Skocz do zawartości

Stalker

Społeczność Astropolis
  • Postów

    759
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Stalker

  1.  

    Czy uważasz że nadchodzące to :

     

    nadchodzące

    • 27.09.2014 Astronomiczny Dzień w IPCN (Świeradów Zrój). Zaczynamy już o godz. 10. Szczegółowy program dostępny jest w formacie pdf.

    attachicon.giftemp.jpg

     

     

    Widocznie kolejne spotkanie nie jest jeszcze zaplanowane - po prostu. O "zapomnieniu" ze strony autorów strony (i jednocześnie pomysłodawców Parku) można byłoby mówić, gdyby ostatnie aktualności były sprzed 2-3 lat.

     

  2. Będąc na Sylwestrze w górach w miejscowości Świeradów Zdrój i zwiedzając okoliczne rejony natknąłem się na Izerski Park Ciemnego Nieba. Pierwszy raz spotkałem się z tą nazwą i zaraz to poszukałem na stronie http://www.izera-darksky.eu/index-pl.html ale za wiele tam nie znalazłem gdyż prawdopodobnie strona jest zapomniana :D co świadczy o tym, że wydarzenia nie są na bieżąco.

     

    Chyba słabo szukałeś, wydarzenia są na bieżąco: http://www.izera-darksky.eu/events/events-pl.html

     

  3.  

    Łódź: wybrano wykonawcę na wyposażenie planetarium i kina 3D w EC1

     

    Polsko-amerykańskie konsorcjum wygrało przetarg na wyposażenie oraz wykonanie prac adaptacyjnych potrzebnych do uruchomienia nowoczesnego planetarium oraz sferycznego kina 3D, które mieszczą się w rewitalizowanej, zabytkowej elektrociepłowni EC1.

     

    Poinformowała o tym w piątek na spotkaniu z mediami prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. Jak mówiła, w przetargu zostały złożone dwie oferty. Jedną złożyła firma z Niemiec, drugą konsorcjum firm A+V z Wrocławia i Evans&Sutherland Computer Corporation z Salt Lake City ze Stanów Zjednoczonych.

     

    "Jako najkorzystniejszą wybrano ofertę konsorcjum, które zadeklarowało, że potrzebne prace wykona za 13.013.400 zł brutto" - powiedziała prezydent. Dodała, że umowa z firmami zostanie podpisana 9 stycznia. Zgodnie z umową prace powinny się zakończyć w lipcu tego roku.

     

    Obecny na konferencji prasowej kierownik projektu rewitalizacji EC1 Paweł Żuromski powiedział, że zgodnie z przetargiem konsorcjum ma m.in. wyposażyć planetarium oraz sferyczne kino 3D, które będzie uzupełnieniem ścieżek zwiedzania Centrum Nauki i Techniki, w dwa kompletne systemy multimedialne. Mają one odpowiadać "najwyższym światowym standardom, zarówno w zakresie, jakości projekcji, jak i funkcjonalności".

     

    Jak mówił, w przypadku planetarium CSF, dla kopuły o średnicy 14 m, system projekcyjny ma zapewnić rozdzielczość 8K, tj. obraz składający się, z co najmniej 32 mln rozłącznych pikseli. Zapewnił, że takiej rozdzielczości nie ma żadne planetarium cyfrowe w Polsce. Nie ma również takich rozwiązań w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Według niego tego typu obiekt znajduje się najbliżej w Lucernie.

     

    Żuromski wyjaśnił, że rozdzielczość 8K m.in. umożliwia wyświetlanie pokazów astronomicznych o wyjątkowej jakości i wierności odwzorowania. System multimedialny ma umożliwiać wzbogacenie prowadzonych pokazów astronomicznych i popularnonaukowych, poprzez wyświetlanie grafik, animacji oraz tzw. filmów fulldome na całej powierzchni kopuły. Projekcje oglądać się będzie w pozycji półleżącej. Dzięki temu rozwiązaniu powstanie wrażenie, że obraz "otacza" widza.

     

    W ramach zamówienia zostanie również dostarczone profesjonalne oprogramowanie (software) dla studia produkcyjnego, umożliwiające samodzielną realizację pokazów i projekcji filmowych.

     

    Jak mówił Żuromski oprócz pokazów astronomicznych będą odbywać się projekcje filmów popularnonaukowych, pokazy przyrodnicze, koncerty. Edukacyjne pokazy w asyście animatorów organizowane będą przez cały dzień, natomiast po południu w planetarium odbywać się będą pokazy komercyjne.

     

    Rewitalizacja EC1 prowadzona jest od kilku lat. Wartość projektu wynosi 274 mln zł brutto, z czego 82,7 mln zł stanowi dofinansowane z UE. Prace prowadzone są na powierzchni blisko 40 tys. m. kw. Zakończenie rewitalizacji wschodniej części EC1, gdzie znajduje się planetarium czy kina 3D planowane jest jesienią tego roku. Mają się tam jeszcze znaleźć m.in. nowoczesne studia do postprodukcji dźwięku i obrazu a także studio dźwięku z technologią Motion Capture.

     

    Rewitalizacja EC1 to jeden z elementów tworzenia Nowego Centrum Łodzi, które ma powstać na 90-hektarowym terenie w okolicach budowanego podziemnego dworca kolejowego. Zdaniem władz miasta zarówno EC1 jak i nowy dworzec to jedno z największych urbanistycznych wyzwań w historii Łodzi. (PAP)

     

    Źródło: http://www.samorzad.lex.pl/czytaj/-/artykul/lodz-wybrano-wykonawce-na-wyposazenie-planetarium-i-kina-3d-w-ec1

  4.  

    Planetarium: W sprawie UFO proszę nie dzwonić

     

    - Odbieramy telefony od osób, które widziały UFO. Słyszymy, że powinniśmy przyjechać i sprawdzić, bo przecież nie jesteśmy sami we wszechświecie - mówi Lech Motyka, dyrektor Planetarium Śląskiego, które w przyszłym roku będzie obchodzić 60-lecie.

     

    Rok Kopernikański, związany z czterechsetną rocznicą śmierci astronoma, miał być obchodzony w Polsce w 1943 roku, ale z powodu wojny został ogłoszony dopiero 10 lat później. Generał Jerzy Ziętek budował już Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku. Pomyślał, że to doskonała okazja, by wznieść w parku kolejną atrakcję - planetarium. Budynek zaprojektował krakowski architekt Zbigniew Solawa. W Barbórkę 1955 roku budowla została uroczyście otwarta. Trzeba ją było wyposażyć w sprzęt do odtwarzania obrazów ciał niebieskich i przedstawiania ich ruchów.

     

    Wkrótce widzowie mogli oglądać niebo nad Śląskiem, rzucane na kopułę planetarium z 32 projektorów, które potrafią pokazać ponad 8 tys. gwiazd. Do tego rzutniki z obrazami Księżyca, Słońca, planet i komet. - To idealne odwzorowanie jasności i rozmieszczenia gwiazd na naszym niebie, jakbyśmy patrzyli na nie w warunkach idealnych. Dziś to bardzo trudne, bo niebo jest zaśmiecone sztucznym światłem - mówi dyrektor Motyka.

     

    Niebo nad Śląskiem

     

    Pierwsze pokazy były komentowane na żywo przez konferansjerów. Dopiero po latach zaczęły powstać gotowe podkłady słowno-muzyczne. Do tej pory nagrywa się je w studiu Polskiego Radia Katowice.

