to totalna porażka. Znacznie lepiej sprawdzi się mały, krótki refraktor-spotter zoom o aperturze 50-60mm z umiarkowanymi powiększeniami, zaczynajacymi się od 10x,12x,15x, nie więcej. Powód? Duże pole widzenia, poza tym możliwość opcjonalnego użycia z ręki/podparcia na podobieństwo lornetki. Koniecznie taki z pryzmatycznym, a nie soczewowym układem odwracajacym obraz -mniejsze gabaryty i lepsza jakość. Okular pod kątem czy na wprost, to już mniej ważne [aczkolwiek do szybkiego celowania przy małym powiekszeniu a la lornetka lepiej na wprost -chyba].

    Małego Maka, nawet takiego z zoomem bym odradzał -ciemne, gorszy kontrast, duże powiekszenie minimalne i tym samym b. małe pole widzenia.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S.1 W lunetach dziennych nie warto żyłować powiekszeń maksymalnych, bo i tak ograniczeniem są warunki atmosferyczne nisko nad ziemią

    P.S.2 Statyw, jak koledzy radzą, lepiej solidny, albo nie szaleć z powiekszeniami

  3. Przemku, powtórze tylko w skrócie:

    -te teleskopy, o które pytasz, nie nadają się do niczego

    -tanie lornetki Bressera niestety są kiepskiej jakości optycznej. Niektóre modele maja b. niska sprawność [w sensie transmisji światła], znacznie niżej przecietnej -nawet w klasie tanszych lornet. Oznacza to, że dwie lornetki 10x50 wcale nie muszą pokazać tego samego. W dzień, w sklepie różnice mogą być prawie niezauważalne, ale nocne obserwacje nieba obnażą je na pewno. A dochodza przecież inne czynniki, np.odblaski i cała reszta. Poczytaj o lornetkach, w tym testy na www.optyczne.pl

    -jeszcze raz: nie kieruj się powiększeniem przy wyborze lornetki. Z tych o średnicy 50mm chyba najlepszym wyborem będzie 10x50. 16x50, nie mówiac już o 20x50 to wpadka, bo powiekszenie za duże na obserwacje z ręki, a ta opcja jest najwiekszą zaletą lornet tej wielkości. Tracisz też mocno na polu widzenia. Duże powiększenia [15-20x i więcej] maja sens wyłącznie w lornetach statywowych od 60mm w górę. Sa one i tak za ciężkie na obserwacje z ręki, a duże powiększenie przy stosunkowo sporej aperturze daje pewne korzyści. Za małe powiększenie też jest problematyczne [kwestia źrenicy wyjściowej].

    Pozdrawiam

    -J.

  4. Do 60x efekt opadania głowicy statywu foto [o którym pisze r.ziomber] nie powinien byc dokuczliwy. Przy takich założeniach [30-60x] Goliat na pewno się sprawdzi. Powyżej tego powiększenia byłaby już makabra. Zawsze też możesz zmodyfikować nieco głowice lub sposób podwieszenia na niej tuby [poprawa wyważenia] i problem zniknie.

    Pozdrawiam

    -J.

  5. Witaj!

    Przede wszystkim ZAPOMNIJ o lornetkach 20x50. Z racji powiększenia wymagaja bezwzględnie statywu i maja małe pole widzenia, co w przypadku szkieł 50mm nie ma sensu. Optymalne 50-tki to 10x50 lub 7x50. 12x50 to już ostateczność, którą odradzam. Teoretycznie lorneta 20x60 czy 30x60 mogłaby byc jako typowa lorneta statywowa, ale nie majac doświadczenia zdecydowanie lepiej zaopatrz się w lornetę do obserwacji z reki, czyli jak te opisane wyżej. Co do konkretnych modeli -lornetka lornetce nierówna.Najtańsze od 150zł, średnia półka w granicach 300-400 zł, no i te droższe powyżej 500zł. Różnica jest zwykle w jakości optyki [powłoki-transmisja światła i odblaski, wyczernienie -kontrast, aberracja chromatyczna i inne], ale też w solidności mechanicznej. Najtańsze lornetki nie sa zbyt trwałe i wymagają b. delikatnego traktowania.

    Zajrzyj na stronę www.optyczne.pl Są tam opisy wielu modeli lornetek, ale też i testy niektórych. Zorientujesz się, na jakie parametry zwracać uwagę. Powiększenie zdecydowanie nie jest najważniejszym z nich, a na pewno nie nalezy go maksymalizować bez uwzględnienia innych cech użytkowych. Nie kieruj się dużym powiekszeniem!!!

    Co do lunetek z listy na końcu Twojego postu: do czegokolwiek nadaje sie tylko ten refraktor 70/700, ale i tak jest to tylko namiastka teleskopu i zdecydowanie należy polecić coś większego. Jeśli Twój budżet na to nie pozwala, zaopatrz się na razie w dobrą lornetkę, szczególnie jeśli możesz ją zabierać zdala od miejskich swiateł

    Pozdrawiam

    -J.

    • Lubię 1
  6. Z opisu autora wątku wnoszę,że nie zgrał szukacza z teleskopem. W Księżyc tak jeszcze się da jakoś wycelować, ale w Jowisza już nie. Dlatego za dnia wyceluj teleskop w jakis odległy komin, drzewo, wieżowiec itp. [conajmniej 0.5-1.0km] i wyreguluj śrubkami w uchwycie szukacza tak, aby ten patrzył dokladnie w to samo miejsce , co teleskop. To powinno rozwiązać problem.

    Pozdrawiam

    -J.

  7. Niewątpliwie rzeczka ma swój wpływ na te mgły, tak jak koledzy piszą. Ale też z tego powodu zamglenia powinny mieć zwykle bardzo lokalny charakter. Nie ma w okolicy jakiegoś pagórka, nawet niewysokiego? Prawdopodobnie wystarczy oddalić sie o kilkaset metrów i kilka, kilkanaście m wyżej.

