Skocz do zawartości

bodla_point

Społeczność Astropolis
  • Postów

    113
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bodla_point

  1. bodla_point

    NASA Wakeup Calls

    Zawsze mnie bawiły te kawałki na pobudkę. A właściwie irytowały. Może się czepiam, ale strasznie w tym dużo takiego typowo amerykańskiego zadęcia.
  2. Swego czasu byłem autentycznym fanatykiem astronomii. Uważałem ją za moją życiową pasję, niemal za cel wyżej wymienionego. Każdą wolną chwilę poświęcałem temu hobby. Bo faktycznie - radość z wyników zabawy potrafi być początkowo wręcz odurzająca. W kilku momentach mojej przygody adrenalina była niesamowita! Pamiętam obserwacje gromad kulistych w M31, przeróbki kamery internetowej na "prawdziwą" kamerę CCD. Pamiętam, kiedy udało mi się zaobserwować jednego z mniej znanych księżyców Jowisza (Pasipae?). Emocje sięgały zenitu, gdy webcamem wyznaczyłem okres obrotu planetoidy Eunomia na podstawie krzywej jasności. Były spotkania z dzikami po nocy. Cudem zobaczone całkowite zaćmienie słońca. Pamiętam gromadę Omega Centauri w mojej lornetce... No i działalność popularyzatorska, na skalę, która dzisiaj trochę mnie żenuje. Ale taki był stan mojego rozpalonego umysłu. Wtedy też wielokrotnie widywałem wschody słońca. Potrafiłem odpuścić wieczerzę wigilijną, bo coś ciekawszego działo się na niebie. Bardzo skrupulatnie notowałem i przechowywałem wyniki. Mnóstwo danych mam gdzieś na strychu, na CDromach. Kiedyś je odkopię i pokażę córkom. Astronomia amatorska potrafi być niewiarygodną przygodą. Jednak przez ostatnie kilka lat diametralnie się w Polsce zmieniła. W sumie na lepsze, bo sprzęt jest o wiele łatwiej dostępny. Dawniej było to znacznie szersze hobby dla "zaradnych". Żeby obserwować, trzeba było inwencji w kompletowaniu sprzętu. Z braku GOTO, każdy aktywny obserwator stawał się mistrzem w rozpoznawaniu gwiazd i odnajdywaniu słabych obiektów. To nie było wcale łatwe, ale dawało diabelną satysfakcję. Ale nie drażnijmy fanów GOTO.
  3. Wbrew pozorom jest trochę. Ale dawniej działo się chyba więcej. Do legendy przeszły czasy Andrzeja Markiewicza i spotkań w planetarium WSM - sorry - Akademii Morskiej. Łezka się kręci na wspomnienie. No i ten zestaw oryginałów: p. Giergielewicz, p. Błasik, Darek Peta - z nim mam szczęśliwie kontakt, Rysiu Siwiec i wiele innych fenomenalnych osób. No i oczywiście to kapitalne renesansowe starsze małżeństwo zakochane w przyrodzie. Bywalcy wiedzą o kogo chodzi. Wspaniałe. Pamiętam, że czasem był niezły kipisz. Działo się. Nie wiem dokładnie jak teraz, bo jestem na chwilowej "emeryturze", ale to były piękne czasy.
  4. Racja, tyle że obiektyw typu rybie oko nie zbiera "całego dziennego światła". Może ktoś to wytłumaczy lepiej, ale wydaje mi się, że efektywna średnica (ilośc zbieranego światła) takiego obiektywu wcale nie jest duża.
  5. Pomysł z żarówką działa bardzo dobrze. Po prostu wewnątrz obserwatorium musi być jakieś źródło ciepła. Na przykład komputer włączony 24/7 (co przy okazji jemu też ratuje życie). Dobra izolacja ścian + sensowna wentylacja z nawiewem i wylotem powietrza zapobiegnie skraplaniu wilgoci na ścianach o którym ktoś wspomniał. A do tego zredukuje niezbędną moc źródła ciepła, czyli pobór prądu.
