Tjaaa.. A później będziesz mówił: a za starych dobrych czasów... Nie to, co teraz... amatory jakieś, więcej zdjęć. Co to ma być?!
A poważniej - nie zgadzam się z tezą, że teraz jest to pismo adresowane do wszystkich. Ogół to motłoch, tłum jest głupi - gdyby tak było, Urania atakowałaby tytułami w stylu "Czy zagłada jest blisko? Wszystko o Nibiru" lub "Jak uchronić się przed spadającym meteorytem" albo "Cykl słoneczny - czy lodowce stopnieją?". Popatrz sobie na "Świat wiedzy" chociażby - to jest świetny przykład pisma naukowego dla co najwyżej średnio rozgarniętego odbiorcy - podkreślam: co najwyżej. Szczerze mówiąc, ja nie widzę odbiorców popularnego pisma astro wśród tej grupy.
Pismo astronomiczne siłą rzeczy jest wąską specjalizacją, zakłada pewien poziom kompetencji u czytelnika, jego ukierunkowanie na ten, a nie inny obszar wiedzy. Nie mówimy tu o przekształceniu Uranii w AstroFakt - ale, na bogów, można robić dziś pismo tak, żeby kupił go człowiek, który ma w domu teleskop, lubi sobie popatrzeć w gwiazdy, chce poczytać o nowinkach sprzętowych, a niekoniecznie interesują go kilobajty sprawozdań z zakrycia brzegowego, które przeciętny zjadacz chleba może zobaczyć co najwyżej na wykresie ilustrującym spadek jasności (i nie czepiajcie się przykładu - nie znam się na tym ). Nie mówię, że na takie tematy nie ma miejsca - jest, ale nawet o takich rzeczach można pisać przystępnie.
Innymi słowy - polski rynek potrzebuje pisma, które znajdzie złoty środek w dziedzinie astro: będzie wciągać coraz głębiej w tematykę rozpoczynających przygodę amatorów, a zaawansowanym zapewni summę wiedzy z danego miesiąca, zestawienie wydarzeń, które mogli ominąć z tych czy innych przyczyn.
I proszę cię, nie mów mi, że od takich rzeczy (czyli prostszych, ogólnych czy nawet - amatorskich, zwał jak zwał) i tematów jest internet. Owszem, jest. Ale idąc tym tokiem rozumowania dziś nie byłoby żadnych magazynów tematycznych. Płacąc za magazyn płacisz w istocie nie za papier, ale za informację - za to, że ktoś przysiadł, przejrzał wydarzenia z szeroko pojętej dziedziny wiedzy, wybrał rzeczy najciekawsze i udostępnił w przystępnej formie. Za gejtkiperowanie płacisz, jak to swego czasu ujął Kurt Lewin bodaj.
W Uranii nie masz żadnej z tych rzeczy: zakres jest na ogół wąski (nie mówię o tematyce, raczej o tym, że wchodzą częstokroć w niepotrzebne szczegóły godne dra przed nazwiskiem co najmniej i przez to wszystkiego jest po prostu mało), często piszą o pierdołach, a formie daleko do przystępności.