    Pozdrawiam

    -J.

  8. Astromastera 70AZ [i całą tę serię AZ Celestrona] dyskwalifikuje wadliwy montaż. Chodzi o konstrukcję głowicy, wzorowaną na statywie foto - uniemożliwia ona całkowicie obserwacje z pow. >60x [czyli po planetach] ze względu na efekt opadania w pionie. Istnieje wprawdzie stosunkowo prosty sposób przeróbki montażu, aby pozbyć się tego problemu, ale Ty kupujesz prezent, a nie zestaw dla majsterkowicza.

    Szkoda, bo w przeciwnym razie 700/900 byłby wg. mnie lepszym wyborem, jeśli pominąć długość tuby. Szczerze mówiąc, taka wpadka Celestrona [w końcu znany dystrybutor sprzetu astro] to niezły skandal...

    Pozdrawiam

    -J.

  9. Autorowi wątku też zalecałbym któryś z tych refraktorów 70-tek [70/500, 70/700] z naciskiem na ten drugi, bo z dłuższa ogniskową jednak dostanie lepsze obrazy z tej samej apertury, no i okulary dobrać zdecydowanie łatwiej. Może jeszcze próbować zamiast SW70/700 na AZ2 znaleźć nową wersję SkyLux-a [też 70/700] na dość specyficznym montażu AZ z mikroruchami. Oryginalny statyw wprawdzie dość słaby, ale chyba da się przeżyć.

    Te wynalazki na montażu EQ1, co podlinkowałeś, to tragedia z wielu powodów [musiałbym wykład napisać], nie rób tego osobie, której chcesz podarować coś fajnego i użytecznego.

    Pozdrawiam

    -J.

  10. Wg. specyfikacji różnica jest spora 11.8 / 17.6 mm:

     

    7x50:

    http://www.optyczne.pl/index.html?lornetka=all&producent=37&lornetka=529&powiekszenie=0&srednica=0

     

    10x50:

    http://www.optyczne.pl/index.html?lornetka=all&producent=37&lornetka=845&powiekszenie=0&srednica=0

     

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Nie mam niestety tej lornety, ale taka informacja się pewnie przyda, bo to nie są różnice "aptekarskie". Sam jako okularnik z -7D po prostu podnoszę sobie szkła korekcyjne na głowę zaglądając w okulary teleskopu czy lornetki. Tylko zawsze ten problem z przestawianiem ostrości, jak ma zerknąć druga osoba...

  11. Trudno mi powiedzieć, zależy, co to za luneta. Jeśli masz pod nią statyw, a optykę ma solidna, to zobaczysz nią więcej niż np. lornetką 50mm uzbrojoną w folie Baadera [uwaga na bezpieczeństwo jeszcze większa, bo dotyczy obu oczu!!!], bo zdecydowanie większe powiększenie da tu trochę większa rozdzielczość szczegółów. Ale jak to już będzie w konkurencji z Newtonem 76mm? Myślę,że z 50-tką wygra jednak Newton, ale to zależy od wielu rzeczy, których nie jestem w stanie przewidzieć. Apertura teleskopu jednak wiesza,z drugiej strony już nie refraktor [mniejszy kontrast], no i sprawe moga załatwić dziadowskie okulary z kompletu. Mogę Ci dalej wróżyć z fusów... W każdym razie zrób najpierw Baadera na tego Newtona, jak coś zostanie to na tę lunetkę -parę cm folii więcej to tylko parę zł, a koszt przesyłki jeden i ten sam.

    Na pewno nie ma co się bawić w te 30x50, jeśli nie masz statywu lub nie możesz go czymś zastąpić [mocowanie lunetki do balustrady balkonu/drzewa/słupa gumą bagażową itp.]. Z drugiej strony, to taka lunetka wymaga mniej przygotowań do obserwacji niż najmniejszy Newton. Wiec jeśli rozkład dnia rzadko pozwala Ci na dzienne obserwacje, to taki "szybki" sprzęt może się przydać a nawet okazac praktyczniejszy. Ja z braku czasu w charakterze teleskopu słonecznego używam małej lunety 80/400 na statywie, mimo jej ograniczeń. Znacznie prościej i szybciej wystawiam ją na balkon niż główny teleskop, a efekty nie najgorsze. Decyzję musisz podjąć jednak sam.

    Pozdrawiam

    -J.

  12. Witam mam pytanko czy przez bresser venus 76/700 z baaderem będe coś widział? :astronom:

    Czy z takim sprzętem obserwcje Słońca będą bezpieczne?

    Jeśli tylko zabezpieczysz folię przed wypadnięciem z oprawy lub razem z nią, to tak. Pamiętaj jednak,że bezpieczeństwo tego, co zmajstrujesz musi -MUSI być stuprocentowe. Sprawdza się albo bardzo ciasne osadzenie na/w tubusie przez warstwę jakiejś gumy czy gąbki, nieczułe na wiatr [np. silny podmuch wiatru od strony otwartej celi lustra głównego] czy potrącenie ręką, wstrząs itp. W razie jakichkolwiek wątpliwości stosuj dodatkowe zabezpieczenie/mocowanie [np. z pasków mocnej taśmy klejącej]. Aha, z oczywistych wzgledów nie próbuj korzystać z szukacza, chyba,że zabezpieczonego również folią Baadera. Najprościej i najbezpieczniej jest celować na minimalny cień teleskopu.

    Pozdrawiam

    -J.

  13. Gratulacje szuu, dobra robota pro publiko bono. Wydruk takiej pojedynczej płachty w jakims zakładzie nie zrujnuje, jest też na tyle mała,że da się ją trzymać w całosci na kolanach.

