Skocz do zawartości

qbanos

Społeczność Astropolis
  • Postów

    3 196
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez qbanos

  1. Granat? Chyba coś ci się myli. Post to nie nowy wątek. Jako admin powinieneś to rozróżnić. I to jest dopiero słabe. Jak wydzielasz część dyskusji do nowego wątku to podaj siebie jako autora i weź za to odpowiedzialność. Ja nie wyrażam zgody na to co zrobiłeś z moim postem (pomijam ręczne edytowanie - to zdecydowanie za daleko posunięta ingerencja). Proszę o natychmiastowe jego usunięcie i mnie jako autora.
  2. Panie administratorze - bez mojej zgody zostałem autorem tego wątku, a tego nie chcę, bo temat jest kontrowersyjny. Dlatego proszę o usunięcie mojego postu - możesz w zamian wstawić po prostu link do AM (osobiście). P.S. Tytułu też nie nadawałem - dość nieładnie generować tekst i podpinać kogoś innego jako autora.
  3. No dobra, ale jeśli jakikolwiek materiał powstaje na bazie zrobienia w jajo tylu osób, to trzeba o tym napisać (ku przestrodze). Wiarygodność takiej zrzutki staje pod dużym znakiem zapytania w tym momencie...
  4. Mało tlenu + stromy podjazd i samochód stanął. Wcześniej, jak było w miarę płasko, to sobie radził w miarę normalnie pomimo wysokości 4300 m npm. Może gdyby był w manualu to dałoby się jeszcze coś z niego wykrzesać, a tak to niestety. Ale nie ma tego złego, poszliśmy z buta
  5. Warto dodać, że 1200 m przed końcem tej drogi Nissan Pathfinder, którym jechaliśmy, dał za wygraną i powiedział, że on dalej nie jedzie. To było na 5000 m npm. Ostatni odcinek pokonaliśmy zatem drugim, Nissanem NP300 (półciężarówką). Samochodem osobowym nie da się tam dojechać.
  6. A próbowaliście z nimi gadać po hiszpańsku? Bo my tak, i w końcu nas wpuścili, pomimo naszego karygodnego spóźnienia
  7. Jeżeli mogę mieć uwagę, to małe gwiazdki/słabe są bezbarwne - efekt małej ilości materiału w RGB i konieczności odszumiania. A do samego VLT udało Wam się wejść?
  8. Dalekie obserwacje za dnia były jednym z dodatkowych aspektów wyprawy - dzięki Alicji, naszemu ekspertowi w tym zakresie Na dowód zamieszczam kilka zdjęć Lornetkowicza (Alicja zawsze miał przy sobie Fujinona ) Oraz zdjęcie Świętego Wulkanu Llullaillaco (czyt. Jujajaco, ten po prawej - 6739 m n.p.m) z obiektywu 200 mm . To najwyższy czynny wulkan na ziemi! Odległość do góry z miejsca wykonania zdjęcia wg PeakFinder wynosiła 243 km... Po lewej wulkan Socompa. Od siebie dodam jeszcze kilka zdjęć. Bartek, Alicja i ja (od lewej) w Atacama Cosmology Telescope na Cerro Toco. Alicja własnie zażył tlenu z butli - stąd ten banan na twarzy Ja żułem liście koki - banan mniejszy. Bartek to nie wiem co zażywał Bratanie się z lokalną społecznością. Ostatniej soboty pobytu uczestniczyliśmy w obchodach Święta San Pedro i San Pablo (Piotra i Pawła). Procesje, tańce, śpiewy, muzyka - świetne doświadczenie lokalnego folkloru. Cinco Amigos nad Laguną Tebinquiche (od lewej Krzysiek, Bernie, Bartek, Alicja i Tomek). Skrzyżowanie w Vallenar I jeszcze trochę folkloru - apacheta czyli kamienny kopczyk. Wiele takich w Andach, a także innych górach świata. Nazwa wywodzi się z j. keczua i ajmara. Są one z reguły częścią starych dróg inkaskich, jako drgowskazy i oznaczenia. Wierzono, że wędrowiec, który zostawi kamyk i np. liście koki w ofierze Matce Ziemi (Pachamama) będzie chroniony podczas swojej podróży. A musicie wiedzieć, że tamtejsi indianie to bardzo wytrzymali piechurzy - wiele razy widzieliśmy idących wzdłuż drogi (Ruta 5 - Panamericana) ludzi, nierzadko kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego miasta. Pozdrawiam
  9. Krzysiek, genialnie opisałeś to co przeżyliśmy. A foty znacznie lepsze od moich z Sigmy 24-35 f/2 .
  10. Danilo Vidal, nasz przewodnik po ALMA, mówił, że nie dość, że urodził się Finem, to jeszcze blondynem... Pomiar wilgotności powietrza w tym dniu na płaskowyżu Chajnantor (czyt. Czachnantor) pokazywał 1.5%.