     

    W planetarium można dziś oglądać kilkadziesiąt profesjonalnie opracowanych seansów. Przy projekcjach wykorzystywane są rzutniki panoramiczne, są projekcje cyfrowe wzbogacone o całą gamę optycznych atrakcji. Ale i tak najsłynniejszym seansem od lat jest "Niebo nad Śląskiem". Siedząc w wygodnym fotelu, na sklepieniu kopuły można oglądać aktualny stan nieba, obserwować zmiany zależne od położenia Ziemi, zobaczyć wschody i zachody Słońca i Księżyca, gwiazdozbiory i układy gwiazd nad naszymi głowami. Podczas tego seansu można się dowiedzieć, gdzie szukać planet naszego układu.

     

    Planetarium dba o publiczność. Przyciąga najmłodszych "Podróżą Małego Księcia" (bohater opuszcza swoją planetę B-612 i rozpoczyna międzyplanetarną podróż, poznając różne gwiazdozbiory). Starszym oferuje podróż do afrykańskiej dżungli czy na antypody i każe zadzierać do góry głowy. Widzowie mogą też spojrzeć na niebo jak żeglarze opływający Ziemię. Ich drogowskazem jest Krzyż Południa. A w czasie świątecznym można się tu sporo dowiedzieć o Gwieździe Betlejemskiej. Była kometą czy innym zjawiskiem astronomicznym? Dlaczego zwróciła uwagę Mędrców ze Wschodu?

     

    Osobny pokaz to życie gwiazd, które - jak wszystko we wszechświecie - rodzą się, dojrzewają, starzeją i umierają. Powstają z gazu i pyłu w obłoku międzygwiazdowym. Protogwiazdy, czerwone olbrzymy, mgławice planetarne, białe karły, gwiazdy neutronowe, pulsary, czarne dziury to kolejne etapy życia gwiazd i kolejne tematy seansów. - Sięgamy też po historie postaci z astronomią związanych. Opowiadamy np. o Janie Heweliuszu. A właściwie o jego drugiej żonie, Elżbiecie Koopman, która dzieliła z nim miłość do astronomii. Po śmierci męża wydała w Gdańsku jego katalog gwiazd "Prodomus Astronomiae" i zyskała miano "pierwszej damy badającej ciała niebieskie" - dodaje dyrektor Motyka.

     

    Przybliżenie 750-krotne

     

    Planetarium to nie tylko pokazy. Ważną częścią placówki jest obserwatorium astronomiczne. Kiedy wrota kopuły się rozsuwają, naukowcy przez potężną lunetę oglądają ciała niebieskie w 750-krotnym przybliżeniu. Obserwują kratery na Księżycu, pierścienie Saturna, odległe galaktyki i mgławice. Luneta zwana refraktorem wyposażona jest w dwie astrokamery, służące do fotografowania ciał niebieskich. Obrazy nieba rejestrowane są na profesjonalnych kliszach fotograficznych. Niewiele osób wie, że już w 1958 roku w planetarium została otwarta pracownia sejsmologiczna (udostępniona zwiedzającym, z zapisami zarejestrowanych trzęsień ziemi, np. z Alaski, Indonezji, Japonii, czy tąpnięć z Górnego Śląska), a trzy lata później stacja klimatologiczna.

     

    W planetarium jest też biblioteka, w której zgromadzono 15 tys. książek. - Cały czas organizujemy też lekcje dla szkół. Uczniowie sami mogą np. wprawić w ruch żyroskop, zważyć się na wadze pokazującej, jaką masę mieliby na Jowiszu czy Księżycu, albo prześledzić komputerowy zapis przyspieszenia ziemskiego - wylicza dyrektor.

     

    Kompleksów nie mamy

     

    W PRL-u planetarium było dumą lokalnych władz. Odwiedzała je Walentyna Tiereszkowa - pierwsza kobieta w kosmosie. W XXI wieku o placówce nieco zapomniano. - Władze województwa niespecjalnie się nami chwalą, nie bardzo nas promują. Rzeczywiście, jesteśmy trochę w zapomnieniu, ale nie oznacza to, że najlepsze czasy mamy za sobą - zapewnia Motyka. To właśnie w Planetarium Śląskim od 58 lat odbywa się ogólnopolski finał olimpiady astronomicznej, a trzy lata temu zorganizowano piąty finał olimpiady międzynarodowej. - Organizowany był po raz pierwszy w Europie. Oglądałem planetaria w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech. Nie mam żadnych kompleksów - zaznacza Motyka, który w placówce pracuje od ponad 32 lat.

     

    A bolączki? Dyrektor narzeka na parkową infrastrukturę. Zdarzało się, że nie było prądu i trzeba było zwracać za bilety na seanse. Mimo to dyrektor zapewnia, że na brak odwiedzających nie narzeka. - Od lat zdarzają się widzowie, którzy pytają: dziś jest pochmurno, to jak my te gwiazdy zobaczymy? I cały czas odbieramy telefony od osób, które widziały UFO. Namawiają nas, że powinniśmy przyjechać i sprawdzić, bo przecież nie jesteśmy sami we wszechświecie - śmieje się Motyka.

     

    Źródło: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,106509,17156036,Planetarium__W_sprawie_UFO_prosze_nie_dzwonic.html

  5.  

    Najpierw własnym sumptem wykonali potrzebne wyposażenie, wydając na nie kilkakrotnie mniej niż kosztuje u producenta, potem zaprosili do współpracy olsztyńskich grafików. W efekcie można oglądać dzieło, które za pomocą zapierającej dech w piersiach techniki fulldome przenosi widzów do dawnego i współczesnego Olsztyna.

     

    Fulldome, czyli projekcje na kopułę planetariów, są coraz bardziej popularne na świecie i w Polsce. Obraz obejmujący 360 stopni w połączeniu z dźwiękiem robi ogromne wrażenie na widzach, pozwalając im znaleźć się nie tylko w kosmosie, ale także we wnętrzu komórek czy odległych stronach świata. Takie atrakcje przyciągają. - Obliczamy, że ok. 40 proc. z przebywających w Olsztynie turystów odwiedza naszą placówkę - mówi Jacek Szubiakowski, dyrektor Olsztyńskiego Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego.

     

    Podróż w historię i współczesność

     

    Premierowy film "Olsztyn - Nasze Miasto" ma właśnie charakter podróży pozwalającej zobaczyć to, co najciekawsze w stolicy województwa, ale także cofnąć się w czasie. Jego twórcy udowodnili, że umieją wykorzystywać potencjał działającego od 2012 systemu projekcyjnego Skyscan. Teraz planetarium nie ogranicza się już tylko do prezentacji zakupionych filmów, lecz pokazało, że umie je także wykonać. To zaś w Polsce potrafią tylko nieliczni.

     

    Idea powstała przy okazji obchodów 660. urodzin miasta w ub. roku. Prace nad filmem trwały 8 miesięcy. W planetarium powstało przy tym całe studio produkcyjne, w którym można nie tylko tworzyć, ale także na specjalnej małej kopule oglądać efekt pracy. Koszt takiego wyposażenia u producenta wynosi ok. 300 tys. zł. Jednak olsztynianie nie czekali na taki prezent i zrobili je sami za 50 tys. zł. Np. zamiast gotowych obiektywów zastosowano "samoróbki" z kupionych komponentów.