  6. Wielokrotnie widywałem kamery internetowe godzinami gapiące się w słońce. Jakoś działają.
  7. Ogólnie konstrukcja mi się podoba, ale tylko wizualnie. Mam podobne obserwatorium, w stanie półsurowym. U mnie kopuła ma 2.4 metra średnicy a więc jest zdecydowanie lżejsza niż ta na filmie. Mimo to, drgania stanowią naprawdę duży problem. Do tego stopnia, że nie rozwiązałem go przez ostatnie 10 lat. Skorupa laminatowa wydaje się bardzo lekka i poręczna, jednak w rzeczywistości jest to straszny kloc, którego nie sposób obrócić bez koszmarnych drgań. O naświetlaniu zdjęcia podczas ekspozycji można zapomnieć. Nie wspominam tu o silniku, przekładni, inercji kopuły podczas startu silnika i jego zatrzymywaniu. Zresztą nie chodzi tylko o obracanie. To w sumie najmniejszy problem, bo można przerwać ekspozycję. Dużo gorszy jest WIATR. Obiekt o takim stosunku masy do powierzchni i skłonności do przenoszenia drgań nie daje szans na stabilny obraz. Przerabiałem to latami, aż zrezygnowałem z obserwatorium w tej formie.
  8. Ładne zdjęcie. Czytałem ostatnio pewną książkę, z mądrymi słowami: "Nigdy nie mamy dosyć rzeczy niepotrzebnych" i to - wydaje mi się - świetnie oddaje istotę astronomicznego "wyścigu zbrojeń" na sprzęt. Bo on nie ma końca. Zawsze będzie jakiś telelskop, który musisz mieć. Pozdrawiam, G
  9. Fakt, to jeden z powodów, dlaczego kilka lat temu odpuściłem sobie astronomię. Byłem tak oszalałym astro-amatorem, że brzydka pogoda doprowadzała mnie do autentycznej depresji. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to hobby (mimo swego niezaprzeczalnego piękna) jest źródłem permanentnej irytacji, frustracji i czego tylko jeszcze... zwłaszcza, jeśli wejdzie się zbyt głęboko. A faktem jest, że astronomia była wtedy całym moim życiem; jak nie obserwowałem, to myślałem o obserwacjach, czytałem o ..., dyskutowałem z kimś o .... Od jakiegoś czasu mam kilka innych pasji, niezależnych od pogody. I to jest piękne. Naprawdę, było to niesamowite uczucie, kiedy zdałem sobie sprawę, że można robić coś fascynującego bez względu na pogodę. A astronomia? Raz na jakiś czas - kiedy są do tego dobre warunki - spoglądam sobie na luzaku w niebo. Ale już bez spinania się. Tak dla relaksu.
  10. grzybek80, piszesz jak typowy nawiedzony astronom-amator. Ja też taki byłem swego czasu, więc Cię rozumiem. Ale to Ci z czasem przejdzie. Zdasz sobie sprawę, że MOŻNA widzieć Księżyc w pełni i nawet przez sekundę nie pomyśleć o nim w kontekście astronomii. Większość ludzi nie potrzebuje astronomii do szczęścia i nie ma sensu mieć im tego za złe, bo astronomia jest sto czterdziestą ósmą rzeczą potrzebną do życia. Znam osobę, która nie ma zielonego pojęcia o fazach Księżyca, a gwiazdy traktuje jako błahe punkciki podniecające dziwaków. Według tej osoby, latanie z teleskopem po nocy to przejaw lekkich zaburzeń psychicznych. Jednocześnie ta osoba jest lekarzem z wieloletnim stażem, zjadła zęby na rzeczach, o których nie śniło się astronomom. Uratowała życie setkom osób. I czyje życie jest bardziej wartościowe?
  11. bodla_point