  11. Krzysiek, zapomniałeś o muzeum oponiarstwa w Baquedano, gdzie nie chcieliście się zatrzymać (nie wiedzieć czemu). Na tej oceanicznej skale wylegiwały się stada uchatek patagońskich - fajnie wyszły na foto!
  12. Ok. 14 na imprezę helikopterem przybywa prezydent Chile Sebastián Piñera, który odwiedza m.in. 3.6 m teleskop. Nas zaszczyca sam Dyrektor Generalny ESO, Prof. Xavier Barcons, z którym zamieniamy kilka słów i robimy sobie pamiątkowe zdjęcie. Na imprezie obecna jest oczywiście również prasa - dziennikarz The New York Times Sebastian Modak (The 52 Places Traveler) przeprowadza z nami wywiad (głównym bohaterem jest Bernie, bo tylko jego nazwisko ktoś w USA jest w stanie wymówić J). Do przeczytania tutaj (str. 5). NYTimes-The52PlacesTraveler.pdf 14:30 – 15:20 Kolejna atrakcja dnia – koncert gitarzysty z legendarnego zespołu Marillion: Steve’a Rothery wraz z przyjaciółmi. Panowie wymiatają na scenie u stóp nieczynnego już szwedzkiego radioteleskopu Submillimetre Telescope (SEST). Magia! 15:23 Pierwszy kontakt rozpoczyna zaćmienie. Obserwujemy wizualnie przez lornetki Fujinon 10x50, Kowa Highlander 32x82, stabilizowaną Canon 10x42L i inne. Chłopaki robią też zdjęcia. W miarę zbliżania się do totality szukamy zjawisk, o których opowiadał nam Bernie i czekamy w napięciu, wraz z tysiącem innych osób. Obserwujemy obrazy Słońca przez camera obscura – wystarczy do tego zwykła kartka z dziurkami. Światło dnia zmienia się nie do poznania. Bliżej totality nawet gołym okiem widać sierp Słońca na niebie. Spada znacząco temperatura (jakby poprzednio było ciepło) i wszyscy wyciągają puchowe kurtki. Kilkadziesiąt sekund przed totality część z nas obserwuje shadow bands – niewielkie fluktuacje atmosfery porówywane zwykle do refleksów na dnie basenu w słoneczny dzień. Tomek obserwuje, że ich natężenie jest znacząco mniejsze niż w 2017. Zapewne istotną rolę odgrywa mniejsza ilość słupa powietrza nad nami (jesteśmy na wysokości 2400m). 16:39 – 16:41 TOTALITY. Nie da się opisać słowami jak to wyglądało. Kompletna miazga, dziura w niebie, czarne Słońce – można użyć każdej przenośni. Zdjęcia również nie oddają tego zjawiska w pełni. Zaćmione Słońce jest ogromne (zdecydowanie większe niż na foto), obok niego wiszą na granatowym niebie planety i gwiazdy. Część z nas obserwuje tylko wizualnie, bo to ich first time. Inni cykają fotki na dłuższe ogniskowej dzięki czemu mamy poniższy materiał. Zaglądamy w okulary bino gdy kończy się diamond ring rozpoczynający totality. Korona rozciąga się na całe pole widzenia okularów 21x (63 stopnie) symetrycznie wydłużona. Na godzinie 6 widać różowe protubernacje. Kosmos. Kilka sekund później (jak nam się wtedy wydawało) Bernie oznajmia, że zaraz koniec – jak to, już? No tak, 1 minuta i 52 sekundy. Odrywamy oczy od bino, by móc przez chwilę podziwiać zjawisko gołym okiem. I zdecydowanie taki sposób obserwacji polecamy. Kończący diamond ring wygląda nieziemsko. 16:42 – 20:00 Faza całkowita się kończy, ale zaćmienie trwa nadal. Choć trzeba przyznać, że spora część ludzi zwija już swoje sprzęty i udaje się w stronę busów z obawy (słusznej) przed korkami w drodze powrotnej. Zgodnie z programem jednak ostatni transport na dół wyjeżdża ok 21.00, a to oznacza, że będziemy mogli zostać w La Silla do nocy astronomicznej! Słońce kończy ten piękny dzień w niesamowitej scenerii, ale dla nas zostało jeszcze coś na deser. Teren La Silla jest dzisiaj wyjątkowo oświetlony ze względów bezpieczeństwa, ale i tak nad Andami wschodzi pięknie Droga Mleczna z czerwonym airglow. Bartkowi udaje się złapać bolida w jednym kadrze z radioteleskopem, a ja fotografuję światło zodiakalne w miejscu gdzie jeszcze niedawno wisiało czarne Słońce… Na zdjęciach widać sznury świateł samochodów stojących w korkach. 