Skocz do zawartości

Gramy w kometkę, czyli VI zlot w Zatomiu 14-17.03.2013


Gość polaris

Rekomendowane odpowiedzi

Gramy w kometkę, czyli VI zlot w Zatomiu 14-17.03.2013

 

Kolejny zlot zatomski za nami. Oto moja relacja z tych 4 intensywnych dni.

Mimo, że starość nie radość, a młodość nie wieczność, wykrzeszę z siebie w miarę obszerną relację. Przyjechaliśmy do Zatomia z Acidtea w czwartek po południu i już droga ze Starego Osieczna wiele nam powiedziała o tym co zastaniemy na miejscu – śnieg :) Ale najważniejsze, że pomimo słabej aury przed zlotem i zapowiadanemu załamaniu pogody po weekendzie, całe 4 dni upłynęły w blasku Słońca który nieco łagodził arktyczne mrozy dające się odczuć, szczególnie w nocy. Dzięki wspaniałej pogodzie wszystkie 3 noce zlotowe były nocami obserwacyjnymi, a dni upłynęły pod znakiem "H-alfa".

Czwartek był jak zwykle dniem rozgrzewki, kwaterowania i oczekiwania na przyjazd wszystkich uczestników zlotu w piątek. Po obiadokolacji, z niecierpliwością oraz niepewnością oczekiwaliśmy zmroku by w końcu upolować kometę PanSTARRS. Niepewność rodziły w nas chmury, które napływały powoli z północnego zachodu. W końcu okazało się, że mieliśmy dużo szczęścia – chmury i owszem, naszły, ale w miejscu gdzie miała pojawić się kometa było całkiem czysto. Na polu za szopą zebrała się spora grupka żądnych sensacji zlotowiczów którzy gołym okiem, lornetkami i teleskopami próbowali wypatrzeć kometę. Jako pierwszemu udało się naszemu poczciwemu Acidtea, który zakomunikował mi, że chyba ją widzi. Po nakierowaniu lornetki 12x50 w ten rejon ja również ją wypatrzyłem i się zaczęło... Poszły w ruch zielone lasery które torowały drogę ku lornetce najpierw po koronach drzew, a potem kilka stopni w górę na ciemniejące niebo. Kometa nas zaskoczyła – była wyżej i zachodziła później niż się spodziewaliśmy. W miarę jak się ściemniało, na polu było słychać coraz częstsze okrzyki "Widzę ją!", "Mam ją!" i "Jest!", a niedługo pierwsi śmiałkowie (włącznie ze mną) raportowali widoczność gołym okiem jako wyraźną rozmytą gwiazdkę ze słabym, ale dostrzegalnym warkoczem wygiętym lekko w lewo. Kometa miała wyraźną żółtawą barwę będącą najprawdopodobniej wynikiem niskiego położenia nad horyzontem. Zresztą barwa ta dodawała komecie uroku. Syciliśmy wzrok tym wspaniałym zjawiskiem jakim jest przelot komety aż do jej zachodu wśród koron drzew Drawieńskiego Parku Narodowego. Oczywiście, nie zapomniałem o aparacie którym uwieczniłem kometę.

Chciałbym teraz napisać o obserwacjach nocnych, ale te trzy noce tak mi się zlewają w całość, że opiszę je osobno na końcu jako zbiór moich spostrzeżeń obserwacyjnych.

W piątek po śniadaniu i krótkiej sjeście ruszyliśmy na tradycyjny spacer nad Drawę i dalej w stronę wsi Konotop do której tradycyjnie nie doszliśmy. Na pytanie Dominika "Dlaczego tam nie idziemy?" odpowiedziałem: "Bo tam nie ma nic ciekawego". Na to, osłupiały Dominik wyartykułował retorycznie: "A tu było!?". I zawróciliśmy. W drodze powrotnej Thomas ucieszył nas informacją, że jednak dojedzie na zlot i powinien pojawić się za dwie godziny. Tego dnia pogoda była w kratkę, a na niebie często pojawiała się dość gęsta warstwa chmur. Jednak pod koniec dnia zaczęło się wypogadzać co dawało nadzieję na czyste nocne niebo.

DSC_5422.JPG

 

DSC_5432.JPG

 

Piątkowy wieczór jak zwykle należał do komety, ale był również otwarty dla dzieci i młodzieży które tradycyjnie przyjechały na warsztaty astronomiczne. Na polu zaroiło się od narybku chcącego popatrzeć przez teleskopy na Księżyc, Jowisza i kometę. Narybek najpierw wchłonął sporą dawkę teorii wykładanej przez Marka z Gdańska. Tego wieczoru również mieliśmy okazję podziwiać kometę, choć na początku wydawało się, że tym razem chmury nie poddadzą się tak łatwo. Ale po pewnym czasie, kometa wyłoniła się z ciemnego kłębowiska które oddaliło się nad południowy horyzont. Teraz również miałem przy sobie aparat który nie próżnował.