    Ale jeśli moge krytycznie zrecenzować dzieło, to wg. mnie powinno się dać gwiazdy do 6.5 mag. To w brew pozorom nie jakieś aptekarskie wymysły [no, bo tu niby 6, a w oryginale 7]. Moje pierwsze użytkowane w polu mapy [poza wydrukami z HNSKY] miały kolejno 6.25mag [czeski Atlas Nieba 2000] i 6.5 mag [xero kawałka starej edycji Dobrzyckich oraz mapki z Ksiażki P. Rudzia]. Wg. czeskiego atlasu trudno było lornetką cokolwiek namierzyć poza kilkoma wyjatkowo łatwymi z racji położenia obiektami. Co prawda używałem szkieł o polu ledwie przekraczajacycm 4st., ale to wcale nie jest drastycznie mało. Z mapkami 6.5 mag ilość gwiazd tła choć nie rosła jakoś drastycznie pozwalała namierzać praktycznie wszystko w zasięgu lornetki czy nawet małego teleskopu z szukaczem 30mm. Dlatego ten zasięg traktuję jako absolutne minimum dla narzędzia obserwacyjnego.

    Osobna sprawa to pozostawienie konturów konstelacji przy likwidacji granic gwiazdozbiorów itp. ozdobników. To akurat uważam za bardzo trafne rozwiązanie poprawiajace czytelność, jeśli ta mapka miałaby służyć w polu do praktycznej nawigacji.

    Pozdrawiam

    -J.

  14. Rany, nosi mnie, by tu jeszcz pisać, ale jade na kometę.... Ekologu,załamuję ręce. Nonsensownosc Twoich "wyliczeń" wykazywali Ci exec, Zbyt, czasem ja. Masz tak wdrukowane pewne schematy myślenia,że nie jesteś w stanie poza nie wyjść, nawet jak na konkretnym przykladzie ktoś Ci wykazuje,że nie masz racji. Mieszasz dowolnie rzeczy nieporównywalne -wyciek cezu [metal alkaliczny,związki na ogól łatwo rozpuszczalne w wodzie chyba?] do wód gruntowych z jakiegoś źle zabiezpieczonego, krótkookresowego składowiska wysokoaktywnych [KRÓTKOŻYJĄCYCH] odpadów zpoczatków jądrowej ery. Używasz tego jako argumentu,że jakimkolwiek zagrożeniem będą w skali dziesiatek tysiecy lat niskoaktywne nuklidy w formie trudno rozpuszczalnej, w formacjach geologicznych z natury swojej budowy zabezpieczajacych przez intensywną dyfuzją, wymywaniem itd. W dodatku jedynym potencjalnie niebezpiecznym składnikiem wystepującym w jako takim steżeniu pozostanie pluton, stanowiący ok. 1% początkowej masy, odpornej przecież na erozję. Już to samo powoduje,ze cokolwiek [potencjalne czynniki SĄ przecież znane!] będzie działać destabilizujaco, będzie się to działo w geologicznej skali czasu, czyli z naszego, naszych prapraprawnuków, czy nawet przyszłych istot (nie)rozumnych gdyby nas zabrakło na tej planecie problem nie istnieje. To nie o to chodzi,że nie zajdą nigdy żadne reakcje, tylko o rząd wielkości szybkości możliwych procesów: teoretycznie jeśli np. przez tysiac lat wypłucze powiedzmy 0.1% tego plutonu ze składowiska, no to jest problem. Jeśli ten sam proces bedzie trwac 10-100 tysięcy lat, to możesz go pominąć, bo obecność związków plutonu w obiegu przyrodniczym bedzie niemierzalna przy takim tempie.

    Każde rozsądne studium na temat długiego składowania odpadów długo żyjacych zakłada [bo musi, na wszelki wypadek] możliwość dehermetyzacji pojemników w skali powyżej stuleci czy kilku tysięcy lat [korozja, ruchy górotworu itp]. W związku z tym analizowano [teoretycznie i praktycznie, w postaci badań geologicznych, chemicznych i innych] od dziesiatek lat, jak zabezpieczyć się przed ich rozprzestrzenianiem w środowisku. Zarówno trudno rozpuszczalna forma samych odpadówe, jak i odpowiednio dobrane środowisko są wystarczającym zabezpieczeniem. Podobne analizy wykonuje sie też z pewnością dla innych niż radioaktywne odpadów, bo też to gdzieś trzeba składować, w dodatku nie można jak w przypadku radionuklidów założyć,że z czasem się rozłożą. Toksyczne metale ciężkie [ktoś tu słusznie przywołał rtęć] musza być utylizowane w formie trudno rozpuszczalnej, w odpowiednim "pułapkującym" otoczeniu. To jest dokładnie ten sam problem, a jakoś ekolodzy nie histeryzują jak przy radionuklidach...

    Zauważ też,że owe toksyczne metale w środowisku przyrodniczym sa i były "od zawsze", co więcej nie rozkładają się W OGÓLE. Szkodliwe stały się dlatego,że człowiek zaczął je wydobywać z naturalnych złoż, gdzie były uwiezione i w związku z tym nie uczestniczyły praktycznie w obiegu materii w biosferze. Pozostałosci po ich użyciu, wydobyciu i przeróbce trafiają do środowiska w łatwo przenoszonej postaci i dużej ilości, stąd problemy. Jedynym sposobem ich pozbycia się jest ich "unieruchomienie" w odpowiednim biernym chemicznie środowisku. To samo de facto się stanie z tymi radioodpadami, których czas życia jest rzedu tysiecy lat i więcej [ale które powoli znikaja, dzięki rozpadowi promieniotwórczemu].