90% ludzi wraca na południe do La Sereny. Dobre planowanie się jednak opłaciło – my jedziemy na północ w kierunku Vallenar, gdzie korków praktycznie nie ma. ---------------------------------------------------------------------------------- W okolicy La Silla, oprócz imprezy ESO, odbywało się co najmniej kilka innych eventów zaćmieniowych, skupionych w obozach u podnóża gór przy autostradzie. Łącznie w okolicy przebywało tego dnia kilka tysięcy osób. Czyli kilkset razy więcej niż na co dzień J. Zaćmienie było punktem kulminacyjnym naszej wyprawy. 2 dni później, czyli w ostatni czwartek, wyruszliśmy z powrotem w stronę Europy. To co, w grudniu 2020 r. środkowe Chile/Argentyna, a potem w 2021 r. Antarktyda? Pozdrawiamy Jakub, Mateusz, Krzysztof, Bartek, Marek, Bernie, Tomek i Maks
  13. Dzień 2 lipca 2019 zapamiętamy na długo. Większość z nas spełniła wtedy dwa ze swoich marzeń. Rok wcześniej, dokładnie 13 lipca 2018 r. o godz. 13:00, ruszyła sprzedaż 300 biletów na imprezę organizowaną przez Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO) w najstarszym obserwatorium tej instytucji w Chile – La Silla (czyt. La Sija). Punktem kulminacyjnym miało być całkowite zaćmienie Słońca, którego pas totality przebiegał właśnie przez La Sillę. Ponadto, w 2019 r. miało mieć miejsce 50-lecie tej placówki. Biorąc powyższe pod uwagę pomyśleliśmy, że fajnie byłoby być obecnym w tym miejscu i o tym właśnie czasie. O godz. 13:02 udało nam się kupić wejściówki na event. O 13:03 miejsca się skończyły, więc po raz pierwszy (i nie ostatni) podczas tej wyprawy dopisało nam szczęście. Przygotowania do całej wyprawy (z której relacja już niebawem) ruszyły tak naprawdę już sporo wcześniej, bo na początku 2018 r. Skład grupy wyjazdowej kilkukrotnie ulegał zmianie, ostatecznie udział wzięło 8 osób: • Mateusz Błaszczak (alice) • Krzysiek Dominiak (Krzycho226) • Bartosz Makowski (maquu) • Tomek Mrugalski (thomson) • Marek Pacuk z synem Maksem • Jakub Roszkiewicz (qbanos) • oraz Bernie Volz (nasz nestor zaćmieniowy z USA). Dzień wcześniej to właśnie Bernie, dla którego było to już 11 zaćmienie całkowite, przeprowadza z nami profesjonalny briefing w formie powerpointa opisując czego się spodziewać, na jakich zjawiskach się skupić i ogólnie co robić, żeby nie zwariować ze szczęścia i możliwie dobrze wykorzystać tę jedyną chwilę. Dzięki Bernie! [fot. uczestników wyprawy: Tomka, Bartka, Berniego i moje] ---------------------------------------------------------------------------------- Program ESO 8:30 Bez większych kłopotów, pomimo obaw o korki, dojeżdżamy do bramy przy tzw. Camp Pelicano, zlokalizowanym 20 km od samego obserwatorium, do którego gości będą zabierały busy. Zostawiamy auto, przechodzimy przez security check, gdzie otrzymujemy opaski identyfikacyjne, butelki firmowe ESO wielokrotnego użytku (zakaz wnoszenia plastikowych) i okulary zaćmieniowe. 