Thomasa, mimo braku miejsc leżących na poddaszu, udało się zakwaterować na dole na rozkładanej kanapie :)

Sobota upłynęła pod znakiem prelekcji, warsztatów i drugiego, też już kultowego, spaceru nad jeziora Konotop i Rokiet. Zimowa sceneria była dla nas czymś nowym na zlocie, więc brnięcie przez głęboki śnieg oraz chodzenie po zamarzniętych jeziorach były przyjemną odmianą. Na początku dość niepewnie sprawdzaliśmy stabilność pokrywy lodowej, ale szybko okazało się, że jest ona w stanie unieść ciężar kilku chłopa. Mam nadzieję, że za pół roku uda nam się dla odmiany w jeziorach wykąpać! Na jeziorze Rokiet Thomas postanowił sprawdzić doświadczalnie jak gruby jest lód – po wyrąbaniu drewnianą kłodą dziury okazało się, że ma raptem 5 centymetrów :) Ale widać to wystarczyło by nas unieść.

DSC_5489.JPG

DSC_5493.JPG

 

DSC_5514.JPG


Silna grupa spacerowa (zdjęcie nie mojego autorstwa):

 

spacer.JPG


W sobotę udało nam się również rozegrać kilka partyjek w szachy, co dla wielu może być zaskoczeniem, a z powodu styczniowych temperatur nie odbył się spływ, za to mieliśmy dwa wieczory z ogniskiem i kiełbaskami.

Postaram się być oryginalny i napiszę, że sobotni wieczór należał do... komety! Tym jednak razem moim głównym narzędziem obserwacyjnym była lornetka 16x80 na statywie – postanowiłem tę ostatnią noc poświęcić kontemplacji wizualnej, choć nie pożałowałem też matrycy. Tego wieczoru niebo było wyjątkowo czyste (przewiane) i kometa prezentowała się wspaniale w lornetkach od 10x42, przez 12x50, 10x80, 15x70 aż po teleskopy 12-calowe i większe. W 12" pięknie prezentowała się jasna głowa od której rozchodziły się dwie jaśniejsze smugi wewnątrz szerokiego warkocza gazowego. Było też widać słaby warkocz pyłowy. Jednak najlepiej kometa prezentowała się w szerokokątnych lornetkach 15-16x gdzie powiększenie dawało już możliwość podziwiania szczegółów, a szerokie pole pięknie kadrowało kometę na tle nieba o różnych odcieniach łuny zachodu, a później również z koronami drzew pobliskiej ściany lasu.

Oto wybrane trzy kadry z kometą:

Panstarrs1.JPG

Panstarrs4.JPG

 

Panstarrs3.JPG


I szeroki kąt z kadrem 1:1 (kometa jest widoczna w łunie na dole zdjęcia):

Panstarrs_kadr.JPG


Przyszedł czas na podsumowanie nocy obserwacyjnych które ujmę w jednym opisie. Warto wspomnieć, że na polu za szopą gospodarz postawił trzy platformy obserwacyjne, każda złożona z czterech drewnianych palet. Całość nie była zbyt stabilna, choć pomagała w rozłożeniu walizek z akcesoriami i odseparowaniu stóp od przygruntowego mrozu. Natomiast daleko im było do wykorzystania ich jako platform na sprzęt obserwacyjny. Szczeliny między deskami były zbyt zdradliwe zarówno dla statywów montaży EQ, nóżek Dobsonów jak i astrostołków. Nierówny grunt powodował również denerwujące kołysanie się palet. Może na wrzesień gospodarz pomyśli o czymś stabilniejszym?

Wszystkie trzy noce spędziłem przy lornetkach 10x50, 12x50 i 16x80. Ta ostatnia zawsze spoczywała na statywie, natomiast dwie pierwsze wykorzystywałem relaksacyjnie na leżaczku, czesząc okolice zenitu. Może warunki nie były idealne (znam zatomskie noce lepsze od tych marcowych), ale i tak było bardzo bardzo dobrze. Na początek odwiedziłem niebo zimowe, choć i jesienne perełki się załapały.