    STS-125

    Zawsze mnie zastanawia, kto i właściwie po co zajmuje się w NASA projektowaniem tych kiczowatych plakietek (naszywek) oraz wieszaniem tandetnych banerów typu "GO ATLANTIS!"
  12. Coś na początek: http://turystyka.gazeta.pl/Turystyka/1,81936,1403199.html
  13. Kręcić, to się kręci. 1. Selene (Kaguya) 2. ten chiński orbiter (jak on się nazywa?) Tylko na razie niewiele z tego
  14. Czytam ten wątek, i widzę tu interesujące rzeczy. Nie ukrywam, że ubawiłem się. Po pierwsze, wiele osób jak ognia boi się podróży Koleją Transsyberyjską, która - tak naprawdę - jest zdecydowanie lepsza i bezpieczniejsza niż PKP. Bo O WIELE lepiej zorganizowana. Nie ma się czego obawiać. Pokonałem tę trasę w dwie strony, tyle że zdecydowanie dalej. Polecam, trochę odwagi. Po drugie, to nie jest żadne "niedzwiedzie mięso" (tu się uśmiałem:)) Nowosybirsk to duże miasto w sercu Rosji. Ma 1.4 miliona mieszkańców, kilkanaście uczeli wyższych, i metro większe od warszawskiego. To tak, jakby środek zaćmienia przechodził przez Mokotów i ktoś straszyłby misiami biegającymi po ulicach. Panowie, bez jaj! Ktoś wspomniał, że woli Chiny, bo cieplej i (jemu się wydaje) łatwiej. Nic bardziej błędnego. Środek lata w tej części Rosji jest równie upalny jak w Polsce, więc trudno zmarznąć. A co do transportu, to w Rosji pociąg podjeżdża na samo zaćmienie. Podróżowanie po prowincji Chin, to zupełnie inna bajka! Tym bardziej nie rozumiejąc ni w ząb języka. g
  15. Zawsze przy takich okazjach zastanawia mnie, kiedy wreszcie doczekamy się naprawdę "cyfrowo" wykonanego atlasu Księzyca. Mam tu na myśli mapy wygenerowane na podstawie cyfrowego modelu kształtu Księżyca. Co ciekawe, nowoczesne mapy reliefowe Ziemi znaleźć można w każdym większym atlasie geograficznym. A o Księżycu jakby w ogóle zapomniano. Czyżbyśmy naprawdę wciąż nie posiadali takich danych? Wspomniany tutaj atlas jest "entym" przedrukiem zabytkowych rysunków ołówkiem, ze wszystkimi wadami i niedokładnościami. One same zostały odrysowane z jeszcze starszych marnych fotografii, więc źródło wiedzy selenograficznej raczej żadne. Okres fascynacji astronomią mam już całe lata za sobą, ale taki naprawdę nowoczesny atlas Księżyca to jest coś, co mi się ciągle marzy. G
  16. Pozwól że zapytam, bo nie mogę się powstrzymać: 1. Po co Ci jakaś taka tandeta na ścianie? 2. Wieszanie takich rzeczy na ścianie sypialni jest chyba niewskazane dla pożycia. Powiało autoerotyzmem.
  17. O tak, to stara swiecka tradycja. Pamiętam te wspaniałe roje meteorów "pod chmurką"
  18. Cóż, wszystko to skądś się przecież bierze. Pomijając aspekty naszej fascynacji, dla większości osób astronomia jest koszmarnie nudna. Kiedyś mnie to oburzało, ale teraz lepiej rozumiem tych ludzi. Żeby docenić tę naukę, trzeba ustawić swój umysł na pewnego rodzaju wrażliwość. To wcale nie takie proste. Do tego trzeba być albo dzieckiem z kasą albo starcem na chodzie. W każdym razie, trzeba mieć czas i energię. Grupa docelowa dla takiego pisma nie jest więc zbyt liczna. Jest naprawdę mała szansa, że coś w stylu Sky&Telescope pojawi się w Polsce i utrzyma na dłużej. Skoro w tak zamożnym społeczeństwie jak Amerykanie rozwinęło się tylko jedno takie pismo o zasięgu krajowym - o czymś to świadczy.