    No ale to wszystko nieważne, zdaniem "ekologów"za te 10 000 lat plutn nagle wyskoczy z nieszczelnych pojemników i nas potruje błyskawicznie.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Jak nie zdążę na kometę, zamorduję... ;)

  15. W Twoim szczęśliwym przypadku [wiejske niebo, stanowisko obserwacyjne pod domem, wizualne obserwacje DS] sprawa jest absolutnie jasna: tylko Dobson, średnica 200mm lub więcej.

    Ładowanie się w znacznie mniejszy 150mm to strzał w stopę. A te montaże paralaktyczne, pomijając większą niż przy Dobsonach [przy rodzaju preferowanych obserwacji] komplikacje obslugi, są po prostu za słabe pod takie rury. EQ3-2 pod 150 mm to trochę mało, ujdzie może pod 150/750. Po co walczyć z drganiami?Doastrofoto ten montaż tez jest za słaby, więc... Ewentualnie gdybys kupował 2000/1000 na EQ5, toco innego. Tylko i tak paralaktyk przy obserwacji Ds nie daje Ci żadnych przewag.

    Pozdrawiam

    -J.

  16. Ekologu, Twój sposób rozumowania przeczy wszelkiej logice. Używasz zdań-wytrychów, pozornie "uzasadniających" dowolnie dobrane tezy. Np. z tą wodą, złożonościa systemu, teorią laboratoryjną [jejku, ale potworek]. Bo niby niewiadomo, jaki skład będzie miała woda która dotrze do odpadów itd. Sorry,ale co to niby będzie, kwas fluorosiarkowy, co rozpuści wszystko? Lista możliwości jest wbrew pozorom krótka, bo wiadomo, jakie rozpuszczone związki może przenosić woda w określonych formacjach geologicznych czy szerzej w litosferze. CO2, znikome ilości tlenków siarki, jakieś sole zależnie od podłoża. Warunki termiczne też sa do przewidzenia. Myślisz, że nie można z góry przewidzieć rodzaju i skali możliwych interakcji? Bardzo się mylisz. Poza tym, by przewidzieć praktyczną skalę takich zjawisk wystarczy je oszacowac dla najważniejszych czynników, bo wpływ tych nieistotnych [śladowych lub wystepujacych sporadycznie w małej skali] można pominąć, o ile nasz chroniony materiał [odpady] wystepuje w formie odpornej na erozję. No i jeśli z symulacji czy badań laboratoryjnych mamy zgrubne tempo takich procesów [reakcje chemiczne, dyfuzja produktów] wystarczy oszacować to z pewnym zapasem. Materiału doświadczalnego dostarcza nam geologia, tu operujemy danymi w geologicznej skali czasu, co jest dla naszych potrzeb [przewidywalność losu odpadów] całkowicie wystarczające. Owszem, sa miejsca, gdzie umieszczenie takiego ładunku byłoby przynajmniej potencjalnie ryzykowne, ale są i takie, gdzie warunki środowiskowe w sposób 100% przewidywalny pozostaną niezmienione przez czas dłuższy niż 100 000 lat. Zrozumże wreszcie,że odpady radioaktywne w formie do trwałego składowania to nie beczka z farbą czy starym pestycydem, która jak przerdzewieje w jakimś cieknącym tunelu czy piwnicy to ślady zawartości bedzie można znaleźć w całej okolicy w stosunkowo krótkim czasie.

    Pozdrawiam

    -J.

  17. Jako szczeniak w 86 roku wierzyłem naiwnie,że uda mi się zestawem AstroCabinet zobaczyć kometę Halley'a [z miasta!]. Pierwsze sensowne acz niekiedy przypadkowe obserwacje to była lornetka BPC 8x30 [zalega u mnie do dziś] oraz..., a jakże: składana teleskopowo jak pirackie lunety Turist3 20x50 [zdjęcie Hansa]. Ze statywu foto pożyczonego od kolegi ze studiów zobaczyłem nią księżyce Jowisza To był hit... Ma też na koncie odlatującą już kometę Hyakutake, ustrzeloną z ręki [sic!] gdzieś nad schroniskiem na Markowych Szczawinach pod Babią G. Eh, to uż se ne vrati... Musze jednak sprostować,że ten wiekopomny sprzęt nie wazył 2kg, tylko ok. 600g.

    Pierwszą prawdziwa lornetka astro to był Bresser 15x60. Wcześniej zaliczyłem jeszcze wpadke z lunetką ornitologiczną 20-60x60, za to był to pierwszy własny sprzet, przez który widziałem pierscienie Saturna. Pierwszy teleskop Regulus 130/650 [Dobson] wciąż stoi 2m ode mnie w pokoju. Już nie używany, niedługo trafi w dobre ręce...

    Pozdrawiam

    -J.

    • Lubię 1
  18. Ja już tak na zakończenie, bo trudno ciągle te same lub podobne argumenty przypominac i tłumaczyć.. Ekologu, mylisz pewne rzeczy. W Twoim obrazie rzeczywistosci odpady radioaktywne to jakaś "lotna", niezwykle ruchliwa groźna substancja która po wiek wieków musi być trzymana w hiperszczelnych superpojemnikach, jak butla gazowa. Tymczasem hermetycznych [w sensie wodoszczelnych] pojemników wymagają te odpady przez relatywnie krótki czas 100, 200 lat, kiedy rozpadną się całkowicie najbardziej aktywne składniki, w dodatku będące atomami ze sporej części tablicy Mendelejewa, a wiec teoretycznie przynajmniej niektóre z nich moga wchodzić w reakcje chemiczne, grożące wypłukaniem przez wodę itp. To, co zostaje potem, to praktycznie w 100% uran z niewielka domieszką plutonu i śladowe ilości innych nuklidów. Wystarczy zatem, aby miało to postać obojętnych chemicznie związków nierozpuszczalnych w wodzie. KONIEC. Jakiekolwiek wtórne procesy, które teoretycznie mogłyby nagryźć te masę i wypłukiwać niebezpieczną zawartość, są dostatecznie powolne, że po prostu zaniedbywalne. Oczywiście zależy to od środowiska otoczenia, w tym kontekście MA znaczenie, gdzie zlokalizujemy takie składowisko. Nikt przytomny np. nie wrzuci tego do skał krasowych, w których kwaśna woda wypłukuje jaskinie itp. Wybiera się miejsca, gdzie ewentualny wpływ wody penetrujacej górotwór jest znikomy i które w danej formie będą jeszcze długo stabilne w geologicznej skali czasu -to właśnie są te skały wulkaniczne w Yukka, to są kopuły solne itp. Znajomość procesów geologicznych pozwala przewidywać zachowanie NIEKTÓRYCH formacji geologicznych w skali setek tysięcy czy potencjalnie paru milionów lat. Z nawiązką wystarcza to na całkowity rozkład plutonu i innych nuklidów o podobnym czasie życia. Reszta się nie liczy, bo jej radioaktywność jest w zasadzie umowna. Konia z rzędem temu, kto przewidzi, czy nasz gatunek przetrwa jeszcze choćby ułamek tego czasu.