Każdej z nocy towarzyszył nam młody Księżyc ze światłem popielatym, który dopiero ostatniej nocy dał się we znaki i wstrzymał obserwacje aż do późnego wieczora. Za to nie zapomnę sobotniego widoku zachodzącego Księżyca w lornetce 16x80. Północno-zachodni widnokrąg zasnuwały pasemka i łachy chmur które podświetlane księżycowym blaskiem tworzyły niezwykłą scenerię: w polu 4° srebrzysto-złota poświata na chmurach, za nią cała, już nieco spłaszczona tarcza Księżyca z jasnym, głęboko żółtym „rogalikiem” i wyraźnym światłem popielatym, a na pierwszym planie czerń koron drzew. Atmosfera iście artystyczna, rodem z horroru o hrabim Drakuli. Nie da się tego opisać słowami. Należałoby to po prostu namalować na płótnie.

Na pierwszy ogień (oprócz kiełbasy) poszła jesienna Droga Mleczna. NGC 6939 i NGC 6946 (w sumie jeszcze letnie), czerwonawa Mu Cephei, NGC 7789, ciąg gromad w okolicy NGC 7429 i NGC 7510. Następnie M52, kolejny ciąg w okolicy NGC 7788 i NGC 7790. NGC 457, M103, NGC 663, dalej przez Stock 2 do Chichot (NGC 869 i NGC 884). NGC 957 gdzie odbiłem na bogaty obszar mgławic Serce i Dusza. Dalej zahaczyłem Mel 20 i gromady wschodniego Perseusza, by odbić do Żyrafy na Kaskadę Kemble'a i NGC 1502 z przepiękną gwiazdą podwójną Struve 485 AE o separacji 18". Będąc w Żyrafie skoczyłem oczywiście do ulotnej galaktyki IC 342 która w 16x80 była dość wyraźnie widoczna, a właściwie jej najjaśniejsza część centralna na której tle można było rozpoznać łańcuszek słabych gwiazd.

Wyłapałem też, choć to nie ich pora roku, dwie najstarsze znane gromady otwarte: NGC 6791 w Lutni i NGC 188 w Cefeuszu. W lornetkach były ulotnymi mgiełkami, nieco wyraźniejszymi zerkaniem. Niezwykłe uczucie ogarnia człowieka jak patrzy na te weteranki Wszechświata.

Z niżej położonych obiektów jesiennych skierowałem się też ku M34, i jakież było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłem ją zupełnie inaczej niż zwykle! Czy to ograniczony przez atmosferę zasięg czy inna cholera – lornetka 16x80 pokazała mi w niej kilka fantastycznie ułożonych gwiazd podwójnych. Dotychczas ta gromada kojarzyła mi się z chaotycznie rozrzuconymi gwiazdami, ale od teraz inaczej będę ją postrzegał. Chaos zastąpiły ciekawie rozłożone na jej obszarze układy podwójne.

Będąc w regionie nieba północnego, nie mogę nie wspomnieć o niejakim zaskoczeniu widocznością dużej, słabej galaktyki NGC 4236 w Smoku. Korzystając z Pocket Sky Atlas nie miałem wielkich nadziei, że ją dostrzegę w 16x80, ale miło się rozczarowałem. Długa, szeroka smuga galaktyki była całkiem wyraźnie widoczna jako niemal równoległa do linii wyznaczanej przez gwiazdy 4 i 5 Dra.

Z małych mgławic planetarnych wyłuskałem z gwiazd tła NGC 6543 w Smoku i NGC 6826 w Łabędziu z piękną gwiazdą podwójną 16 Cyg. Oczywiście nie omieszkałem przesunąć się na piękny, kolorowy układ 30 Cyg i 31 Cyg z pobliską BD+46 2883.

Przeglądając przed zlotem forum lornetkowe na CloudyNights, natknąłem się na notkę o widoczności gwiazdy zmiennej V Hydrae która właśnie zmierza do maksimum. Postanowiłem wykorzystać tę okazję i złapać ją w lornetce. Mając wydrukowane trzy mapy AAVSO, każda w innej skali, oraz atlas Piotra Brycha, w końcu (nie bez kłopotów) udało się ją namierzyć. Jak na gwiazdę węglową przystało, jest ona głęboko czerwona – to jedna z najczerwieńszych gwiazd nieba. Jej okres zmienności to 18 lat (z minimum poniżej 12mag), a podokres 530 dni (z zakresem jasności 6,5-9,5 mag) ale te dane różnią się w zależności od źródła. Obecnie ma ona ok. 8mag i jaśnieje.