     

    Oszczędzili na pieniądzach, efekt wspaniały

     

    Na dodatek tam, gdzie inni wydali miliony, w Olsztynie musiały wystarczyć ułamki tych kwot. Np. w stołecznym Centrum Nauki Kopernik nowa projekcja "Na skrzydłach marzeń" miała budżet ponad 2 mln zł. U nas produkcja kosztowała ułamek tej kwoty. - Tam zostali zaangażowani najlepsi polscy graficy, u nas najlepsi olsztyńscy amatorzy - śmieje się Dariusz Madaj, kierownik działu multimediów. - Uważam, że spisaliśmy się świetnie. Chcieliśmy udowodnić, że planetarium to nie tylko kosmos, ale miejsce, gdzie można pokazać zupełnie inne rzeczy. To się udało.

     

    W trakcie seansu zostajemy przeniesieni m.in. do starego kina, w którym ożywają widokówki sprzed lat. W ten sposób stajemy się świadkami wjazdu pociągu na olsztyńską stację, wylotu sterowca z hangaru w Dywitach. W filmie wykorzystano unikalne materiały ze zbiorów Rafała Bętkowskiego, miłośnika historii Olsztyna.

     

    W modelach 3D rozpoznamy poza tym ważne olsztyńskie budowle i zabytki, choćby kino Kopernik czy olsztyński zamek. Dzięki animacjom ożyją sgraffita z olsztyńskiego Starego Miasta. Będzie też spacer po najciekawszych miejscach w Olsztynie.

     

    Wymagało to ogromnej pracy i czasu. Wygenerowanie 20 sekund animacji w rozdzielczości odpowiedniej dla kopuły planetarium zabierało stacjom graficznym 2 godz. - Wiele osób pracowało za darmo tylko po to, żeby film powstał. Taki strzał udaje się jednak raz i nie można liczyć, że kolejna produkcja powstanie także bez pieniędzy - zaznacza Dariusz Madaj z planetarium.

     

    Gdyby tak jeszcze choć niewielkie wsparcie...

     

    Trzeba było się borykać z brakiem mocy obliczeniowych, sprzętu i pieniędzy na wynajem kamer. O skali problemów świadczy choćby to, że mimo promocyjnego charakteru filmu, urząd miasta nie wygospodarował kilku tysięcy złotych na wynajem ekipy filmowej, która miała techniczną możliwość nagrania dla technologii fulldome. Dlatego większość panoram prezentowanych w produkcji jest statycznych. Twórcy starali się jednak uatrakcyjniać widok, dodając kolory i efekty. Miasto dorzuciło natomiast 140 zł na wysięgnik do statywu.

     

    Mimo wszystko udało się stworzyć w Olsztynie film fulldome, drugi po produkcji z Warszawy. W realizacji brał udział wolontariusz. Maciej Wolf od wielu lat interesuje się grafiką trójwymiarową i pracował przy tworzeniu modeli oraz animacji. - Kiedyś zobaczyłem ogłoszenie, że planetarium szuka ludzi do projektu 3D, więc się zgłosiłem - wyjaśnia uczeń liceum akademickiego. Pracy nad filmem poświęcił dziesiątki godzin wolnych od nauki i niemal całe wakacje.

     

    Twórcy zaznaczają, że gdyby otrzymali choć niewielkie wsparcie, to film byłby jeszcze bardziej efektowny i dynamiczny. Cieszą się jednak z wyniku swojej pracy i liczą, że seans przekona ludzi, którzy odpowiadają za promocję Olsztyna, że w warto zainwestować w kolejne produkcje.

     

    Seans "Olsztyn - Nasze Miasto" trwa ponad 40 min i wkrótce zostanie wprowadzony do repertuaru olsztyńskiego planetarium.

     

    "Olsztyn - Nasze Miasto"

     

    Scenariusz i realizacja: Dariusz Madaj, Animacje: Dariusz Madaj, Krzysztof Zaskórski, Dariusz Prokopczuk, Maciej Wolff, Natalia Oliwiak.

     

    Modele 3D: Krzysztof Zaskórski, Maciej Wolff, Zdjęcia: Dariusz Prokopczuk

     

    Tekst: Marian Jurak, Jacek Szubiakowski, Agnieszka Zbanyszek, Dariusz Madaj

     

    Korekta: Bartosz Dąbrowski

     

    Muzyka: Robert Letkiewicz, Udźwiękowienie: Maciej Szłykowicz

     

    Nagrania lektorskie: Sławomir Nasalski

     

    Czytali: Adam Hajduczenia, Bartosz Topczewski

     

    Źródło: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,106514,17117287,Za_grosze_zrobili_film_w_najnowoczesniejszej_technice.html

  6.  

    Pierwsze w Polsce podziemne planetarium powstanie w Gdańsku. Partnerem ma być Polska Agencja Kosmiczna (POLSA), która niedługo zacznie działać w stolicy województwa pomorskiego.

     

    Stella Burgum – taką nazwę, nawiązującą do obserwatorium astronomicznego Jana Heweliusza, będzie nosić planetarium w Centrum Hewelianum w Gdańsku. Stanie się ono unikatem w skali kraju i Europy. W całości bowiem znajdzie się pod ziemią. W piątek, w Centrum Nauki Hewelianum, ogłoszono wyniki konkursu na koncepcję architektoniczną tego obiektu naukowo-edukacyjnego.

     

    W finale znalazły się trzy prace z Wrocławia, Prabut i Paryża. Okazało się, że najwięcej punktów zdobyła ArC2 Fabryka Projektowa z Wrocławia.

     

    Według Małgorzaty Maroszek, sędzi sprawozdawcy, kierownika Działu Inwestycji i Zieleni Centrum Hewelianum, zwycięska koncepcja architektoniczna zapewnia nie tylko spełnianie funkcji planetarium, ale też przewiduje dodatkową przestrzeń w tym obiekcie.

     

    Architekci uczestniczący w konkursie, nie mieli łatwego zadania, bo obiekt należało zaprojektować pod ziemią. Na powierzchni Grodziska – Góry Gradowej przy ul. 3 Maja (wzniesienie nad dworcami PKP Gdańsk Główny i PKS) nie mogą powstawać nowe budynki ze względu na wartość zabytkową, historyczną tamtejszych fortyfikacji.

     

    - Planetarium zostanie urządzone w skarpie, obok Kaponiery, kiedyś lokalu gastronomicznego. Powstanie w wale ziemnym biegnącym wzdłuż suchej fosy, pomiędzy Kaponierą Południową a Galerią Strzelecką – informuje Magdalena Szymańska, kierownik Działu Marketingu i Komunikacji Centrum Hewelianum. - Odtworzony zostanie także odcinek muru Carnot’a, który w przeszłości otaczał umocnienia Góry Gradowej.

     

    W planetarium będą m.in. sala projekcyjna, przestrzeń ekspozycyjna, sala dydaktyczna, pomieszczenia biurowe oraz techniczne. Sala projekcyjna planetarium wzniesiona zostanie na planie koła ze sklepieniem w kształcie półsfery. Pomieści ok. 79 osób. Poza prezentacją nieba, uczestnicy pokazów będą mogli zobaczyć projekcje filmów. Będzie także możliwość organizacji koncertów, pokazów naukowych.

