Przy filtrze założonym na obiektyw blueshift będzie, ale liczony inaczej: światłosiła jest bez znaczenia, a liczy się jedynie rzeczywisty kąt padania światła na filtr. Czyli wszystko zależy od wielkości matrycy i ogniskowej. Im dalej od geometrycznego środka matrycy tym większy blueshift. Przy ogniskowej 135mm i pełnej klatce promienie padające w naroże matrycy padają NA OBIEKTYW pod kątem około 9 stopni jesli dobrze pamiętam. To oznacza zauważalny choć jeszcze nie olbrzymi blueshift. Szukaj filtrów o jak największym współczynniku załamania - są mniej podatne na blueshift.
Czyli różnica sprowadza się do tego:
- filtr przed obiektywem: każdy piksel dostaje światło identycznie filtrowane niezależnie od tego w której części obiektywu przeszło
- filtr za obiektywem: piksel otrzymuje światło różnie filtrowane, im dalej od osi optycznej teleskopu światlo padło na obiektyw, tym mocniejszemu blushiftowi ulega
Ogólnie pierwsza sytuacja jest lepsza, bo każdy piksel otrzymuje światło z węższego zakresu widma. Niestety nawjiększą wadą tego rozwiązania to konieczność produkcji filtra o wielkości równej obiektywowi, czyli w praktyce sensowne tylko dla małych układów optycznych.