V_Hya_mapa.png

V_Hya_AAVSO.jpg


Wspaniałości nieba zimowego znają wszyscy, więc ograniczę się do zachwytu nad M48, parką M46 i M47, NGC 1893 - gromadą zatopioną w mgławicy IC 410, gromadami Messiera w Woźnicy z których każda jest inna, a każda piękna oraz wyraźnie widocznym obszarem mgławicy Rozeta w lornetce 12x50. Dłużej zatrzymałem się też przy M41. Rzut oka na M44 oraz M67 i już jesteśmy na niebie wiosennym. Potem dwa Triplety Lwa i NGC 2903. M81 i M82, M101, M51 z NGC 5195 – to maksymalnie wysunięte w stronę zenitu obiekty na jakie pozwolił mój kark. Niżej: M63 z M94, parka NGC 4631 i NGC 4656 czyli Wieloryb i Motyka, NGC 4565 Igła, M64, M53 i... uwaga! 50% czasu zerkaniem wyskakująca NGC 5053 w 16x80... Po ochłonięciu przesunąłem się jeszcze bardziej na południe, mignęły mi w polu galaktyki Łańcucha Markariana i wylądowałem na M104. To jednak było tylko międzylądowanie techniczne na trasie do dwóch mało znanych Messierów – gromady kulistej M68 oraz galaktyki M83. Obydwie były widoczne w 16x80 jako koliste mgiełki bez szczegółów. M68 na północny wschód od gwiazdy 5,5mag w trójkącie z gwiazd, a M83 tworzy trójkąt rozwartokątny z gwiazdami 5,8mag i 7,1mag. Na tej szerokości geograficznej ślizga się ona niemal po koniuszkach drzew. Widziałem je już wcześniej w podpoznańskiej Zwoli, ale wtedy miałem do dyspozycji teleskop.

W drugiej połowie nocy zrobiłem jeszcze szybki przegląd pasa letniej Drogi Mlecznej z gwiazdozbiorami Lutni i Łabędzia z ich perełkami. Udało mi się nawet wyłapać słabą poświatę Ameryki Północnej i wschodniego Veila! Przy temperaturze -15° prezentowały się ciekawie. Przynajmniej komarów nie było ;) Obserwacje zakończyłem widokiem Wieszaka, M27 i M71.

Dwie pierwsze noce były mroźne i nieco wilgotne co skutkowało mocnym oszronieniem sprzętów - wszystko było brokatowe. Za to temperatura odczuwalna nie była zaniżona i spokojnie można było siedzieć dłużej. Natomiast ostatnia noc była wietrzna i sucha co nie powodowało oszronienia, ale skutecznie wychładzało obserwatora. Ja w sobotę dałem radę do północy, potem nieco się ogrzałem w pokoju i wróciłem jeszcze na kilkadziesiąt minut na pole. Więcej nie dałem rady wysiedzieć. Nieliczni śmiałkowie schodzili z pola o 4 rano.

PS. Oczywiście zapomniałem o obserwacjach Słońca przez lornetkę. Jak zwykle, nasunąłem na obiektywy 16x80 oprawki z folią Baadera i podziwiałem szczegóły tarczy słonecznej w świetle widzialnym - plamy (naliczyłem ich kilkanaście!), granulację i jaśniejsze obszary aktywne. Miodzio!

Zdjęcie (nie mojego autorstwa):

 

lorn.JPG

Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę, a współlokatorom: RyBi'emu, Kenny'emu, Dominikowi85, Acidtea i Thomasowi za wspólne wypracowanie mikroklimatu który panował w pokoju ;)

Zdjęcie grupowe (nie mojego autorstwa):

 

grupowe1.jpg

Dobrze, że we wrześniu wciąż będę miał 39 na karku - załapię się na zlot jesienny!

 

DSC_5522.JPG

 

lorn.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polaris,

 

Fajna relacja - tylko taka mała uwaga:

 

W 12" pięknie prezentowała się jasna głowa od której rozchodziły się dwie jaśniejsze smugi wewnątrz szerokiego warkocza gazowego.

 

To wszystko to był warkocz pyłowy - warkocz jonowy (gazowy) tej komety jest bardzo słaby i wąski.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrek, zaskoczyłeś mnie. Czyli jasny warkocz PanSTARRSa to typ II?

 

OK, już doczytałem w Twoich relacjach obserwacyjnych. Zmieniłem brzmienie tego fragmentu w tekście źródłowym na Astronocach na:

 

W 12" pięknie prezentowała się jasna głowa od której rozchodziły się dwie jaśniejsze smugi wewnątrz szerokiego warkocza gazowego pyłowego (Piotrek Guzik mnie skorygował). Było też widać słaby warkocz pyłowy gazowy (logiczna zamiana).

Edytowane przez polaris
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.