     

    - W 2015 roku zostanie opracowana dokumentacja i ruszy budowa. Finał planowany jest na koniec 2017 roku – powiedział Przemysław Guzow, dyrektor Centrum Hewelianum. - Koszt szacowany jest na 12 milionów złotych. 85 procent tej kwoty Centrum Hewelianum pragnie uzyskać z unijnych funduszy. Poszukiwani są partnerzy tego przedsięwzięcia. Jednym z nich ma być Polska Agencja Kosmiczna (POLSA), która powstanie w Gdańsku.

     

    Pełna nazwa tego obiektu naukowego ma brzmieć: Stellae Burgum – Planetarium im. Jana Heweliusza w Gdańsku.

     

    - Nawiązuje do obserwatorium astronomicznego, jakie istniało na domu Heweliusza i nazywało się Sternenburg, po łacinie Stellaeburgum, a po polsku: Gwiezdny Zamek – mówi dyrektor Przemysław Guzow. Mówiono też na to obserwatorium: Gwiezdny Ogród.

     

    Źródło: http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/3682342,gdansk-podziemne-planetarium-powstanie-w-centrum-hewelianum-wizualizacje,id,t.html oraz http://www.hewelianum.pl/aktualnosci/tak-bedzie-wygladalo-pierwsze-planetarium-w-gdansku-667.html

  7. Cześć,

     

    Czy ktoś z was ma wynalazek zwany brother hl-2135w i próbował ustawić ją jako drukarkę sieciową po wifi? Mam wszelkie manuale i pdfy, ale za każdym podejściem walę głową w mur - dedykowany soft "nie widzi" maszynki w sieci, a to krok wyjściowy do dalszych operacji. (drukarka bez problemu działa po usb). Nie mając jej widocznej nie moge odczytać IP, MAC adresu itd.

     

    Mam drukarkę Brother HL-2270DW, więc może pomogę. Używam Linuksa, ale to nie powinno być problemem.

     

    W pierwszej kolejności spróbuj w logach routera znaleźć MAC drukarki, powinna się zgłaszać. Wtedy być może udałoby się przypisać IP do tego MAC bezpośrednio na routerze. Jeśli ten prosty sposób nie zadziała, to tak jak pisał Pawcio, w Twoim przypadku prawdopodobnie będzie konieczne skonfigurowanie drukarki do WiFi podłączając ją najpierw przez USB do komputera i ustawiając parametry sieci.

     

    Z tego co piszesz, używasz "dedykowanego softu". Czy to BRAdmin? Może pomogłoby podłączenie drukarki bezpośrednio do komputera za pomocą kabla sieciowego i powtórka?

  8. Jakiś czas temu czytałem artykuł na temat tęcz. Bardziej zaciekawiły mnie białe tęcze ,które są mniej pospolite.

    Zastanawiam się czy udało mi się ją sfotografować czy po prostu to przypadek ,że promienie słoneczne tak się ułożyły.

     

    Biała tęcza to odpowiednik tęczy "normalnej", ale wywoływana przez Księżyc będący blisko pełni. Gdy się taką tęczę sfotografuje z odpowiednio długim czasem naświetlania, widać zwyczajne kolory tęczy. W języku angielskim spotyka się określenie moonbow.

     

    Tak jak napisał Muchozol, widziałeś promienie przeciwzmierzchowe (ang. anticrepuscular rays).

  9. Czy ktoś z Astropolis macza palce w tym przedsięwzięciu, czy jest to inicjatywa zupełnie lokalna...?

     

    Astro-baza i planetarium z Budżetu Obywatelskiego 2015!

     

    Magistrat ogłosił wyniki II edycji budżetu obywatelskiego 2015 - jednym ze zwycięskich projektów jest Astro-baza i planetarium. Projekt ten ten zdobył ponad 17,5 tysiąca punktów. Do realizacji zgłoszono jeszcze 15 projektów.

     

    Dzisiaj poznamy wyniki drugiej edycji budżetu obywatelskiego 2015. Wiemy już, że Astro-baza i planetarium jest jednym ze zwycięzców tegorocznej edycji. Projekt ten brał udział również w BO 2014.

     

    W tym roku radomianie mogli głosować na 89 projektów od 19 maja do 10 września. Miasto na realizację projektów w ramach budżetu obywatelskiego wygospodarowało 4,2 mln zł - to o 1,2 mln zł więcej niż w ubiegłym roku. Na każdy zwycięski projekt otrzyma po 700 tys. zł.

     

    Słów kilka o Astro-Bazie

     

    Radomska Astro Baza wyposażona byłaby m.in. w teleskop (np Meade LX850, dzięki któremu zobaczymy nie tylko Księżyc, ale także odległe planety jak Mars, Jowisz czy Saturn), teleskop słoneczny (np Coronado PST 40/400), lornetkę z piętnastokrotnym powiększeniem, astronomiczną kamerę CCD do robienia zdjęć, stację prognozowania pogody (np Oregon WMR 200) oraz mini-planetarium (iOptron LiveStar).Kształt Radomskiej Astro Bazy będzie nawiązywać do kujawsko-pomorskich astrobaz, dzięki czemu na parterze znajdować się będzie pomieszczenie dydaktyczne, w którym będą prowadzone m.in. prelekcje dla młodzieży i dorosłych, zaś na piętrze pojawi się zautomatyzowana kopuła (co oznacza możliwość podążania za teleskopem oraz zdalne zamykanie i otwieranie) oraz taras obserwacyjny.

    Źródło: http://www.radom24.pl/artykul/czytaj/20450

  10. Dalsza część historii:

     

     

    Komisja Edukacji Rady Miejskiej w Łodzi obradowała w planetarium

    Komisja Edukacji łódzkiej Rady Miejskiej obradowała we wtorek w Planetarium i Obserwatorium Astronomicznym w Łodzi. Tematem wyjazdowej komisji była sytuacja placówki i konflikty wśród pracowników. Radni zwiedzili całe planetarium: taras obserwacyjny, planetarium oraz pracownie. Oglądali odpadające płytki tarasu, zacieki na ścianach i niedokończoną od 1999 roku kopułę teleskopu. -Na zakończenie prac i remont potrzebujemy pół miliona złotych – mówił Jerzy Loba, dyrektor placówki. Radna Wiesława Zewald, przewodnicząca komisji, obiecała zwrócić się do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej z zapytaniem o plany wobec placówki, jej remontu i ewentualnych przenosin do EC1. Radni pytali także o konflikt między oświatową Solidarnością a dyrektorem placówki.

     

    Źródło: http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/3600837,komisja-edukacji-rady-miejskiej-w-lodzi-obradowala-w-planetarium,id,t.html

  11.  

    Ewa, Aleksander, Kuba i Karol, uczniowie II klasy gimnazjum w Lęborku razem ze swoimi kolegami i koleżankami zamierzają... zbudować satelitę i wysłać go w kosmos. Pomogą im naukowcy z Polski i ze świata. Próba generalna czeka ich na początku października w Centrum Badań Kosmicznych w Borowcu. - Jestem dumny, że biorę udział w projekcie. To może pomóc ludzkości, a w przyszłości my możemy na tym zarobić - żartuje Kuba, uczeń klasy II c Gimnazjum nr 1 w Lęborku.

