A gdyby ktoś Wam powiedział, że widział całkowite zaćmienie Słońca trwające 74 minuty? Niedowierzanie, no a potem to już chyba tylko zazdrość ;] Uwielbiam historie związane z obserwacjami astronomicznymi. Jak np. niesamowita historia obserwacji reentry rakiety Sojuz-U z orbity polarnej nad Polską z 1979 roku spisana przez Janusza Wilanda: http://www.astrojawil.pl/kolacja_1979.htm
Albo archiwalne relacje Hermesa (spoczywaj w pokoju Roman, pamiętamy!) i Piotrka Guzika z zimowych polowań na niesamowitą kometę McNaughta, której obserwacji niestety mi nie udało się zaliczyć:
http://astro4u.net/forum/archive/index.php?thread-9736.html
Pozostając w wyjątkowych latach 70-tych ubiegłego wieku przybliżmy sobie inną interesującą historię. Historię pewnego zaćmienia Słońca, w pewnym sensie wyjątkowego. Na początku siódmej dekady XX wieku, gdy Amerykanie byli w trakcie swoich podbojów srebrnego globu kilku astronomów przygotowywało się do przeprowadzenia badań korony słonecznej podczas zaćmienia jakiego jeszcze człowiek nie miał szansy zaobserwować. Zaćmienie z 30 czerwca 1973 roku miało być najdłuższym od kilkuset lat, a kolejne tak długotrwałe nastąpi dopiero w czerwcu roku 2150. Czas trwania całkowitego zasłonięcia tarczy Słońca przez Księżyc w miejscu centralnym w północno-zachodniej Afryce wynosić miał 7 minut i 4 sekundy. Sporo, ale przecież w roku 2027 czeka nas także dość długie zaćmienie nad Egiptem trwające aż 6 minut i 23 sekundy. Miejmy nadzieję, że wszyscy się tam wtedy spotkamy i nikt nas nie zechce wysadzić w powietrze Zdarzenie z 1973 roku było jednak szczególne z powodu dwóch astronomów z Wielkiej Brytanii i Francji, odpowiednio Johna Beckmana i Pierre Léna, którzy niezależnie od siebie wpadli na pomysł, aby wykorzystać prototyp powstającego właśnie brytyjsko-francuskiego samolotu naddźwiękowego Concorde w celu podążania za ruchem cienia Księżyca z prędkością pozwalającą na ciągłą obecność w fazie całkowitej zaćmienia, tak długo jak tylko będzie się dało. Jak na tamte czasy pomysł iście nowatorski, pionierski, genialny! Zwykłe samoloty mogą jedynie nieco wydłużyć czas obserwacji fazy całkowitej, jednak musi to być okupione odpowiednim torem lotu i nie jest praktykowane w cywilnych lotach pasażerskich. Poniżej cień Księżyca widziany z ISS:
Gdyby tak przedłużyć sobie tych kilka minut frajdy w takim locie ;]
Pamiętajmy, że Księżyc obiega Ziemię z chwilową prędkością ok. 1 km/s. Zależnie od wysokości obu ciał niebieskich nad horyzontem podczas zaćmienia różna będzie prędkość poruszania się cienia Księżyca po powierzchni Ziemi lecz niezależnie od szczegółów i tak potrzebny jest możliwie najszybszy samolot. Prototyp Concorde'a został oblatany w roku 1969, tego samego roku, gdy człowiek pierwszy raz postawił stopę na Księżycu. Wielka Brytania oraz Francja budowały osobno dwa egzemplarze.
Beckman złożył propozycję tego eksperymentalnego lotu nad Afryką, ale jego pomysł został odrzucony, prawdopodobnie z powodu za mało zaawansowanych prac nad brytyjskim samolotem. Léna miał więcej szczęścia. Udało mu się dotrzeć do pilota testowego francuskiego Concorde'a, André Tucata. Podczas lunchu na lotnisku w Tuluzie na rok przed zaćmieniem zdołał zaciekawić pilota na tyle, że cała idea potoczyła się dalej.... Tucat przedstawił ją szefom w Aérospatiale. Ci zdecydowali, że lot zostanie przeprowadzony i sfinansowany.
