Tak jak już wcześniej napisałem pierwsza obserwacja była szybka , chaotyczna i przeprowadzona bez żadnej wiedzy na temat używania montażu eq2 .
Nadszedł czas by poszerzyć horyzonty wiedzy i rozgryźć o co chodzi w prowadzeniu teleskopu.
Spędzenie kilku godzin na youtube oglądając wąsato-brodatych panów o dziwnym akcencie w końcu nakierowało mnie na właściwy tor.
Potrafiłem już wyeliminować podstawowe błędy , które popełniłem podczas pierwszej obserwacji.
Wiedzę na temat ustawienia i prowadzenia teleskopu poszerzyłem też dzięki tematom z astropolis.
Do kolejnej obserwacji byłem już przygotowany teoretycznie i praktycznie - poćwiczyłem manewry tubą na sucho w domu. Ale te pokrętła o co z nimi chodzi, jak to działa?
Na myśl mi przyszedł mój serdeczny kolega mgr inż. od kół zębatych Kazek.
Trochę się bałem jego zamiłowania do mechaniki ślimacznic i owych kół zębatych, że mi jeszcze głowice będzie chciał rozkręcać ale obyło się bez zabiegów inwazyjnych.
Miejsce obserwacji pozostało to samo. Na mapkach LP środek granatowej plamy.
Po przybyciu na miejsce niczym emerytowani pracownicy pit stopu F1 złożyliśmy teleskop w mgnieniu oka. Pozostaje czekanie na pierwsze gwiazdy.
Gdy zaczęło się ściemniać zaczęły się rysować pierwsze gwiazdozbiory. I tu szok w Kaliszu –niedużym mieście ciężko jest tak wyraźnie je zobaczyć nawet późno w mocy, a tu jeszcze na polu w miarę jasno -czyżbym znalazł miejsce idealne?
Z minuty na minutę robi się coraz ciemniej gwiazd przybywa i coraz trudniej rozgraniczyć gwiazdozbiory. Już wiem że namierzenie jakiegoś DS będzie sprawą nie łatwą.
Zaopatrzeni w prowizoryczny wydruk z stellarium czekamy na ciemność.
Na niebie więcej gwiazd niż na naszych mapkach.
Niecierpliwe zerkanie na chybił trafił przez okular wprowadza konsternację tysiące malutki punkcików i przybywa ich coraz więcej. Już wiemy , że potrzebny będzie jakiś patent na namierzanie.
Przez głowę przewija się myśl przecież jest szukacz o powiększeniu 6x więc powinno być łatwo. Jedno zerkniecie przez tę plastykowa lunetkę rozwiewa nasze złudne poczucie pewności. Nie możemy rozpoznać żadnego obiektu – za dużo gwiazd.
Czekając na Jowisza rozmawiamy o Galileuszu i jego odkryciach. Gdy się pojawił zaczęliśmy go atakować niczym amerykańscy marines taliba na horyzoncie. Trafiony i zatopiony jest w centrum pola widzenia. Już przez okular 25mm widać że to na pewno Jowiszy z czterema towarzyszami.
Delikatnie majaczą jakieś zaciemnienia na jego tarczy. Ładujemy do 25mm kitowego barlowa i jest są pasy widok nieziemski z Kazkiem jesteśmy dumni, że pokazał się w całej krasie. Zaczynamy śledzić uciekający nam obiekt używając po raz pierwszy pokręteł mikroruchów- działa i to świetnie.
Dumni z precyzyjnego nacelowania zwiększamy stopniowo powera - 10mm – jest coraz lepiej, rysują się szczegóły. Dokładamy barlowa i jest fantazja choć Jowisz niczym zawstydzona panienka chowa się przed naszym wzrokiem.
Gdy Jowisz już nas nasycił oderwaliśmy wzrok od okularów. Nad naszymi głowami Droga Mleczna jakiej w życiu nie widziałem jasna i wyraźna z ciemniejszymi strukturami.
Jest już dość późno zaczynamy się zwijać i pełni entuzjazmu planujemy pierwsze DS na następną wyprawę. Planujemy Andromedę i jak dotrwamy to rozpoczynającego swe nocne łowy Oriona. Już wiemy że miejsce obserwacji to strzał w dziesiątkę. Jest czarno i znikąd nie widać świateł.
CDN