    Reaktory powielające: na razie się nie sprawdzają, w obecnej formie to trudna, niezbyt bezpieczna, droga technologia i potrzebny byłby jakiś przełom technologiczny, by miało to sens na szersza skalę w energetyce jądrowej. Rozwijano je z resztą cześćiowo dla wojska [pluton do bomb]. Ten japoński reaktor to w tym kontekście najwyraźniej wyjątek, no ale Japończyków stać na eksperymenty... Tym niemniej napisałeś o nim mieszankę prawdy i fałszu. Owszem, być może istnieje zwiększony problem uszkodzeń radiacyjnych w reaktorach prędkich -to może mieć sens. Ale ten problem istnieje tak czy inaczej w każdym reaktorze i ma on wpływ jedynie na dobór materiałów i resurs elementów konstrukcyjnych, a nie na środowisko zewnętrzne. Wszystko dzieje się w obrębie rdzenia reaktora, pod wewnętrzna osłona bezpieczeństwa i tylko tam. Czy Ty może myślisz,że neutrony "wyciekają" z reaktora albo go dziurawią? Bo tylko tak można by wytłumaczyć te niestworzone historie o skażeniu wokół niego. Kompletny nonsens. Co zatem powoduje,że reaktory prędkie póki co wypadaja z gry? Oto przyczyny:

    - problem chłodziwa, które nie może być moderatorem; w dotychczasowych konstrukcjach tego typu stosowano ciekły sód z potasem, co jest technologiczną zmorą z punktu widzenia bezpieczeństwa i kosztów; jako alternatywę proponowano chyba bizmut, ale nie wiem, na jakim etapie są próby i czy w ogóle coś z tego wyszło. Tak czy tak to są ogromne koszta w porównaniu z reaktorem o chłodzeniu wodnym, które tu definitywnie odpada.

    - trudniejsze sterowanie reaktora, klasyczne pręty kontrolne z pochłaniaczem neutronów się nie sprawdzają, [mały przekrój czynny na pochłanianie szybkich neutronów]; stosuje się zatem kontrolne pręty paliwowe wsuwane do rdzenia lub elementy tzw. reflektora neutronów; pierwszą z tych dwóch metod stosuje się z resztą jako pomocniczą w zwykłych reaktorach, np. badawczych o małej mocy [nasz reaktor MARIA w Świerku]

    - brak efektu ujemnego sprzężenia zwrotnego, typowego dla konwencjonalnych reaktorów wodnych

    To są poważne problemy, ale niewykluczone,że zostaną rozwiązane. Prowadzi się prace w różnych kierunkach, np. wysokotemperaturowe reaktory z obiegiem gazowym itp. z reszta nie tylko w kontekście reaktorów powielajacych. Na razie to eksperymenty, a nie technologia do zastosowania komercyjnego, zostanie tak chyba jeszcze długo [oby nie na zawsze]. Gra jednak jest warta świeczki, bo pozwoliłaby wykorzystać zasoby U238 [ale także toru]jako paliwo jądrowe [czy raczej półprodukt], a który jest w tej chwili materiałem odpadowym, można sobie z niego robić pancerze do czołgów czy... pociski przeciwpancerne. W końcu w naturalnym uranie jest tylko 7 promili U235, reszta to U238. Sporo zostaje po wzbogaceniu paliwa do reaktora...

    Z drugiej strony, reaktory powielające niezależnie od barier technologicznych to temat b. śliski politycznie, bo ich posiadanie automatycznie oznacza dostęp do natychmiastowej budowy broni jądrowej.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Na zakończenie: Nie chodzi o to,że energetyka jądrowa i szerzej technologia nuklearna nie rodzi problemów związanych z bezpieczeństwem, bo to oczywiście nieprawda. Stwarza je, jak niemal każda technologia przemysłowa. Fałszem natomiast jest teza niektórych "ekologów", jakoby te problemy [m.in. bezpieczenstwo składowania odpadów nuklearnych] były nie do rozwiązania czy kontrolowania, co stanowi zasadniczy, fundamentalny przedmiot całego sporu.

  19. Na ogół tak, ale nie każdym. Statyw obowiązkowo. Aparat powinien mieć długie czasy migawki powyżej 1 sekundy. Niektóre kompakty z dłuższymi czasami kończą się na 4, inne na 8, jeszcze inne na 15 [standard w kompaktach Canon-a], nieliczne na 30 [część Soniaczy] lub 60s [sporo Panasłoików i kiedyś co lepsze Casio]. W praktyce do konstelacji b. jasnych gwiazd wystarczą spokojnie czasy <10s, co jest też istotne ze względu na ruch gwiazd na niebie. Czułość ISO musisz ustawić dość nisko, 100, 200, maksymalnie 400, bo inaczej na zdjęciu wyjdzie kolorowa kaszana albo algorytm odszumiający w aparacie usunie szum razem ze słabszymi gwiazdkami, co na jedno wyjdzie.