Podczas planowania szczegółów lotu zdecydowano, że najlepszym miejscem na start, mając na uwadze paliwo i resztę detali będą, a jakże, Wyspy Kanaryjskie, a konkretnie Gran Canaria. Problemem było miejsce lądowania. Samolot lecący z prędkością 2.05 Mach (około 700 m/s) zużywał sporo paliwa, ale jeszcze więcej podczas startu i wznoszenia na optymalną dla niego wysokość. Z uwagi na trasę przebiegu zaćmienia trzeba było lądować gdzieś w Centralnej Afryce, gdzie nie było dużego wyboru lotnisk. Padło na Czad. Dużym problemem była konieczność modyfikacji kadłuba samolotu z uwagi na to, że Słońce podczas zaćmienia było wysoko. W tych szerokościach geograficznych wyszło to już dość blisko zenitu. Trudno więc było przeprowadzić jakiekolwiek obserwacje, badania przez okna samolotu. Trzeba było wyciąć nowe otwory u góry kadłuba i zamontować w nich instrumenty ze szkłami optycznymi, co wiązało się oczywiście ze wzmocnieniami krawędzi poszycia wokół nowych otworów. Musiały wytrzymać różnice ciśnień, temperatury etc. Z podobnych przyczyn Amerykanie zrezygnowali z analogicznych lotów planowanych przez nich legendarnym samolotem SR-71A. Za duża ingerencja w konstrukcję i koszty.
Cały eksperymentalny lot nie służył oczywiście wizualnym obserwacjom zaćmienia dla kliku wybrańców. Miały zostać przeprowadzone badania, na jakie podczas zaćmienia obserwowanego z powierzchni Ziemi jest mało czasu. Wszystko musiało być zgrane i precyzyjne. Start, trasa, prędkość, wysokość lotu, czas. Po wzniesieniu się na pułap 17 km Tucat rozpędził Concorde'a do prędkości ponad dwukrotnie większej niż prędkość dźwięku na tej wysokości, kierując się na pas zaćmienia i zaczęło się... Z uwagi na to, że w otworach zostały zamontowane przyrządy, badacze nie mogli jednocześnie obserwować zjawiska i rejestrować potrzebnych danych. Udało im się jednak znaleźć parę chwil na podziwianie zjawiska samego w sobie. Możemy jedynie próbować wyobrazić sobie ten widok Sahary podczas fazy całkowitej z pułapu 17 km nad Ziemią, skąd powoli zaczyna być już widoczna krzywizna planety!
W locie oprócz załogi wzięło udział w sumie siedmioro naukowców przeprowadzających 5 różnych badań zaćmieniowych. Za artykułem w Uranii z kwietnia 1974 r.:
Po wylądowaniu w Czadzie załoga nadal mogła podziwiać częściowe już zaćmienie Słońca. Eksperyment w pełni się udał, choć nie wniósł żadnej rewolucji w wiedzy o naszej rodzimej gwieździe, zaś o szczegółach całego zajścia Pierre wydał książkę pt. "Racing The Moon's Shadow with Concorde 001".
https://books.google.pl/books?id=L7_YCgAAQBAJ&dq=Eclipse+Flight+of+Concorde+001+pdf&source=gbs_navlinks_s&redir_esc=y
W dalszej przyszłości nigdy już nie powtórzono lotów naddźwiękowych w celu badań całkowitych zaćmień Słońca (bo i po co?), ale jeden raz przeprowadzono taki w celach, o mamo, turystycznych! Było to podczas słynnego zaćmienia z 1999 roku nad Europą. Tego, którego lukost tak żałowałeś ;] Dwa brytyjskie Concorde'y wracające wtedy z USA do Europy miały przelecieć przez pas całkowitego zaćmienia dając pasażerom w zależności od źródeł od 6 do kilkunastu minut. No a potem to już wiemy jak historia się potoczyła. Katastrofa pod Paryżem okazała się gwoździem do trumny tej niezwykłej maszyny, którą ostatecznie uziemiono w 2003 roku. Jak twierdzi Pierre Léna:
Źródła:
http://motherboard.vice.com/read/the-concorde-and-the-longest-solar-eclipse
http://stalker.republika.pl/zacmienie_Concorde.html