Było wspaniale. Pogoda nie dopisała; w pewnym sensie, ponieważ brak możliwości obserwacji ludzie odpłacili sobie wzajemnie gorącymi serduchami i wspaniałą zabawą. Przyznam, że mało kiedy w ciągu tych trzech dni obserwowałem ludzi nie uśmiechniętych. No chyba, że zmęczonych, ale to akurat normalne
Zauważyłem też, że zloty wiosenne w Bieszczadach z roku na rok są coraz lepsze! Pod każdym względem (prócz tej pogody obserwacyjnej, która z natury jest losowa). Zloty wiosenne mają też jedną iście wspaniałą cechę: są w każdym calu przyjazne uczestnikom. Zarówno tym stałym bywalcom, jak i tym nowicjuszom, a także uczestnikom z rodzinami oraz dzieciakom. Każdy, absolutnie każdy, znajdzie dla siebie coś dobrego. I tego dobrego jest tyle, że starcza na trzy dni. Bez względu na to, czy ktoś jest istotą mocno stadną i towarzyską, czy też raczej samotnikiem, czy może osobą nastawioną na przyswajanie wiedzy, znajdzie dla siebie mnóstwo dobrego. Było wszystko (pal już licho tę pogodę)! Było dużo. Było gęsto. Mi to dużo do szczęścia nie potrzeba ze względu na mój opadnięty od jakiegoś czasu entuzjazm astronomiczny, ale czuję, że żyję. Było mi ciepło, w kominku strzelały iskry, z prysznica leciała mi na plecy miła, gorąca woda, w pokoju gościnnym słychać było śmiech przyjaciół, w lodówce chłodziło się bieszczadzkie piwo, myślałem o tym, czego dowiedziałem się na prelekcjach i miałem pełny żołądek, gdyż właśnie wróciłem z obiadu; za oknem sypał śnieg, ktoś ulepił bałwana, dzieci biegały za pieskiem, zapowiadał się kolejny wieczór miłej i dobrej zabawy, a potem mało snu, dużo rozmów i radości, spotkanie ludzi w "dziupli", gadanie o ważnym i nieważnym... I czułem, że żyłem
Wielgachne dzięki dla wszystkich uczestników za to, że byli, że miałem to uczucie, że jestem otoczony ludźmi, których łączy coś bardzo fajnego. I za to, że każde drzwi były otwarte. I ogromne dzięki dla Adamo za zorganizowanie mega pozytywnej atmosfery. Do zobaczenia za rok.
Naładowałem baterie. Aż mnie korci żeby być lepszym miłośnikiem astronomii i może jakoś tak wrócić, coś się zakręcić bardziej i gęściej
A żeby nie było aż nadto cukierkowo: Powrót ze zlotu do dnia codziennego i do pracy był czymś strasznym i niezrozumiałym, jak psychodeliczny horror trzeciego gatunku