    Sprawa ogniskowania -zapomnij o AF [autofocus]. Najlepiej, gdy aparat ma tzw. manual focus w wersji z wyborem odległosci ostrzenia [tak jest w niektórych Canonach i Sony], wersja z ostrzeniem na ekraniku jest tu raczej do niczego. Jeśli nie ma MF, to praktycznie 100% aparatów dysponuje tematycznym programem "krajobraz", który korzysta z nastawy obiektywu na nieskończoność. Użyj go po prostu. Słyszałem przynajmniej o jednym aparacie [jakiś Panasonic FZ coś tam], który ma nawet program "gwiazdy" czy "gwiezdne niebo" -tu już w ogóle nie trzeba się wysilać [choć warto, by zrobić zdjęcie świadomie i czegoś pożytecznego nauczyć].

    Przysłona -aparat w którymkolwiek z trybów automatycznych otworzy ją sam na maksa, jesli focisz w trybie manualnym, robisz to samodzielnie

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. Na późniejszym etapie możesz pobawić się robiąc tzw. stackowanie, czyli składanie klatek w jakimś programie. Redukuje to szum i pozwoli wyłapać jeszcze trochę gwiazdek. Tylko chyba trzeba użyć programu który radzi sobie z tzw. rotacją pola no i przycinac trochę kadr w związku z tym.

  20. Ekologu, miej litosc nad nami i sobą! Brniesz w absurdy z rosnącym przyspieszeniem. Wytknąłem Ci te nonsensy nt. wpływu predkich neutronów w kontekście bajek o tym dziwnym reaktorze japońskim, które wyprodukowałeś kilka postów temu -zero reakcji, może byś się z tego jednak wytłumaczył, tzn. podał jakies naukowe uzasadnienie tych rewelacji [buhaha] albo [pardon!] odszczekał honorowo.

    Teraz wypisujesz jakieś androny nieziemskie o "straszliwych" gazach produkowanych przez pluton. Do Twojej wiadomości: jedyne, co powstaje [w wyniku rozpadu promieniotwórczego alfa] to hel. Produkuja go wszystkie radionuklidy alfa-promieniotwórcze, nie wiem, czemu uwziąłeś się na pluton 239 akurat. Hel ma to do siebie, że świetnie sobie migruje [dyfunduje] przez wiele materiałów, miałem z resztą okazję obserwować w praktyce, jak przechodzi przez szkło do komory próżniowej. Tempo jego produkcji jest niewielkie, więc to bajki,że może coś rozsadzić. To już prędzej produkują go te wszystkie krótko żyjące nuklidy [tylko te ciężkie, które ulegaja rozpadowi alfa]. Nawiasem mówiąc,emisja helu chyba jest uwzględniana w konstrukcji elementów paliwowych do tzw. RTG [Radioisotopic Thermoelectric Generator] zasilajacych niektóre sondy kosmiczne. Te elementy paliwowe to jakiś tlenek plutonu [ale nie 239, tylko 238, rozpadający się o dwa rzędy wielkosci szybciej: T1/2 88 lat zamiast 24 000 lat] zamknięty w kapsule z metali szlachetnych. Chodzi o to, by taki element przetrwał wejście w atmosfere ziemską i upadek w razie awarii rakiety nośnej.

    Jeszcze raz powiadam Ci: zanim zaczniesz kategorycznie głosić tezy nt. jakiejś dziedziny [w tym atomistyki], uzupełnij podstawową wiedzę na jej temat. To co tu wypisujesz to są jakieś fantazje, pomieszane z wybiórczo dobieranymi faktami. Tworza je ludzie, którzy wyrywkowo przyswajaja pewne luźne informacje nt. technologii jadrowej i nie mając elementarnej wiedzy interpretują je w absurdalny sposób, tworzac pseudowiedzę, która "uzasadnia" ich ideologię. Myśle,że byłbym nawet w stanie odtworzyć proces powstawania niektórych takich złotych myśli na konkretnym przykładzie [jak ten z reaktorem powielającym rzekomo aktywującym wszystko dookoła]. To troche jak w znanym dowcipie o Radiu Erewań i samochodach rozdawanych na Placu Czerwonym -nie w Moskwie, a w Leningradzie; nie samochody, a rowery; nie rozdają, tylko kradną...

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S.Krótko mówiąc, Twój pogląd na sprawe jest oparty na przesądach rozpowszechnianych przez pewne grupy ludzi, a nie na rzetelnej wiedzy ogólnej z zakresu fizyki, chemii itd. Kilka takich rzeczy wypunktował Ci ładnie Exec w ostatnim poście i we wcześniejszych też.

  21. Ekologu, mieszasz fakty z ich fantastycznymi interpretacjami, tak aby Ci pasowały do Twoich absurdalnych tez. W Oklo nie było żadnego "zeszklenia". Znaczenie tamtej formacji geologicznej polega właśnie na tym, ze pokazuje stosunkowo dużą stabilność złoża, w którym istniał przepływ wody, w arunkach w sumie zupełnie rpzypadkowych. Aprzecież istnieją rzne formacje geologiczne,w tym takie, które nadają się idealnie jako pułapki okreslonego typu substancji, których zachowanie i ewolucję możemy prześledzić w skali tysięcy i milionów lat -geologia jest w tym sensie nauką ścisłą.