9:30 Jesteśmy na wysokości 2400 m n.p.m w obserwatorium. Ludzi jeszcze niewiele więc zajmujemy miejsca z dobrym widokiem na horyzont i kopuły La Silla (mirador public viewing). Temperatura zwolna podnosi się w okolice 10 stopni C, jednak wieje okrutny wiatr. Niebo czyste, widzialność ok 200 km. Trzeba tu wytrzymać jakieś 12 godzin, ale jesteśmy na to gotowi. Na wejście każdy dostał saszetkę z kremem UV o faktorze 50. Tego dnia bardzo się przyda. Na miejscu w specjalnym namiocie są także dostępne ciepłe napoje i przekąski, więc korzystamy. 10:00 – 14:00 Rozstawiwszy sprzęty obserwacyjne i fotograficzne część z nas bierze udział w atrakcjach zapewnionych przez ESO, tj. zwiedzanie 3.6 m teleskopu zwiedzanie teleskopu NTT spacer wokół nieczynnego już 15 m radioteleskopu SEST zajęcia w Visitor Center: wykłady projekcje dźwięków z ALMA astronomiczne malowidła muzeum instrumentów wystawa ESO Obserwacje teleskopem solarnym Coronado W między czasie organizujemy własne atrakcje takie jak rozmowy z pracownikami ESO (Krzysztofem Czartem, Paulą Santos) oraz innymi astronomami amatorami – również z Polski. Dosłownie kilka metrów od nas rozstawia się inna ekipa z naszego kraju pod przewodnictwem znanego kolekcjonera meteorytów Jana Woreczko.
  14. Pomarzyć też można... https://www.sfgate.com/realestate/article/Getaway-Stargazing-in-Sonoma-10598640.php#photo-11386276
  15. Super! Choć widać, że ziemia jest wklejona
  16. 1. Nieaktualne. 2. BTTF - rozm. L. kolor ciemny szary. Klatka 106 cm, długość całkowita 76 cm. Cena z wysyłką: 45 zł.
  17. Sprzedam dwa fajne t-shirty - astronomiczne, a przynajmniej pokrewne naszej branży :) Nowe, nigdy ich nie używałem, bo były na mnie za duże. Gruba, dobrej jakości bawełna. Każdy kosztował ok. 100 zł. 1. NASA - rozm. L, kolor jasny szary. Klatka 105 cm, długość całkowita 77 cm. Cena z wysyłką: 50 zł. 2. BTTF - rozm. L. kolor ciemny szary. Klatka 106 cm, długość całkowita 76 cm. Cena z wysyłką: 50 zł. T-shirty mogę dostarczyć na zlot z Zatomiu, wtedy cena -10 zł :) Pozdrawiam Kuba
  18. Maciek, niebo na pewno było i jest tam super, ale bez butli tlenowej nie da się tego docenić na tak dużej wysokości. Saturacja we krwi jest mizerna i wizualnie widać słabo. Dlatego obserwatoria buduje się znacznie niżej
  19. No dobra, ale napisałeś to tak, jakby oczywistym było przekraczanie dozwolonej wagi bagażu. Nie wiem czy liczysz na naśladowców, ale warto byłoby przy okazji wspomnieć ile kosztuje nadanie bagażu do luku już przy gejcie jak się ktoś nie daj doczepi. Bądźmy obiektywni.
  20. No to się ciesz, że Ci tego nie zważyli, bo byłby problemik. Wielkość bagażu to jedno, ale waga też ma swoje granice - akurat w Ryanairze.
  21. Może ktoś ma ochotę na high-endową lornetkę? Only today. DOCTER ASPECTEM. https://www.apm-telescopes.de/index.php?page=product&info=362756

  22. Chętnie zobaczyłbym fotkę w skali 1:1, nawet z minimalną obróbką, by móc ocenić performance tego szkła na brzegach FF. Oraz warto porównać do Sigmy art 135 1.8. Pozdr.
  23. Sorry za odgrzewanie tematu, ale zorientowałem się właśnie, że EasyJet zamierza latać cały rok (w tym również letni sezon) z Berlina SXF na La Palmę. Zazwyczaj rozkład kończył się wczesną wiosną, a tu niespodzianka. Ceny lotów zaczynają się od 300-400 zł return, co oznacza MEGA OKAZJĘ na odwiedzenie tej pięknej wyspy i obejrzenie np. Omegi Centauri Korzystajcie, serdecznie polecam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.