Mam nadzieję, że wybaczycie mi małą dawkę humoru w tym smutnym wątku, ale nie mogłem się powstrzymać. Dzisiaj rano telefonicznie zamówiłem w kwiaciarni wiązankę na jutrzejszy pogrzeb. Poprosiłem o wypisanie szarfy z tekstem "Od kolegów astronomów". Dyktowałem go dwa razy i słyszałem, jak kobieta przyjmująca zamówienie płynnie mówi "od kolegów", a następnie wyraźnie literuje - zapewne pisząc w tym samym czasie - "a s t r o n o m ó w".
Przyjechałem do kwiaciarni krótko przed zamknięciem, pani przyniosła mi wiązankę, położyła ją na ladzie. Zerknąłem tylko pobieżnie na szarfę, by sprawdzić, czy to na pewno moja. Zauważyłem tekst "Od kolegów..." i dalej nie sprawdzałem, bo taśma była zawinięta, a ja miałem w ręku portfel. Wiązanka leżała mniej więcej tak:
Zapłaciłem, wziąłem wiązankę, wyszedłem, schowałem kwiaty do bagażnika i wróciłem do domu. Dopiero po powrocie, wkładając wiązankę do miski z wodą przeczytałem cały tekst i najpierw zamarłem, później zrobiłem "facepalm", a na końcu zacząłem się śmiać. Dlaczego? Niech zdjęcie przemówi:
Ponieważ na powrót do kwiaciarni było już za późno, trzeba było działać na własną rękę. Pomogła nalepka adresowa na kopertę, nożyczki i czarny marker. Oto efekt końcowy:
Mam nadzieję, że jutro nie będzie deszczu, a Jurek się nie obrazi...
PS. Nawiasem mówiąc z racji wykonywanej pracy i kontaktu z młodymi ludźmi nader często spotykam się z myleniem astronauty i astronoma. Wśród osób starszych częstszą pomyłką jest mieszanie astronoma i astrologa. Właściwie powinienem się cieszyć, że napis nie brzmiał "Od kolegów astrologów" - wtedy bym się zirytował, "astronauci" jedynie mnie rozbawili.