    Dwa :rzekome tryliardy dolarów na nadanie odpadom formy stabilnej to Twój wymysł. Zwłaszcza,że chodzi o stosunkowo niewielkie ilości w porównaniu z róznymi innymi odpadami przemysłowymi

    Trzy:Przetwarzanie paliw. Exec tu nic nie wymyśla. Z U238 co prawda powstaje Pu239, a nie U235, ale to detal w tym momencie. Można też naświetlać neutronami tor, otrzymując rozszczepialny U233. Faktycznie jest to nieosiaglane w obecnie stosowanych w energetyce reaktorach lekkowodnych i jest to jak dotąd pieśn przyszości. Kwestia przerobu paliw. Jest ona kontrowersyjna nieco ze wzgledów bezpieczeństwa. To właśnie tu istnieje potencjalnie największe ryzyko skażeń, wypadków, a nie przy eksploatacji reaktorów. Przede wszystkim ze wzgledu na to,że operuje sie roztworami radionuklidów. Ale mówienie o Czernobylu to idiotyzm. Czym innym jest opanowanie nawet dużego wycieku z instalacji przemysłowej, a czym innym "zatrzymanie" radioaktywnego wulkanu bedącego odkrytym pogorzeliskiem reaktora dużej mocy z rdzeniem grafitowym. Wyjątek stanowi tu niesławna katastrofa pod Czelabińskiem [l. 50-te XXw.], ale to chodziło o odpady "wojskowe" niezabezpieczone w gorzączce wyścigu o bombę A. Poszły do atmosfery zbiorniki azotanów silnie aktywnych radionuklidów po produkcji plutonu, gdy padło chłodzenie. Dziś nikt przytomny tak nie postepuje z podobnym materiałem, przedewszystkim nie gromadzi go niepotrzebnie. Z tego m. in. względu wypalone paliwo jadrowe leżakuje we wspomnianych basenach przez kilka lat w samej elektrowni... [przy okazji, nie bój sie że spadnie samolot -tak jak i reaktor, tego typu obiekty sa odpowiednio zabezpieczone].

    Cztery:Nawet jesli okaże sie,ze "szybka" przeróbka wypalonego paliwa okaże się nieopłacalna, zostaje wariant rezerwowy -składowanie go w relatywnie dostepnym miejscu przez 100-200 lat. Po co? Ano po to,że dostajemy po tym okresie łatwy do przetworzenia o wiele bezpieczniejszy w obróbce materiał zawierajaćy wciąż użyteczną ilość U235 z domieszką Pu239 -idealny materiał do produkcji paliwa, znacznie bogatszy niż jakiekolwiek naturalne rudy uranu [eksploatuje sie pokłady zawierającee 0.1% naturalnego uranu -za encyklopedią chemii]. Tymczasem w wypalonym paliwie zostaje conajmniej 1% czystego U235, który w czystym naturalnym uranie stanowi zaledwie 0.7% Krótko mówiac, nawet najbardziej klasyczna energetyka jądrowa, bez przeróbki wypalonego plaiwa, dostarcza nam jego skoncentrowanych zapasów na przyszłość. To jest fakt.

    Pięć: Skądżeś wytrzasnął te piramidalne bzdury o rzekomo nadzwyczajnie skażonym [i jeszcze "teren dookoła" !!!???] przez szybkie neutrony reaktorze powielającym w Japonii, którego to rzekomo rozebrać nie można i stanowi radioaktywny pomnik? To są już głupoty na poziomie samolotów tnących skrzydłami 40-cm brzozy i odlatujacych cało w siną dal... Błagam Cię, poczytaj trochę fachowej literatury w temacie, bo na razie wierzysz,że Ziemia jest płaska. Dosłownie. Mówię Ci to jako fizyk z wykształcenia, choć już mocno, hmm, zdeklasowany.

    Nawiasem mówiąc, na razie z reaktorami powielającymi jest problem, bo są z natury mniej stabilne, trudniejsze i dużo droższe w sterowaniu od reaktorów termicznych, szczególnie tych z wodnym moderatorem, na których stoi obecnie cała energetyka jądrowa [z wyjątkami typu Czernobyl, he, he]. Co nie znaczy, że kiedyś te problemy nie zostaną rozwiązane. Nie ma jakichś fundamentalnych przeszkód, z tego co wiem.

    Pozdrawiam

    -J.

  22. Mam nadzieję,że nie zabrzmiało to zbyt kategorycznie, bo różnice są faktycznie kosmetyczne. Chodziło mi o to głównie,że z zakresie apertur, w których u nas dostepne są Maki [127, 150, 180mm], cenowo wygrywają z SCT, przynajmniej Sky Watcher [ale już niekoniecznie ten Black Diamond, nie mogę znaleźć wersji z montażem] kontra Celestron. Troszkę dłuższa ogniskowa Maków 127 i 150 nieco ułatwia dobór okularów do planet,ale już przy innych obserwacjach większe pole SCT jest bonusem. Ostatnia rzecz, to teoretycznie prostsza kolimacja Maka, bo odpada ruszanie wtórnym lustrem, które jest naparowane na menisku. Dlatego ja osobiście [mój czysto subiektywny pogląd!] biorąc 127 wziąłbym MC [ale dziś byłby to ten lepszy wariant, nawet jeśli trzeba dołożyc te dwie stówy], a nie SCT, choć ten 127 XLT na CG4 prezentuje się znakomicie i warto mu sie przyjrzeć bliżej. W kontekście 150mm to sam kiedyś w ostatniej chwili przed zakupem mojej 127 zastanawiałem sie nad 6" SCT, by móc pozostac przy EQ3-2, który już miałem. Tylko ta cena...W DO OTA była wtedy sporo droższa od Maka 6", o ile pamietam, w każdym razie rozważałem import via teleskop-service.

    Większe Maki z tego co wiem, są trudniejsze technologicznie od SCT i tym samym droższe [chodzi chyba o grubość płyt szklanych na meniski]. No i zawsze sa cięższe, co limituje wybór montażu. W każdym razie na teleskop-express [d. teleskop-service] nie widzałem Maków większych niż 8" [choć takie istnieją w obserwatoriach], powyżej tej granicy na rynku amatorskim w katadioptrykach królują SCT.