     

    Mają 14 lat, chodzą do drugiej klasy gimnazjum i zamiast jak inne dzieci w ich wieku w wolnym czasie grać na komputerze albo bawić się z kolegami i koleżankami na podwórku, Aleksander, Ewa, Kuba i Karol, uczniowie klasy II c Gimnazjum nr 1 w Lęborku, wolą spędzać popołudnia, weekendy i wakacje w szkole albo na obozach naukowych i patrzeć, jak rosną drożdże, hodować mikroorganizmy czy poznawać zasady budowy robotów. Nikt ich do tego nie zmusza. Robią to, bo mają przed sobą nie lada wyzwanie - w ramach projektu Pan Stanisław - Szkoła w kosmosie mają w planie zbudować satelitę i wysłać go w kosmos . Nie sami, rzecz jasna, ale pod okiem nauczycieli z Gimnazjum nr 1 w Lęborku oraz naukowców z całej Polski, a także zaprzyjaźnionej szkoły ze Stanów Zjednoczonych - Old Mill Middle School South w Millersville, w stanie Maryland - dzięki której będzie można pokryć koszty wystrzelenia satelity w kosmos. Jeśli im się uda, będą pierwszymi na świecie, którzy udowodnią, że wysłany w przestrzeń kosmiczną satelita nie musi wcale zaśmiecać wszechświata.

     

    A wszystko zaczęło się od... lodówek.

     

    - Projekt dotyczył zdrowego żywienia. Ludzie z całego świata przysyłali nam zdjęcia otwartych lodówek z opisem m.in. tego, co tam najdziwniejszego trzymają. Dzieci dotarły do lodówek z łodzi podwodnych, z ambasad, z banków genów, ze Spitsbergenu, z Antarktydy, informacje o swoich lodówkach przysłali Marek Kamiński i Beata Pawlikowska. Projektem Lodówka wygraliśmy konkurs zorganizowany przez Microsoft na innowacyjną szkołę. W kolejnym konkursie Microsoftu zajęliśmy drugie miejsce i właśnie wtedy firma zgłosiła się do nas z propozycją zrealizowania projektu edukacyjnego przy użyciu ich narzędzi i przy okazji wypromowania polskiej edukacji za oceanem. Wtedy na naszej drodze stanął Pan Tomasz Zawistowski, koordynator budowy Polskich Satelitów z Centrum Badań Kosmicznych, który powiedział, że jeśli chcemy zaskoczyć USA, to możemy wybudować satelitę. Jeśli naszym dzieciakom się uda, to znaczy, że w edukacji można wszystko - mówią nauczyciele realizujący projekt w gimnazjum

     

    Nazwa projektu wzięła się z fascynacji uczniów i nauczycieli Stanisławem Lemem. Projekt realizowany jest pod patronatem Ministerstwa Edukacji Narodowej.

     

    "Nasz satelita ma pomóc w problemie śmieci kosmicznych"

     

    Co jest takiego wyjątkowego w projekcie Pan Stanisław?

     

    Tomasz Zawistowski, CBK: - Nasz satelita będzie zbudowany na bazie struktury Cubesat, najprawdopodobniej z gotowych elementów sprowadzonych z Wielkiej Brytanii albo Holandii. Będzie to puszka o aluminiowych ściankach w kształcie sześcianu o boku długości 10 cm. W środku będzie się znajdowała elektronika. Od innych satelitów będzie go odróżniało to, że będzie wyposażony w ogon doorbitujący, czyli zwinięta sprężyna o kwadratowym przekroju pokryty powłoką. Po rozsunięciu ogon przypomina metrowej długości latawiec. Ogon doorbitujący sprawi, że satelita zacznie opadać i po kilku tygodniach znajdzie się w atmosferze, gdzie spłonie. Myślimy też o połączeniu kilku puszek tak, żeby ogon znalazł się w jednej z nich. Nasz satelita będzie wystrzelony prawdopodobnie na wysokość 200 km, w kosmosie "spędzi" kilka miesięcy.

     

    To nie wszystko. W specjalnej kapsule zbudowanej przez Polskie Towarzystwo Rakietowe dzieci umieszczą wyhodowane przez siebie mikroorganizmy - niesporczaki.

     

    Ewa, Aleksander, Kuba i Karol o Panu Stanisławie opowiadają z wypiekami na twarzy.

     

    - Nasz satelita ma pomóc w problemie śmieci kosmicznych, które przeszkadzają dużym satelitom lecącym w kosmos. Jeżeli uda mu się zostać spalonym w atmosferze, to na pewno w innych satelitach będzie zamontowana bardzo podobna technologia - wyjaśnia bez zmrużenia oka Karol, uczeń klasy II c lęborskiego gimnazjum.

     

    - We wnętrzu naszej satelity zostanie umieszczony ponadpółmetrowy ogon, który po wystrzeleniu zostanie z niej wyrzucony. To spowoduje, że satelita zacznie się obracać wokół własnej osi, zmniejszać prędkość i spadać w przestrzeń ziemską, gdzie ulegnie spaleniu - uzupełnia Karola jego kolega z klasy, Aleksander.

     

    "Nie ma się czego bać, to jest tylko nauka"

     

    Karol już wie - w przyszłości chce zostać fizykiem teoretycznym i obracać się wśród sław światowej fizyki. Ewa zastanawia się nad tym, czy nie zostać zawodowym żołnierzem jak dorośnie. Udział w projekcie Pan Stanisław Szkoła w kosmosie pozwoli jej zobaczyć z bliska drony, czyli bezzałogowe statki latające. Aleksander ma trudny wybór - wiąże swoją przyszłość z matematyką, ale od dziecka marzy mu się też lot w kosmos. Kuba nie wybrał jeszcze zawodu - może w przyszłości zostanie prawnikiem albo astronautą. W wolnych chwilach lubi majsterkować, w przyszłości chciałby dostać Nagrodę Nobla za wynalezienie butów do chodzenia po wodzie.

     

    Kuba: - Jestem dumny, że biorę udział w projekcie Pan Stanisław. To może pomóc ludzkości, a w przyszłości my możemy na tym zarobić.

     

    Aleksander: - Dzięki temu projektowi szkoła przestaje być dla mnie szara, chociaż niektórzy nauczyciele patrzą na nas krzywo, kiedy musimy zwalniać się z lekcji.

     

    O kosmosie, budowie satelity, hodowli mikroorganizmów Aleksander, Ewa, Kuba i Karol rozmawiają jak inne dzieci w ich wieku o ulubionej kreskówce albo nowym gadżecie.

     

    Kosmos?

     

    - Kosmos jest wielką niewiadomą, czymś, co można odkryć, co można poznać i przez co można zostać zapamiętanym. Nikt nie zna kosmosu, jeśli ty go poznasz, jesteś kimś. Kosmos to jest bezmiar, nie ma wymiaru, cały czas się rozszerza, jest czymś niewiadomym, czymś, gdzie są piękne formy albo nie ma niczego, czymś, co trzeba poznać - mówi Karol, który fascynacją kosmosem zaraził się od siostry.

     

    - Czymś bardzo wielkim i dla nas praktycznie nieosiągalnym. Kosmos to duża przestrzeń z różnymi planetami, odłamkami. Jest w nim tyle nieodkrytych rzeczy, jeśli się je odkryje, można zostać sławnym - dodaje Kuba, którego kosmosem jeszcze w dzieciństwie zainteresował tata.