  19. Napiszę nieco przewrotnie. Faktycznie, masz do wyboru raczej niewiele tytułów. Vademecum Miłośnika Astronomii - mały biuletynek wydawany przez podziwu godnego autora, który z nieprawdopodobną pasją i uporem od wielu już lat wydaje to pismo. Podstawowe informacje o tym co na niebie, bez przesadnie naukowego zacięcia, prosto, choć forma raczej spartańska. Urania Postępy Astronomii - przez wielu tutaj opisywane jako najlepsze polskie pismo w tym temacie. Nie zgadzam się z tym. Z punktu widzenia amatora - koszmarnie nudne. Flaki z olejem dla zawodowych astronomów. Pismo pełne wzorów matematycznych, oklepane fotki z HST, za to nie dowiesz się prawie nic o tym co warto obserwować na niebie. (dawno nie miałem w rękach, może się zmieniło) Sky & Telescope - magazyn legenda, ukazuje się od ponad 60 lat, doskonała szata graficzna, dosyć drogi. Mam jednak wrażenie, że autorzy spoczęli na laurach. Pismo robi się koszmarnie nudne i odtwórcze. Wałkowane bez końca nudy typu "życie i śmierć gwiazd", "super fotki z hst","inne słońca, inne światy","przygotuj się na zaćmienie 20xx", "jak daleko jest mgławica w orionie?", "rój meteorów stulecia". Rok w rok te same tematy, te same okładki, w kółko odgrzewane artykuły o "skarbach w Jaszczurce". Wyczuwa się, że wszystko już było i autorzy jadą techniką cut&paste. Prenumerowałem kilka lat. Przez pierwszy rok - super. Potem masz wrażenie, że ktoś ci podsyła ciągle stare numery. Astronomy - młodsza konkurencja dla S&T. Jakoś bardziej świeżo, przystępnie, urozmaicone menu. Choć pismo dość podobne.
  20. Cóż, jak ktoś wcześniej zauważył, zdarzają się też powroty po latach. Może kiedyś... Mnie samego już tak nie fascynuje to co na niebie, ale refraktor 120mm wciąż leży i czeka na moje córki, aż wejdą w odpowiedni wiek. Starsza już pokazuje Księżyc, choć przyznam, że dużo silniejsze reakcje budzi u niej przelatujący samolot Woła mnie i pokazuje palcem. Co do celu w pasji, to zgadzam się, choć chyba jestem przykładem jego przedawkowania. Za dużo było gwiazd zmiennych, a za mało zwykłego zachwytu. g
  21. U mnie zaczęło się wraz z nadejściem komety Hyakutake w 1996. Pewnego wieczora spojrzałem w niebo i zobaczyłem małą mgiełkę, jakby rozmazana gwiazda. Nie miałem pojęcia co to. Ale coś nagle zaskoczyło. Potem było już bardzo szybko. Kolejne teleskopy, najpierw refraktor 50mm zmontowany na bazie obiektywu Zeissa, potem Uniwersał nr8, aż wreszcie potężny Dobson 16" - przez pewien czas największy amatorski teleskop w Polsce. Masa lornetek i innego żelastwa. Były obserwacje do samego rana, spotkania PTMA, własne kółko astronomiczne, ekspedycje astronomiczne, obserwacje z okolic równika i zwiedzanie obserwatorium słonecznego na Syberii, star party dla syngalezkich dzieci, pisanie artykułów do internetu i różnych wydawnictw, eksperymenty z chałupniczymi kamerami CCD, fotometria, udział w rozmaitych międzynarodowych programach obserwacyjnych, tygodniowa wizyta w profesjonalnym obserwatorium, kontakty z największymi polskimi astronomami - A. Wolszczan, B. Paczyński, nawet rodzaj stypendium tego drugiego, zaczątki współpracy ze Sky&Telescope, wielomiesięczne - i niemal udane - próby wkręcenia się na Pico del Teide jako felietonista S&T... jednym słowem - szał ciał. Trwało to jakieś 7 lat. W tym czasie nie opuściłem ani jednej pogodnej nocy. Łącznie z sylwestrami i wigiliami. Aż pewnego dnia coś pękło. Któregoś wieczora na początku 2004 dopadła mnie myśl, że chyba wszystko już widziałem. Od tego czasu obserwowałem niebo może z 10 razy. Jedyne co wciąż i nieprzerwanie mnie urzeka, to Księżyc.
  22. Mam na myśli coś wykonanego co najmniej tak solidnie jak EQ-5. Piloty, GOTO, silniczki i tym podobne bajerki stawiam w dużo dalszej kolejności.
  23. Zamienię głowicę paralaktyczną EQ-5 Orion Skyview Pro z sinikami RA/Dec i pilotem na głowicę azymutalną odpowiedniej klasy.
  24. Ponawiam pytanie. Sprawa nie jest taka oczywista, bo to co dobre (K3CCD) juz od dawna zrobiło sie płatne. A dziadowskiego softu jest pełno w interencie. A więc?
  25. Dokładnie. To był jeden z najlepszych artykułów jakie pamiętam z tego pisma. Wielokrotnie do niego wracałem. I trzeba dodac, ze juz wtedy efekty mieli fantastyczne -- takie jak najlepsi z nas teraz
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.