    Dla autora wątku: w tym linku do Maka 127 z DO jest trochę namieszane, zarówno w wersji OTA, jak i tej z montażem zdjęcie przedstawia wersje Black Diamond, a w opisie są parametry tej starej [np. szukacz starpointer]. Trzeba uważac na specyfikację przy zakupie.

    Pozdrawiam

    -J.

  23. Oprócz instrukcji to Ci się przyda:

    http://celestia.pl/Jak_obserwowa%C4%87

    http://celestia.pl/Kategoria:Sprz%C4%99t_obserwacyjny

    W szczególnosci słowniczek pojęć

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S.1 Może ktoś ma te instrukcję obsługi, ale zależy, jakiej ona jest hmm, jakości. Twój teleskopik ma montaz azymutalny klasy AZ2. Ma on namiastkę mikroruchu w pionie w postaci tzw. pręta stabilizacyjnego zaopatroznego w pokrętło, pozwalające na dobne precyzyjne koekty w osi podniesienia [alt]. Aha, maksymalne użyteczne powiekszenie Twojego teleskopu to 150x, ale w praktyce zapewne mniej. Nie wiem, jaki masz zestaw okularów, ale wytwórcy takich tnaich teleskopików czesto jda po bandzie, dajac zestaw kcesoriów nie najlepiej dobranych, ale dajacych razem [np. najkrótszy okular +Barlow] jakies kosmiczne powiększenia, całkiem bezużyteczne.

    Jak rozgryziesz co do czego, spróbuj poogladać Jowisza, póki jest na niebie, Ksieżyc, a potem przerzuć się na jakieś jasne gromady otwarte.

    P.S. Powieskzenie = ogniskowa teleskopu [700mm] / ogniskowa okularu

    Przykład: 700/25=28x

    P.S.3 Pamietaj ozgraniu osi optycznej szukacza [ta mała lunetka celowicza] z głównym teleskopem. Najlepiej za dnia, na czymśodległym o kilometr lub więcej.

  24. Tu pewnie chodzi Ci o ten Mak 127, zresztą w tej chwili skłaniam się ku niemu. To chyba nawet indetyczny jak Twój.

    No własnie nie, ja mam starą wersje z niebieskim tubusem i innym mocowaniem, Twój link prowadzido nowej wersji. Stara "wisi" na wczesniejszej, ogólen podstronie w dziale Maksutovy. Ta nowa wersja jest wg.mnie lepsza -pisałem już dlaczego.

    Co do 150-tki, to musisz sam podjac decyzję. Ja również wybrałem 127 ze wzgledów finansowych, ale tez w grę wchodziła logistyka. Musiałem mieć sprzęt, który nie tylko da się eksploatować na balkonie, ale też łatwo z montażem znosić 3 pietra po schodach i nosić kilkaset metrów od domu.

    Jak dużą bedzie różnica w obrazach trudno powiedzieć.Na pewno nie drastyczna. Z drugiej strony wiem z doswiadczenia,że w nieco gorszych warunkach pewne szczegóły np. na Jowiszu czy Marsie bywały nieuchwytne, te parę cm apertury więcej mogło zapewne poratować sprawę. Zamiast wytężać wzrok i domyślać się prawie czy to co mi tam w okularze majaczy istnieje naprawdę, w wiekszym teleskopie po prostu jest widoczne wyraźnie. Ale znów: nie testowałem lufa w lufe MC127 vs 150. Za to MC127 vs. Newton Synta 305/1500 owszem, na Jowiszu właśnie. Baryła Synty rozwalała Maczka bezapelacyjnie, z oczywistych powodów. Tylko kolega od Synty wystawia ją po prostu za próg do ogródka, a gdy musi ją przewieźć samochodem, musi się nakombinować.

    Jesli ostatecznie wybierzesz 127, to na pewno nie będziesz rozczarowany. To nie jest wielki teleskop, ale typ optyki zapewnia doskonałe obrazy przy miniaturowych gabarytach. Apo 120mm czy długi achromat 127/1200 zapewne go pobiją nieco, ale tamte to spore kolubryny, montażu wymagają o klase lepszego, podobnie jak Mak 150.

    Pozdrawiam

    -J.

    P.S. SCT wg. mnie ma sens tylko przy większej aperturze. 150 da się od biedy wsadzić na EQ3-2, bo jest sporo lżejszy od Maka o tej średnicy. Ale to będzie granica użytecznosci tego montażu. No i pamietajmy o kosztach.

  25. O, to jest m. in. w linkowanych artykułach, w kwestii wymywania przez wodę odpadów:

     

    The ability of natural geologic barriers to isolate radioactive waste is demonstrated by the natural nuclear fission reactors at Oklo, Africa. During their long reaction period about 5.4 tonnes of fission products as well as 1.5 tonnes of plutonium together with other transuranic elements were generated in the uranium ore body. This plutonium and the other transuranics remained immobile until the present day, a span of almost 2 billion years. This is quite remarkable in view of the fact that ground water had ready access to the deposits and they were not in a chemically inert form, such as glass.

     

    Dla przypomnienia Oklo w Gabonie to stara fracuska kopalnia uranu. Wykryta tam podczas eksploatacji anomalia doprowadziła do odkrycia pozostałości naturalnego reaktora jądrowego, funkcjonujacego w złożu uranu jakieś 2 miliardy lat temu. Wtedy zjawisko takie umożliwiała większa niż dziś abundancja [zawartość procentowa] U235, który rozpada się szybciej od U238. Innym czynnikiem sprzyjajacym był specyficzny skład złozą i jego uwodnienie. Na wikipedii jest osobny artykuł o Oklo, jak kogoś interesuje.

    Pozdrawiam

    -J.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.