     

    Do projektu Pan Stanisław dzieciaki trafiły trochę przez przypadek. Jest ich około trzydziestu. Klasę matematyczno-przyrodniczą wybrały z sympatii do przedmiotów ścisłych, ale nie spodziewali się, że na lekcjach będą konstruować satelitę, hodować bezkręgowce, które wystrzelą później w przestrzeń kosmiczną, i pracować nad jednym z bardziej doniosłych odkryć światowej nauki. Jedno jest pewne - żadne z nich nie żałuje i nie ma zamiaru się wycofać, chociaż niektórzy z ich kolegów ze strachu się wyłamali, jak mówi Kuba. Wszystkich pozytywnie zaskoczył pomysł zmierzenia się z Kosmosem

     

    - Projekt Pan Stanisław Szkoła w kosmosie jest bardzo związany z profilem naszej klasy, ale o tym, że bierzemy w nim udział, dowiedzieliśmy się dopiero dwa miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego. Nauczyciele nas do tego zagarnęli, no i uczymy się dodatkowo przedmiotów na takim poziomie, jakiego nie mielibyśmy normalnie. Wszystko to jest dla nas bardzo ciekawe. Przychodzimy tu z własnej nieprzymuszonej woli. Na piłkę czy grę na komputerze zawsze znajdzie się czas, a mało osób ma szansę, żeby być na takich zajęciach, w jakich my uczestniczymy. Potrzeba dużo nauki, trzeba nad tym usiąść, pomyśleć, wszystko dobrze zapamiętać - opowiada Aleksander.

     

    Ewa: - Nie ma czego się bać, to jest tylko nauka. Większość ludzi sądzi, że nauki ścisłe nie są dla dziewczyn, ale, jak widać, to nie jest prawda. W klasie są tylko dwie dziewczyny, ale dajemy sobie tak samo dobrze radę jak chłopaki. Najciekawsza w tym projekcie jest możliwość spotykania się z naukowcami i to, że tacy młodzi ludzie jak my mają możliwość wystrzelić satelitę w przestrzeń kosmiczną. Jestem zaskoczona pozytywnie, że wszystko się tak potoczyło.

     

    W praktyce poznają działanie laserów i hologramów

     

    Zbudowanie satelity i wysłanie go w przestrzeń kosmiczną to nie taka prosta sprawa. Dlatego uczniowie klasy II c Gimnazjum nr 1 w Lęborku pilnie się uczą - na co dzień realizują rozszerzony program z fizyki, poza tym słuchają wykładów na temat budowy satelity, biorą udział w telekonferencjach z wybitnymi naukowcami z całej Polski, m.in. z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Polskiej Akademii Nauk oraz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza z Poznania, odwiedzili Centrum Badań Kosmicznych Borowcu, a także uczestniczą w zajęciach na Uniwersytecie Gdańskim. W projekt włączyły się również Fundacje: Copernicus project i For science. Wszyscy naukowcy zaangażowani w projekt Pan Stanisław Szkoła w kosmosie prowadzą zajęcia z uczniami z lęborskiego gimnazjum za darmo, do Lęborka przyjeżdżają na własny koszt.

     

    Uczniowie podzieleni są na dwie grupy: fizyczną i astro-biologiczną. Pierwsza zajmuje się budową i konstruowaniem satelity, druga hodowlą mikroorganizmów - niesporczaków odpornych na niską temperaturę, wysokie ciśnienie i promieniowanie rentgenowskie.

     

    - Nie ma stałych terminów zajęć. Przychodzimy do szkoły, kiedy przyjeżdża osoba, która może z nami przeprowadzić wykład lub warsztaty. Czasami jest to sobota, czasami zwykły dzień w tygodniu. Czasem zajęcia trwają godzinę, czasem dłużej, dopóki wszyscy nie zrozumieją. Zdarzało się, że jak przychodziliśmy w sobotę o 8 rano, to siedzieliśmy do 16. W praktyce poznajemy działanie hologramów i laserów, mieliśmy również zajęcia z optyki falowej i robotyki, z wszystkiego, co może nam się przydać przy realizacji projektu. Na zajęciach z robotyki uczyliśmy się budowy i programowania robotów. Były to tylko roboty z klocków LEGO, ale nauczyliśmy się zasad. Jeżeli czegoś nie rozumiemy, to możemy poprosić, żeby wykładowcy jeszcze raz nam wytłumaczyli. Wiedza na temat działania laserów jest nam potrzebna, żeby obserwować satelitę z ziemi - dzięki temu, że światło lasera będzie odbijać się od luster umieszczonych na satelicie, będziemy wiedzieć, gdzie satelita się znajduje, z jaką porusza się prędkością - opowiada ze znawstwem Karol.

     

    - Na zajęciach praktycznych uczyliśmy się, jak rosną drożdże i w jakich warunkach wychodzi im to najlepiej, zakładaliśmy hodowlę niesporczaków - dodaje Kuba, który w grupie astro-biologicznej odpowiedzialny jest za hodowlę ekstremofili.

     

    Szczegóły budowy satelity nie są na razie znane. Wiadomo na pewno, że 14-latkowie nie tylko będą przyglądać się pracy fachowców, ale będą również brać aktywny udział w konstruowaniu cubesata.

     

    - Mocniejsze osoby będą mogły nawet pracować przy tworzeniu oprogramowania komputera pokładowego. Gimnazjaliści będą również brać udział w projektowaniu ogona doorbitującego, a także "główkować" wspólnie z fachowcami nad sposobem jego zamocowania i uruchomienia - mówi Paweł Lejba, kierownik Centrum Badań Kosmicznych w Borowcu. - Wymagania przy budowie satelity są bardzo wysokie. Ostatecznie to naukowcy zdecydują, do jakiego momentu uczniowie będą brać aktywny udział w konstruowaniu satelity. W dużej mierze będzie to zależało od tego, jak sprawdzą się na poprzednich etapach pracy, m.in. wykonywania rysunków technicznych czy projektowania płytek sterujących satelitę - dodaje.

     

    Potrzebują pół roku i 300 tys. zł

     

    Budowa satelity zajmuje mniej więcej pół roku. Żeby ją zbudować, gimnazjaliści z Lęborka i pracujący z nimi fachowcy potrzebują 300 tys. zł.

     

    - Na razie 300 tys. zł to jest dla nas kwota niebotyczna - przyznaje Andrzej Płocharski, emerytowany nauczyciel fizyki z Gimnazjum nr 1 w Lęborku, który w projekcie Pan Stanisław Szkoła w Kosmosie ma za zadanie przekazać uczniom wiedzę na temat lotów kosmicznych.

     

    Jeśli uczniom uda się zebrać pieniądze, będą mogli przystąpić do pracy w Centrum Badań Kosmicznych w Warszawie, gdzie w warunkach laboratoryjnych, pod okiem fachowców będą część po części składali satelitę. Wypuszczenie satelity w przestrzeń kosmiczną kosztuje kolejne 300 tys. zł. Jednak dzięki szkole z USA najprawdopodobniej uda się satelitę wystrzelić bez dodatkowych kosztów. Cubesat zbudowany w Polsce najprawdopodobniej znajdzie się w pakiecie z innymi satelitami, które zostaną umieszczone na pokładzie rakiety. Miejsce wystrzelenia satelity nie jest jeszcze znane.

     

    - Taki projekt to świetna okazja, by zainteresować młodych ludzi niełatwą tematyką. Może się okazać, że wśród tych uczniów znajdzie się osoba, która będzie chciała potem kształcić się w tym kierunku i zostaną specjalistami z dziedziny inżynierii czy technologii satelitarnej. Ci młodzi ludzie to dosłownie fabryka pomysłów i liczę na to, że wpadną na takie rozwiązania, które będzie można zastosować w praktyce. Cały czas będziemy uczniów wspierać. Nie będą zostawieni sami sobie. Jestem pewien, że uda im się ten projekt zrealizować - mówi Lejba.

