ciekawe spojrzenie na "problem avatara" w artykule Jacka Dukaja (uważanego przez niektórych, np. przeze mnie za najwybitniejszego żyjącego pisarza s-f w kraju)
Stworzenie świata jako gałąź sztuki
"[...] imersja w dziełach opierających się na światotwórczej maestrii skutkuje odbiorem dokładnie przeciwnym do odbioru dzieł „wciągających” dzięki swojej fabule.
W tych drugich czujemy się porwani przez opowieść i biegniemy z nią do celu, zafascynowani, ciekawi zakończenia, ściskający kciuki za bohaterów. Taka jest definicja bestsellera opowiadającego historię: to książka, w której czytelnik ma wrażenie, że kartki same się przewracają – tak szybko się ją czyta. Żaden inny motyw nie przewija się równie często w pochwałach czytelników, kierowanych pod adresem „Millennium” Stiega Larssona czy thrillerów Dana Browna: „połknąłem książkę błyskawicznie”, „zarwałem noc, żeby czym prędzej skończyć” itp.
Udane dzieło kreatora światów poznajemy po reakcjach odwrotnych: „czytałem coraz wolniej, bo nie chciałem opuścić tego świata”. Już teraz szacuje się, że za dużą część wpływów z kinowej dystrybucji „Avatara” odpowiadają „widzowie wielokrotni”: idący na film po raz drugi, trzeci, czwarty, kiedy znają już przecież intrygę i zakończenie (i tak przewidywalne)."
no i to wyjaśnia dlaczego, tak jak niektórzy tutaj, po filmie byłem zdegustowany, mimo że mi się podobało