Apropos tej naszej religii, dopiero teraz zauważyłem że wątek się rozbudował...
Jestem chrześcijaninem, chodzę do kościoła, na religię a i tak nie rozumiem tej religii nawet w 30%. Często się zastanawiam jak było naprawdę, co jest po śmierci... I powiem tak. Nie wierzę w to, że człowiek tak po prostu po śmierci idzie do nieba i tam, jak to mówi mój katecheta, widzi światłość Bożą. Dla mnie sprawa się ma inaczej, z takich względów, że kiedyś widziałem na ŻYWO jak ludzie opowiadali (chrześcijanie), że kiedyś byli kimś innym. Dokładnie przypominali sobie ostatnie lata życia, i opisywali to z dużą dokładnością, i co dziwne, nie wymyślali tego! Pachnie mi tu reinkarnacją, może to nie po chrześcijańsku, ale nie wydaje mi się, żeby dusza człowieka po śmierci tak po prostu "szła do nieba" i tam zostawała na wieki wieków. To jest też wina Kościoła i nauczania w szkołach. Mi to czasami się wydaje, że oni bardziej nam motają w tych głowach, niż nam się zdaje. Przykład. Pytam się mojego katechety co się dzieje z duszą człowieka po śmierci. On mi odpowiada, że albo trafia do nieba albo do piekła (pomijając czyściec). Jak trafia do nieba, ogląda światłość Bożą i raduje się. Jak do piekła, to jest zdala od Boga, dusza cierpi itp. A ja mu mówię. A skąd pan to wie? A może człowiek, jego dusza, odradza się w nowym życiu? To. No ja sobię nie potrafię wyobrazić takiej sytuacji że umieram, i... No właśnie i co? Jest pustka! Ale jak sobie tę pustkę wyobrazić? Albo że idę do nieba i oglądam światłość Bożą...
Może trochę zamotałem, sam nie wiem... Ale jedno wiem na pewno. Wolałbym być np. takim tygrysem i walczyć o przetrwanie na Safari.