    Źródło: http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,16753004,Gimnazjalisci_z_Kaszub_chca_wystrzelic_satelite__Bedzie.html

    • Lubię 4
  12. Jest mi niezmiernie miło, przedstawić na łamach tego forum, nowe, amatorskie planetarium "low-cost" które powstało podczas ostatnich wakacji.

     

    Dziękuję Mateuszowi za obszerny opis. Spotkaliśmy się przypadkiem w Rybniku podczas lokalnego festiwalu nauki, gdzie Mateusz opowiedział mi o swoim projekcie. Słuchałem z otwartą paszczą, a gdy zobaczyłem zdjęcia, moje zdumienie było bezgraniczne :)

     

    Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój projektu i... trzymam kciuki!

  13. Dziś po godzinie 17:00 przypadkowo zauważyłem na niebie zjawisko zwane słońcem pobocznym. Widziałem coś takiego chyba pierwszy raz w życiu, niesamowita sprawa :icon_biggrin:

    Zrobiłem też fotki, komórką co prawda ale widać. Ta kropka na górze nad prawdziwym Słońcem to chyba artefakt, gołym okiem widoczne były tylko odblaski po bokach i delikatny okrąg:

     

     

    Ten "delikatny okrąg" to całkiem ładne halo - gratulacje! Prz okazji zapraszam do działu Cloud Trophy.

  14. Warto dodać, że w Trójmieście są dwa planetaria, oba w Gdyni i oba praktycznie niedostępne dla "przypadkowego społeczeństwa" poza sporadycznymi okazjami. Jedno mieści się w Akademii Morskiej na Skwerze Kościuszki i od trzech lat dysponuje nowoczesnym projektorem Zeiss ZKP 4 (więcej na jego temat w tym wątku), drugie w Akademii Marynarki Wojennej na Oksywiu i od początku działalności wyposażone jest w projektor Zeiss ZKP 1. Udostępniane są zazwyczaj przy okazji publicznych wydarzeń w rodzaju festiwalu nauki.

     

    Hewelianum przymierzało się od kilku lat do budowy własnego planetarium. Pojawiło się ono nawet w oficjalnym katalogu International Planetarium Society, choć przecież... nie istnieje :) Z tego co wiem, "problem" z planetarium w centrum Hewelianum polega na tym, że teren dawnych fortów objęty jest ochroną konserwatorską i - by nie zaburzać historycznego krajobrazu nowoczesnym obiektem - należy kopułę planetarium ukryć pod ziemią. Sala projekcyjna będzie niewielka, na niespełna 80 osób. Wydaje mi się, że kopuła będzie miała srednicę ok. 10 m lub nieco mniej. Kiedyś we Fromborku pod 8-metrową kopułą zasiadało 80 osób, ale ze względów bezpieczeństwa (jedno wspólne wejście i wyjście) zmniejszono liczbę foteli do 50.

     

    Może na forum jest architekt, który chciałby przystąpić do konkursu? Przyznam, że jestem bardzo podekscytowany tym konkursem i zaciekawiony efektem końcowym :)

    • Lubię 1
  15.  

    Konkurs na projekt planetarium!

     

    Miło nam poinformować, że dn. 15 września ogłoszony został konkurs na opracowanie koncepcji architektonicznej planetarium. Jest to kolejna już inwestycja, która zmienia obraz dawnego militarnego fortu na Górze Gradowej w twierdzę nauki. Planetarium będzie interesującym rozwinięciem naszej oferty edukacyjnej, która od maja b.r. obejmuje aż siedem interaktywnych przestrzeni oraz multimedialną wystawę historyczną.

     

    Planetarium planowane jest jako obiekt podziemny ulokowany w wale biegnącym wzdłuż suchej fosy, od Kaponiery Południowej w kierunku południowo-zachodnim, pomiędzy Kaponierą Południową i Galerią Strzelecką.

     

    Konkurs jest jednoetapowy. Termin składania wniosków o dopuszczenie do udziału w konkursie upływa 23 września. Zwycięzca otrzyma nagrodę pieniężną w wysokości 7 000 zł oraz zaproszenie do negocjacji w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego w trybie zamówienia z wolnej ręki na opracowanie dokumentacji.

     

    Źródło: http://www.hewelianum.pl/aktualnosci/konkurs-na-projekt-planetarium-629.html (oraz wiele innych).

  16. Zastanawiałem się, czy umieścić ten artykuł w dziale Planetaria, ale po namyśle wylądował tutaj:

     

     

    Dyrektor łódzkiego Planetarium zwolnił pomocnika nauczyciela ze względu na niedyspozycyjność i stopień niepełnosprawności. - To uzasadnienie jest niedopuszczalne - uważa wiceprezydent Łodzi Krzysztof Piątkowski. "Solidarność" zapowiada pikietę w obronie zwolnionego
    Pan Zygmunt Winkler przepracował w łódzkim Planetarium i Obserwatorium Astronomicznym im. A. Sternfelda z przerwą 10 lat. Najpierw, zgodnie z wykształceniem - technik mechanik - jako konserwator aparatury i urządzeń, ostatnio jako pomocnik nauczyciela. Jako osoba niepełnosprawna (choroba serca i kręgosłupa) i emeryt był zatrudniony w niepełnym wymiarze czasu, konkretnie sześć godzin dziennie: od godz. 8 do 14 albo od godz. 14 do 20.

    - Kochałem tę pracę, bo prywatnie bardzo interesuję się astronomią. Z nowym dyrektorem, który przyszedł ok. roku temu, stosunki układały się dobrze. W dowód zaufania pozwolił mi nawet dorobić klucze do pomieszczeń i podał kody do drzwi wejściowych - opowiada pan Zygmunt.

    "Solidarność" w planetarium

    W ramach swoich obowiązków mężczyzna przygotowywał salę informatyczną na zajęcia z uczniami: przynosił i wynosił stoły i krzesła, pilnował dzieci, kiedy nauczyciel musiał gdzieś wyjść. Ale przede wszystkim zajmował się tym, co najbardziej lubił i umiał: w małym warsztaciku konserwował i naprawiał lunety i cenny sprzęt do wyświetlania nieboskłonu - zabytkowy aparat wykonany przez artystę ślusarza z Piotrkowa, w Polsce są tylko dwa takie egzemplarze. Wieczorami, kiedy odbywały się imprezy dodatkowe, np. obserwacje nieba na tarasie widokowym, zostawał po godzinach, acz niechętnie, bo ostatni autobus do Pabianic (gdzie mieszka) odjeżdżał ok. 21. Później trzeba się było tłuc do domu z kilkoma przesiadkami i znacznie dłużej. Poza tym dyrektor nie płacił za nadgodziny, można je było odebrać w postaci wolnego dnia. I o to m.in. poszło, szczególnie gdy do sprawy włączyła się "Solidarność".

    - Część pracowników chciała pieniędzy za nadgodziny, a kiedy otrzymali odmowę - zawiadomili Państwową Inspekcję Pracy - relacjonuje Ryszard Zdrzalik, przewodniczący Międzyzakładowej Komisji Pracowników Oświaty Łódź - Bałuty "Solidarność", której członkiem jest pan Zygmunt. - Inspektor PIP orzekł, że trzeba bezzwłocznie zmienić regulaminy wynagradzania w uzgodnieniu ze związkiem. Dyrektor tego nie zrobił.

