W międzyczasie czekając na zaplanowaną S 10 pozostał mi do obserwacji mini dobsonik celestrona i kilka lornetek. Tej chińskiej z zoomem dawno nie wyciągałem z pokrowca. Jakoś nie miałem natchnienia. Ale za to przeprosiłem się z prawdziwa ruską 7x40. Nazwy jej nie jestem w stanie przytoczyć ponieważ jestem z pokolenia , które w związku z przemianami ustrojowymi w naszym kraju na przełomie lat 80/90 bardzo mocno chciało odciąć się od przeszłości i język rosyjski w szkole został wyparty przez angielski.
Niebo ostatnimi dniami nie rozpieszczało raczej nikogo. Trwała posucha w obserwacjach. Dlatego gdy na ciemnym niebie ujrzałem wyczekiwane punkciki wiedziałem, że tej okazji nie wypada przegapić.
Pytanie gdzie się wybrać na dość już zaniedbane obserwacje. Jechać choćby na skraje miasta czy z pod bloku się pogapić. Szybko dotarło do mnie , że jechać raczej nie wypada bo już wieczorny podkładzik sobie zrobiłem, a spotkanie z służbami (notabene też mają gwiazdki na barkach i czołach) nie byłoby miłym zakończeniem weekendu.
Wybór więc był prosty. Szalik, czapka , ciepła kurtka i stara ruska na szyję. Idę przed blok.
Nie wiem czy to wina podkładu ale gwiazdek tak jakość mniej niż zazwyczaj. No tak Księżyc robi swoje. Dla wyposzczonego obserwatora to jednak wdzięczny obiekt. Szczególnie, że nie widziałem go od dawna, a seeing wręcz bardzo dobry, normalnie HD.
Pierwszy rzut oka leci w stronę Jowisza i miłe zaskoczenie w tej ruskiej lornetce bardzo delikatnie rysują się księżyce. Chwilę oglądam okolice Aldebarana i mierzę w Plejady . Siostry jednak dość mocno schowały się w blasku Księżyca, a ich obserwacja nie przynosi mi radochy. Zerkam więc na sprawcę, który pokrzyżował mi obserwacje subtelniejszych obiektów . Księżyc jest piękny, dawno takiego nie widziałem. Piękna gra cieni na okolicach terminatora pozwala zapomnieć o powoli pojawiającym się od zimna bólu dłoni. Łysego obserwuję do czasu aż ból uniemożliwia manipulowanie ostrością. Trzeba trochę ogrzać dłonie. Ręce w kieszeni. A oczy poszukują ulubionej klepsydry. Mała konsternacja gdzie się schował Orion przecież jest dość wysoko. A Orion jak to myśliwy czai się za znienawidzonym przeze mnie drzewem. Ogólnie lubię wszystko co żywe, ale tego drzewa nienawidzę. Za każdym razem gdy mocno wieje lub zapowiadają silne wiatry w duchu wyobrażam sobie jak to wielkie drzewo leci na ziemie i już się nie podnosi. Wiele razy podczas silnych wiatrów trzymałem kciuki aby w końcu przegrało walkę . Rozważałem już dyskretną akcję otrucia dużą ilością soli skurczybyka, ale wolę żeby załatwiła to za mnie natura, tak jest bezpieczniej.
Owy piękny okaz topoli uniemożliwia mi swobodne obserwacje z parapetu. Gdyby nie to drzewo całe południowe niebo byłoby na wyciągniecie ręki. Skurczybyk jest już dość mocno wygięty , ale trzyma się niemiłosiernie i robi mi na złość.
Wkurzony i zmarznięty wracam do domu trzeba iść spać. W nocy śni mi się wichura , która w końcu pokonuje tego giganta psującego mój humor od czasu gdy obserwuję nocne niebo.