    Powód wymówienia? Niepełnosprawność

    Pod koniec maja była druga kontrola PIP w Planetarium z powodu nieszczęśliwego wypadku w pracy i przypadkowo inspektorka spytała pana Zygmunta, "co tam z tymi regulaminami?". Odpowiedział, że dyrektor nie chce dogadać się ze związkiem.

    - Następnego dnia dyrektor wezwał mnie do gabinetu i wręczył wymówienie z pracy. Szok. Mróz przeszedł mi po kościach, a serce podskoczyło do gardła. - Pan Zygmunt jeszcze teraz mówi o tym z trudnością. Kardiolog, u którego robił ostatnio ekg., stwierdził, że kwalifikuje się do szpitala.

    "Przyczynę wypowiedzenia stanowi niedyspozycyjność Pana podczas często organizowanych imprez popularnonaukowych w Planetarium oraz stopień niepełnosprawności, który dodatkowo ogranicza Pracodawcę(...)" - czytamy w piśmie rozwiązującym umowę o pracę z Zygmuntem Winklerem, podpisanym przez dyrektora.

    Emeryt czy młodziak?

    Dyrektor PiOA mgr Jerzy Loba (również niepełnosprawny): - Wymówienie napisała moja pracownica, nawet zwróciłem jej uwagę, żeby poprawiła to sformułowanie o niepełnosprawności, ale jakoś w nawale obowiązków tego nie zrobiła, a ja podpisałem. Ale przejdźmy do istoty sprawy: pan Zygmunt, którego szanuję, ma 71 lat, od dawna jest na emeryturze i ma z czego żyć. A do mnie zgłaszają się młodzi ludzie po studiach, nawet z dwoma specjalizacjami, i błagają o pracę. Wydział edukacji nalegał, żeby zwalniać emerytów. Zresztą pan Zygmunt nie ma wykształcenia kierunkowego, nie może zostawać do godz. 24 - a tak u nas kończą się niektóre prestiżowe imprezy. Pracownicy narzekali, że nie brał udziału w przygotowaniu sal [wnoszenie i wynoszenie mebli - przyp. aut.], bo wcześniej wychodził. Proszę w żaden sposób nie wiązać tego zwolnienia z konfliktem z "Solidarnością", bo sporne regulaminy od dawna są gotowe, tylko nie ma ich z kim konsultować.

    Pan Zygmunt złożył skargę do sądu pracy. - Z pewnością wygra, bo uzasadnienie zwolnienia było niedopuszczalne - uważa wiceprezydent Piątkowski. - W ustach menedżera nie powinno pojawić się takie określenie. Oświatowa "S" żąda zwolnienia dyrektora Loby, a na 1 września szykuje pikietę w obronie kolegi.

    KOMENTARZ MAŁGORZATY KOZERAWSKIEJ

    Sprawa ma dwa aspekty. Pierwszy - kto ma większe prawo do pełnowartościowego, czynnego zawodowo życia: staruszek, co "przeżył swoje" (zwróćmy uwagę, że granica starości wciąż przesuwa się w górę i liczba żwawych staruszków rośnie), czy młodziak - wyedukowany za spore pieniądze - i z apetytem na życie. Dorzućmy do tego konflikt ze związkiem zawodowym, i konia z rzędem temu, kto ten węzeł gordyjski rozwiąże. Jedno jest oczywiste, nie wolno skreślić człowieka, bo jest niepełnosprawny. Jeśli pan Zygmunt nie wynosił stołów o północy, to z pewnością mógłby to zrobić następnego dnia rano. Kwestia uzgodnienia.

     

    Źródło: http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,16541828,71_latek_zwolniony_z_pracy__bo_nie_wynosil_stolow.html

    • Lubię 2
  17. 27 VIII 2014 z godz 13:30 - Tomaszów Maz.

    Proszę o pomoc w identyfikacji typu chmur

     

    Stawiam na Altocumulus stratiformis, odmiany undulatus (Ac un) i perlucidus (Ac pe).

     

     

    Z "Międzynarodowego atlasu chmur":

     

    Undulatus - chmury w postaci sfalowanych ławic, płatów lub warstw. Sfalowania te mogą być obserwowane w dość jednolitych warstwach chmur bądź w chmurach złożonych z członów, rozdzielonych lub połączonych ze sobą. Niekiedy widoczne są dwa kierunki sfalowania. Określenie to odnosi się głównie do chmur Cirrocumulus, Cirrostratus, Altocumulus, Altostratus, Stratocumulus i Stratus.

     

    Perlucidus - rozległa ławica, płat lub warstwa chmur o wyraźnych, czasami bardzo małych przerwach między ich członami. Przez te przerwy są widoczne Słońce, Księżyc, błękit nieba lub wyżej położone chmury. Określenie to odnosi się do chmur Altocumulus i Stratocumulus.

     

    Dodam, że takie chmury obserwowałem wieczorem 10 sierpnia 1999 r. w Szeged na Węgrzech, w przeddzień całkowitego zaćmienia Słońca. Niestety, nie był to dobry prognostyk, ale mimo wszystko obserwacje się udały :)

  18. Idea uciekania Ziemi od wody wymagałaby jej ruchu do wewnątrz układu, co nie ma miejsca.

     

    Zależy, jak rozumieć ucieczkę. Według mnie nie chodzi o zbliżanie się Ziemi do Księżyca i oddalanie się na tej samej linii, co raczej obrót Ziemi i "lokalną" ucieczkę wybrzeża (w przypadku odpływu) albo wychodzenie wybrzeża naprzeciw masie wody (w przypadku przypływu).

     

    post-730-0-80932600-1409143019_thumb.png

     

    Rozumiem to tak, że jeśli punkt M1 na rysunku jest przyciągany przez Księżyc najsłabiej (z racji największej odległości), to na półkuli odwróconej od Księżyca tworzy się wybrzuszenie wód oceanicznych, które przemieszcza się zgodnie z ruchem Księżyca na orbicie wokółziemskiej. Ziemia jednak obraca się niezależnie pod warstwą wody, przez co pewne jej punkty "gonią" wyższą wodę (falę przypływu), a przeciwne, tzn. leżące na tym samym kole małym "uciekają" spod wyższej wody (fali odpływu).

     

    Oczywiście pomijam ukształtowanie dna oceanicznego, nierównomierny rozkład lądów, tarcie i inne zjawiska.

     

    Warto pamiętać, że skorupa Ziemi również ulega odkształceniom w wyniku pływów. W podziemiach zamku Książ k/Wałbrzycha istnieje stacja badania pływów pod nadzorem PAN (http://zgp.cbk.waw.pl/cd_obserwatoria_pl.html#ksiaz). Analogicznych pływów doświadcza atmosfera, ale nie wiem, jak bada się takie zjawisko.

  19. Swego czasu zastanawiałem się nad tym samym - dlaczego po przeciwległych stronach Ziemi występują przypływy? Odpowiedź znalazłem tutaj: http://www.navipedia.pl/navi20.html - dokładniej: we fragmencie wyróżnionym kursywą na początku tekstu. W telegraficznym skrócie: przypływ (czyli podniesienie poziomu wody) po tej stronie planety, która jest dalej od Księżyca wywołane jest "ucieczką" Ziemi spod oceanu.

     

    Mam nadzieję, że się przyda.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.